dinar
Seven thirty seven comin' out of the sky
Oh, won't you take me down to Memphis on a midnight ride?
Wchodząc na pokład samolotu, Hoseok był bardziej blady, niż wtedy, kiedy wychodził z sauny i zemdlał w szatni po przejściu kilku kroków. Jedna z masażystek powiedziała, że niektórzy tak reagują i widocznie chłopak nie powinien korzystać z tego rodzaju usług, bo są zbyt osłabiają jego organizm, jednak Yoongi jakby podświadomie wiedział, że nie chodziło tylko o to.
- Nie mówiłeś, że masz lęk wysokości - powiedział Yoongi, ustępując mu swojego miejsca, które było dalej od okna. Hoseok pokręcił głową, znów twierdząc, że to nic takiego, na co mężczyzna westchnął. Ciężko się z nim współpracowało. - Nie martw się, nawet nie poczujesz, że lecisz. Możesz się położyć i przespać, jeżeli jesteś głodny, najpierw coś możesz zjeść, pooglądać jakiś film, zanim się obejrzysz, będziemy już w Tokio - dodał jeszcze, chcąc go jakoś uspokoić, jednak chyba jak zwykle mu się nie udało. Po prostu nie miał do tego talentu.
Rozsiadł się wygodnie w fotelu, zamykając na chwilę oczy. Miał nadzieję, że nie będzie tak źle, jak mu się wciąż wydawało. Widmo ceremonii, która miała nastąpić już za dwa dni, ciągle go nawiedzało i chyba nie przesadziłby ze słowami, mówiąc, że był nieco bardziej niż "lekko" zaniepokojony. Fakt, miał te swoje trzydzieści lat z hakiem, jednak nie oznaczało to wcale, że nie mógł się niczego bać, prawda? Rozejrzał się wokół, większą część uwagi poświęcając chłopakowi, który siedział obok. Był spięty i choć miał zamknięte oczy, widać było, że ciągle się denerwuje. Z tego co Yoongi zdołał wywnioskować i sam zauważyć, miał na głowie jakieś problemy, o których nie chciał mu powiedzieć. Jasne, było to zrozumiałe, bo w końcu byli dla siebie całkiem obcymi ludźmi, jednak byłoby znacznie łatwiej, gdyby mu o nich powiedział. Min potrafił znaleźć rozwiązanie na wszystko i tym razem pewnie też by mu się udało, jednak nie za bardzo wiedział, od czego zacząć. Owszem, mógłby mu zapłacić więcej, nawet bez potrzeby wylądowania z nim w łóżku. Ot tak, w ramach napiwku, dobrej woli. I zapewne zrobiłby to tak czy inaczej, jednak trzydzieści pięć milionów... to nawet przekraczało nieco granice sponsoringu.
Położył dłoń na udzie chłopaka, na co ten podskoczył, kierując na niego nieco wystraszony wzrok. Musiał przez ten czas przysnąć, bo zamrugał kilkukrotnie oczami, po czym przetarł je delikatnie, aby nie rozmazać makijażu. Biznesmen spojrzał na niego, zbierając słowa; chciał coś powiedzieć, jednak nie za bardzo wiedział, co. Pocieszanie niewiele dawało i jak zawsze wychodziło mu kiepsko, jednak nie chciał tego tak przemilczeć i zostawić. Po pierwsze, sam fakt, że przejął się czyimś problemem był dla niego nowością i skoro już do tego doszło, chciał doprowadzić tę sprawę do końca. Po drugie, obawiał się trochę, że chłopak będzie tak spięty przez cały czas i straci na swojej grze, a starszy wymagał od niego perfekcyjności i dbania o każdy szczegółprzez następne kilka dni.
- Rozumiem, że nie chcesz mi nic powiedzieć i nie masz takiego obowiązku, ale byłoby jednak prościej, gdybym wiedział jakieś szczegóły. Takie pieniądze nie są dla mnie problemem, ale jeżeli ktoś cię szantażuje i to na takie kwoty... wiesz, że zazwyczaj się na tym nie kończy. Jeżeli tak po prostu ci je dam i ktoś przypadkiem się o tym dowie... muszę też dbać o swoje nazwisko - powiedział, chcąc najpierw naświetlić mu sprawę ze swojej perspektywy. - Nie zostawię cię w takiej sytuacji bez niczego, więc się nie martw. Jeżeli potrzebujesz prawnika, jakiejś ochrony, zmiany miejsca zamieszkania, wszystko da się załatwić. Teraz jednak się nie przejmuj. Masz przed sobą sześć dni i musisz się dobrze przy mnie prezentować, tak?
Hoseok skinął głową, informując go jeszcze, że nie ma o co się martwić i że wie, po co tu jest. Takie podejście Yoongi lubił, miał tylko nadzieję, że chłopak będzie się tego ciągle trzymał, bez żadnych przypadkowych potknięć.
Obaj wrócili do swoich poprzednich pozycji, a jedyne, co się zmieniło, to dłoń, która ciągle spoczywała na udzie tancerza, nieśpiesznie je głaszcząc i masując na przemian. W końcu chłopak zasnął, a Min, z braku ciekawszych perspektyw na kolejne półtora godziny, poszedł w jego ślady, ucinając sobie krótką drzemkę. Jak się okazało, przespał nawet lądowanie, bo obudziła go dopiero stewardessa, lekko dotykając jego ramienia.
- Panie Min, dolecieliśmy już do Tokio - poinformowała, uśmiechając się uprzejmie, na co podziękował jej i kiedy odeszła do innego pasażera, nachylił się nieco nad Hoseokiem. Nie chciał go przestraszyć, więc szepnąłem jedynie cicho jego imię, na co chłopak otworzył zaspane oczy, ziewając niekontrolowanie, po czym zamlaskał kilka razy i rozciągnął usta w zabawnym grymasie przypominającym uśmiech.
- Co się stało? - zapytał rozczulająco. Było w nim coś, co za każdym razem potrafiło rozbawić Yoongiego w ten uroczy, przyjemny sposób, który rozchodził się tak rzadko przez niego odczuwalnym ciepłem w okolicy klatki piersiowej. Był po prostu rozkoszny.
- Jesteśmy na miejscu, trzeba już się zbierać - odpowiedział cicho, uśmiechając się pod nosem, po czym sam wstał i sprawdził godzinę w swoim telefonie.
Wyszli z samolotu, idąc blisko siebie, ramię w ramię, z wypisanymi na twarzy uśmiechami kierowanymi do siebie nawzajem, mimo iż wcale nie patrzyli w swoją stronę. Hoseok szedł nieco skulony, jakby bojąc się fleszu aparatów, które rozbłyskały czasami naokoło, aby w pewnym momencie się zatrzymać.
- Nie mówiłeś, że będą paparazzi - powiedział cicho, unosząc mocno głowę, aby dosięgnąć ucha starszego, a doskonale wyreżyserowany, nieśmiały uśmiech nie schodził mu z ust.
- Myślałem, że to oczywiste. Jutro będziemy na pierwszych stronach gazet, tak samo, jak przez następny tydzień - ten zaśmiał się cicho w odpowiedzi, przelotem muskając jego skroń ustami. Uzgodnili ze sobą wszystkie gesty, na które mogli sobie pozwalać, miał więc nadzieję, że Jung o niczym nie zapomniał i nie będzie zdziwiony. Chwilę później Yoongi dotknął lekko dłonią jego pleców i popchał delikatnie, dając znak, aby ruszył. - Idź. Aparaty nie gryzą. Jiminowi pozowałeś bez większych problemów - wypomniał mu jeszcze, nie mogąc powstrzymać nieco kpiącego uśmieszku na ustach.
- To nie to samo! Te zdjęcia nigdy nie ujrzą światła dziennego - fuknął, nie ukrywając oburzenia.
- A jednak ja je zobaczyłem - przesiąknięta odrobiną prześmiewczości odpowiedź Mina zamknęła chłopakowi usta i zmusiła do kontynuowania marszu.
Resztę drogi spędzili bez rozmów, można by powiedzieć, w ciszy, choć otaczał ich zgiełk i gwar tokijskiego lotniska. Przed i za nami szli dwaj ochroniarze, torując drogę, aby mogli bez przeszkód dotrzeć do podstawionego już samochodu, którym dojechali do wynajętego apartamentu. Wieczorem mieli spotkanie z nowożeńcami, jednak teraz Yoongi nie miał ochoty o tym myśleć.
- Idź się wykąpać, jeżeli chcesz. Potem chcę wziąć długi prysznic, więc...
- Jakbyś nie mógł wziąć go, kiedy będę w wannie - Hoseok przekręcił oczami, rozpinając swoją marynarkę, po czym rzucił ją na wielkie łóżko stojące w głównym pomieszczeniu. Z okien było widać naprawę piękną panoramę miasta, jednak żaden z nich nie miał teraz ani sił, ani ochoty jej podziwiać. - Nie raz widziałeś mnie nago. Nawet mnie zmacałeś - oświadczył oskarżycielskim tonem, chcąc wypomnieć ten incydent starszemu. Fakt, że ten nieco go podotykał, kiedy młodszy upił się szampanem w klubie i rozebrał się do zera... ale co w tym złego? Klub nie miał nic przeciwko, bo dużo zarobili, Hoshik też nie... a przynajmniej w tamtym momencie.
- Nie oponowałeś.
- Byłem pijany - westchnął, jakby tłumaczył mu jakąś zawiłą historię już któryś raz, a on nadal nie potrafił jej zrozumieć. Krótko mówiąc, usiłował zrobić z niego kretyna, co w oczach Yoongiego było bezcelowe, ale nawet zabawne.
- Czyli jeżeli będziesz pijany, to pójdziesz ze mną do łóżka następnym razem? - zapytał Min, doskonale, wiedząc, że uderza w czuły punkt. I nie pomylił się, bo już po chwili trzasnęły drzwi od łazienki.
- Frajer! - usłyszał jeszcze za nimi, na co nie mógł opanować uśmiechu.
Doprawdy urocze.
siemka, tęskniliście?
spóźnię się do pracy, ale cóż, ważne, że opublikowane :")
@u_white odpiszę ci jednak jutro, wybacz ;;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro