Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Walka z dzikim kotem

Siedziałam właśnie pod wielkim rozłożystym drzewem, którego liście skutecznie chroniły mnie przed nieznośnym letnim słońcem.  Podniosłam leżącą obok mnie wodę po czym wzięłam jej spory łyk, przy okazji spoglądając się na okolicę w okół mnie. Znajdująca się po środku ogromnego lasu, mała polana służąca mi za miejsce treningowe, pokryta w całości małymi białymi kwiatkami. Białe płatki nadawały otoczeniu wyglądu, jakby było przez cały rok pokryte cienką warstwą śnieżnego puchu.
Przychodziłam tu codziennie na trening, by po godzinach ciężkich ćwiczeń jak zawsze usiąść pod tym samym drzewem i by jak zwykle wziąć butelkę wody, i zachwycać się widokiem. Po paru minutach podziwiania okolicy usłyszałam szelest dochodzący z góry. Nie zastanawiałam się, tylko wstałam z pod drzewa i stanęłam obok niego. Długo nie czekałam, bo po chwili z pomiędzy liści, spadła niebieskooka blondynka, która na spotkanie z ziemią wydała z siebie przeciągły jęk.
-Ałaaaaa... Ari-chan, dlaczego wstałaś? Miałabym trochę mniej twarde lądowanie.- Mruknęła z żalem, patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami.  Moja przyjaciółka wciąż leżała na ziemi, i nie wyglądała jakby miała się podnieść.  Spojrzałam na nią, po czym uśmiechnęłam się chytrze. Oj ja już wiem co zrobić byś wstała.
-Gdybym wciąż siedziała pod tym drzewem, zostałabym zgnieciona przez twoje grube cielsko, i przestań zwracać się do mnie tym dziecinnym zdrobnieniem. Jesteś za stara by tak do mnie mówić Ryuko-senpai~- Nie musiałam długo czekać by zobaczyć wściekłe spojrzenie bohaterki. Bez namysłu wzięłam nogi za pas i zaczęłam uciekać. Wiedziałam, że lepiej nie lekceważyć jej gniewu, szczególnie gdy wysyła w twoim kierunku swoje "bestie". Odwróciłam się by sprawdzić czy nie posłała na mnie swoich kreatur, ale nie zobaczyłam ani ich, ani jej. Zatrzymałam się i rozejrzałam. Długo sobie jednak nie postałam, bo Tsuchikawa rzuciła się w moją stronę  nim zdążyłam ją zauważyć i przycisnęła mnie do ziemi. 
-NIE JESTEM GRUBA ARI-CHAN! A POZA TYM MAM MENTALNIE OSIEMNAŚCIE LAT! OSIEMNAŚCIE!!!- Warcząc na mnie wystawiła swoją rękę w ten sposób jakby miała na sobie swoją kocią rękawicę od stroju Pixie-bob. Jednak zamiast wysuniętych "kocich" pazurów, których mogli przestraszyć się złoczyńcy, mnie bardziej przerażało złowrogie spojrzenie przyjaciółki. Jednak obie wiedziałyśmy, że długo tak nie wytrzymamy, i po chwili obie wybuchnęłyśmy głośnym, nieopanowanym śmiechem. Chociaż bliżej temu było do rechotu zarzynanej żaby niż  delikatnego kobiecego śmiechu, jaki pokazywany był na filmach. Ryuko przez napad śmiechu puściła mnie, a następnie położyła się obok mnie na plecach. Choć nieudolnie, próbowałyśmy jeszcze uspokoić oddechy. 
Gdy mogłam już w miarę normalnie oddychać podniosłam się i otrzepałam resztki ściółki z niebieskiego dresu jaki miałam na sobie. Podałam rękę dziewczynie, z czego ta chętnie skorzystała. Gdy stała już na nogach poszła w moje ślady strzepując ze swoich ubrań wszelki bród i liście. Spojrzała na mnie i zasłoniła ręką usta by znowu się nie zaśmiać. Spojrzałam na nią z konsternacją, po czym podążając za jej rozbawionym wzrokiem, rzuciłam okiem w stronę czubka swojej głowy. Domyślając się, że najpewniej mam jakieś zielsko we włosach, rozpuściłam je z długiego warkocza i zaczęłam obracać moją głową we wszystkie strony, w nadziei że wszystko co się do nich przyczepiło odpadnie. Niestety przyjaciółka  całkowitym "przypadkiem" dostała nimi w twarz. Nie zdziwiłam się gdy po zaprzestaniu wytrzepywania moich kudłów, jej twarz wyrażała irytację, a poza tym znajdowało się na niej kilka liści. Uderzyła mnie w ramię, na co obie uśmiechnęłyśmy się szeroko, a po tym ruszyłyśmy w stronę naszego domu w lesie.
-Aria, wiesz że za dwa tygodnie będziemy gościć uczniów z U.A. na obozie treningowym?- Odezwała się do mnie niebieskooka, gdy powoli zbliżałyśmy się do celu. Zerknęłam na nią zdziwiona. Zazwyczaj wiedziałam miesiąc przed tym kiedy akademia decyduje się na organizację obózu na terenie Kociaków.
-Za dwa tygodnie? Czy zdążycie przygotować dla uczniów odpowiednie powitanie? No wiesz, w stylu Dzikich Kociaków!- Spojrzałam na przyjaciółkę szczerzę ciekawa i podekscytowana na myśl o tym, co zdecydują się w tym roku przygotować. Zawsze dodawałam swoje dwa grosze do tego, by powitanie uczniów było na wejściu ciekawym treningiem. Choć i tak największą frajdę sprawiało mi przyglądanie się z ukrycia przyszłym bohaterom, którym jeszcze brakowało do zawodowców. Po latach oglądając ich poczynania w telewizji, mogłam wspominać jak to wyglądało gdy byli jeszcze dziećmi.
-O to się nie martw Ari-chan! Wszystko będzie dobrze, w tym roku planujemy zrobić coś ciekawszego niż kiedykolwiek wcześniej! A teraz chodźmy jeść.- Oznajmiła blondynka szczerze się do mnie uśmiechając, kiedy dotarłyśmy do miejsca, które mogłam nazywać domem. Choć dla uczniów, którzy przyjeżdżali tu na obozy treningowe było to zwyczajne miejsce zakwaterowanie na ten czas. Był to rozległy budynek w białych i niebieskich kolorach, nad którego wejściem znajdowała się kocia łapka. 
Otworzyłam drzwi i ukłoniłam się teatralnie przed blondynką, na co ta prychnęła rozbawiona i chwyciła za krawędzie swojej szarej bluzki, jakby ubrana była w suknie balową, a nie brudne, i przepocone ciuchy do ćwiczeń. Przeszła przez próg z wysoko uniesioną głową udając arystokratkę, kiedy ja normalnie weszłam do budynku. "Niechcący" posyłałam przyjaciółkę gdzieś w bok korytarza. Gdy blondynka przytulała się do ściany ja zaczęłam biec w kierunku jadalni, oznajmiając jej, że jeśli się nie pośpieszy, cały deser magicznie zniknie. Ta jak na zawołanie zaprzestała swojego gorącego romansu z ceglaną powierzchnią, i rzuciła się za mną w pościg by nie dopuścić do spełnienia się mojej groźby. Dobiegłyśmy do jadalni, w której podczas obozu Dzikie Kociaki spożywają posiłki z nauczycielami.
Nie obyło się bez przepychania w drzwiach, za co Ryuko dostała ode mnie otwartą dłonią w głowę, a ja od niej łokciem w brzuch. Od pozabijania się nawzajem uratował nas wysoki i dobrze zbudowany brunet z kocim uśmiechem, który trzymał nas teraz za kołnierze i spoglądał na nas kręcąc z rozbawieniem głowom. Uśmiechnęłyśmy się szeroko w stronę Chatory, a później spojrzałyśmy na siebie jak dwie licealistki, które zostały przyłapane na gorącym uczynku. Usłyszałyśmy  cichy śmiech dobiegający z wnętrza jadalni, po czym spojrzałyśmy na krótko obciętą brunetkę, która siedziała przy stole i patrzyła na nas rozbawiona. Gdy Yawara puścił nas podbiegłyśmy z prędkością światła w stronę stołu, by zachwycać się zapachem potraw przyrządzonych przez Shino. Nieskromnie przyznam, że gotuję dobrze, to jednak mojej kuchni było daleko do dań przyrządzanych przez telepatkę.
Ja i Tsuchikawa zasiadłyśmy szybko do stołu, i dziękując za jedzenie zaczęłyśmy  zajadać się niesamowitymi krewetkami w tempurze. Po chwili do stołu dołączył brunet, a kilka minut później do pomieszczenia weszła zielonowłosa członkini Kociaków.
-Gdzie jest Kota? Nie je dziś z nami?- Spojrzałam na ciotkę chłopca unosząc jedną brew. Kobieta spojrzała na mnie i ciężko westchnęła, odkładając pałeczki na bok.
-Pewnie Ryuko już ci powiedziała że za dwa tygodnie przybędą uczniowie U.A.- Na to stwierdzenie skrzyżowałam spojrzenie z blondynką, a następnie przytaknęłam energicznie głową. Na mój gest brunetka kontynuowała swój wywód.
-Gdy powiadomiłam dzisiaj o tym Kotę, ten obraził się i zamknął w pokoju. Pewnie sądził że w tym roku będzie miał spokój od młodych bohaterów. Wiesz jaki on jest. A teraz zapewne nie wyjdzie stamtąd aż nie ochłonie. Zajrzałam do niego i odłożyłam mu na biurko jedzenie, ale nie wiem czy cokolwiek z tego zje.- Gdy skończyła chwyciła znów za pałeczki i dokończyła swoją porcję. Resztę posiłku spędziłam z przyjaciółmi w miłej atmosferze, z czego przy deserze wynikła mała wojna między mną a blondynką, gdy zauważyłam znikające z talerza dango. Po wszystkim obie byłyśmy całe w słodkim sosie, co rozbawiło całą resztę. Gdy rozchodziliśmy się do pokoi przeszłam koło pokoju młodego Izumiego. Już chciałam zapukać, ale skarciłam się w myślach wiedząc, że zapewne nie ma ochoty rozmawiać nawet ze mną. Odeszłam więc do swojej sypialni gdzie siedziałam bezczynnie do czasu, aż nie przyszła do mnie niebieskooka przyjaciółka w celu ustalenia rankingu "top 100 prohero którzy wyglądają najlepiej w kąpielówkach". Mogłam sobie mówić cokolwiek,  ale Ryuko naprawdę miała mentalnie 18 lat. 

*~*~*~*~*~*

Ohayo! Witam w pierwszym rozdziale. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. To by było dzisiaj na tyle, Bajo!

~Jekyll 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro