peso
Oh, oh got a one way ticket to the blues
Gonna take a trip to lonesome town
Min Yoongi znów się uśmiechnął.
Czyli jednak rudzielec liczył na to, że on sam przebije cenę, uważając, że to starszy powinien się starać o niego, a nie na odwrót, a to zasługiwało już na uznanie. Nie miał chłopaka w garści tak bardzo, jak uważał, a Hoseok nadal grał, nawet wtedy, kiedy wydawało mu się, że stracił już prawie całą pewność siebie, a wszystko po to, aby uśpić jego czujność i wepchnąć go w tę mini pułapkę. Jednak choć Yoongi w końcu go przejrzał, wcale nie miał zamiaru tego po sobie pokazywać. Chciał, aby chłopak uważał, że ma go w garści, że wygrał jedynie dzięki swojej inteligencji, którą Min w tym momencie naprawdę doceniał, mimo tego, że przecież go rozgryzł i to on wygrał. Mógłby odpowiedzieć mu, że też się zastanowi i zasiać w chłopaku ziarno niepewności. Mógłby doprowadzić do tego, że chłopak zejdzie z ceny, albo że po kilku dniach sam się odezwie, dopytując czy Min już się zdecydował. Ale nie chciał. Czuł, że nie sprawiłoby mu to tej samej przyjemności, którą czuł przy innych swoich partnerach w biznesie. Hoseok, mimo iż potraktowany taką gościnnością i przyjemnościami, tak naprawdę w świecie Min Yoongiego, tym prawdziwym świecie, był nikim. A wygrywanie z osobą, która nic nie znaczyła, nie było przyjemne, wprawiało w konsternację, frustrowało, a czasami było nawet sprawcą wyrzutów sumienia i poczucia winy, na które on nie miał czasu. Jednak to, że w jego świecie ten chłopak nie znaczył nic, nie oznaczało, że w tym swoim, malutkim światku nie mógł znaczyć czegoś. Może wiele, może trochę mniej, Yoongi się nie tym nie znał i nie obchodziło go to w ogóle, jednak jeżeli chłopak miał taką możliwość i czuł, że tą możliwością były pieniądze, mężczyzna nie widział przeciwwskazań, aby mu pomóc.
- Rozumiem. Więc pozwól może, że zaproponuję ci korzystniejsze warunki - powiedział, również chwytając za lampkę, jednak zanim się napił, postanowił przedstawić swoją propozycję, aby popijając, móc obserwować znad szkła zmieniający się wyraz twarzy chłopaka, który malował szok. - Jeżeli podejmiesz się zadania, zaliczkę dostaniesz jutro, milion won. A kiedy już wywiążesz się ze wszystkiego, zapłacę ci 10 tysięcy w funtach.
- Oczywiście, a gdzie haczyk? - odpowiedział chłopak, krztusząc się winem. Dwie krople spłynęły z usta na jego brodę, czym wyraźnie się zawstydził, ścierając je szybko, jednak nie na tyle szybko, aby bystre oczy mężczyzny nie mogły tego wychwycić. Patrząc na niego z jednej strony podejrzliwie, a z drugiej pesząc się i przyjmując od niego papierową serwetkę, zakrywał usta i pokasływał cicho. Miał całkowite prawo, aby być zdziwionym. Ba, gdyby nie był, mężczyzna posądziłby go o wręcz idiotyczną naiwność.
- Nie ma haczyka, Hosoek. Po prostu chcę, abyś tam ze mną pojechał. Mam jeszcze podwyższyć cenę? - zapytał, odkładając na stolik pusty już kieliszek. Chłopak niedługo później opróżnił i swój, również go odstawiając. - Sądzę, że piętnaście milionów won jest całkiem dobrą kwotą za tydzień poświęcony na podróże, zabawę i spędzanie czasu wśród elity.
- Nie trzeba. Po prostu jestem... zdziwiony. Mógłbyś mieć każdego za samą możliwość poznania cię, a chcesz zapłacić mi tyle, ile zarabiam w trzy miesiące, aby zabrać mnie na jakieś wesele. Czy to nie brzmi nieprawdopodobnie? Chyba że masz nadzieję, że kurs funta przez ten czas spadnie jeszcze bardziej, chociaż wątpię, aby ten tysiąc czy dwa tysiące won w przeliczeniu zrobił ci większą różnicę. Na krach też się nie zapowiada - powiedział chłopak, naprawdę zadziwiając tym Mina. Nie sądził, aby chłopak zdawał sobie sprawę z tego, kogo tak naprawdę ma przed sobą, bo zachowywał się przy nim jak przed zwykłym, poznanym w jakimś klubie facetem, ale wiedza na temat walut u kogoś takiego jak on była dla niego jeszcze większym zaskoczeniem. Informacje o nim zawsze można było wyczytać w Internecie, w końcu był osobą publiczną, jednak cała reszta, ta na temat kursów... Może oceniał go zbyt nisko? Z drugiej strony, mógł się przecież po prostu dobrze przygotować do tej rozmowy, jeżeli był wystarczająco inteligentny, a zdołał już udowodnić mu, że naprawdę był.
- Tak czy inaczej, nie ma w tym żadnego haczyka, po prostu przemyśl to i daj mi odpowiedź. Jeżeli bardzo ci zależy, możemy podpisać nawet umowę, nie jest to dla mnie żadnym problemem, wpiszę cię po prostu jako hosta i podpiszesz papierek. Odchodząc jednak od finansów, może teraz porozmawiamy o moich warunkach i wymaganiach? - Yoongi zmienił temat, drugi już raz tego wieczoru łapiąc za butelkę z winem i odkorkowując ją sprawnie. Zanim jednak nalał trunku do kieliszka, kierując się oczywiście zasadą, iż goście mają pierwszeństwo, zawahał się przez chwilę, przenosząc na niego wzrok. - Nie masz może ochoty na coś mocniejszego? Mam whiskey, rum, nalewki, koniak... Możesz wybrać, na co masz ochotę - zaproponował, zostawiając na razie wino w spokoju.
Widząc niezdecydowanie na jego twarzy, chcąc mu pomóc, zaczął opowiadać pokrótce o różnych rodzajach alkoholi, które miał w szafce. O słodyczy płynącej w rumie, o aromatycznej whiskey, o goryczy i magii zielonej wróżki- absyntu, winności koniaku, wielosmakowych likierach i nalewkach, o ciepłym sake, sączonym niczym herbatę, o srebrze i złocie tequili i o drinkach, które uwielbiał robić. Hosoek słuchał z uwagą, ostatecznie decydując się na zwykły, biały rum. Nie wyglądał na osobę, która szczególnie przepada za piciem i smakiem alkoholu, więc zaproponował mu najsłodszy rodzaj, jaki posiadał w swojej kolekcji. Popijając powoli napój z niskiej, pękatej szklanki, wysłuchiwał tego, kiedy miał być wyjazd, miejsce meldunku,co wymagał, aby robił przed i na weselu, jak miał się zachowywać, co odpowiadać na podstawowe pytania i o tym, aby sam ich nie zadawał. Ani jemu, ani nikomu na przyjęciu.
- Czyli nie mogę się zapytać dlaczego...
- Nie, nie możesz - przerwał mu spokojnie, popijając swoje wino, bo sam nie miał ochoty na nic innego. - Nie miej mi tego za złe, po prostu potraktuj to jako czas swojej pracy. Chcę czystego profesjonalizmu. Jeżeli chcesz faktów o mnie lub o mojej rodzinie, możesz sprawdzić w mediach, a o rzeczach, o których nie jest tam napisane, nie chcę rozmawiać z nikim.
Hoseok skinął głową, po czym rozpiął dwa górne guziki swojej jasnej koszuli, uprzednio odłożywszy niemal pustą szklankę na stolik. Już wcześniej jego policzki przybrały nieco więcej koloru, co nie umknęło uwadze Mina, jednak nie wyglądał, jakby źle się czuł. Możliwe, że po prostu pił zbyt szybko, przez co zbyt szybko mu weszło.
- Chcesz się przewietrzyć? Mam spory ogród, możesz się przespacerować - zaproponował Min, nie mogąc oderwać wzroku od jego wyeksponowanej szyi. Dopiero teraz, kiedy rozgryzł większość przygotowanych przez chłopaka gierek i sztuczek, i gdy już wyjaśnili sobie wszystko, mógł skupić się na sprawach mniej biznesowych, takich jak jego ponadprzeciętny wygląd, chociaż i on bądź co bądź grał w całej sprawie ważną rolę.
- Nie, dziękuję, zaraz mi przejdzie - powiedział Hoseok i mrużąc delikatnie oczy, spojrzał na Mina, któremu prawie odjęło mowę. Dokładnie ten sam widok mógł podziwiać kilka dni temu na zdjęciach zrobionych przez Parka, nie sądził jednak że Hoseok poza pracą także jest tak ponętny. Nie był pewny czy chłopak go uwodzi czy po prostu taki jest, jednak niedługo będą spędzać razem na tyle dużo czasu, aby móc się o tym przekonać. Ale na sam początek zawsze warto było zrobić małe obeznanie, prawda?
miał być 2 godziny wcześniej, ale zaczęłam czytać opinie o szkołach policealnych :v
chcecie smutowego one-shota czy mam pisać go sobie do szuflady?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro