Rival or just a toy?
/będą ziomki z gangu rybiej łuski z shota "just for you"/
Brunet przycisnął nóż mocniej, lekko nacinając szyję jednego z wystraszonych mafiosów.
D- Nie wciągajcie go w to, jasne?
On- J-jasne, szefie.
Odwrócił się, przerażając swoją postawą prawie wszystkich dookoła i z lodem w oczach powiedział.
D- Chuuya nie będzie zajmował się handlem narkotykami, a jeśli ktoś z Was ma coś do tego, to z chęcią go wysłucham~
Jeden z niższych agentów wstał, jednak przez kaptur nie było widać jego twarzy.
On- Czemu mu tego zabraniasz?
Osamu roześmiał się, kierując broń w stronę chłopaka, który bez strachu patrzył na ciemnookiego.
On- Pistolet to twój najlepszy argument?
D- Neee, tylko jedna osoba odważyłby się mi pyskować.. prawda, Chibi?
Rudzielec zrzucił bluzę, zostając w samej koszuli. Poszedł do ciemnookiego, gniewnie łapiąc go za krawat.
Ch- Co to ma być, Dazai?
D- Staram się zapewnić Ci bezpieczeństwo, potem podziękujesz~
Ch- Tsk, sam umiem o siebie zadbać, gnido.
D- Czemu tak ostro, Chu?
Nagle padły strzały, a do portowej hali dostali się członkowie wrogiego gangu Rybiej Łuski.
Ich szef wyszedł na środek, dookoła otaczali go jego podwładni, ze znaczną przewagą liczebną.
Szef- Witam witam. Czas na odwet za moich zamordowanych agentów~
D- Nie jestem w nastroju na walkę, więc daję Ci trzy minuty na błaganie o litość. Jeśli nie, to porozmawiamy inaczej...
Szef- Haha, jakiś byle-mafioso mi grozi, zabawne!
Na "byle mafioso" Nakahara zerwał się na równe nogi, zaciskając pięści.
Ch- Dazai... zniszczmy ich.
D- Jasne, partnerze~
Tak zakończyła się historia tego gangu, bo po dziesięciu minutach walki z soukoku nikt w nim nie został.
Mafiosi przeczesali dodatkowo teren, a brunet z uśmiechem rozczochrał rude loki.
D- Nawet dobrze Ci poszło~
Ch- Naprawdę?
D- No, jesteś mistrzem w byciu moim pomocnikiem~
Ch- Tsk, bezużyteczna gnida.
Oburzony Nakahara zarzucił bluzę na plecy z zamiarem odejścia, lecz zatrzymała go zabandażowana ręka na ramieniu.
D- Co do handlu... jeśli naprawdę chcesz to robić ostatecznie mogę się zgodzić.
Ch- Nie o to chodziło... po prostu nie chcę, byś mnie kontrolował.
Odwrócił się w jego stronę, z uwagą podziwiając ciemne oczy.
Ch- Jestem twoim partnerem, nie zabawką. Lepiej o tym pamiętaj!
D- ...
Ch- No i nie mam pięciu lat, cholera Dazai. Nie musisz wszystkiego za mnie załatwiać!
D- Wiem wiem~
Ch- Phew... do zobaczenia jutro, gnido.
Osamu przyglądał się odchodzącemu, z rozbawieniem podrzucając coś w dłoni.
D- Ojoj, Chuuya... czyżbyś zapomniał, kto tu rozdaje karty?
Tym czymś były klucze do mieszkania rudzielca, które brunet dyskretnie schował do swojej kieszeni.
D- W takim razie chyba muszę Ci przypomnieć~
_happy end_
PS: Ze mną zawsze jest happy end~
(Pardon za tę akcję sprzed dwóch rozdziałów, po prostu miałam wenę)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro