Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 14, Nowi w Akezr

Miasto Akezr szybko okazało się miejscem strategicznym dla obu stron konfliktu o władzę. Buntownicy mieli tutaj swojego kandydata na króla, a Daed zaciekle pilnował tutaj włodarzy. Miasto jest jednym z większych w imperium, więc jego utrata może znacznie podnieść wpływy powstańców, na co obecny król nie może sobie pozwolić. To właśnie tutaj Daed postanowił wysłać swojego najwierniejszego i genialnego maga ziemi, aby pełnił funkcję włodarza miasta. Na szczęście kandydat stacjonował i żył w Akezraz, więc podróż nie zajęła mu dużo czasu. Krad Eciv, bo tak właśnie się nazywał, przybył do Akezr przed południem. W Dniknam armia Daeda już powinna wyruszać z miasta. Wiedział o tym, ponieważ posłaniec, który przybył do rodzinnego miasta Krada, powiedział, że ma objąć władzę w Akezr i wysłać magów walczących do ruin Yniur niedaleko od stolicy. Dołączą oni do magów, którzy już tam będą. Oczywiście informacja o nowym włodarzu Akezr dotarła także do tamtejszego pałacu i kiedy Krad się pojawił, wszyscy na niego czekali.
- Krad Eciv, moja pieczęć. - powiedział mag, pokazując strażnikom pałacowym pieczęć świadczącą o jego prawdomówności. Oczywiście dostał ją od Daeda, kiedy obejmował funkcję w rodzinnym mieście. Kiedy straż zwróciła mu ją, bezceremonialnie wszedł do środka.
- Zaprowadź mnie do sali audiencyjnej i zawołaj najważniejsze osoby w mieście. - polecił Krad. Służka, której zlecił to zadanie, nic nie odpowiedziała. Skinęła jedynie energicznie głową i ruszyła jednym z monumentalnych korytarzy. Szli prosto przez trzy rozwidlenia, a na czwartym skręciła w lewo.
- To tutaj Panie. - nieśmiało poinformowała go.
- Doskonale. Idź powiadomić gońców. - rzekł Eciv.
- Powiadomię gońców, aby czym prędzej ruszyli po najważniejsze osoby w mieście. - powtórzyła rozkaz, jakby chciała się upewnić, że wszystko zrozumiała dobrze. Krad nic nie odpowiedział. Czuł się zbyt ważny, aby odpowiadać służce na tak oczywiste pytanie. Przecież przed chwilą powiedział jej, co ma robić, czemu miałby to powtarzać! Wszedł do sali, a służka pobiegła wypełnić wolę nowego włodarza. Wnętrze było nieudekorowane. Gołe ściany sprawiały wrażenie zimnych. Na środku stał wielki, prostokątny stół, ustawiony wzdłuż pomieszczenia. Przy nim było dziewięć krzeseł. Jedno, to dla włodarza, stało przy krótszej krawędzi usadowione frontem do drzwi. Po prawej i lewej stronie były po cztery krzesła tworzące linie w kierunku wejścia. Krótka krawędź stołu, która była pusta, stanowiła pierwsze, co widziała wchodząca osoba. Krad powolnym krokiem ruszył w stronę krzesła przygotowanego dla niego. Rozglądał się przy tym na boki. Stwierdził, że taki wystrój daje wrażenie, że pomieszczenie jest większe niż w rzeczywistości. Siedząc już na miejscu, pomyślał, że osoba, która przyszła na audiencję, musi się czuć osaczona, niepewna i mało ważna. Po chwili drzwi się otworzyły i po kolei wchodzili panowie miasta. Każdy z nich był ubrany w tunikę typową dla imperium. Zielony materiał z czerwonym smokiem ulokowanym w różnych miejscach. Ten, który był magiem, miał gada na plecach, a pozostali na rękawach, na brzuchu albo na klatce piersiowej.

- Witajcie. Jestem Krad Eciv, nowy włodarz Akezr. Król Daed wysłał mnie tutaj z rozkazem odesłania magów walczących, aby dołączyli do jego armii w ruinach Yniur. Zamierza raz na zawsze stłumić bunt. Tak więc każdy z was ma wysłać swoich magów. - mówiąc to, pokazał im pieczęć, którą dostał od Daeda. Na początku panowie byli zmieszani, ale gdy zobaczyli insygnia, zrozumieli, że sprzeciw spotka się z karą. Wiedzieli, że taką pieczęć dostają tylko najwierniejsi ludzie króla. Idzie za tym bezwzględność i nieomylność.
- Jakieś rozkazy dotyczące miasta? - zapytał pierwszy po prawej stronie Krada. Wyglądał naprawdę dostojnie. Blond włosy idealnie dopełniały kolor tuniki, a niebieskie oczy podkreślały jego wyższość nad szarymi mieszkańcami.
- Niedługo powinien tutaj dotrzeć zabójca wysłany przez króla. Nie wiem, jak wygląda ani jak się nazywa. Wiem tylko, że ma zlecenie królewskie. - rzekł Eciv.
- Zapewne chodzi o tego druida Resu Cigama. - gdybał mężczyzna siedzący po prawej stronie na końcu.
- Tak. Ogłosił, że jest następcą Wielkiego Druida Magnusa i pochodzi z innego świata. Nawet jeśli to nie prawda, to stanowi zagrożenie. - przyznał inny.
- Ale to już nieważne. Prawdopodobnie już o nim nie usłyszymy. Wysłany zabójca jest najlepszym z najlepszych. - oświadczył nowy włodarz i wstał z miejsca.
- To koniec spotkania? - zapytał jeden z panów.
- Tak. Muszę się rozgościć. Żegnam. - Opuścił salę, a wszyscy pozostali zaczęli cicho komentować nowego rządzącego w mieście.




W tawernie Ytagob wrzało. Każdy zamawiał piwo i śmiał się wraz ze swoimi kompanami. Dzień jak co dzień. Nic nie wskazywało na to, że coś ważnego dzieje się w mieście. Kilka pianych mężczyzn wciąż dyskutowało na temat następcy Wielkiego Magnusa, inni o wyzwoleniu imperium a inni szeptali coś o tym, że Daed jest prawowitym dziedzicem i dobrze rządzi. Sytuacja zmieniła się, kiedy do tawerny weszło kilku lepiej ubranych służących. Usiedli przy stoliku, a kelner od razu podał im napitek. Niektórzy patrzyli na nich jak na zdrajców, inni klęli pod nosem, a jeszcze inni pluli na podłogę, patrząc na nich. W koncie tawerny siedział Resu, Aigam, Gnay, Rotiart i Dratsab. Czekali na ludzi potomka Ecaepa. To właśnie do sąsiedniego stolika przysiedli się ci służący.
- Esir zajmie się armią Daeda, a my uderzymy w samego króla. - mówił Dratsab.
- To zbyt szybko na snucie takich planów. Musimy zdobyć więcej informacji. - uspokajał Rotiart.
- Ma rację. Bez pośpiechu. Musimy być ostrożni. - przyznał Aigam. Resu podniósł rękę w geście uciszającym.
- Słuchajcie. - rzekł, wskazując sąsiedni stolik. Trwała tam wlaśnie rozmowa o pałacu Aekzr.
- ... nowy wlodarz Akezr, Krad Eciv, jak się nie mylę. - rzekł jeden.
- Tak. Przybył z Akezraz. Mój pan mówił też coś o wymarszu w Dniknam. -
- Mój twierdzi, że to zbyt wiele magów, aby zabić grupkę powstańców. -
- Muszą się szykować do walki z całą armią. Pomyślcie tylko. Wszyscy magowie walczący z Dniknam i jeszcze z Akezr? To musi być armia buntowników! -
- Swoją drogą, jeśli ten nowy włodarz wysłał wszystkich magów, to kto zostanie? -
- Mówili coś o strażnikach z magią umysłu. Mają zostać i wraz z niemagicznymi pilnować porządku. - Tu zapadła chwila ciszy. Inny służący podjął nowy temat.
- Ciekawe, czy ten zabójca ma zabić tego następcę Magnusa? -
- Ciekawe, czy mu się uda? Jeśli naprawdę jest jego następcą, to będzie miał nie lada problem. Ten zabójca musiałby być silnym druidem. - zaśmiali się.
- Powiadają, że sam Magnus był słaby. Mówią, że uciekł, a nie szukał pomocy. - wątpił jeden z siedzących.
- Plotki! Moja rodzina go znała. Naprawdę był potężny. On i Rewop! - oburzył się jeden ze służących.
- Ciekawe, jak to się rozwinie. - stwierdził jeden z nich, kończąc rozmowę na ten temat. Potem mówili już o bzdetach. Przyjaciele spojrzeli na Resu, jakby oczekiwali na komentarz. Cigam jednak się nie odezwał.
- To jest okazja do odbicia Akezr. Teraz będzie słabe. Damy sobie radę z niemagicznymi i strażnikami. - powiedział Dratsab.
- Wydaje mi się, że ma rację. - poparł go Gnay. Resu przez chwilę myślał.
- Jeśli tutaj będziemy walczyć, to ta armia przyjdzie tutaj, aby nas zmiażdżyć. - W tym momencie dołączyli do nich Naidraugowie. Rodzeństwo usiadło na krzesłach i Terces od razu zabrał głos.
- Dratsab, jeśli tutaj zginiesz, to na nic całe nasze poświęcenie. Jeśli uda nam się odbić Dniknam, to Akezr też będzie wolne. Akezr i wszystkie inne miasta i wsie. - zauważył mag umysłu. Jego siostra, Noira, również mag umysłu, pokiwała głową energicznie. Zapadła cisza, którą przerwał Aigam.
- Myślę, że to czas, aby udać się do Akezraz. Zostali bez włodarza, więc może udzielą nam pomocy. - zaproponował. Wszyscy się zgodzili, twierdząc, że najwyższy czas ruszyć się z miejsca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro