1F
– Mogłabym zagrać z wami? – spytała nieśmiało dziewczyna.
Szatyn spojrzał na nią z lekko uniesioną bawią i już miał otworzyć usta jednak Lloyd go uprzedził.
– Jasne, że tak! – uśmiechnął się przyjaźnie i lekko szturchnął wyższego chłopaka w bok. – Kai ma w domu, aż dwa sprzęty do VR dlatego możemy zagrać u niego, a ja przyniosę swój z domu.
Szatyn nie wydawał się zbytnio zachwycony jednak pokiwał głową na znak zgody.
☆
[Twoje Imię] zapukała do drzwi w domu Smitha.
Do środka wpuściła ją dziewczyna wyglądająca na troszkę młodszą.
– Cześć. – uśmiechnęła się lekko nastolatka. – Ja do Kaia.
Dziewczynka zaprosiła ją gestem do środka i zawołała brata.
Po krótkiej chwili ze schodów zszedł szatyn i blondyn.
– Kto to jest? – spytała ciemnowłosa spoglądając na Kaia.
– To... – szatyn spojrzał na koleżankę ze szkoły. – Klaudia... Nie... Zaraz... Zuza... Znaczy...
– [Twoje Imię] – wtrącił się Lloyd. – Jak możesz ciągle zapominać?
– Cześć, [Twoje Imię]. – uśmiechnęła się dziewczyna i wyciągnęła do niej dłoń. – Jestem Nya. Młodsza siostra tego idioty.
– Miło mi. – zaśmiała się cicho nastolatka i podała jej dłoń.
– Hej! – zawołał szatyn. – Jak ja Ci zaraz...
Nya zaśmiała się cicho i zaczęła uciekać przed bratem, który zaczął ją gonić.
– Chodź. – uśmiechnął do niej Lloyd. – Podłączę Cię już do sprzętu.
Nastolatka lekko się uśmiechnęła i podażyła za nim.
– Często tu przebywasz, co? – spytała.
– Bardzo często. – odpowiedział.
– To mój drugi dom.
Kiedy byli już na gorze chłopak pomógł [Twoje Imię] założyć gogle oraz rękawiczki.
Przed jej oczami pojawiły się obrazki i napisy.
Cutscenka...
Witaj w grze Soul of Guard.
Czeka Cię bardzo trudna misja do wykonania.
Jednak najpierw trochę historii...
Kiedyś to miejsce było bardzo spokojne.
Ludzie z pobliskiej wioski uczciwie zarabiali na życie.
Jednak jeden z nich był inny...
Pragnął rządzić nimi...
Pragnął władzy...
Wyruszył on z wioski, w celu znalezienia pięciu amuletów.
Ktoś kto posiądzie je wszystkie może zawładnąć światem lub je zniszczyć...
Jednak już po odnalezieniu jednego ogarnął go mrok...
Zaczął terroryzować biednych mieszkańców, a całą krainę spowił mrok...
Jego dusza została uwięziona w amulecie...
W przepowiedni była mowa o dwójce wybrańców...
Dziewczyna i chłopak czystego serca mogą go pokonać...
Mogą pozbyć się mroku...
Przejdźmy teraz do ciebie.
Na samym początku stwórz swojego Avatara.
Nastolatka zaczęła tworzyć swoją postać. Wybrała strój, kolor skóry, oczy, włosy...
Jedyne czego nie mogła wybrać to broń.
– Nie możesz jej mieć. – usłyszała znajomy głos. – Dopiero na wyższych poziomach.
Spojrzała na niego.
W grze wyglądał naprawdę bosko...
Włosy delikatnie opadały mu na ramiona, a oczy posiadały dość nietypowy blask.
Ubrany był zwykłą zieloną bluzę i zwyczajne spodnie.
– Czemu nie masz zbroi? – spytała.
– Nie potrzebna mi. – zaśmiał się cicho. – Ja używam zaklęć.
[Twoje Imię] już chciała się odezwać, jednak usłyszała jak ktoś się za nimi odzywa.
– Tak zaczynać beze mnie? – burknął.
Dziewczyna odwróciła się i już była pewna, że to Kai.
Postać ta była dobrze zbudowana.
Jego włosy najbardziej rzucały się w oczy.
Oczka miał zielone, świeciły one podobnym światłem co u blondyna.
Jego zbroja wyglądała jak z czystego złota, a broń jaką posiadał...
Nie dało się jej zliczyć.
– Chciałem już pokazać jej co i jak. – odpowiedział Lloyd.
Szatyn zamilkł.
– Specjalnie nie powiedziałeś tego imienia, prawda?
– Może. – zaśmiał się blondyn.
– Okej. Niech będzie. W takim razie będę na nią mówić skarbek.
Lloyd lekko uderzył go w tył głowy.
– Nie pozwalaj sobie na tak wiele.
Nastolatka natomiast zaczęła przeglądać swój ekwipunek.
– Czy tutaj są jakieś życia? – przeniosła na nich wzrok.
– Jest pasek zdrowia. – pośpieszył z odpowiedzią niższy chłopak. – Ale nie martw się. Jeśli będziesz trzymać się nas to tak szybko nie zginiesz.
– A czy śmierć w grze wpływa na życie realne? – spytała jeszcze.
– Nie wiem... – odparł Lloyd. – Chodzą plotki, że tak... Ale chyba nigdy jeszcze nikt tutaj nie zginął. Jeśli nie będziesz się pakować w szukanie amuletów to raczej nic Ci nie grozi.
– Dobra. – Kai przerwał im. – Wy tu gadajcie, ale ja idę do Karczmy. Umieram z pragnienia. – powiedział po czym ruszył przed siebie...
Blondyn przewrócił oczami.
– Wytłumacz mi dlaczego ja się z tobą przyjaźnię? – krzyknął i ruszył za nim...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro