Rozdział XLIII
Prędkość rozwijała się coraz szybciej, a nierówność na torze, która była tuż przed pędzącym Spalding'iem, była dość duża przez konie, które trenowały przed trójkoronowym ogierze. Franklin szarpał się ciągle z gniadoszem, który przez to jeszcze mocniej szarpał do przodu, ponieważ nie cierpiał żadnych sprzeciwów. Przednia noga Spalding'a wbiła się w dołek, a wiotkie naczynia w niej strzeliły. Niewyobrażalny ból przeszył ogiera, a jego kwik rozerwał ciszę. Czuł, że jest to przegrana pozycja u niego, czuł, że może to być już koniec jego kariery jak i samego siebie. Krew lała się po gniadej sierści Spalding'a, która prędko zamieniła się w szkarłatną powłokę. Dżokej syknął, a jego dłonie szybko ściągnęły wodze, które prędko zatrzymały Juniora Pharoah'a. Nicolas i trener trzylatka wbiegli na tor i popędzili do długonogiego, który ugiął swe nogi i wręcz natychmiastowo ułożył się na nawierzchni toru. Franklin zaczął podrywać ogiera do góry, lecz jego starania były niewystarczające dla Spalding'a, który ciężko oddychał w pozycji leżącej.
- Zdejmuj z niego sprzęt, a Ty co się tak gapisz?! Dzwoń po weterynarza! Rozejść się! - Krzyknął blondyn, rozpaczliwie odganiając tłumy gapiów, jak i zebranych dziennikarzy, którzy już zaczęli kręcić różne materiały.
Jeździec prędko pozbył się siodła i popręgu, który utrudniał ogierowi oddychanie. Mężczyzna dzwoniący do weterynarza, usiadł na ziemi i chowając twarz w dłoniach zaczął mówić.
~*~
Weterynarz uklęknął przy ciele ogiera, który nadal ciężko wypuszczał powietrze ze swoich rozdymanych nozdrzy. Krew, która prędko znalazła się na torze zaczęła stawać się brązowawa, przez delikatne powiewy wiatru.
- Niech pan go ratuje! - Zarządał Frank, trzymając się za głowę.
Weterynarz tylko pokiwał głową.
- To już koniec, nie ma żadnych szans - szepnął siwy mężczyzna. - Najlepszą opcją jest skrócenie jego cierpień...
Z oczu blondyna popłynęły łzy i bezgłośnie wypowiedział: zgadzam się. Mężczyzna wyciągnął strzykawkę, którą prędko wbił w szyję Spalding'a pokrytą delikatną gniadą sierścią. Ciemne i inteligentne oczy ogiera, zasłoniły powieki, których już nigdy nie otworzy. Spalding Pharoah, młoda legenda toru odeszła na dobre. To już koniec.
Padł i nie powstanie, już nigdy nie zaliczy dobrego startu. Już nigdy nie zwycięży, ale pozostanie w pamięciach wszystkich ludzi interesujących się światem wyścigów.
**********************
Jeszcze prolog i koniec.
Kocham Was wszystkich ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro