Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXI

Spalding ledwo co został wciągnięty na tor wyścigowy, niechętnie stawiał kolejne kroki, wszystko mu się plątało. To wszystko co umiał poszło w niepamięć, nie potrafił nawet normalnie zagalopować, a co dopiero cwałować.

- Dobra mam już dość, przyłóż mu tego cholernego bata i ma Ci pójść - warknął trener ogiera.

Gniadosz poczuł ból, wiedział że musi w końcu się ogarnąć. Zebrał w sobie siły i ruszył lekkim, ale spokojnym galopem. Franklin coraz mocniej dawał sygnały do przyspieszenia, aż w końcu udało im się zacwałować. Nogi przestały mu się płatać, ale jego krok był bardzo krótki i częsty. Wszyscy, którzy zebrali się na treningu ogiera spojrzeli po sobie, i ze zdziwieniem unieśli ramiona. Trener i Nicolas pokiwali głową by dżokej zszedł z konia.

- Zaprowadź go do boksu, podaj standardową miarkę - wydał poleceniem Nicolas.

Matt z zawiniętą w bandaż ręką chwycił wodze i ruszył z ogierem do stajni. Gniadosz był spocony jak nigdy dotąd, pot zamieniał się w pianę. Dyszał ciężko i tak zwanie lekko pomrukiwał. Stajenny rozsiodłał folbluta i wprowadził go na swoje miejsce. Podał mu normalną paszę, ale koń nawet jej nie powąchał, a cóż trzeba przyznać, że był żarłokiem. Spalding stał z opuszczonym łbem i skulonymi uszami.

- Junior co się dzieje? - Zapytał Matt i poklepał ogiera po szyi. - Muszę zadzwonić po weterynarza - powiedział i wyjął komórkę.

***

Nicolas wszedł do stajni i zobaczył, że przy boksie ogiera stoi weterynarz wraz ze stajennym.

- Co się dzieje? Przecież za trzy dni Kentucky! - Krzyknął wściekle.

- Ma podwyższoną temperaturę - powiedział weterynarz, wchodząc do boksu i podając coś ogierowi. - Przykro mi ale wątpię, że pobiegnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziko, dziko, dziko. Szczerze Wam teraz powiem, że mam dość pisania Spalding'a :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro