Rozdział XXXII
Dwa dni do Kentucky Derby. Brak treningów. Brak padokowania. Wciąż przyjmowanie leków i zmuszanie do jedzenia. W czasie gdy wszystkie inne konie startujące były na torze, Spalding samotnie stał w boksie, nie wiedział co się z nim dzieje. Wiedział tylko, że nie wpływa to na jego korzyść. Musiał w końcu zjeść i wyjść na padok, a przede wszystkim zacząć trenować do jednego z najważniejszych wyścigów jego życiu. Zbliżała się pora karmienia popołudniowego, a gdy w wiadrze zadźwięczał dźwięk sypanej granulatu, brzuch Spalding'a zaczął burczeć. Junior wesoło nastawił uszy i rżał w przejęciu. Miał już dość bezowocnych dni, chciał biegać. Matt podszedł do jego boksu i podał mu porcję. Spaldi rzucił się na nią jak nigdy dotąd.
- Nicolas! Ludzie! Spalding Pharoah zjadł obiad! - Wykrzyczał i przytulił ogiera.
Spalding miał nadzieję na jakiekolwiek smakołyk, którego oczywiście się doczekał. Do stajni wbiegł dżokej z gotowym osprzętem.
- To co bierzemy go na trening? - Uśmiechnął się i poklepał siedzisko siodła.
~Mijają długie chwilę siodłania i rozgrzewki~
Ogier zaczął kłusować w miejscu, chciał się puścić szalenie szybkim cwałem. Szarpał za wodze i wreszcie poczuł dany luz. Nie słyszał nic, widział tylko i wyłącznie wolny tor. Biegł bijąc na głowę wszystkich dotychczasowych mistrzów, ludzie wstrzymywali oddech. Gniadosz z gracją pokonywał każdy metr, ale długość kroku była wręcz przeogromna. Wesoło machał ogonem i machał łbem. Nie mógł się doczekać tego wyścigu. Wiedział, że ojciec będzie z niego dumny gdy usłyszy, że jego syn pobił rekord toru. Nagle dobiegł do końca dystansu.
- Galopem wolnym marsz, a Ty koniu weź czasem przestań z nas żartować - zaśmiał się trener ogiera. (Ej jeśli ktoś mnie kocha to niech mi przypomni imię tego trenera xd).
Ogier posłusznie przeszedł do galopu, ale i tak z wielką radością parł do przodu. Jedno było pewne, Spalding Pharoah jest już gotowy na gonitwie Kentucky Derby.
*************************
Macie co chcecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro