Rozdział XVIII
Myśli Spaldi'ego będą zapisywane kursywą.
Spalding Pharoah wesoło nastawił uszy na dźwięk otwierania przyczepy, już zaraz miał się spotkać ze swoją ukochaną Californią. Wesoło parsknął i popatrzył na mężczyznę. Tylko zaraz chwila, nie znał tej twarzy. Ogier zaniepokoił się i, zaczął tańczyć w miejscu. Nicolas chwycił go za kantar, podpiął uwiąz i, wyprowadził gniadosza z koniowozu. Poprzez nieuwagę Spalding nadepnął na but mężczyzny.
- Ej młody uważaj sobie - uśmiechnął się blondyn i pogłaskał ogiera po czole. - To Twój nowy dom.
Folblut spojrzał ze strachem w oczach, na cudowną, wielką stadninę. Jak to nowy dom? Gdzie jest California?! Spaldi zarżał w rozpaczy za ukochaną. Zaczął się szarpać, a jego przeraźliwe parsknięcia raz po raz wypełniały przestrzeń.
- Spokojnie, hooola, już idziemy do nowego boksu - powiedział opanowany mężczyzna.
Ogier mimo strachu dumnie wkroczył do stajni oglądając swoich nowych znajomych. Na jego polu widzenia znalazł się najcudowniejszy obiekt na ziemii. Siwa, wysoka, umięśniona i długonoga klacz wyjrzała zza krat. Junior Pharoah uśmiechnął się do niej, lecz ta odpowiedziała tylko zimnym spojrzeniem i oburzonym parsknięciem. Co ze mną nie tak? Brudny jestem, czy co? Gniadosz został wprowadzony na swoje miejsce, zaraz obok tej siwej piękności.
- Masz teraz pięć dni odpoczynku, już od jutra będziesz wypuszczany na pastwisko, a w piątek zaliczysz swój pierwszy trening na terenie mojej stajni. - Powiedział na odchodne nowy właściciel ogiera.
Gniady folblut zauważył obok siebie kasztanowatego konia.
- Cześć, jestem Spalding Pharoah - przedstawił się.
- Ten Spalding Pharoah? Miło mi Cię poznać, widziałem jak biegasz. Ja jestem Derqonmax, zakończyłem już karierę - odpowiedział, ale niemalże od razu zajął się jedzeniem świeżego siana.
*******************
Tak wiem słaby rozdział, ale po prostu musiałam coś napisać ;-;
Jak zawsze czekam na opinie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro