Rozdział XXV
Wrześniowe słońce grzało słabymi promieniami, konie stały na pastwisku, wesoło parskając czy też jedząc. Jedynie Spalding Pharoah, młody gniady ogier pełnej krwi angielskiej stał w kącie padoku i smutno wpatrywał się w dal. To wszystko było dla niego przerażające, brak nawet najmniejszego treningu przyprawiał go o dreszcze. Nawet trawa nie wydawała się być tak pięknie zielona jak wcześniej, drzewa przybierały złociste kolory. Junior nie miał nawet z kim pogadać, wszystkie konie były wręcz przepchane uwielbieniem do siebie. Z zamyślenia ogiera, wyrwał go jakiś słodki głos. Wyjrzała do niego zza ogrodzenia kasztanowata klacz, miała potężne nogi, widać było, że nie jest wyścigowa czy też skokowa.
- Cześć nazywam się Sunset Shimmer, a Ty? - zapytała i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Spalding Pharoah, miło mi. W czym się specjalizujesz? - Odpowiedział słabym uśmiechem.
- Jestem ujeżdżeniowcem, Ty zapewne się ścigasz? Co Ci się stało? - Zapytała zauważając nogę gniadosza, na której owinięty był niebieski materiałowy bandaż.
- Egh... Malutki wypadek podczas startu, to tylko naciągnięcie mięśnia czy coś. A Tobie co dolega? - Westchnął i odwrócił na chwilę wzrok.
- Przykro mi... Ja mam coś z grzbietem, najprawdopodobniej nie wrócę już pod siodło. Czeka mnie kariera hodowlana - burknęła, ale zaraz potem się uśmiechnęła.
Sunset była bardzo optymistyczną kasztanką, która potrafiła podnieść na duchu. Wesoło rozmawiała z ogierem o całej swojej karierze, oraz o kiełkującej dopiero karierze Spalding'a. Zleciał im tak cały dzień. Gdy tylko stajenny podszedł z kantarem do kasztanki i gniadosza zobaczył, że stali się przyjaciółmi. W stajni okazało się, że Shimmer ma boks naprzeciw siebie. Wczoraj była po prostu bardzo zmęczona i położyła się spać przed kolacją. A właśnie kolacja. Dzisiaj nie była już tak pyszna. Musiał wypić jeszcze jakąś cholernie nie dobrą wodę pomieszaną z wywarem ziołowym (ziółko hehe).
- Dobranoc Sunset.
- Dobranoc Spalding.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak? Nie przesadzajcie, że rzadko dodaje rozdziały...
Świnka.
Chrum chrum.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro