Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pieskie życie

Z dedykacją dla osoby, z którą założyłam się o napisanie Fyodazai na ~2000 słów. Już nie będzie drugiej szansy na przekonanie mnie do pisania!

Wdech.
Wydech.
Wdech.

W powietrzu unosił się zapach tytoniowego dymu zmieszany z aromatem przypieczonej wołowiny.

Długi wydech.

Pod osłoną nocy brunet wrócił do tętniącego życiem lokalu, rzucając niedopałek w kałużę świeżej krwi. Atakowanie go w jego jedyny wolny dzień w miesiącu było ostatnim błędem, jaki ten oddział mafii popełnił.

W głębi serca Dazai tylko marzył o ustatkowaniu się, kupieniu chatki na jakimś odludziu i dużego, włochatego psa, który dotrzymywałby mu towarzystwa. Zamiast tego dołączył do agencji detektywistycznej, zakochał się w swoim karłowatym byłym, a co najgorsze miał silne myśli samobójcze.

Przynajmniej wciąż oddychał.

Widząc dwie podziwiające go zza baru blondynki przesłał im uśmiech równie sztuczny, co ich gęste rzęsy i wymalowane na czarno brwi, a wchodząc do szatni wrzucił złotą monetę sprzątaczowi, by ten nie zadawał pytań i posprzątał ciała po ciemnookim.

Prysznic upłynął mu nadzwyczaj przyjemnie na śpiewaniu ulubionej piosenki, więc wyszedł spod niego w samym ręczniku, zadowolony i pachnący lawendą, niestety z dobrego humoru wytrącił go widok znajomej postaci stojącej w drzwiach.

Ch- Gnido... potrzebuję twojej p-pomocy.

Chuuya od zawsze miał problem z wypowiedzeniem tego ostatniego słowa, a widok prawie nagiego rywala zdecydowanie nie pomagał rudzielcowi się skupić.

D- Cóż za nieprzyjemna niespodzianka, mafijny krasnolud we własnej osobie~

Przez chwilę w milczeniu stali naprzeciw siebie siłując się na wzrok. Oczywiście Dazai wygrał. Znowu.

Ch- Od pewnego czasu dostaję groźby na maila, a nasz nowy haker jakimś cudem jest bardziej bezużyteczny od Ciebie... możesz mi pomóc?

"Biedny, mały Chu Chu nie umie namierzyć adresu IP mając adres e-mail, jak słodko" pomyślał brunet, poprawiając zsuwający się z bioder ręcznik.

D- Nie ma nic za darmo, ślimolu.
Ch- Mam kasy, jak lodu. Mów, czego chcesz i jest twoje.

Pewność siebie mafiosy osłabił słynny, pełen kpiny uśmiech ciemnookiego, który zawsze oznaczał kłopoty.

D- Akurat tego, czego pragnę, raczej nie da się kupić.

Powolnym krokiem niedoszły samobójca zbliżał się do skrycie zaniepokojonego ryżego i położył mu rękę na ramieniu, świdrując głębokim spojrzeniem.

Ch- Oi, wyduś to wreszcie z siebie...

Dazai delikatnym ruchem odgarnął pasmo gładkich, rudych włosów, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nachylił się nad ucho byłego partnera i zniżył głos do przeszywającego tonu, któremu nie można się oprzeć.

D- Chcę Ciebie, Chuuya.

Egzekutor mafii niepewnie objął jego szyję swoim ramieniem, kierując kuksańca w niezbyt umięśnioną klatkę piersiową rywala.

Ch- Skończ z tymi cholernymi żartami, gnido. Za mało wypiłem, by się na coś takiego zgodzić.

Oboje wybuchnęli śmiechem, przypominając sobie stare czasy, w których kapelusznik bez zastanowienia by powiedział "tak".

D- Kup mi dwie tony psiej karmy i parę skrzyń zabawek dla szczeniaków.
Ch- Huh? Zmieniasz dietę na psią karmę?

"Powiedział francuski piesek w obroży" wręcz cisnęło się na usta, jednak Osamu z trudem się powstrzymał, sięgając po czekające w szafce ubrania.

*francuski piesek to ktoś delikatny, wybredny i kapryśny*

D- Po pozbyciu się twojego tajemniczego wielbiciela odwiedzę schronisko.

Niebieskooki początkowo wziął to za kolejny słaby żart, lecz poważny wyraz twarzy rywala sprawił, że szybko zmienił zdanie. Kiwnął głową na znak zgody i skierował swoje kroki do wyjścia, ignorując przebierającego się bruneta.

Po tych wszystkich latach współpracy Dazai uznał za najlepsze rozwiązanie wprowadzenie swoich marzeń w życie, zamiast gonić za kimś, kogo pewnie nigdy by w pełni nie zdobył. (A przynajmniej nie w tym rozdziale)

Dzięki rozwojowi technologicznemu motoryzacji dotarcie do mieszkania gangstera trwało krócej, niż koncert detektywa pod prysznicem. Na miejscu bez pozwolenia nalał sobie drogiego wina z piwnicznej kolekcji rudzielca i zasiadł przed komputerem, ignorując pełen zażenowania wyraz twarzy gospodarza.

Czekając, aż sprzęt się uruchomi, Osamu kątem oka analizował byłego partnera. Przybyło mu parę płytkich blizn i piegów, ale przynajmniej wciąż miał równie gęstą, marchewkową czuprynę. Niepokojące były tylko ślady na jego szyi, jakby świeże śiniaki sprzed paru nocy. Czyżby bójka w barze?

Ciemnooki wolał nie poruszać tematu związków Nakahary, więc wziął się do roboty pod czujnym okiem nazbyt ufnego ślimola. Po kwadransie intensywnego myślenia nastał czas na werdykt, poparty szczerym śmiechem byłego herszta kryminalistów.

D- Moim zdaniem ta osoba próbuje Cię nieudolnie poderwać, Chu~
Ch- Ha!?

Nieświadomość kapelusznika od zawsze wywoływała na ustach bruneta zadziorny uśmiech, dlatego i tym razem było podobnie. Tylko ktoś równie niewinny, co Nakahara, mógł uznać tekst "Jutro w nocy stracisz zarówno głos, jak i ubrania ♡" za groźbę.

D- Jestem w szoku, że ktoś ma na tyle spaczony gust, by poczuć coś do najmniejszego ślimola Yokohamy~
Ch- Ty cholerny zdrajco!

Żartowniś oberwał książką w ramię w tym samym momencie, w którym ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych.

Ch- Zaraz wrócę, nie zepsuj niczego, makrelo.

"Czas przeczytać wszystkie twoje pamiętniki ukryte w sejfie z hasłem "soukoku" pomyślał Dazai, kręcąc się leniwie na krześle.

Nagle podskoczył na dźwięk przychodzącego maila i targany złym przeczuciem bez zastanowienia otworzył wiadomość. Chwilę późnej zrozumiał, jak bardzo się pomylił w swoim optymistycznym osądzie sprawy.

W załączniku były zdjęcia zrobione potajemnie przez okno przedstawiające rozmawiających zaledwie kwadrans temu partnerów.

D- CHUUYA, WRACAJ TU.

Osamu zerwał się z krzesła, krętymi korytarzami biegnąc w stronę wyjścia. Po drodze odbezpieczył broń, prosząc w duchu, by nie musiał jej używać i wszystko to okazało się słabym żartem Akutagawy i Nakahary.

Zastał drzwi szeroko otwarte, pokryte charakterystycznymi śladami noża z krótkim ostrzem, który każdy egzekutor dostawał po pierwszej udanej misji. Teraz Dazai miał pewność, że w tych mailach nie chodziło tylko o niewinny podryw.

Całą noc spędził na przeszukiwaniu okolic, lecz porywacz był niewiarygodnie sprytny, przez co nawet detektyw tak doświadczony jak brunet nie dał rady niczego znaleźć. Wraz z nastaniem poranka stracił nadzieję i udał się do pracy, chcąc tam spróbować znaleźć jakieś poszlaki.

Ats- Dzień dobr-
D- Dobry? Raczej nie.

Wyminął zdziwionego tygrysołaka, po drodze pożyczając jeden z lukrowanych pączków leżących na biurku nieobecnego Ranpo. Zdecydowanie potrzebował cukru do efektywniejszego myślenia.

Nagle usłyszał za sobą okrzyk bojowy któregoś ze współpracowników, spowodowany widokiem dostojnej postaci rozmawiającej z Doppo w drzwiach wejściowych agencji.

D- Czemu nie mówiliście, że jest dziś zjazd klaunów? Zaprosiłbym całą portową mafię.

Niespodziewanie rozmówcy weszli do środka, a Kunikinda powoli podszedł do Dazaia, starając się dyskretnie coś przekazać, mimo tłumu zaciekawionych uzdolnionych dookoła nich.

D- Co tu robi Dostateczny?
Kun- Dostojewski mówi, że posiada przydatne informacje co do zaginięcia twojego przyjaciela.

Osamu wstrzymał oddech, intensywnie analizując całą tę sytuację. Nikt oprócz niego nie wiedział o zniknięcie Chuuyi, więc skąd...

D- Porozmawiam z nim w cztery oczy.

Przed odejściem poczuł na ramieniu ciężar dłoni okularnika, w którego oczach widać było szczere zmartwienie o rozwój tej niecodziennej sytuacji.

Kun- Nie ufaj temu przebiegłemu, megalomanistycznemu...
D- Tym razem muszę mu zaufać.

Dlatego poszedł w stronę jaskini lwa, doskonale wiedząc, co może go w niej czekać. Jednak Dazai Osamu był Dazaiem Osamu, więc to lew powinnien się jego obawiać.

D- Witamy w Agencji, Dostajenny.

Zaprowadził nieproszonego gościa do opuszczonego gabinetu, zamykając za sobą drzwi i zasłaniając szczelnie rolety tak, by nikt ich nie zobaczył. Po zabezpieczeniu terenu usiadł naprzeciw Fyodora, który zdążył zająć siedzisko szefa, zostawiając brunetowi fotel dla gości. Touché.

D- Podobno możesz mi pomóc.
Fyo- Zależy, ile jesteś w stanie poświęcić dla swojego uroczego partnera.

Osamu spojrzał Rosjaninowi głęboko w fiołkowe oczy, by przeciwnik wiedział, jak bardzo mu zależy na bezpieczeństwie mafiosy.

D- Wszystko.

Brzmiał jak zdesperowany romantyk tęskniący za swoim wybrańcem, mimo tego, że tak naprawdę miłość do Nakahary miała charakter braterskiej więzi wykształconej przez wiele lat wspólnego śmiechu i łez. Po sytuacji z Odą wiedział, że nie może sobie pozwolić na stratę kolejnego członka rodziny.

Król szczurów ukazał swoje drobne ząbki w drwiącym uśmiechu, nachylając się do twarzy bruneta tak, by dzieliły ich zaledwie centymetry, po czym wyciągnął z kieszeni płaszcza porządnie przygotowaną listę rzeczy, których chce od samobójczego detektywa.

Fyo- Dołączysz do mojego emo-gangu, zostawisz swoich детектив, wydasz parę osób z mafii...

Dazai szczerze się roześmiał, gwałtownie wyrywając mu kartkę tylko po to, by niezbyt celnie rzucić nią do zapełnionego papierem kosza.

D- Masz sporo wymagań, jak na kogoś, kto stoi za tym porwaniem~

"Punkt dla dobrych, szczurze" pomyślał pewien swojej wygranej brunet, zaczesując gęste włosy do tyłu. Z dobrego humoru wytrąciło go pełne pogardy prychnięcie przeciwnika, który nie wydawał się ani trochę zdziwiony stratą swojej przykrywki.

Od początku planował się ujawnić i tylko czekał, aż Osamu połączy ze sobą wszystkie fakty. Nim brunet zrozumiał wielkość swojego błędu, Oponent już kierował w jego stronę broń.

Fyo- Pojedź ze mną w jedne miejsce.
D- W takiej sytuacji nie wypada odmówić~

Wyszli tylnym wejściem, niezauważeni przez resztę detektywów, po czym wsiedli do czekającego tam auta. Ciemnooki znów wpadł w tarapaty, jak śliwka w kompot, klnąc w duchu imię egzekutora mafii. Gdyby nie on, to tej całej sprawy by nie było i Dazai mógłby w spokoju testować nowe bandaże.

Rosjanin prowadził pojazd w milczeniu, ignorując znudzone westchnienia przeciwnika.

D- Posłuchajmy radia.
Fyo- Nie.
D- No weź, nudzę się~
Fyo- отрицание.
D- Jedną piosenka.
Fyo- Dotknij czegokolwiek, a...

Jego słowa zagłuszył rosyjski hardbass, boleśnie uderzający ich obu po uszach. Widok wesoło kiwającego głową bruneta sprawił, że Dostojewski nie potrafił się na niego długo gniewać za puszczanie totalnego дерьмо, a zamiast tego zmienił stację na muzykę klasyczną.

D- Do tych powolnych smętasów nie da się tańczyć!
Fyo- Jesteś w aucie, nie na wiejskiej dyskotece.

Wtedy właśnie Dazai znalazł prawdziwy skarb- stację nadającą muzykę typu Emo Pop i tak się złożyło, że akurat leciała piosenka, którą w tych czasach każdy znał.

D- IM A BAAAAD GUY~
Fyo- ... duh.

Pozytywna reakcja czarnowłosego skłoniła Osamu do śpiewania kolejnych dwóch zwrotek, aż do końca piosenki, po której nastąpiła przerwa na reklamy.

D- Nie wiedziałem, że na rosyjskich pustkowiach słuchacie muzyki innej niż Mozart.
Fyo- Również nie wiedziałem, że na japońskich pustkowiach ktoś słucha muzyki innej niż dźwięki mlaskania ryżem.

Moment napiętej ciszy został brutalnie przerwany śmiechem obu z mężczyzn, choć ten bruneta był zdecydowanie głośniejszy.

D- Czy właśnie powiedziałeś żart? Potężny przywódca międzynarodowej organizacji przestępczej ma poczucie humoru? Szokujące~ !

Rosjanin gwałtownie zahamował, ignorując kąśliwy komentarz detektywa. Skierował w jego stronę broń, lecz następnie ją schował, wiedząc, że Dazai już nie miałby żadnych korzyści z wycofania się.

Wysiedli z wozu, widząc przed sobą robiący wrażenie, stary las, przez którego gęste gałęzie ledwo przebijały się promienie światła, zapewniając w jego głębi prawie zupełną ciemność.

Fyo- Chodźmy, nim zapadnie zmrok.

Szli dobrych parę minut w milczeniu, uważnie rozglądając się dookoła. Osamu zbyt dobrze znał te okolice, sam parę razy chował tu ciała. Po kwadransie dotarli na polanę pełną kwitnącej lawendy, mającej kolor oczu przeciwnika. W oddali majaczył widok małego, brzozowego domku nad kryształowym jeziorem, z uroczym tarasem pełnym kwitnących roślin i plecionym hamakiem.

Zero broni, zero hałasu miasta, zero irytyjących ludzi.

Fyo- Mam dość bycia twoim wrogiem.

Odwrócił się w stronę Rosjanina, wyraźnym rozbawieniem reagując na szczerość tych słów.

D- Dlatego porwałeś mojego najmniejszego przyjaciela?
Fyo- "Mała" strata.

Kolejny żart, coś musi być na rzeczy. Stanęli przed chatką, wsłuchując się w stukot dzięcioła przeplatany skrzekiem wron.

D- Gdzie on jest?
Fyo- Twój najmniejszy przyjaciel? Śpi w twoim mieszkaniu, cały i zdrowy. Zostawiłem mu list z informacją, że po tym, jak stracił przytomność, złapałeś tego zbira i pozbyłeś się problemu mafijnym sposobem.

Osamu roześmiał się, klepiąc Rosjanina po ramieniu. Może po tych wszystkich latach walki oboje zasłużyli na emeryturę? Z dumą podziwiali chowające się za pieńmi drzew słońce, przykryte pierzyną śnieżnobiałych chmur.

D- Skąd wiedziałeś o czym marzę?
Fyo- Bo to również moje marzenie.

Dazai wiedział, że Fyodor miał na jego punkcie niezdrową obsesję i to wszystko mogło być tylko kolejnym podstępem, ale intuicja mówiła mu co innego. Wyciągnął telefon, by wiadomością upomnieć się o swoją nagrodę za rozwiązaną zagadkę, po czym pod czujnym spojrzeniem Dostojewskiego skierował swe kroki w kierunku nagrzanego samochodu.

Gdy dotarli do leśnego parkingu, Osamu poklepał dach maszyny, mając w oczach jedynie błyski ekscytacji, w których tak bardzo zauroczony był czarnowłosy oponent.

D- Odpalaj auto.
Fyo- зачем ?
D- Jedziemy do schroniska dla psów, partnerze~

_Happy End_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro