Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1 WTF

Ostrzegałam

Wojna

Per ???

Zima była debilnym czasem na zaatakowanie mnie w moim terytorium. Biegłem wśród padającego śniegu, trzymając AK-47. Usłyszałem czyjeś kaszlenie krwią. Pośród śniegu leżał umierający nie przyjaciel. W brzuchu, ramieniu i paru innych miejscach miał kulki. Mocno oberwał ale jakimś cudem jeszcze żył. Spojrzał kątem oka na mnie i wyszeptał

?: Komun

Per ZSRR

Nazista wypowiedział z lekkim skrzywieniem. Każde słowo musiało być dla niego torturą. Przeładowałem broń i wycelowałem w Nazistę

?: ...

S: Jesteś taki głupi, i zarazem podły. Zamordowałeś znaczną część mojej rodziny, czemuż miałbym teraz nie zamordować teraz ciebie

?: ..Śmiało strzelaj. Pomścisz miliony osób i w tym swoje dzieci ; z oczu wylały mi łzy. Ukucnąłem przy nim wpatrując się w tego.. tego

S: Nie skrócę twoich męczarni. Umrzesz powoli, w samotności

?: Nie stać cię na zostawienie mnie tu na śniegu. Jesteś zbyt słaby by pozwolić mi tu wykitować

S: Dla twoich wiadomości poinformuję ciebie, że zaraz najedzie tu USA i Wielka Brytania. Jak się nie mylę to zamiast ciebie zabić skażą ciebie na tortury

?: Niczego się nie boję ; kaszlnął

S: Każdy się czegoś boi, III Rzeszo

***

W domu sowieta

Przyczepiłem Rzeszę do krzesła za pomocą kajdan. Zabandażowałem go, więcej pomocy nie potrzebuje, a jeszcze dzieciaki by swym ryjem wystraszył. Wstałem od skończonej roboty. Obudził się

S: Ooo śpiąca królewna wstała!

Rz: Gdzie ja jestem? Ty... ty pieprzony skurwesynu!

Z: Cicho bo mi dzieciaki obudzisz

Rz: Gdzie jestem?

Z: W mojej piwnicy

Rz: Wziąłeś mnie jako jeńca?

Z: Nie, skórę ci uratowałem ; przez chwilę milczał

Rz: Nudno tu... Masz może jakieś farby, pędzle, kartki lub płótno

Z: No oczywiście, z 3 (15 ale 12 są nie wiadomo gdzie, i jednym adoptowanym) dzieciakami, niektóre w wieku szkolnym, muszę

Rz: To przynieś

Z: Rosja!

Rz: Dzieciaki wykorzystujesz, serio?

R: Co tato?

Z: Przyrządy plastyczne przynieś do piwnicy

R: A po co?

Z: Bo jeniec (szwab) z nudów umrze

Rz: Matko boska

R: Jej! Mamy jeńca w piwnicy! I teraz ten Kanada i ten jego starszy brat może mnie pocałować w dupę! (w 50% to się spełni) Oni nie mają żadnego! ; mój syn poszedł i wrócił z farbami itd.

R: Proszę panie jeńcu!

Rz: Jestem Rzesza

Z: A teraz leć pobawić się z rodzeństwem

Rz: Dom komunistów! Hure, nie wytrzymam

ZSRR: Co malujesz?

Rz: Motylki (OvO)

Z: Bez skrzydeł?

Rz: Dla tego młodego wyznawcy gówna

Z: Gdybyś się ogarnął to nie przegrałbyś wojny

P: Tato? Czy dziś na kolację możemy pierogi?

ZSRR: A nie za dużo ich ci? ; uśmiechnąłem się. Wspaniale mieć dzieci (adoptowane TnT) co kochają pierogi

Rz: ..Czy to córka Rzeczpospolitej Obojga Narodów? ; powiedział to szeptem

Z: Cii..

P: Kto to... ; w jej oczach pojawiły się mieszane uczucia. Pobiegła chyba do kuchni

Z: Brawo! rozsmuciłeś mi dzieciaka

Rz: Nie moja wina! Ty chciałeś zaatakować jej ojca!

Z: Ale ty się zgodziłeś. Nie wiedziałem że ma dziecko! Tak to bym nie atakował. Po za tym, ja ją przygarnąłem, i dałem jej nową rodzinę, a także przeprosiłem. Tobie za pewne nie wybaczy 

Polsza wróciła trzymając Patelnię. Zbiegła po schodach i podeszła do Nazisty

Z: Ale ci się oberwie

Rz: Co mi zrobi małe dziecko z patelnią... Auuuuuuu!!! ; Polsza walnęła go w miejsce intymne, a później w nogę, i rękę. Zamierzała też w głowę ale wyciągnąłem jej Patelnię z rąk

P: Czemu?

Z: On nie zasługuje na honor walnięcia z NASZEJ Patelni (he he komunizm) ; gdy tylko Polsza wróciła do kuchni, ja zwróciłem się do Nazi

Rz: Wolę już powtórzyć obie wojny niż znów się potyczkować z tym dzieciakiem

Z: To przestań rysować te motyle, i np. narysuj coś innego. Dzieci będą płakać, a ona zacznie układać kolejne piosenki jak złym malarzem jesteś

Rz: Zmuś mnie! ; wsadził część pędzli do ust, a resztą malował ; i powtórka z 1939

Z: Przestań. Dobrze ci radzę

Rz: nie! ; jak ja go nienawidzę. Pocałowałem go, językiem wydobywając pędzle. Te z rąk mu po prostu wypadły. Jedną ręką go trzymałem, bo z taboretu mało co nie spadł, a drugą wyciągnąłem pędzle. Pogłębiłem całunek

---------------------------------------------------------------------------------

Remakuję to i boże święty!!!

Jakie gówno z tego wyszło

Rozumiem już czemu to ma tak mało wyświetleń i głosów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro