Rozdział 6
- Nie dotykaj mnie! - warknął przez zaciśniętą szczękę strzepując niechcianą dłoń z ramienia odsuwając się kilka kroków
- Synku, proszę nie odsuwaj się, porozmawiajmy
- Niby o czym!? O tym, że jesteś kłamcą? Mamie też wcisnąłeś ten kit, że babcia, a tym samym twoja matka nie żyje? Że jesteś biedny i samotny i potrzebujesz jej opieki i miłości? Czy ona jednak znała prawdę i oboje perfidnie mnie okłamywaliście przez tyle lat? A jeśli tak to dlaczego? Czemu nie było jej w moim życiu skoro dobrze wiedzieliście jak bardzo pragnąłem ją mieć!? Czy jesteś w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie?
- Nie miałem z nią kontaktu od 14 roku swojego życia
- Dlaczego?
- Bo wyjechałem ze swoim ojcem
- I ją zostawiłeś?!
- Tak
- Dlaczego?! Dlaczego oboje ją zostawiliście!? To znaczy ty i dziadek, a twój tata
- Oni nie byli razem, tata o mnie nie wiedział, nie powiedziała mu o mnie, dopiero, gdy zachorowałem i trafiłem do szpitala w mieście, tata mnie rozpoznał przez znamię na lewym ramieniu, miał takie samo, ty też je masz, tata był lekarzem w tamtym szpitalu, gdy spotkali się z mamą przyznała, że jestem jego dzieckiem, a na pytanie czemu mu o mnie nie powiedziała stwierdziła, że chciała mieć mnie tylko dla siebie. Ojciec miał być tylko dawcą mojego istnienia i tyle w temacie. Wściekłem się na nią i w gniewie rzuciłem, że teraz przez te kłamstwa nie będzie mieć mnie już nigdy, że dla mnie umarła i, że zaraz po opuszczeniu szpitala wyprowadzam się z tej ruiny, który miał być niby naszym domem, a okazał się być zbudowany z kłamstw. Błagała mnie bym został, ale i tak odszedłem, po kilku latach dowiedziałem się, że choruje i nie ma gotówki na leczenie, chciałem mimo wszystko jej przekazać pieniądze, pojechałem tam z twoją mamą, która była z tobą w ciąży, na mój widok zatrzasnęła drzwi i stwierdziła, że obcych nie wpuszcza do swojej ruiny i nie potrzebuje jałmużny, a potem przez otwarte okno wykrzyknęła, że wybaczy mi zdradę jeśli dobrowolnie oddam jej swoje dziecko z papierami, że to ona jest jedynym prawnym twoim opiekunem, że skoro ja ją opuściłem to mam się teraz przekonać jak cierpi rodzic po utracie swojego dziecka, a jeśli tego nie zrobię to mam się nigdy więcej nie pokazywać jej na oczy i, że mnie przeklina bym nigdy nie miał więcej dzieci, a to które mam by nigdy w niczym nie było podobne do mnie ani do matki, by miało własne zdanie na wszystko i by było podobne do niej, bym każdego dnia patrzył na jej podobieństwo, wtedy stwierdziłem, że oszalała i odszedłem z postanowieniem, że nigdy cię nie pozna, ale jakimś trafem spełniły się jej słowa, jedynie co po mnie masz to to znamię, którego i tak nie widać, bo zrobiłeś sobie na nim tatuaż z napisem "babcia" tylko po chińsku, a to był jej ukochany kraj do którego zawsze marzyła polecieć, a mnie on się wcale nie podobał, no i jeszcze sprawdziło się to, że nie mamy więcej dzieci, chociaż nie było żadnych zdrowotnych przeszkód, ona musiała być czarownicą, innego wyjaśnienia nie widzę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro