Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bilbord jako jedyna przeszkoda ku spełnieniu marzeń

Tony nie podejrzewał, że istniało coś lepszego niż niebezpiecznie szybka jazda samochodem i rozwiewający włosy wiatr. Jednak latanie kilkanaście metrów nad powierzchnią ziemi bez konieczności stania w korkach było o wiele lepsze. Adrenalina płynęła w jego żyłach, a usta wykrzywiały się w szerokim uśmiechu, z którego wydobywał się głośny krzyk podniecenia. Zostawiał za sobą dwa białe ślady, które znikały równie szybko jak on, pozbawiając jakiegokolwiek dowodu jego obecności na nocnym niebie.

-Bosko się prowadzi.

Nikt kto nie patrzył tej nocy w niebo, nie zobaczył na nim nowej gwiazdy. 

Lecąc nad wesołym miasteczkiem, podziwiał kolorowe światła z lotu ptaka. Wcześniej mógł to robić tylko z samolotu lub z telewizji. Ale to było według niego o wiele lepsze. Tony chciał lecieć coraz wyżej. Chciał zobaczyć Nowy York w całej okazałości. Zaśmiał się głośno, gdy przeleciał przez kilka chmurnych obłoków, a potem wystrzelił gwałtownie w górę.

-Zobaczmy co to cudo potrafi. Jaki mamy pułap?

-Rekord dla myśliwca to dwadzieścia pięć tysięcy metrów.

-Rekordy są do pobicia- powiedział, wzbijając się w powietrze jeszcze szybciej.

-Sir, nie radzę latać tak wysoko. Ostrzegam o możliwości oblodzenia.

Zbroję ozdobiły białe kwiaty szronu. Tony nie mógł ruszyć rękami ani nogami, a wszelkie dane, które wyświetlały mu się przed twarzą, zaczęły mrugać, by po chwili zgasnąć. Głos Jarvis'a przestał odbijać się od uszu Tony'ego.

Stark wstrzymał na chwilę oddech. Zbroja straciła moc, a jego ciało stało się niezwykle ciężkie.

-O żesz kur..!- krzyknął, gdy zaczął spadać.

Jego ciało zaczęło się szamotać. Przez otwory na oczy był w stanie widzieć tylko fragmenty nieba, po którym jeszcze minutę temu latał.

-Oblodzenie! Wysuń klapy!- krzyknął do Jarvis'a, który nie odpowiedział.

Lód odpadał od powierzchni jego zbroi, lecz żaden program nie uruchomił się na nowo. Musiał to zrobić ręcznie. Uderzył ręką w udo, a klapy wysunęły się, krusząc lód, który oderwał się od zbroi. Nie zostało wiele metrów do śmiertelnego zetknięcia się Tony'ego z asfaltem, po którym jeździło mnóstwo samochodów, co szczerze utrudniło by jego identyfikację, gdy błękitne światło minęło mu przed twarzą. Zbroja ponownie się uruchomiła.

Stark zacisnął zęby i całą siłą jaką posiadała zbroja uniósł się do góry. Odbił się dosłownie kilka chwil przed stu procentową śmiercią. Kilka aut zatrąbiło na niespotykane zjawisko, którym było coś co większość ludzi i tak nazwała by osobowym statkiem kosmicznym.

Przez pierwsze kilka chwil nie miał kontroli nad zbroją, która leciała w niewiadomym kierunku, byle tylko nie się rozbić na jeszcze nie ogarniętym gruncie. Krzyknął z ulgą i szczęściem, gdy auta rozstąpiły się przed nim, by tylko nie trafić na niego podczas jazdy. Tony wzbił się w powietrze.

Jednak duma Tony'ego uległa totalnemu zmiażdżeniu, gdy w chwili chwały uderzył w jeden z tysięcy miastowych bilbordów. Nie byłoby to aż tak upokarzające, gdyby nie fakt, że reklama przedstawiała jego własną osobę. Za namową Pepper zgodził się w tamtym okresie na niewielką sesję zdjęciową promującą najnowszą kolekcję garniturów.

-Z czego się śmiejesz?- spytał jakby uśmiech jego zdjęcia był skierowany dokładnie na niego. Czuł jakby on sam się z siebie wyśmiewał, za uderzenie plackiem w coś, co było widać z kilometra.

Odleciał na kilka metrów od reklamy i przekręcił głowę z jękiem egzystencjalnego bólu. Zdał sobie sprawę, że powinien przykładać się do czyszczenia zębów bo gdyby je stracił, miał już dowód w postaci bilbordu, nie wyglądał by już zbyt atrakcyjnie.

-Umów mnie do dentysty, czy coś- powiedział, przejeżdżając językiem po zębach i ruszył w kierunku domu.

-Oczywiście, sir- powiedziała sztuczna inteligencja, zapisując w pamięci jego słowa.

Z powrotem do willi leciał kilka metrów nad wodą. Światła miasta i księżyca odbijały się od tafli morza. Tony przymknął oczy i ze szczęśliwym uśmiechem spowodowanym udanym lotem, zwolnił tuż nad swoim domem.

-Spokojnie. Tylko spokojnie- powiedział sam do siebie i wyłączył silniki. 

Jak widać przecenił umiejętności budownicze ekipy, która budowała jego cudowną willę, gdy dach zawalił się pod jego ciężarem. Spadł na fortepian w salonie, a potem zniszczył również i podłogę, wpadając do swojej pracowni na jeden z ulubionych samochodów. Reszta aut niczym wściekłe byki zaczęła wydobywać z siebie alarm, który zaczął drażnić słuch Tony'ego.

Oczywiście nie zabrakło Dum-E, który cały czas czekał w tym samym miejscu z gotową do aktywacji gaśnicą, której zawartość ponownie wylądowała na Tony'm.

-Za dużo atrakcji na dzisiaj.

~$$$~

Przepraszam za tak krótki rozdział ale nowy rok szkolny jest pełen stresu, a jeszcze nauczyciel katuje moją klasę książkami, które musimy dokupić. Tragedia.

W dodatku ze względu na szkołę przesuwam termin dodawania rozdziałów Soulmate ze środy na piątek. Także następny rozdział pojawi się w piątek za tydzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro