Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Operacja, taka gra

Tony rzadko wzywał Steve'a do swojej pracowni. A jeszcze rzadziej bez pośrednictwa Jarvisa. W dodatku nigdy nie używał słowa "pilne", jakby w ogóle nie istniało w jego języku. Chyba, że mówiło się o szklance whiskey. Jednak Steve nie wyczuł by tatuaż zdradzał mu jakiekolwiek uczucia Tony'ego, mówiące o kłopotach. "Czasami łatwiej otworzyć się przed nieznajomym", Steve miał wrażenie, że tatuaż zmieniał barwę za każdym razem gdy przejeżdżał po nim palcami, litery zaostrzały się, a cienie ciemniały.

Rogers zszedł do pracowni Tony'ego i wpisując trzycyfrowe hasło, wszedł do środka. Tony siedział na fotelu chirurgicznym, wśród kilku maszyn własnej roboty i kardiomonitora.

-O co chodzi?- spytał, podchodząc. Stark trzymał w dłoniach mały, emanujący błękitnym światłem sprzęt. Jednak uwagę Steve'a zwróciło podobne urządzenie, utkwione w piersi mężczyzny. -Mój Boże, Tony, co to jest?

Podszedł do niego i przejechał palcem po krawędzi urządzenia.

-Skarbie, wszystko w porządku. Nic mi nie jest- powiedział Tony, posyłając mu rozczulony uśmiech, na myśl o tym jak bardzo Steve martwi się jego stanem zdrowia.

-A-ale co to jest?

-To reaktor łukowy. Taki jak w mojej firmie ale... mniejszy. To antyk- powiedział, po czym podniósł lewą rękę.- Przyszłość wiążę z tym. Chcę go wymienić. Niestety sam nie dam rady. Tylko ty mi możesz pomóc- powiedział, zerkając na Dum-E, siedzącego w kącie. Mechaniczne ramie pokręciło się trochę, a potem opadło, jakby czując się urażonym słowami Tony'ego.

-Jak mam ci niby pomóc? Nie znam się na tym.- Steve odsunął się od niego na krok, a Dum-E podniósł się, czując swoją okazję.

-Spokojnie. To drobiazg.- podniósł prawą rękę i powolnym ruchem zaczął wyciągać reaktor łukowy z piersi (bosz, jak to brzmi- dop. Girmi).- Pod spodem jest kabel, który dotyka obudowy i powoduje zwarcia.- 

Wyrwał kilka kabli wraz z urządzeniem i podał go Steve'owi. Ten wzdrygnął się lekko i odłożył go na metalowy, mały stolik, na którym znajdowało się kilka narzędzi.

-Teraz tam sięgnij i wyjmij przewód.- spokojnie instruował go, nie przejmując się zbytnio rozkojarzonym i lekko przerażonym zachowaniem ukochanego.- Nie martw się. To jest jak operacja.- pocieszył go, jednak widząc spojrzenie mężczyzny, dodał:- taka gra dla dzieci.

Steve starał się wykonywać polecenia Tony'ego dokładnie i bez pomyłek ale jego umysł chyba nadal nie przyswoił wystarczającej ilości informacji. Jeszcze dziesięć miesięcy temu wiódł nudne życie z Sharon u boku, a teraz miał wyciągnąć jakiś kabel z piersi Tony'ego Starka, który ostatnie trzy miesiące spędził w niewoli u terrorystów, gdzie na pewno nie plotkował z nimi przy herbacie i ciastkach. I jakkolwiek absurdalnie to brzmiało, dla Steve'a nie brzmiało to zabawnie.

Zwłaszcza gdy niemal nie doprowadził Tony'ego do zawału, samemu przy tym nie umierając.

-Trudno było?- spytał Stark, uśmiechając się, a Steve czuł się jakby był jakąś ofiarą losu.

-Zamknij się- wycedził przez zęby, odsuwając się od Tony'ego.- Nigdy więcej mnie o to nie proś.

-Stevie, nie złość się. Uroczo wtedy wyglądasz ale nie lubię gdy się na mnie wściekasz- powiedział miliarder, podnosząc się z fotela i przyciągając do siebie mężczyznę.- Mam tylko ciebie.

Ah, ten ból duszy gdy aż z kilometra dało się słyszeć płacz robotycznego ramienia, czującego odrzucenie ze strony swojego właściciela.

Steve uśmiechnął się i musnął ustami wargi drugiego. Oboje marzyli w tej chwili tylko o odpoczynku, którego mieli w ciągu ostatnich dni wystarczająco dużo, podobnie jak dziennikarzy, bijących do drzwi.

-I zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. Ale wcześniej ostrzegaj, jeśli będę musiał robić coś takiego, bo ja naprawdę nie przywykłem do takiego grzebania w obwodach.

 -Zapamiętam. Obie sprawy- mruknął pod nosem, a potem znów złączył ich usta.

-A co zrobić z tym?- spytał Steve, podnosząc, wcześniej zapomniany, stary reaktor łukowy.

-Wyrzuć, spal, zniszcz. Wybierz sobie termin. Mam nowszy model.- Tony uderzył trzy razy paznokciami o urządzenie znajdujące się w jego klatce piersiowej.

-Na pewno?- zmarszczył brwi, zadając kolejne pytanie dla pewności. Ile to razy Tony mówił jedno, a potem miał do Steve'a pretensje, że zrobił drugie. Mimo, że i tak zrobił to co ten chciał. Kiedyś miał pomysł by nagrywać wszystkie rozmowy z Tony'm, a potem mu je puszczać, gdy będzie miał pretensje o jakąś drobnostkę.

-Nie jestem sentymentalny.- Steve miał ochotę wybuchnąć śmiechem.

-Poczekaj z pięć lat, a ci uwierzę- mruknął pod nosem.- Gdybyś nie był sentymentalny, połowa tych rzeczy nadal leżała by w Nowym Yorku, a druga połowa na śmietnisku.- wskazał wyprostowaną ręką na pracownię i znajdujący się w niej bałagan.

-Nie wypominaj- zaśmiał się, a potem zwrócił się do Dum-E.- Chodź tu. Sprzątnij ten bałagan. Zostaw telefon i zdjęcie z tatą, a resztę do kosza.

Steve zaśmiał się pod nosem, a potem wolnym krokiem opuścił pomieszczenie, zostawiając geniusza samego ze swoim geniuszem. Była to osobista kwatera Tony'ego i chociaż Steve miał pełne prawo, możliwość i zgodę na przebywanie w pracowni, wolał zostawić ten kawałek domu do wyłącznego użytku Tony'ego. Nie chciał w końcu mieszać się w zwyczaje Starka całkowicie i rozstawiać wszystko po kątach tak jak sobie tego życzył. W związku byli równi, mimo tego, że Tony czasami uważał, że to Steve jest "gospodynią". 

Reaktor łukowy położył na stole w kuchni, podejmując decyzję by później zastanowić się co z nim zrobić. Z jakiegoś powodu czuł, że nie mógł go wyrzucić. Że może być jeszcze potrzebny. Nie umiał w żaden sposób tego uzasadnić.

Moment zamyślenia przerwała Pepper, wchodząca do willi. Jak zawsze schludnie ubrana, z włosami związanymi w gustowny kok i nieodłączny plik kartek.

-Witaj, Steve. Jest pan Stark?- spytała, od razu przechodząc do sedna, tego co chciała.

-Dzień dobry. Tak, w pracowni.

-W porządku. Dziękuję.- uśmiechnęła się i odwróciła z zamiarem wycofania, gdy spojrzała na urządzenie na stole.- Co to?

-Reaktor łukowy. To coś co Tony ma w piersi. Zbudował sobie nowy i kazał mi go wyrzucić ale z jakiegoś powodu mam wrażenie, że lepiej tego nie robić. I w sumie nie wiem co z tym fantem zrobić.- zaśmiał się i podrapał w tył głowy.

-Może ja coś wymyślę.- Pepper wzięła do rąk urządzenie i obejrzała ze wszystkich stron. -Jestem asystentką Tony'ego od kilku lat. Jestem pewna, że jakiś pomysł wpadnie mi do głowy. Z przeczuciami lepiej nie walczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro