Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwszy taniec w blasku kamer

Tony nigdy nie opuściłby żadnej imprezy, która swoją wielkością onieśmieliła by samego Howarda Starka. Tym bardziej gdy jest o niej głośno w mediach, które pomyliły się co do jego obecności. Może i nie był w stanie sięgnąć po telefon i zadzwonić do Steve'a by przeprosić, ale spotkać się z nim na gali, na której była połowa Kalifornii to już inna sprawa, przy której jego ego było w stanie się poddać. 

Mijał samochody, które z jego punktu widzenia wlokły się jak ślimaki, by po kilku minutach jazdy stanąć przed budynkiem, otoczonym z wszystkich stron kamerami. Kobiety ubrane były w bogato uszyte suknie wieczorowe, a mężczyźni w czarne lub granatowe garnitury. Uśmiechnął się chytrze, gdy usłyszał krzyki kobiet na jego widok. 

W końcu jego postawa, drogi garnitur, samochód w tej chwili prowadzony na parking, włosy ułożone jak u najwspanialszego modela, powodowały, że wszyscy tracili oddech. I tego chciał. Chciał być tym, któremu zazdroszczono sławy i szczęścia, przed którym płaszczono się i uśmiechano, by tylko on zrobił to samo.

Minął reporterów z planem bawienia się jak na każdej zwykłej imprezie. Niech Steve patrzy co traci. Ściany sali przypominały mu trochę łososia, i to nie tylko ze względu na kolor. Pierwsze co zrobił to podszedł do baru, zamawiając szkocką whisky. Każdy bal trzeba zacząć od tego co najlepsze, a nie od sztywnej rozmowy z ludźmi, których obchodzą tylko interesy. Był szczery, akurat te sprawy były na ostatnim miejscu, no, może na trzecim od końca.

Przy barze zagadał do niego jakiś mężczyzna. Nie bardzo obchodziła go ta rozmowa. Zrozumiał tylko tyle, że był agentem jakiejś agencji i chciał go przesłuchać. Jednak widząc w tłumie Steve'a, rozmawiającego z jakąś parą, jego umysł odłączył się od pogawędki.

-Co pan na to?

-Oczywiście- powiedział, nie mając pojęcia na co się zgodził. 

Odłożył szklankę trunku na jarzącym się białym światłem barku i podszedł do Rogersa, odcinając go od rozmowy na nieznany mu niestety temat. Steve wyglądał na szczerze zaskoczonego. Sądził, że to raczej on będzie musiał do niego podejść i spróbować zmusić do rozmowy, a tutaj, proszę, jaka niespodzianka.

-Wspaniale wyglądasz- powiedział Tony i chwycił za jego rękę. Skóra na knykciach była trochę zdarta, co wskazywało albo na trening siłowy, albo na wyżywanie się na siłowni bez bandaży.

-Ty również. Nie sądziłem, że się tu pojawisz- powiedział Steve, zabierając dłoń. Tony uwielbiał rumieńce, które w tej chwili pojawiły się na twarzy mężczyzny. Podobały mu się, ta jego niewinność była urocza.

-A ty co tu robisz? Słyszałem od Pepper, że wróciłeś na Brooklyn.

-Mój ojciec się rozchorował ale jak się okazało znowu tylko symulował. Musi znaleźć sobie jakieś hobby. Dostałem zaproszenie więc przyjechałem.

-No patrz, a ja nie dostałem. Zatańczymy?- spytał, ciągnąc Steve'a za sobą na środek sali.

-O nie. Nie potrafię tańczyć.

Jednak Tony nie słuchał jego protestów i gdy tylko stanęli na środku, muzyka zaczęła grać od nowa. Stark objął partnera w pasie i złączył ich palce.

-Przyjechałeś tu specjalnie, prawda? - spytał rozbawiony Stark i przycisnął do siebie Steve'a, zaczynając kołysać się z nim do melodii.

-Może tak, a może nie. Tego się nie dowiesz- powiedział tuż przed tym jak Tony obrócił go wokół jego osi. Zaśmiali się pod nosem.

Stark pochylił się nad twarzą Steve'a. Biło od niego ciepło, którego brakowało mu przez ostatnie tygodnie. Jego zapach mamił zmysły i umysł Starka, nie mogący uwierzyć, że jego ukochany nadal przy nim był. Że ten czas rozłąki nie zmienił nic w ich związku. Może nawet go umocnił.

-Spytam się Pepper.

-Nie pozwolę.

-Oh, tak? Niby jak? Swoim uśmiechem czy oczami?

-Jest też opcja siłą.

Tony zdjął rękę z jego biodra i znowu go obrócił. W jednej chwili przestał dla nich istnieć cały zewnętrzny świat. Byli tylko oni, zero ludzi wokół, gapiących się na nich jak na fajerwerki. Jednak kiedy muzyka ucichła, do ich uszu dotarł gwar innych zaproszonych.

-Chcesz wyjść na zewnątrz?- spytał Tony, chcąc nadal zostać w tym wyimaginowanym świecie.

-Z chęcią.

Kiedy wyszli na balkon, zamknęli za sobą szklane drzwi by odciąć się od tego czego nie chcieli. Ich rozmowa nie trwała długo. Woleli cieszyć się chwilą, która mieli dla siebie.

-W zasadzie powinieneś przeprosić- powiedział nagle Tony, opierając się plecami o barierkę.

-Ja? Za co?- spytał Steve, odwracając skupienie od świecących gwiazd.

-Zostawiłeś mnie bez jakiegokolwiek powodu.

-Bez powodu? Czy brak zaufania to według ciebie nie jest powód?

-Ty też mi nie ufasz. Mówiłem, że u mnie wszystko dobrze.

-No tak, zapomniałem. Tony Stark, człowiek, który nigdy nie popełnia błędów. Za wszystko co złe są winni inni ludzie!- krzyknął, zaciskając dłonie w pięści.

-Jak widać nie ja jedyny. Zachowujesz się jak jebany wzór cnót.

-Wiem, że masz za sobą ciężkie przeżycia ale związek nie polega tylko na mieszkaniu razem i mówieniu "wszystko dobrze".- Steve podszedł do niego i próbując uspokoić, położył ręce na jego ramionach.

-Jak widać tatuaże się pomyliły.- Tony spojrzał na Steve'a, w którego oczach widział złość, niedowierzanie i łzy.

W pewnym sensie sam nie mógł zrozumieć czemu powiedział te słowa. Zawsze twierdził, że jego tatuaż nigdy się nie mylił. Ze Steve'm miał lepsze i gorsze chwilę, jednak nigdy nie kłócili się na tyle, by któryś z nich uronił łzę. Gdy któryś był na skraju, przerywali kłótnie i resztę dnia spędzali w swoich ramionach, na kanapie, kradnąc sobie nawzajem pocałunki.

- Skarbie, ja...

-Też tak uważam- powiedział Rogers i zabrał swoją rękę z objęć Tony'ego.

Tony z trudem zamknął usta, by nie wyglądać jak pułapka na muchy i nie zostać skompromitowanym przez media. Steve spojrzała na niego ostatni raz i odwrócił się do niego plecami. Przechodząc obok Pepper szepnął jej do ucha kilka słów i wyszedł z sali, zostawiając Tony'ego samego na balkonie.

~$$$~
Czemu zawsze jak niszczę Stony, to i tutaj i w "Padał wtedy deszcz". To jakieś zabiegi okoliczności 😭😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro