Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poranek, dyrektor i piernik z wiatrakiem

Tony zignorował wiadomość od Arno. Kolejną także. I następną. I pozostałe dwanaście również. Jego młodszy, o trzy lata, brat okazał się wyjątkowym natrętem w sprawie jaką do niego miał. Lecz Tony miał go wyraziście w czarnej kości ogonowej. Na czas snu wyłączył telefon i poprosił by Jarvis obudził go w razie poważniejszej sytuacji. Steve zastanawiał się czy ten nie powinien odebrać telefonu od brata, lecz Tony zbył go tylko pytaniem "niby jaką poważną sprawę może mieć dziewiętnastoletni gówniarz?".

Tak więc noc spędzili bez żadnych pobudek. Nie licząc tego jednego razu gdy Steve dostał w twarz od Tony'ego z pięty. Ten skurczybyk w jakiś sposób odwrócił się w poprzek łóżka. A co gorsza gadał coś o latających chrabąszczach. Dlatego Steve wtulił się w plecy Starka i znów zasnął.

Tony pierwszy się obudził, gdy słońce zaczęło wychodzić znad horyzontu. Poranny wiaterek przebiegł po jego nagich ramionach i zatańczył walca w zaplątanych włosach. Podniósł głowę z poduszki, którą właśnie okupował na własność. Z poduszkami w domach Starka było zabawne to, że pomimo miliardów na koncie, miał w sypialni tylko po jednej sztuce. Tłumaczył to tym, że na jednej poduszce jest mniej miejsca i Steve będzie bliżej niego. Steve nie znał tych zamiarów, ale Pepper, która pomagała im urządzać ich sypialnię, bo w końcu kto jak nie kobieta lepiej dobierze farby i meble, już tak.

Stark odwrócił się, by wśród fałdów kołdry znaleźć narzeczonego. Steve leżał obok niego, przykryty kołdrą tylko na nogach. Jego koszulka podwinęła się, dzięki czemu ujrzał jego mięśnie na brzuchu, teraz Tony nie dziwił się czemu był tak wysportowany i przykładał dużą wagę do zdrowego trybu życia. Chociaż od kiedy był z Tony'm spodobał mu się też smak pizzy i cheeseburgerów. Przecież to nie może być tak, że w związku tylko jedna strona się zmienia. Lewą rękę miał pod głową, a prawą za krawędzią łóżka. Z kącika otwartych ust Steve'a kapała strużka śliny, brudząc przy tym ramię i poduszkę. 

Oczy pod powiekami Steve'a poruszyły się w prawo, a następnie w lewo, z ust wydobyło się ciche chrapnięcie, a potem Steve obrócił się na prawy bok. Tony w ostatniej chwili złapał go by ten nie spadł z łóżka, budząc go przy okazji.

-Już wstałeś?- spytał, ocierając usta i ramię ze śliny.

-Tak- odpowiedział, uśmiechając się. Jedynie rozczulenie, które powstało po porównaniu Steve'a do słodkiego dziecka, nie pozwoliło mu się roześmiać. Steve przetarł ręką oczy, a potem rozciągnął się, ziewając przy tym.- Wiesz, że wyglądasz teraz jak bobas?

Rogers, za kilka miesięcy bądź tygodni Stark, spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale potem uśmiechnął się do niego. Był szczęśliwy, że Tony tak bardzo chciał mieć dziecko. I chociaż będą musieli poczekać, najpierw chcieli załatwić wszystkie sprawy związane ze ślubem, to i tak czuli jak ta wielka chwila zbliża się niesamowicie szybko.

-Panie Stark, panie Rogers, mają panowie gościa w salonie- odezwał się Jarvis.

-Gościa?- spytał Tony, patrząc w przestrzeń przed nim. Jednak nie dostał odpowiedzi.

Nadal w piżamach wyszli z sypialni i powłóczystymi krokami ruszyli do salonu. Mimo niespodziewanego gościa w budynku, który mógł zrobić dosłownie wszystko, skoro bez uruchomienia alarmu wszedł do wieży, nie spieszyli się.

-Nie no, ja się pytam, jak tyś się tu dostał?- spytał Tony, kolejny raz widząc w Stark Tower mężczyznę w czarnym płaszczu i opaską na oku z minionej epoki.

-Mówiłem, mam swoje sposoby. Więc..? Przemyśleliście moją propozycję?- spytał, przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie lubił marnować swojego czasu.- Potrzeba nam w TARCZY takich ludzi jak wy.

Steve spojrzał na Tony'ego. Po pierwszej wizycie Fury'ego trochę na ten temat rozmawiali. Steve chciał znów poczuć ciężar tarczy, która tkwiła gdzieś w piwnicy w domu jego rodziców by go nie kusiła, oczywiście oni o tym nie wiedzieli, i oraz wrócić do akcji. Tony zaś nie chciał by zbroja Iron Mana była tylko elementem zemsty i uciszenia wyrzutów sumienia, w końcu po to ją stworzył, po to poleciał do Gulmiry. W tamtym okresie służyła tylko temu.

Oboje znali konsekwencje swojej decyzji. TARCZA nie brała udziału w takich akcjach jak napad na bank przez zwykłego frajera w wydzierganej przez babcie czapce. Lecz ataki terrorystyczne, akcje szpiegowskie to było coś co mogło prowadzić do poważnych ran. Oboje to wiedzieli, oboje przeżyli.

-Zgadzamy się. Ale na naszych warunkach- powiedział Tony, kiwając głową. Cała trójka usiadła na sofie. Tony żałował, że nie ma w dłoniach szklanki z whiskey.

-Zbroja Iron Mana to dość mocna broń naszpikowana technologią. Nie możemy pozwolić byś latał sobie w niej w te i we wte.

-Mam rozumieć, że to nie był komplement.

-To było ostrzeżenie. Nikt nie stoi ponad prawem, Stark. Nie mogę pozwolić by coś takiego zostało w rękach kogoś niekompetentnego.

-Niekompetentny w twoim języku oznacza szalony, nieodpowiedzialny i egoistyczny? Zbroja Iron Mana zostaje ze mną.- W głowie Tony'ego powstała myśl, że gdyby Tarcza chciała przejąć tą technologię, musiałby ją zniszczyć, pliki i projekty szczelnie ukryć, a potem odbudować ją na nowo.

-Nie chce ci jej zabierać.

-Z twoich słów wywnioskowałem coś innego.

-Po prostu będę cię mieć na oku. Jako konsultanta.- Fury podniósł się i podał Tony'emu dłoń, na znak pożegnania i współpracy. Oh, gdyby Nick miał włosy, podczas współpracy ze Starkiem zacząłby je sobie wyrywać garściami.

-Nie stać was.

-Tak czy inaczej, witamy na pokładzie, Kapitanie. I gratuluję zaręczyn.

-Jak chcesz możesz przyjść na nasz ślub. Macie w TARCZY pocztę czy wysłać gołębia pocztowego?

Fury nie odpowiedział. Wszedł do windy i opuścił wieżę w ten sam niewinny sposób w jaki do niej wtargnął. Gdy tylko zniknął z pola widzenia, Tony od razu zwrócił się do Steve'a.

-Kto w tych czasach mówi "witamy na pokładzie"? To brzmi równie dobrze jak "z nami najbezpieczniej" w reklamie pasty do zębów.

-Co ma piernik do wiatraka?- spytał Steve, wyrwany z kontekstu.

-Czasami nie myślę co mówię. Ale to też jest staromodne.

-Myślenie?

-Nie rób ze mnie kretyna, Rogers.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro