yen
My name is Loretta but I prefer 'Lottie'
I'm closing in on my fifteenth year
Nie do końca wiedział, czego powinien się spodziewać. Prawdopodobnie nie powinien liczyć na nic, bo przecież nikt nawet nie dał mu gwarancji, że tutaj przyjdzie, chociaż gdyby tak się stało, Min byłby naprawdę zadowolony. Przygotował więc dobre wino, półmisek winogron i najlepszej jakości czekoladę, którą dostał nie tak dawno. W końcu był dopiero początek maja, więc od jego urodzin nie minęło wiele czasu. Mężczyzna nie miał pojęcia, czemu tak właściwie starał się przygotować do wizyty Hosoeka jakby wyczekiwał jakiegoś ważnego, szczególnego gościa. Może dlatego, że oprócz Jimina nikt go tu nie odwiedzał, więc nie miał nawet dla kogo starać się dobrze wypaść. Nie rozmyślając już nad tym dłużej, usiadł na kanapie i założył nogę na nogę, ręce złożywszy na kolanie. Czekał na przybycie gościa zadziwiająco cierpliwie, nieco dziwiąc tym samego siebie.
Zadzwonił po taksówkę na umówione wcześniej przez Jimina miejsce, a dziesięciominutowe spóźnienie tłumaczył sobie korkami, ani przez chwilę nie przyjmując do wiadomości, że chłopak mógłby go wystawić. W końcu był Min Yoongim, wiele osób chciałoby go chociaż poznać, nie mówiąc już o liczbie zer, które istniały na jego koncie. Jednakże czy ktoś taki jak Hosoek mógłby wiedzieć kim on jest? Osób takich jak on świat biznesu nie dotyczył ani nie kręcił, bo przecież nie miał szans w nim zaistnieć, więc z jakiej racji miałby chcieć go poznać? Mogło chodzić tylko o pieniądze i mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tylko o nie tu chodziło. Przez lata jednak już na tyle oswoił się i przyzwyczaił do tej myśli, że nie robiło to na nim żadnego wrażenia. W końcu siedem lat temu tylko przez wzgląd na pieniądze i firmę wziął ślub z kobietą, do której w ogóle nic nie czuł, tylko po to, aby po trzech i pół roku mąk wystąpić o rozwód. Największy plus tej całej sytuacji był taki, że była bezpłodna, więc nie musiał martwić się o to, że spłodzi dziecko, które prędzej czy później musiałoby wychowywać się bez ojca. Zresztą, Kinam nadawała się na matkę nie bardziej, niż on na ojca.
Dzwonek przy bramie zadzwonił, a Min powoli podniósł się z miejsca, zmierzając w stronę drzwi i wideodomofonu. Przyjrzał się na małym ekraniku przy drzwiach stojącej na zewnątrz postaci, która chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest obserwowana. Po chwili bez żadnej odpowiedzi ze strony starszego, założył dłonie na piersi, rozglądając się wokoło niespokojnie. Yoongi nacisnął przycisk na panelu, który otwierał bramę wjazdową, po czym przekręcił klucz w drzwiach, aby je otworzyć. Zamykanie się od środka było już jego standardem, zbyt wiele razy ktoś wkradał się do niego, aby mógł sobie pozwolić na nawet tak drobne zaniedbanie. Nie musiał długo czekać, aż rozległo się ciche pukanie w masywne, dębowe drzwi. Cała cierpliwość zdawała się z niego ulecieć, bo otworzył je natychmiast, nie czekając nawet na to, aż osoba stojąca za nimi puści dzwonek.
- Ty pewnie jesteś Hoseok - powiedział, mierząc chłopaka od stóp do głów. Zauważył, że jego postawa jest dużo bardziej pewna, niż ta, którą jeszcze przed kilkoma sekundami widział w kamerze. No tak, przecież był w pracy. Yoongi zaczął zastanawiać się, jak długo chłopak mógł pracować w tym fachu. Z wieku wynikało, że mogły to być maksymalnie dwa lata, jeżeli patrzeć na to z legalnego punktu widzenia, jednak czy był to zawód, który podejmowało się od ręki? Yoongi nie znał się na ludziach, jednak był przekonany, że większość studentów najpierw chwyta się tego, co jest najprostsze; kelnerstwo, call center, roznoszenie ulotek, hosting czy dostarczanie pizzy. Nocne życie było raczej tym, za co łapano się najmniej chętnie, w ostateczności.
- Hoshik - poprawił go chłopak, nieco dziwiąc tym mężczyznę, jednak ten nie miał zamiaru się spierać. Naprawdę było mu obojętne, w jaki sposób będzie się do niego zwracał. Nie poczekawszy na zaproszenie, tak, jak wymagała tego etykieta, młodszy od razu wszedł do środka i schylił się, aby rozwiązać adidasy, nie przejmując się faktem, że za krótka kurtka odsłoniła mu część pleców. Min nie do końca wyczuł moment, kiedy chłopak zdjął buty i odwrócił się twarzą w jego stronę, wciąż wpatrzony w ten niewielki kawałek opalonej skóry tuż nad jego spodniami, chociaż już kilka sekund temu zniknął on z zasięgu jego wzroku. - Tak, wiem, fajny. Ale mogę gdzieś usiąść? Cały dzień jestem na nogach - poskarżył się chłopak, robiąc zbolałą minę i drapiąc się po wściekło-rudych, wyprostowanych na gładko włosach. Zdawały się być lekkie i miękkie, przypominały bardziej pióra, a nie włosy, aż Min miał ochotę to sprawdzić. Więc sprawdził.
- Piękne - powiedział mężczyzna, podchodząc do nieco zdezorientowanego chłopaka i zbierając między palce jeden z kosmyków. Nie mylił się, jego włosy były delikatne i gładkie, nie było na nich widać żadnych zniszczeń po rozjaśnianiach i farbowaniach, jakby były całkiem naturalne, co nijak miało się do jego typowo koreańskiej urody.
- Nie o o włosy mi chodziło - odparł chłopak, ale uśmiechnął się na komplement, unosząc nieco głowę, aby spojrzeć mężczyźnie w oczy. Różnica wzrostu między nimi nie była szczególnie duża, jednak na tyle widoczna, aby starszy mógł czuć się komfortowo.
- Tak, tyłek też masz fajny. Chodź - zaśmiał się cicho Yoongi, łapiąc chłopaka za pośladek i kierując w stronę salonu. - Usiądź gdzie chcesz. Masz ochotę na coś do picia? - zapytał, przyglądając się, jak Jung rozsiada się wygodnie na kanapie, plecami do niego, zajmując ponad połowę jej miejsca. Chłopak odchylił głowę w tył, wcześniej jeszcze obrzucając salon i stojący przed kanapą stolik wzrokiem, po czym popatrzył na właściciela domu odwróconego w tej perspektywie do góry nogami i uśmiechnął się, skrywając w tym uśmiechu coś nieodgadnionego. Min chwilę zastanawiał się nawet, co to mogłoby być, jednak po kilku sekundach odpuścił sobie, nie dostrzegając w tym nic istotnego. To tylko zwykły grymas na twarzy nieznanej mu osoby. Jeżeli będzie im dane, może wymienią się większą ilością podobnych, dzięki czemu w końcu uda im się dojść do względnego porozumienia. Na razie jednak, aby się nawzajem poznać, musieli używać słów , choć śmiał sądzić, że świat gestów byłby tutaj nieco bardzie odpowiedni, aby się poznać... Przynajmniej na to wskazywało spojrzenie wielkich oczu chłopaka, który czubkiem głowy w tym momencie, umyślnie czy też nie, dotykał jego podbrzusza.
- Pewnie to najlepsze wino, jakie kiedykolwiek piłem w swoim życiu, więc nie będę wybrzydzać - odpowiedział rudowłosy, z powrotem się prostując i łapiąc się za stopę, którą zaraz zaczął masować, nie przejmując się tym gdzie i z kim jest. Nie wiedząc czemu, na ustach Mina wykwitł nieznaczny uśmiech, kiedy zobaczył ten obrazek. Podszedł do szafki, w której trzymał alkohole i wyjął pierwsze lepsze z brzegu czerwone wino, odczytując jeszcze z etykietki francuski napis "wytrawne". Duże lampki stały już na niewielkim stoliku tuż obok bukietu białych, niewielkich różyczek wsadzonych do kryształowego wazonu, przewiązanego czerwoną, jedwabną wstążką.
kochajcie sounds i clay w oczekiwaniu na escape
tak, wiem, popierdoliło mnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro