Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Domek przy jeziorze

Steve czuł się dziwnie wstając rano już nie jako chłopak Tony'ego ale jego narzeczony, jako jego przyszły mąż. Uważał to za sen, na który nie był gotowy, bo był zbyt piękny, a do rzeczywistości przywracał go lekki ucisk obrączki na palcu oraz szczelnie owinięty okół niego Tony. Zaraz po oświadczynach, które, co prawda wynikały z chwilowego przypływu odwagi, były dla Steve'a przepiękne, Tony zaprosił go do restauracji. Nazbyt rozpoznawalna twarz Starka natychmiast zaczęła zdobić ekrany telewizorów z dodatkowym news'em, "Tony Stark, Iron Man, się żeni".

W czasie kolacji Steve dostał telefon od Bucky'ego, który zaraz po odebraniu połączenia rzucił najdłuższą wiązankę przekleństw jaką kiedykolwiek Steve słyszał: "ty sukinsynowaty oszuście i krętaczu. Czemu mi, do cholery, nie powiedziałeś o jebanych zaręczynach i że się żenisz, do kurwy nędzy. Jestem twoim kurwa przyjacielem od jebanej kołyski i powinienem wiedzieć takie rzeczy, frajerze. Nawet mi nie powiedziałeś, że wracasz do Nowego Yorku i, kurwa, nie miałem czasu zorganizować przeklętego przyjęcia powitalnego, no ja pierdole". No, mniej więcej.

Zaraz po zjedzeniu najdroższego dania jakie było w menu, choć Steve się upierał, że najdroższe nie zawsze oznacza najlepsze, i wyjściu z restauracji, zostali otoczeni chmarą Nowo Yorskich dziennikarzy, którym faza na Iron Mana jeszcze nie minęła. Wcześniej Tony lubił być w centrum uwagi, teraz zdawał sobie sprawę jak bardzo zmienił się pod wpływem Steve'a.

Wrócili do Stark Tower, po drodze kradną sobie nawzajem pocałunki. Chociaż Rogers uważał, że Tony powinien skupić się na drodze i jego zachowanie jest nieodpowiedzialne. Nie był paranoikiem, za którego Stark go czasami brał. Gdy wrócili, położyli się w łóżku i wgapiając się przez kilkanaście minut w sufit, tkwili w ciszy. Steve leżał z głową na poduszkach, a Tony z nogami na jego brzuchu.

-To gdzie się wybierzemy na miesiąc miodowy? Noc poślubna w jakimś drogim hotelu czy na tylnym siedzeniu auta?

-Tony, oświadczyłeś mi się kilka godzin temu.- Steve podniósł się, by spojrzeć na swojego przyszłego męża.

-Na ślubie ty będziesz w białym garniturze, chyba, że wolisz jednak suknię. W sumie nie mam nic przeciwko.- Tony zdawał się w ogóle nie słyszeć uwagi Rogersa, dając się ponieść przyszłości.

-Mamy czas.

-Nie chce czekać.- Stark podniósł się i położył się obok Steve'a. Wplątał palce w jego włosy i przyciągnął do pocałunku.- Co ty na to, przytulny domek nad jakimś jeziorem. Niezbyt daleko miasta ale też w zaciszu. Mili sąsiedzi niedaleko do pożyczania cukru, gdy żadnemu z nas nie będzie się chciało jechać do sklepu. Przytulny hamak do odpoczynku w letnie dni, a na podwórku walające się tony zabawek. Lalki albo samochodziki, albo to i to.

-Już planujesz adoptować dzieci?

-Chłopiec mógłby mieć na imię Peter, a dziewczynka... może Morgan- Stark zdawał się być w innym świecie. To już był zupełnie inny człowiek niż ten sprzed roku.- Maguna- dodał szeptem.

Steve wpatrywał się w mężczyznę już z dziesięć minut. Tony zupełnie odleciał, poniesiony przez marzenia i fantazje. Nigdy nie widział go w takiej wersji. Wersji kogoś kto chciał mieć rodzinę, bo z pewnością podczas pierwszego spotkania z człowiekiem o charakterze Starka, pomysł posiadania rodziny nie będzie pierwszym skojarzeniem.

Steve trochę się spiął. To nie tak, że nie chciał być z Tony'm i cieszyć się życiem. Chciał mieć rodzinę, męża i dzieci ale kiedy spojrzał na to co wydarzyło się w jego życiu w przeciągu ostatniego roku... chciał trochę przystopować. Tony chciał mieć to o czym marzył, szczęśliwą rodzinę, a każdy chce by jego marzenie spełniło się jak najszybciej.

-Wiem, że znamy się niecały rok, a zaledwie dzisiaj ci się oświadczyłem. Ten cały zamach, porwanie, Iron Man, Obadiah. Wiem, że to pewnie za szybko ale... czuję, że właśnie tego chce.

Steve uśmiechnął się i przejechał kciukiem po zarośniętym policzku Starka. Ta broda była zdecydowanie jednym z elementów charakteryzujących Tony'ego. Bez niej nie byłby sobą. Zabawne.

-Uczucia nie są naszymi mocnymi cechami- przyznał Steve, całując Starka w policzek. Tony pomamrotał pod nosem coś o niesprawiedliwości, o obowiązku kary za całowanie gdzieś indziej niż w usta, o smutku jaki na nim ciąży z tego powodu, i to wszystko ze swoim akcentem, dzięki któremu jego słów nie można było brać na poważnie.

-Kilka miesięcy temu wspominałem o parku rozrywki na Marsie i...

-Nie. Już wiem do czego zmierzasz i wyraźnie mówię: nie- powiedział i wstał z łóżka. Stark zaczął temat parku rozrywki by zmienić temat, bo mimo, że nie mieli przed sobą żadnych tajemnic i tematów tabu, niektóre rzeczy ciężko przechodziło im przez usta.

-Oj no weź. Nie bądź taki!

Steve podszedł do szafy i wyciągnął z niej piżamy, czyli niebieską koszulkę i szare dresy.

-Jako mąż miliardera powinieneś chodzić w diamentach.

-A ty jako miliarder oblany tanim piwem powinieneś się umyć.

-Czy to była propozycja? Bo widząc, że idziesz się myć, sądzę, że była...- powiedział Tony, podnosząc się na łokciach. Kiedy Steve schylił się by ściągnąć buty, Tony zagwizdał, a potem zabawnie poruszył brwiami.

-Głodnemu zawsze chleb na myśli- szepnął Steve pod nosem i zaśmiał się.

-Nie moja wina, tylko twoja. To ty rzucasz dwuznaczne teksty.

-Możesz iść pierwszy, ja poczekam.

-Idziemy razem albo wcale.

-Wtedy śpisz na kanapie.

-Mścisz się za Miami?

Steve podszedł do drzwi i nacisnął na klamkę.

-Nie. Po prostu nie chce śmierdzieć.

-Ja nie śmierdzę! Ja mam po prostu charakterystyczny zapach.

Steve zaśmiał się tylko i wyszedł z pokoju by umyć się, a Tony prędko podszedł do szafy by wyciągnąć z niej ciuchy na zmianę. Nie marnując ani chwili, pobiegł za Steve'm nie chcąc tracić szansy na wspólną kąpiel. Kiedy tylko wyszedł z sypialni, jego telefon wydał z siebie muzykę, a na ekranie pojawiło się jedno imię, Arno.

~$$$~
Ferie! Kto się cieszy? Bo ja bardzo!
Od ostatniego rozdziału minęły 23 dni. Przepraszam za to!

Ta książka ma już 39 rozdziałów, o połowę więcej niż planowałam. Nie wiem ile jeszcze rozdziałów zostało do końca, ale dziękuję, że miałam dzięki wam wenę ją pisać 😃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro