Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

- Teraz przeszłość jest najmniej ważna, puki żyjemy wszystko jest możliwe, wszystko można naprawić i zacząć od nowa. Nigdy nie jest za późno by naprawić to co się zepsuło, ważne byśmy się kochali i byli razem, to co było złe niech zostanie zapomniane. Od teraz rozpocznijmy nowy rozdział, wierzę, że w brew wszystkiemu nam się uda. Wiem, że mieliście ze mną problemy, bo nie byłem posłusznym synem, zawsze robiłem wszystko w brew wam. Kocham imprezy, nocne wypady i styl wiecznego dzieciaka, który wszystko ma w dupie, ale skoro wam udało się zmienić w rodziców o których zawsze marzyłem to ja spróbuje być takim synem o którym wy zawsze marzyliście. Kocham motocykl, ale postaram się ograniczyć szybką jazdę na nim, a na wieś pojadę autem, nie wiem jak sobie poradzę, bo nie mam żadnego doświadczenia z dziećmi, ale mimo to chce spróbować dla was, dla babci i dla siebie. Przepraszam za moje zachowanie, ale strach często paraliżuje i odbiera logiczne myślenie, zmiany są trudne, ale czasami konieczne i czasami wychodzą na dobre. Mam nadzieję, że w moim wypadku też tak będzie, jedyne co mnie martwi to to, że będę musiał was tu zostawić, was i moje cale dotychczasowe życie w tym moich przyjaciół


- Syneczku, jesteś naszym skarbem, jedynym dzieckiem i mimo wszystko kochamy cię bezwarunkowo, ale boimy się o ciebie i dlatego jesteśmy przeciwni twojej pracy, i pamiętaj, że nigdy nie chcemy dla ciebie źle, nie zostaniesz sam z tym dzieckiem, pomożemy Ci. A co do przyjaciół to oni nie znikną, zawsze możesz do nich przyjechać, albo oni do ciebie, jeśli są prawdziwi to nie zerwą z tobą kontaktu.  A nami się nie przejmuj, damy tu sobie radę, no i jest Internet, telefony i odwiedziny. Tata pewnie nie będzie chciał jechać na wieś, ale ty zawsze możesz nas odwiedzić i to z tym chłopcem, prawda kochany?

- Tak prawda, nie zostaniesz sam, zawsze możesz na nas liczyć i masz racje synu, naprawimy wszystko i zaczniemy od nowa, będziemy rodziną taką, której nikt ani nic nie da pokonać i bardzo się cieszę, że postanowiłeś spróbować dorosłego i odpowiedzialnego życia. A teraz zacznijmy wreszcie jeść, bo wystygnie 



                                                                 ******


Szła nocą, ciemnym lasem, wąską ścieżką oświetlając sobie drogę latarką. Do domu miała jeszcze kilkanaście metrów, w którym czekał na nią jej 10-letni wychowanek. 

Już od samego wejścia do lasu słyszała niepokojące odgłosy. Rozglądała się, ale niczego nie dostrzegała. Gdy już myślała, że jej się tylko wydawało, nagle z gęstwiny drzew wyłoniła się  jakaś postać, która niespiesznym krokiem podążała w jej stronę. Próbowała w snopach światła rzuconego z latarki dojrzeć kto się do niej zbliża, ale w tej chwili jak na złe wyczerpały jej się baterie w latarce i zapadły Egipskie ciemności. Po omacku próbowała iść dalej ignorując podążającą za nią postać. Nie czuła strachu o siebie, bo i tak już była stara, śmierć i tak wkrótce miała po nią przyjść. Bała się o Marcela, który został sam w domu. Był chory, a ona chciała jak najszybciej przy nim być i podać mu lekarstwa oraz zioła zebrane w lesie. Przez jej młodzieńcze błędy tylko ten chłopiec jej został, tylko on ją kochał i ufał bezgranicznie. Chciała przy nim być jak najdłużej. W prawdzie napisała już testament, ale nie wiedziała, czy zostanie on wykonany. 

Gdy była pewna, że w ciemności zgubiła śledzącą ją postać, nagle poczuła zimny metal przy karku. Zimny dreszcz przeszedł ją po kręgosłupie, chciała się odwrócić i spojrzeć w oczy intruza, lecz wtedy on wysyczał jej chrypliwie do ucha:

- Nie spełniłaś mojej prośby starucho, chociaż prosiłem cię o to kilkakrotnie. Teraz za to poniesiesz konsekwencje. Sama jesteś sobie winna. Mogłaś żyć i wychowywać tego bachora, ale teraz zginiesz, a on trafi tam gdzie jego miejsce. Nikt nie pomoże, ani tobie, ani jemu 

Po tych słowach chciała coś powiedzieć, chciała prosić by oszczędził jej ukochane dziecko, lecz nie zdążyła, bo chwile po tym już nie żyła

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro