Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Walc brudnych dusz 3

Tu mnie macie, uwielbiam hasztagi... może jeszcze porządne opisy i zaawansowana fabuła do tego?

Blade palce powoli przejechały po wierzchu książki, jakby czerpiąc przyjemność z czucia jej chropowatej w dotyku oprawy. Przemierzały lekko zakurzone krawędzie zapisanych historiami stron, wreszcie zatrzymując się na ostatnim zdaniu całej opowieści.

"Tu zaczyna się historia"

Natchniony prozą poeta złożył obok nich pocałunek, świadczący o oddaniu swoim nierealistycznym zasadom. Chuuya roześmiał się, kolejny raz plując mu pod nogi krwią.

Ch- Cholerny wariat...

Najwyraźniej Fyodor nie lubił, gdy ktoś mu przerywa tok myślenia, bo z hukiem odłożył cenną księgę na stolik, tuż obok metalowych przyrządów chirurgicznych, jeszcze czystych.

Fyo- Proszę, proszę, komuś wróciła chęć buntu.

Odrobinę tłuste, rude włosy nie zostały uchwycone równie delikatnie, co pożółkłe kartki, a mafioso odruchowo syknął z bólu.

Fyo- Czy to czas na rundę drugą?

Desperacki śmiech Nakahary wypełnił pomieszczenie, jednak Rosjanin wciąż miał ten sam, lodowaty wyraz twarzy.

Ch- Davai! Nie złamiesz mnie, dziadu.

Niebieskookiemu najwyraźniej było już wszystko jedno, nawet jego dalszy los. Niestety demon od dawna znał słabość egzekutora.

Fyo- Ciebie może nie, ale z chęcią zobaczę reakcję twojego drogiego partnera, gdy zobaczy Cię w tym stanie...

Rozcięta warga co prawda nie prezentowała się zbyt dobrze, lecz poplamiony własną, zaschniętą krwią ryży grzecznie mówiąc miał to gdzieś.

Ch- Wal się.

Miał ochotę cisnąć mocą książkę w Dostojewskiego, ale już raz to zrobił i znając konsekwencje nie zamierzał się powtarzać. Zamiast tego dumnie walczył z wypranym z emocji przeciwnikiem na wzrok, nie tracąc wrodzonego zacięcia.

Fyo- Zaraz zaśpiewasz inaczej, drogi Chu Chu.

Kapelusznik wziął głęboki wdech, mając w głowie jeszcze większy mętlik. Początkowo nie mógł uwierzyć, bo świeżo postawiona teza wydawała mu się zbyt nieprawdopodobna.

Ch- Tylko jedna osoba tak do mnie mówi...

Najwyraźniej Fyodor tylko czekał na te słowa, wyciągając z kieszeni odbezpieczony telefon rudzielca, wciąż nie wypuszczając zaniedbanych loków ze stalowego uścisku.

Fyo- Może zadzwonimy do Dazaia? Zapewne się ucieszy, słysząc twoje krzyki i błagania o litość.

Rozbrzmiał dźwięk przychodzącego połączenia, jakby brunet cały ten czas podsłuchiwał i doskonale wiedział, kiedy zadziałać.

Fyo- Pan detektyw ma wyczucie.

Komórka zajęła zaszczytne miejsce obok księgi, z włączonym na głośniku chatem głosowym. Pierwsze, co usłyszeli, był dźwięk trzech wystrzałów z pistoletu, a po nich trzymająca w napięciu cisza.

D- Masz coś, co należy do mnie, więc właśnie zastrzeliłem trzech twoich najsilniejszych ludzi~

Dostojewski nie wydał się poruszony tragicznym losem wiernych gangsterów, wręcz przeciwnie. Grymas rozerwał maskę powagi, ujawniając czający się na twarzy uśmiech. Za to Chu wręcz wzdrygnął się z obrzydzenia, słysząc ton głosu rywala.

Ch- Dazai, Ty...
D- Chu, nie teraz. Dorośli negocjują.

Jednak Nakahara patrzył wprost na stojącego zadziwiająco blisko Rosjanina, dominującym spojrzeniem wiercąc mu dziurę w brzuchu.

Ch- Wiem, że to Ty, Dazai. Zdejmij czar.

W jednym momencie lico Fyodora zmieniło się w dobrze znaną rudzielcowi facjatę bruneta, zdejmującego z dłoni zaczarowany amulet, kupiony parę lat temu gdzieś w głębi nieistniejącego już kraju.

D- A Ty ubrania~

Jego uśmiech niezwykle płynnie przeszedł w śmiech. Tak, to na pewno był Osamu. Tylko on umiał się tak uśmiechać.

D- Żartuję, żartuję~

Usta Chuuyi drgały, gdy detektyw poklepał przykrytą marchewkowymi lokami głowę, czując, jak szybko bije serce niższego z nich.

Ch- Od kiedy?
D- Po tym, jak ktoś wbił w twoją szyję igłę.

Tyle pytań i tak mało odpowiedzi, czyli w przypadku rozmowy z Dazaiem norma.

Ch- Moją? Przecież to Ty zemdlałeś!
D- Środek odurzajacy spowodował też halucynacje? Fascynujące~

Ryżemu wydawało się, że chłopak przegląda go na wylot, widzi wszystkie szalone myśli, nawet czuje to samo. Rozychylił lekko wargi, z emocji zapominając, jak się oddycha.

Ch- Dlaczego...
D- Chciałem sprawdzić twoją spostrzegawczość. Pseudonim ślimol naprawdę do Ciebie pasuje.

Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość, zupełnie jak w wielu filmach detektywistycznych, których mafioso skrycie był wielbicielem. Nie ma nic lepszego, niż dobry kryminał i do tego jeszcze lepsze wino.

Ch- Po to zrobiłeś wcześniej nagraną wiadomość na telefon? Aby mnie wkręcić, że jesteś Fyodorem?

Bingo. Zdecydowanie jest lepszy w dedukcji, niż Dazai w prowadzenia auta.

D- Nie mówmy już o nim, tylko o nas~

Walczyli na wzrok, jak wiele razy wcześniej. W ich oczach nie było już tej troski i tęsknoty z ostatniego spotkania, ale zimna chęć przezwyciężenia rywala.

Ch- Najpierw mnie rozkuj, gnido.

Ręka bruneta rozpoczęła podróż po delikatnej skórze dookoła unieruchomionych nadgarstków, wreszcie kończąc wraz z cichym szeptem wiecznie niedoszłego samobójcy.

D- Wybacz, ale czerpię zbyt wielką przyjemność z widoku twojego marnego, całkowicie bezbronne...
Ch- Chcesz umrzeć?

Dazai prychnął ze śmiechu. Najwyraźniej naprawdę dobrze się bawił, mimo tego, że dość niedawno miał w plecach nóż.

D- Tak naprawdę zamierzałem jeszcze jakiś czas Cię tu przetrzymać, ale masz pecha, bo Kunikinda każe mi wracać do agencji i wypełniać raporty~

Oczywiście żartował, bo Osamu nigdy nie wypełniłby obowiązków służbowych dobrowolnie. Oczy koloru bezchmurnego nieba gwałtownie się rozszerzyły, a pięści zacisnęły. Chu nie miał ochoty na kolejną noc w tym przepełnionym po brzegi złymi wspomnieniami pokoju.

Ch- Nie zrobisz tego, prawda?
D- Raportów? Oczywiście, że nie. Nie skończyłem Cię dręczyć.

Niespodziewanie brunet wyjął klucz, złośliwie podrzucając go dokładnie tak, by Nakahara mógł tylko wściekle popatrzeć, co przelało czarę goryczy.

Ch- Czego chcesz?

W pomieszczeniu nagle zrobiło się niezwykle gorąco, a powietrze dookoła wręcz drżało. Wszystko przez to, że mafioso postanowił użyć korupcji, jeśli sytuacja zrobi się groźna.

D- Zatańczyć~
Ch- Ha?

Spodziewał się czegoś gorszego, więc z niedowierzaniem świdrował wiecznie rozbawionego rywala wzrokiem.

D- Jeden taniec i Cię uwolnię, słowo harcerza, w końcu oni lubią wiewiórki.

Ryży nie wydawał się przekonany, ale już wiele razy zaufał detektywowi, więc jeszcze jeden raczej go nie zabije.

Ch- Tylko szybko, bo umrę z zażenowania.

Osamu pozbawił mafiosę więzów, a widząc, jak z wyczerpania ledwo stoi, postanowił ingerować w swoim złośliwym stylu.

D- Musisz mocniej mnie objąć, inaczej nie wyjdzie ani taniec ani ty z tego pomieszczenia~

Nieistniejąca muzyka porwała ich niczym prąd rzeki papierową łódź, nadając prostym ruchom przyciśniętych do siebie ciał nadnaturalnego powabu. Wreszcie melodia się urwała, lecz oni wciąż stali zbyt blisko, jakby bez słów ciesząc się swoją obecnością.

D- Tęskniłem...

Chuuya mu przerwał, kładąc palec na spragnionych wrażeń cielesnych ustach partnera i jednocześnie wracając do bezpiecznego odstepu, czyli symbolicznych trzydziestu centymetrów.

Ch- A ja nie. Dwa razy się poświęciłem! Wiesz, co mnie spotkało!? Nie. Na dodatek chcesz mnie więzić w piwnicy tego pierogowego psychopaty, chory śmieciu.

Tylko w oczach koloru morza widać było całe cierpienie, które trwale odbiło się na osobowości Nakahary. Chłopak zbyt długo udawał niewzruszonego, pękając przed obojętnym partnerem.

D- Ehh, dlatego nienawidzę wiewiórek.
Ch- Cholerny samobójca.
D- Wieszak na kapelusze.
Ch- Mumia bez złota i pieniędzy.
D- Przesadziłeś, rudy.

Osamu dramatycznie położył dłoń obok serca, niespodziewanie przerzucając ryżego przez ramię i biorąc na ręce.

Ch- ODSTAW MNIE!
D- Lęk wysokości~ ?

Mimo szarpiącego się mafiosy, brunet kopniakiem wywarzył drzwi, oczywiście wcześniej lekko je uchylając, by wyszło bardziej popisowo.

Ch- DAZAI, NIENAWIDZĘ CIĘ!

Ich nosy prawie się spotykały, gdy pełen pozytywnej energii ciemnooki rozswietlił pokój swoim uśmiechem, odruchowo przyciągając rywala bliżej.

D- Ja Ciebie też, mon petit ami.

Wreszcie wszystko się ułożyło, zgodnie z planem piekielnie dobrego detektywa.

*tymczasem u Fyo*

Dostojewski niepewnie przekrzywił ciążącą głowę. Ostatnie godziny pamiętał jak przez mgłę, a próbując odzyskać wspomnienia uchylił fiołkowe oczy.

Mori- Widzę, że powoli się budzisz. Wybornie.

O dziwo nie był związany, tylko znajdował się w urządzonej w stylu rokoko sypialni, prawdopodobnie należącej do czekającego z pustą strzykawką doktora. Nie wiedzieć czemu, uwagę Rosjanina najbardziej zajęła kolorową firanka z frędzlami. Pewnie przez oszołomienie narkotykiem i to, że kojarzyła mu się z wiszącymi na gałęziach grzesznikami.

Fyo- Wyjaśni mi Pan, co tu robię?

Mori znał tego człowieka z opowieści. Szef szczurów, słynący ze swojej okrutnej natury, nie wydawał się tak groźny, jak sobie wyobrażał, co jedynie pobudziło jego ostrożność.

M- Moi ludzie dostali cynk od Dazaia, że znajdą Cię za magazynem rybiej łuski, więc witam w moich skromnych progach.

Westchnienie wypełniło wysuszone mrozami Rosji usta, gdy Bóg oparł obolałe plecy o tył łóżka, które najwyraźniej należało właśnie do zaintrygowanego nim mafiosy.

Fyo- Jeśli potrzebujesz informacji...
M- Nie po nie Cię porwałem.

Dostojewski nigdy się nie bał. Wiele razy był więziony, a jako przepracowany zbawca świata traktował takie wypady-niespodzianki prawie jak urlop, czy wyjazd do luksusowego sanatorium.

Niewiadomo kiedy skończyli z porcelanowymi filiżankami pełnymi zielonej herbaty, rozmawiając dalej o powodach tego wciągającego spotkania.

M- Moja droga Elisa spędza miesiąc z ciotką w Ameryce, więc będę mieć dużo samotnych wieczorów, a tak przynajmniej porozmawiam z kimś inteligentnym.
Fyo- Rozumiem ten tok myślenia, ale przy najbliższej okazji rozerwę Pana nie tylko w przenośni.

Rosjanin poprawił fedorę, z gracją odrywając się od niezwykle wygodnej poduszki krzesła. Mori też wstał, dopijając resztę pozbawionego cukru napoju.

M- Mam wiolonczelę, więc jeśli chcesz zapewnić mi rozrywkę, to z chęcią posłucham twojej interpretacji paru utworów.

Dopiero teraz Demon dostrzegł futerał w kącie, dlatego kucnął obok, subtelnie pozbawiając instrument ubrań. Czarna Cecilio CCO-500 w środku przekonała go do zostania jeszcze chwilę z nieprzewidywalnym doktorem.

Fyo- Zaskakująco dobre warunki, jak na więzienie.

Stojący nad nim Ougai uważnie obserwował, jak Fyodor wodzi palcami po ręcznie malowanym drewnie, zadziornie zahacza palcami o struny i delikatnie stuka paznokciem w pudło rezonansowe. Muzycy zawsze go fascynowali, szczególnie, gdy ich muzyka wydawała się pochodzić prosto z serca artysty.

M- Nie jesteś tu więźniem. W każdej chwili możesz odejść, ale jeśli zostaniesz, to oddam Ci nie tylko ten instrument...

Rzucił Rosjaninowi pod nogi grubą książkę, wiedząc, jak bardzo mu na niej zależało. Ten sam tom trzymał koło nocnej szafki zamkowej sypialni, starannie ukryty przed oczami reszty świata. Jedyna słabość Dostojewskiego właśnie leżała u jego stóp, tylko czekając, aż się zgodzi na warunki umowy.

Fyo- Niestety nie mogę w tym przypadku odmówić.

Mori wyciągnął dłoń, z niecodzienną powagą uściskając tą przeciwnika. Najbliższe wieczory zapowiadają się interesująco.

M- Obyśmy mieli z naszej znajomości jedynie przyjemności.

Dostojewski się odsunął, przyciągając do siebie krzesło. Gdy tylko usiadł, umieścił instrument między nogami, jedną ręką podtrzymując gryf. Ougai najwyraźniej długo na to czekał, bo oparł się o stół, z zaciekawieniem przekrzywiając głowę.

Fyo- To gdzie trzymasz smyczek do wiolonczeli~?

_happy end_
(nie będzie czwartej części, ale premiera dbh au około 14 paź)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro