Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXX

Niespokojnie machnął łbem, skulił uszy i wściekle kłapnął zębami. Stajenny jeszcze raz pociągnął za uwiąz od kantara Spalding'a, lecz bezskutecznie. Ogier był zestresowany, bał się zwykłego wejścia do przyczepy. Miał wyjechać na jeden z najważniejszych wyścigów w jego karierze, na Kentucky Derby. Nie widząc innego wyjścia postanowiono użyć bata, gdy gniadosz poczuł jego lekkie dotknięcie na zadzie, wskoczył do przyczepy a przy tym walnął się w klatkę piersiową o ścianę dzielącą konie. Spalding głośno wypuścił powietrze gdy tylko zobaczył, że ludzie nie widzieli tego incydentu. Wprowadzono trzy pozostałe folbluty, w tym trenującego z nim Derqonmax'a.

- Spokojnie jeszcze cztery dni, zdążysz się przyzwyczaić i pokonać stres - powiedział pokrzepiająco.

- Tobie łatwo tak powiedzieć bo już nie biegasz na wyścigach. Jeszcze przez tą cholerną przyczepę boli mnie klatka piersiowa - parsknął i wyjrzał zza okno.

Derqonmax nie podejmował kolejnej próby uspokojenia Spalding'a. Widział, że nie ma szans by przemówić do rozsądku trzylatka. Gniady ogier nie wiedział co sądzić o tym, że za kilka dni okaże się czy przejedzie do historii wyścigów jako jeden z największych folblutów.

3 godziny później

Jego oczy błysknęły białkiem gdy został wyprowadzony z przyczepy. Poczuł lekkie szarpnięcie spowodowane łańcuszkiem mocowanym do kantara, które go zdenerwowało. Nie chciał ugryźć lecz to zrobił, Matt został mocno zraniony. Zazwyczaj rana po ugryzieniu nie krwawi, ale nie w tym przypadku. Ogier został walnięty w łopatkę, co go jeszcze bardziej zirytowało. Szybko odskoczył w bok i wyrwał uwiąz z rąk mężczyzny. Pokłusował przed siebie. Na padoku zobaczył klona samego siebie. Gniady lecz bardziej umięśniony ogier kłusował tuż przy boku Spalding'a Pharoah'a.

- Czy nie potrafisz się odczepić? - Prychnął Junior.

- Tak zwracasz się do własnego ojca, drogi Spalding'u? - Powiedział stanowczym tonem American Pharoah.

- Że co proszę? Ty jesteś moim ojcem? - zdziwiony Spaldi przystanął.

- Tak to ja, ale chyba nie będę dumny z Twego zachowania. Czemu ugryzłeś tego faceta? Biegasz na torze całkiem dobrze, ale z zachowania w ogóle mnie nie przypominasz - prychnął.

Nagle do folblutów doszedł Nicolas.

- O cześć American - uśmiechnął się i poklepał błyszczącą szyją gniadego - A Ty geniuszu idziesz do boksu - fuknął i zaprowadził konia do stajni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Smutne w sumie, że już niedługo kończymy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro