Rozdział 18
Kątem oka dostrzegł siedzącego ojca na którego widok o mało nie upuścił kartonu z jedzeniem. Jego elegancki tata miał na sobie zwyczajny szary sweter, szare dresy i szare kapcie, a zamiast laptopa przed sobą układał naczynia na stole uprzednio je przecierając ściereczką. Był pewien, że nic już go nie zaskoczy, ale się pomylił. W tej chwili jego mama weszła z wazą z której nalała pięknie wyglądającej i pachnącej zupy pomidorowej na wcześniej wspomniane talerze. Był tak zaskoczony, że stał jakby przyrósł do podłogi.
- Synku, czemu tak stoisz? Daj mi to jedzenie, przechowam ci je by nic się z nim nie stało, myj ręce i siadaj, bo zupa wystygnie, tylko nie bierz dokładki, bo będzie jeszcze drugie danie i deser - oznajmiła, po czym odebrała mu pakunek z rąk i popchnęła go lekko w stronę łazienki, udał się tam jak w transie, po czym wrócił w tym samym stanie do jadalni. Rodzice już siedzieli czekając tylko na niego, mama pozbyła się fartuszka i z lekkim uśmiechem patrzyła na syna, który właśnie zasiadł przy pięknie zastawionym i przystrojonym stole, nie wiedział co o tym wszystkim myśleć i jak się zachować, bo po raz pierwszy był w takiej sytuacji, ale mimo wszystko czuł szczęście, zawsze marzył o takim zwyczajnym rodzinnym życiu i wtedy pierwszy raz zastanowił się jakie życie miał ten chłopiec w placówce opiekuńczej i w swoim rodzinnym domu. Czemu został z niego zabrany? Miał nadzieję, że jego babcia była dla niego dobra i dała mu to o czym on zawsze marzył i miał nadzieję, że ta kobieta, która teraz ma nad nim opiekę traktuje go należycie i, że nie dzieje mu się żadna krzywda
- Synu, co to za mina? Czemu nie jesz? Wszystko dobrze? - zapytał tata, a on dopiero wtedy się ocknął
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro