Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 10, Następca tronu

  Neila już drugi raz tego dnia spotkała przywódców w ich sali narad. Siedzieli przy wielkim stole, ale tym razem, stały przy nim tylko cztery krzesła. Neila siedziała przy pierwszym od drzwi, obok niej Draug, którego nie mogło zabraknąć a naprzeciw nich przywódcy. Po prawej Tidnab a po lewej Esir.
- Jak rozumiem Neilo, to ty dowodzisz. - stwierdził Esir.
- Tymczasowo. Kiedy spotkamy się z Resu, on przejmie dowodzenie. - odparła Rewop.
- Jeśli pokonacie Daeda, to kto będzie rządził? - dopytywał Tidnab. Dziewczyna wyglądała, jakby ktoś powiedział jej, że nie jest człowiekiem, a ona próbowała zrozumieć, po czym tak stwierdził.
- Resu i ja nie chcemy. - skontrowała druidka.
- Ja też się do tego nie pcham. - dodał Egalliv.
- Można powiedzieć, że wciąż szukamy kandydata. - powiedziała powoli Neila.
- To się bardzo dobrze składa. Mamy jedynego słusznego kandydata. - zdradził Esir. Teraz mina, zarówno Neili, jak i Drauga wyglądała na mocno skupioną. Czekali, aż przywódca powstańców będzie kontynuował.
- Jak wiecie, na dworze Ecaepa II nie było książąt. Było tak, ponieważ królowa nie mogła mieć potomstwa. Ecaep II spłodził jednak syna tuż po ślubie. Oczywiście bękarta nawet nie poinformowano, że jest jedynym dziedzicem tronu. Dopiero kiedy Daed Okrutny zabił króla, matka wyjawiła mu prawdę. W Akezr żyje jedyny wnuk Ecaepa II. To właśnie on zasiądzie na nowym tronie. - Esir dumnym tonem zakończył swoją wypowiedź. Neilę i Drauga zamurowało. Król miał bękarta, którego syn jest jedynym spadkobiercą!
- No dobrze. Jak się nazywa? Kiedy już tam dotrzemy, chcielibyśmy go spotkać. - odezwał się strażnik.
- Wybaczcie, ale nie ufam wam na tyle. Rozumiecie, prawda? - Esir podniósł ręce w obronnym geście, starając się wyglądać naturalnie. 

  Otoczenie miasta Akezr zdawało się przygniatać. Wokół miasta panował raczej krajobraz opustoszały z większego życia. Pojawiały się krzaki i krzewy, a nawet od czasu do czasu pojedyncze drzewa, ale wszystko było otoczone kamieniem, piaskiem i ziemią. Jedyne zwierzęta, które na tym pustkowiu można było dostrzec to zające i jaszczurki. Na horyzoncie po lewej stronie wędrujących rozciągał się gęsty las. Ten zadrzewiony teren to las Ertgib, który Resu już zdążył poznać wraz z Neilą i Draugiem. Bardzo mu ich brakuje. Oczywiście nie zapomniał o swojej kotce Alei i jaszczurze Drazilu, którego właścicielką jest Neila. Po drodze Aigam i Gnay zdążyli się już zaprzyjaźnić z Rotiartem wystarczająco mocno, aby zaakceptować go, jako swojego. Najmniej mówił właśnie Resu. Cały czas myślał o druidce i wyobrażał sobie dzień, w którym wreszcie się spotkają. Czuł, że to nastąpi już niebawem! Postarał się, aby ludzie o nim mówili, licząc na to, że plotki dotrą do Neili, niezależnie od tego, gdzie jest. Z jego przemyśleń jak zwykle wyrwał go rozgadany Rotiart Yps.
- Resu, co zamierzasz teraz? Zostaniemy w mieście na jakiś czas? Powiadają, że jest tutaj dużo rozrywek, o ile wiesz, co mam na myśli? - kończąc zdanie, uniósł porozumiewawczo trzy razy brwi.
- Wiem. Zobaczymy później. Na razie wejdźmy do środka. - zarządził Cigam. Jego kompani skinęli głowami. Oczywiście Rotiart musiał dodać swój komentarz.
- Ale będziemy mieli chwilę, aby skorzystać z tutejszych dobrodziejstw? Proszę! - Yps nie dawał za wygraną. Resu nic nie odpowiedział, tylko machnął ramionami i ruszył do miasta. Samo miasto było dokładnie takie, jak przedstawiały to plotki. Schludne trawniki przy budynkach i zadbane elewacje ceglanych i kamiennych domów stanowiły doskonałą wizytówkę miasta. W końcu to pierwsze co widzi osoba wchodząca do miasta. Jest to przyjemne, chociażby dlatego, że po podróży w przygnębiającej atmosferze, jaką stwarza otoczenie przed miastem, taki widok pozwala na odetchnięcie z ulgą i napawać się pięknem dającym poczucie radości i nadziei. Wyminęli już kilka domów i widok zaczynał się powoli zmieniać. Przy domach już nie było zielonych trawników a jedynie krzewy lub małe drzewa, które wciąż upiększały zadbane domy. To właśnie tutaj znajdowały się tawerny, gościńce i sklepy. Właścicielami tych dóbr byli zamożni mieszkający w tym mieście. Dopiero dalej zaczynał się widok, który władze miasta skutecznie chciały ukryć przed podróżnymi. W końcu liczy się pierwsze wrażenie! W tym rejonie mieszkali pracownicy i rzemieślnicy. Co lepszy miał trochę ładniejszy dom, ale wciąż nie można go było porównywać z wcześniej widzianymi. Bliżej do centrum znajdowały się jeszcze dwie dzielnice. Pierwsza jest otoczona wysokim ogrodzeniem z kamienia, a wewnątrz wyrastały posiadłości zamożnych. Następny rejon to dzielnica tych najbardziej bogatych, gdzie mieszkali właściciele wielu gościńców w kilku dzielnicach oraz władze miasta. Resu z kompanami zatrzymali się w dzielnicy tawern i gościńców. Stali właśnie przed pięknymi drzwiami do jednego z gościńców. Nazywał się "Ytagob". Był to jeden z niewielu tego typu budynków, który mieścił w sobie zarówno tawernę, jak i motel. Można było porządnie zjeść i się przespać. Gościniec Ytagob oferował również uciechy cielesne i pokój hazardu. Stali we czwórkę przed drzwiami, gotowi, aby wejść, kiedy drzwi się otworzyły. Wyszedł zeń mężczyzna, o bladej cerze i kruczoczarnych włosach. Miał na sobie ciemnozielony płaszcz, który kończył się dopiero przy kostkach. Płaszcz był szczelnie zapięty pod samą szyję, ale wypukłości na nim, które zbyt odbiegały od naturalnego kształtu ciała, jasno wskazywały, że coś chował.
- Witajcie nieznajomi. - wysyczał, jakby chciał przekazać im jakąś tajemnice.
- Chcecie dostać magiczne wywary, które sprawią, że wasze nocne przygody będą nader ekscytujące i niezapomniane? - zapytał. Resu popatrzył na niego z ukosa i stanowczo pokręcił głową.
- Jak nie, to nie. - sapnął obcy i przepuścił ich w drzwiach. Tylko mag ziemi patrzył na niego tęsknym wzrokiem, ale nic się nie odezwał. Wnętrze było równie piękne co zewnętrzna część budynku. Piękne drewniane stoły porozkładane były w taki sposób, aby żaden klient nie przeszkadzał drugiemu, a kelnerki mogły swobodnie między nimi przechodzić. Dokładnie naprzeciw wejścia znajdował się bar, za którym stał sprzedawca.
- Witajcie! W czym mogę wam służyć? - wyglądał na zadowolonego, a jego ton napawał pozytywnym myśleniem.
- Chcielibyśmy coś zjeść i wynająć pokój. - odparł Resu. Sprzedawca musiał pomyśleć, że im przewodzi, więc rozmawiał tylko z nim.
- Oczywiście! Mamy najlepsze jedzenie w mieście a pokoje są bardzo przestronne i wygodne. Ile pokoi? - objaśnił.
- Dwa z dwoma łóżkami albo jeden z czteroma. - szybko odparł Cigam.
- Da się załatwić! - uśmiechnął się gospodarz. Zniknął pod ladą i wyciągnął listę pokoi.
- Na drugim piętrze mamy jeden taki wolny pokój. Zapisać? - zapytał.
- Tak. - Resu był lekko zdziwiony pozytywnym nastawieniem do obcych, ale teraz chodziło o zarobek, a nie o przysługę, więc był w stanie to zrozumieć.
- Dobrze. Co do jedzenia dla panów? - gospodarz zorientował się, że wcześniej mówili także o jedzeniu.
- Mamy dziczyznę, cielęcinę, wieprzowinę i drób. Do każdego mięsa możemy podać ziemniaki lub kaszę. Oczywiście zestaw surówek lub warzyw również możemy podać. - wymienił sprzedawca. Chwilę się zastanawiali, po czym wybrali cztery porcje dziczyzny z ziemniakami i ogórkami. Sprzedawca podliczył, że wyjdzie za to czterdzieści miedzianych monet plus dwie złote monety za pokój. Resu kiwnął głową.
- Za chwilę podamy jedzenie. Na pokój będą musieli panowie zaczekać. Dziewczyny muszą przygotować pokój po poprzednich gościach. - zapowiedział gospodarz i wpatrywał się w Resu.
- Dobrze. Kiedy płacimy? - zapytał zmieszany przez wzrok gospodarza. Resu pomyślał przez chwilę, że sprzedawca musiał mieć jakiś wypadek i ten uśmiech ma już na stałe.
- Możecie zapłacić tylko za jedzenie. Za pokój dopiero przy wprowadzeniu się do niego. - rzekł i czekał z wyciągniętą ręką. Resu spojrzał na chłopaków i, jako pierwszy do kieszeni sięgnął Rotiart. Wygrzebał odliczoną sumę czterdziestu miedziaków i podał je gospodarzowi. Na jego twarzy uśmiech się powiększył i z przyjaźnią w oczach zwrócił się do gości.
- Jestem Reles. Usiądźcie! - wskazał ręka pusty stolik. Druid wraz z przyjaciółmi zajęli miejsca i chwilę później przyniesiono im jedzenie.  

  Po skończonym posiłku, który był znakomity, dokładnie tak, jak powiedział Reles, wyszli na zewnątrz. Rotiart twierdzi, że jest tutaj wile znakomitych występów ulicznych, których wprost nie można nie zobaczyć. Wrócili się do pierwszej dzielnicy i szli jedną z głównych ulic ciągnących się wzdłuż granicy miasta. Po lewej stronie widzieli przestrzeń otaczającą miasto, przerywaną jedynie budynkami i ich ogródkami. Po prawej był podobny widok. Pomiędzy budynkami i trawnikami widać było stoiska przeróżnych artystów. Od tancerzy przez cyrkowców do rzemieślników. Niespodziewanie drogę przecięło im jakieś dziecko, za którym biegło kilka osób w tunikach imperialnych magów. Resu zdążył naliczyć trzech. Szybkie zerknięcie na Aigama pozwoliło mu upewnić się, że powinien biec za nimi. Puścili się pędem, powoli doganiając oprawców dziecka. Dopadli ich w samym środku drugiej dzielnicy, w której jedli. Trzech mężczyzn otoczyło dziecko, a jeden z nich do niego się odezwał.
- Gówniarzu! Oddaj, co nam ukradłeś! - krzyczał. Chłopak ze zrezygnowaną miną i przerażeniem w oczach oddał im małą sakiewkę. Imperialista podrzucił ją na dłoni, jakby chciał się upewnić, że jej ciężar się nie zmienił.
- A teraz musisz ponieść karę. -powiedział powoli, akcentując każde wypowiadane słowo. Uniósł rękę, na której zaczęła się powoli pojawiać woda. Gwałtownym pchnięciem ręki sprawił, że woda utworzyła strumień, który leciał wprost w chłopca. Jednak nie dosięgnął go, a jedynie rozbiła się na ścianie zrobionej z ziemi. Imperialny mag wody powoli obrócił głowę i dostrzegł cztery osoby, a pośród nich mężczyznę z wyciągniętą dłonią.
- Czy wiecie, że popełniliście zbrodnię? Nie wolno przeszkadzać podczas osądu imperialnych magów! - powiedział ze zdenerwowanym głosem.
- Osądu?! To jest zwyczajne wyżywanie się na dziecku! - interpretował Resu.
- Czy ty w ogóle wiesz, do kogo mówisz? - imperialny mag wody wypiął dumnie pierś.
- Jestem Imperialnym Dowódcą Sił Magicznych w mieście Akezr! - Pochwalił się imperialista.
- To ty nie wiesz, z kim zadarłeś. Jestem Resu Cigam! Wielki druid pochodzący z innego świata i jedyny godny następca Wielkiego Druida Magnusa! - teraz to Resu wybuchł. Miał ochotę rozdeptać tego tępego pachołka Daeda na drodze! Imperialnych magów zamurowało. Ze zdziwienia wyrwał ich dopiero ogień lecący od Aigama. Pierwszy mag nie zdążył podnieść osłony i zaczął się palić. Wtedy to Rotiart użył magii ziemi. Z podłoża wyrwała się skarpa i z całym impetem walnęła w przeciwnika. Dowódca imperialnych magów spojrzał z przerażaniem na przybyłych i zaczął uciekać. Na jego nieszczęście Resu jest szybszy. Wiedząc, że posługuje się magią wody, posłał w jego stronę trochę ognia, który go otoczył. Następnie skoncentrował się na przeciwniku i z całych sił napierał na jego umysł. Imperialista zaczął wić się z bólu. Tarzał się po rozpalonej ziemi, a jego garderoba zaczynała się palić. Dopiero kiedy zawodził jak zjawa, Resu się zlitował i przy pomocy magii wiatru uformował ostrze, które odseparował głowę od reszty ciała. Krew wylewała się z tętnicy szyjnej, przygaszając najbliższe płomienie. Został tylko jeden mag, który zdążył kawałek odbiec. Gnay i Aigam najwidoczniej nie byli tak szybcy, jak śmiertelnie przerażony imperialny mag. Nawet nie pochwalił się jakim żywiołem włada. Zatrzymał się, dopiero kiedy Gnay zaatakował jego umysł. Padł na ziemię, trzymając się za skonie i wyjąc z bólu jak kojot. Wówczas to właśnie Aigam pochwalił się swoją celnością i trafił go strumieniem ognia prosto w głowę. Chwilę później unosił się swąd palonej skóry. Zauważyli, że wiele osób przygląda im się z ciekawością, a niektórzy nawet ze strachem. Oczywiście nie mogło zabraknąć tych, którzy ich podziwiali! Bardzo szybko z tłumu wybiegły dwie osoby. Pierwszy był inny imperialny mag, który popędził w przeciwną stronę, a drugi podszedł do Resu.
- Naprawdę jesteś wielkim druidem? - zapytał, wyciągając rękę w geście przywitania.
- Tak. Nazywam się Resu Cigam i pochodzę ze świata, do którego przybył Magnus. Posiadam całą jego wiedzę. - przyznał Cigam, odwzajemniając gest.
- Widzę, że nie darzysz imperium zbytnią sympatią. Nie popierasz Daeda prawda? - zapytał.
- Przyjdzie dzień, kiedy zdetronizuje tego uzurpatora i na tronie zasiądzie ktoś godny. - powiedział z lekką nutą podejrzliwości w głosie.
- Chciałbym ci kogoś przedstawić. Kogoś, kto jest jedynym godnym tego zadania. - zdradził obcy. Resu początkowo nie chciał się zgodzić, ale miał wrażenie, że ten mężczyzna ma szczere intencje.
- A więc prowadź... - odchylił rękę delikatnie na bok, czekając, aż rozmówca wyjawi swoje imię.
- No tak. Jestem Terces Naidraug. Pozwólcie za mną. - przedstawił się i ruszył w kierunku tylko jemu znanego celu. Przechodzili między budynkami i wili się między nimi tak, że Resu już dawno stracił rozeznanie w terenie. Powoli rozejrzał się po swoich kompanach. Oni też wyglądali na zagubionych. Szli prawie pół godziny, zanim zatrzymali się na drodze. Terces powoli i dokładnie się rozejrzał, po czym wskazał im budynek. Razem weszli do środka. Znaleźli się w małym holu, od którego odchodziło sześcioro drzwi. Pierwsze to te, którymi weszli. Na lewej ścianie znajdowało się dwoje drzwi i dwoje na prawej oraz jedne na wprost. Terces poprowadził ich do pierwszych po prawej stronie. Ponownie znaleźli się w małym holu. Tutaj jednak znajdwało się tylko troje drzwi. Te, którymi weszli i dwoje po lewej. Przeszli przez ostatnie drzwi. Teraz znajdowali się w pomieszczeniu wyglądającym jak salon. Siedziało tam jeszcze troje osób. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Z drugiej strony sali znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie.
- Zanim zapytacie. To jest Resu Cigam, wielki druid z innego świata i następca Wielkiego Magnusa. A to jego przyjaciele. - uprzedził pytanie Terces.
- Ja jestem Aigam, mag ognia. -
- Gnay, mag umysłu. -
- Rotiart, mag ziemi. - przedstawili się. Wyszcy domownicy popatrzyli najpierw na Tercesa, a potem na przybyłych.
- Ja jestem Noira Naidraug, siostra Tercesa i magini umysłu. - przedstawiła się kobieta. Jej wygląd wskazywał na to, że jest młodsza od brata i to o kilka lat.
- Xinef Gam, mag ognia. - przedstawił się drobny mężczyzna siedzący na kanapie.
- Retsam Drows, mag ognia, ale preferuje broń białą, głównie miecze. - ostatni z mężczyzn uśmiechał się zawadiacko. W tym czasie drzwi do ostatniego pomieszczenia się otworzyły i wyszedł z nich mężczyzna. Tęgiej postury o widocznie zmęczonych życiem rysach. Ciemne włosy sięgały mu za ucho, a jego ubiór wskazywał na to, że jest tutaj najważniejszy.
- Co tu się dzieje Terces? - zapytał, kiedy wychwycił wzrokiem mężczyznę.
- To jest druid z innego świata, Resu Cigam, następca Wielkiego Magnusa. - powtórzył Naidraug. Przybyły chwilę się zastanowił, jakby kalkulował, czy opłaca się ujawnić gościom.
- Jestem Dratsab Gnik, jedyny żyjący potomek Ecaepa II. - przedstawił się.
- Ale Ecaep nie miał potomstwa. - zbuntował się Aigam.
- Na dworze owszem. Mój ojciec był jego bękartem. Dowiedział się o tym od swojej matki niedługo potem, jak Daed przejął władzę. - objaśnił. Chroniący go magowie przyglądali się reakcji gości.
- Teraz wszystko jasne. Przyprowadziliście mnie tutaj, ponieważ wiecie, że zamierzam zabić Daeda. A teraz chcecie, aby po śmierci tyrana Dratsab zasiadł na tronie. Robicie coś w związku z tym? - zapytał Resu.
- Oczywiście. W ruinach Yniur znajduje się nasza grupa powstańców. Planujemy atak na zamek w Dniknam. - oburzył się Dratsab.
- To dobrze. Połączymy siły. Najpierw jednak muszę odnaleźć Neilę Rewop. - Resu zgodził się bez zbędnego roztrząsania za i przeciw.
- Rewop? Skądś znam to nazwisko... - powiedział Terces, jednak nikt mu nie odpowiedział.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro