Payoff 2: fire
Wrzątek z dzbanka na herbatę zalał Fyodorowi palce, gdy Shuji niespodziewanie przyciągnął go za kołnierz bawełnianej koszuli, by przyjrzeć się bliżej szyi Rosjanina.
Sh- Skąd masz te ślady?
Dostojewski nie odpowiedział, z bólu mocno przygryzając wargę. Jego plan na zbawienia świata zapowiadał się zupełnie inaczej, demon powinien siać spustoszenie, a nie prawie płakać przez jakieś tam poparzenie dłoni.
Sh- Zawsze jesteś tak rozmowny?
Chciał coś powiedzieć, ale Tsushima złapał czerwoną od temperatury skórę, patrząc na nią z lodowatym błyskiem w oczach.
Fyo- Powinienem sprzątać stół, zanim napój zaleje dokumenty.
Sh- Najpierw tu usiądź~
Dazai z uśmiechem wskazał plastikowe krzesło obok siebie, przyciągając swojego gościa za sparzoną rękę. Spędzili już dobre kilka godzin na wypełnionym kwiatami balkonie bruneta, omawiając tajne schematy, które prawdopodobnie wykorzystają w niedalekiej przyszłości.
Sh- Palce zaczną Ci puchnąć, jak ich nie schłodzisz.
Fyo- To tylko skóra, sama zejdzie...
Wciągnął z zaskoczeniem powietrze, gdy na bladych dłoniach spoczęły pełne usta ciemnookiego. Delikatny pocałunek był tylko początkiem, następnie Shuji jeszcze bardziej zawstydził Dostojewskiego, który drugą ręką ze znudzeniem bawił się włosami.
Fyo- Jednak ty i twój brat jesteście do siebie dość podobni. On ssał skórę szyji, a Ty oparzenia z palców, to chyba rodzinne. Masz może jeszcze siostrę? Ciekawe, na co ona miałaby ochotę...
Tsushima nagle przerwał, lekceważącym ruchem strącając kartki Rosjanina, po czym skomentował jego zachowanie zimnym tonem.
Sh- Patrz na mnie, nie lubię się dzielić, Fyodor.
Fyo- Czyli nie mogę iść do twojej siostry?
Dazai wybuchnął sztucznym śmiechem, którego niski dźwięk powodował przyjemnym ból we wrażliwych uszach Fyodora.
Sh- Ja mogę być siostrą, bo nikomu innemu nie pozwolę się do Ciebie zbliżyć.
Fyo- Chuuya, Osamu...
Nie wymieniał dalej, ostrożnie wstając, lecz niespodziewanie Shuji szarpnął luźny rękaw koszuli, przez co jej właściciel z cichym mruknięciem zdziwienia wpadł prosto w silne ramiona ciemnookiego.
Sh- Mój brat to dzieciak, a rudzielec należy do niego, więc oni nic Ci nie zrobią.
Kusicielski uśmiech Dostojewskiego wydawał się eleganckim zaproszeniem do dalszego działania.
Sh- Obyś miał całe ciało równie wrażliwe, co palce...
Fyo- Kończymy oficjalną część spotkania, by to sprawdzić?
Oboje wstali, pośpiesznie chowając wszystkie istotne rzeczy, a po skończeniu tej czynności stanęli naprzeciw siebie.
Fyo- Nie ruszaj się...
O dziwo brunet stał posłusznie, gdy Dostojewski podchodził do niego zaczepnym krokiem. Dalej objął partnera ramieniem, robiąc pozę godną pokazu tango, rozbawiając ich obu, do czego jednak żaden z nich by się nie przyznał.
Byli zbyt czarnymi charakterami, by się śmiać. Oni tylko z podłym grymasem głaszczą czarne koty na czarnych fotelach ze skóry czarnych owiec i z czarnymi trzymakami na czarne napoje zwane w piekle kawą.
Sh- Może wejdziemy do środka~?
Wzrok proszący o pocałunki, zmieszany ze szkarłatem rozgrzanych policzków Tsushima uznał za zgodę.
Sh- Biorę to za "tak"~
Fyo- Dobrze wiesz, co powinieneś brać...
●tymczasem u soukoku●
Osamu energicznie podszedł do samotnej brunetki, z uśmiechem całując jej dłoń. Policzki panienki nabrały koloru otaczających ich spadających kwiatów wiśni, gdy ciemnooki wypowiedział słodkim głosem pierwsze słowa.
D- Witaj, piękna damo~
Ona- C-cześć...
Panienka wydawała się dość młoda pomimo podkreślającej znaczne kształty błękitnej sukienki.
D- Zechcesz wraz ze mną zakończyć swój żywot w moich objęciach~
Najczęściej po takim pytaniu kobiety odchodziły oburzone, głośno prychając, lecz ona wciąż stała nieruchomo, jeszcze bardziej się rumieniąc.
Ona- Zawsze marzyłam o podwójnym samobójstwie z przystojnym mężczyzną...
Jednocześnie na ścieżkę naprzeciw nich wkroczył ewidentnie zdenerwowany Nakahara, pod nosem cicho mówiący coś o jakichś makrelach, ale jego gniew znacznie wzrósł po nieoczekiwanym usłyszeniu wypowiedzi Dazaia.
D- Idealnie, zróbmy to tu i teraz~
Ch- DAZAI, TY CHOLERNY WROGU WSZYSTKICH KOBIET!
Osamu chciał zbyć go jakimś żartem, jednak widok twarzy kapelusznika zmienił podejście detektywa. Pod niebieskimi oczami lśniły świeże łzy, co było naprawdę rzadkim widokiem u mafiosy.
D- Oh, Chuuya...
Oczywiście cała ta sytuacja istniała tylko w wyobraźni bruneta, szepcząc przez sen imię partnera.
D- Mmm, Chu Chu...
Ch- Daj mi spać, mumio!
D- Szujaaa Chuuyaaa...
Rudzielec rzucił w niego poduszką, lecz chłopak jedynie zaczął chrapać, doprowadzając Nakaharę do furii.
Ch- CI, KTÓRZY POZWALACIE NA SPACZENIE MROKIEM, DO JASNEJ CHOLERY UCISZCIE DAZAIA PONOWNIE!
D- Hau... hau, Chuu...
Wreszcie ucichł, przewracając się na drugi bok. Nie trwało to długo, bo po chwili znów zaczął słodko wymawiać imię wściekłej osoby leżącej obok.
Ch- Tak bardzo Cię nienawidzę.
D- Chuchuchu...
Z grymasem złości opuścił łóżko, kierując kroki do butelki wina wołającej spod kuchennej lady. Będzie musiał zainwestować w zatyczki do uszu lub coś, co uciszy bruneta na noc.
Alkohol powoli się kończył, a mafioso siedział z pełnym kieliszkiem przy kamiennym blacie, płynnym ruchem mieszając szkarłatną substancję.
Ch- Wredna gnida...
Nagle instynkt kazał rudzielcowi zrobić unik. Rzucając kieliszkiem o ścianę uhylił się przed dłonią w rękawiczce, łapiąc lekceważąco przeciwnika za ręce i stanowczo wykręcając mu stawy.
Ch- Masz pecha, nie jestem w pokojowym nastroju.
Fyo- To może porozmawiajmy?
Ch- Czego chces...
Potężny ból wypełnił wnętrze mafiosy. Nakahara padł na kolana, pod wpływem zdolności Dostojewskiego i alkoholu tracąc powoli świadomość.
Fyo- Muszę dostarczyć Cię żywego, więc postaraj się szybko zemdleć. Inaczej twoje ciało może nie wytrzymać takiej siły.
Szkliste oczy wypełniły łzy, lecz Chuuya nie zamierzał się poddać. Moc przyciągała go do ziemi silniej od grawitacji, wywołując w głowie mętlik, a mimo to po kolejnym rozpaczliwym krzyku zdołał miękko wypowiedzieć jedno słowo.
Ch- Osamu...
Widząc smutny uśmiech Rosjanina niebieskooki stracił przytomność.
●tymczasem u Dazaia●
Gdy wieszak na kapelusze jęczał z bólu w kuchni, jego leniwy partner jeszcze spał, nieświadomy tego, że ktoś nad nim stoi z odbezpieczonym pistoletem.
Sh- Miłych snów, bracie~
Pewnym ruchem odrzucił kołdrę, pod którą zamiast chłopaka była tylko sterta poduszek i peruka koloru kory drzew. Powietrze stało się gęste, a Tsushima zbyt późno zareagował na podstęp.
Sh- Dazai!
Osamu zgrabnym ruchem wytrącił mu broń, jednocześnie przygniatając bliźniaka do ziemi. Shuji rozchylił lekko usta, gdy detektyw wsadził palce między szwy na brzuchu, będące pamiątką po kuli Nakahary.
D- Ne, jednak przeżyłeś tamten wieczór~
Sh- No tak, jesteś przecież mną. Ja zawsze mam plan, prawda~ ?
Przerwał im rozpaczliwy krzyk mafiosy, zastąpiony nagle ciszą. Ten dźwięk będzie nawiedzał jego partnera w snach, ukochany głos splamiony udręką.
D- Chuu...
Sh- Dam Ci dwie minuty, byś uratował swoją księżniczkę. Inaczej Fyodor się nim zajmie~
Tsushima liczył na panikę w oczach przeciwnika, zamiast tego dostał szczery, zimny śmiech, zakończony zadziornym uśmiechem.
D- Nie obchodzi mnie to. Poradzi sobie, a jeśli będzie zbyt słaby, to sam z przyjemnością go zabiję~
Oboje nie spuszczali z siebie oczu, choć Shuji już wiedział, kto tym razem wygrał.
Sh- Fyodor miał rację, gdy nazwał Cię wspaniałą zagadką.
D- Przekażesz mu to w piekle.
Detektyw sięgnął do ukrytego pod łóżkiem płaszcza, wyciągając z głębokich kieszeni dwie strzykawki. Mogły zawierać środek uspokajający, usypiający lub nawet coś mocniejszego.
Sh- Mogę mieć jakieś ostatnie słowa?
Osamu udawał, że nad tym myśli, ale wiadomym było, co odpowie. Igła przebiła delikatną skórę ramienia, następnie substancja przedostała się do krwioobiegu.
D- Nie~
Po odczekaniu paru chwil na wszelki wypadek związał brata bandażem i przerzucił przez ramię. Druga strzykawka ciążyła w jego spodnich, a on sam niespodziewanie wpadł na genialny pomysł.
●timeskip●
Dostojewski czytał gazety o kapeluszach, trzymając nieprzytomnego Nakaharę obok. Czekał blisko kwadrans, więc po zajęciu kanapy zdążył przeanalizować cztery magazyny modowe, dwa z motorami oraz ten, którym zajmował się teraz.
D- Fyodor, misja wykonana~
Do pomieszczenia dumnym krokiem wparował Osamu w stroju trzymanego na rękach Shujiego.
Fyo- Długo Ci to zajęło.
D- Masz z tym jakiś problem~ ?
Ostentacyjnie upuścił brata, by z groźnym błyskiem oczu przyciągnąć do siebie Rosjanina.
D- Ne, tęskniłem~
Fyo- Dazai, nie mamy czas...
Detektyw zgrabnym ruchem złączył ich usta w niespodziewanym pocałunku.
Drobne wargi smakowały zupełnie inaczej niż jakiekolwiek, których brunet wcześniej próbował, ale nie chciał dokładnie się nad tym zastanowić. Musiał udawać, że czerpie z tego przyjemność, jednocześnie utrzymując tajemnice przed Bogiem.
Położył dłonie na szyi demona, wodząc palcami po jeszcze widocznych, bordowych śladach i oderwał się od niego, cicho szepcząc koło ucha.
D- To ja je zrobiłem~
Zanim Fyodor zrozumiał sens tych słów, Osamu stanowczo wbił igłę, powoli wtaczając środek do krwi anemika, który niespodziewanie szybko stracił przytomność.
D- I nie było już nikogo...
Westchnął, uważnie rozglądając się po pomieszczeniu. W jego głowie powstało kilka planów na schowanie ciał przeciwników, ale jeden szczególnie spodobał się brunetowi.
Po wykonaniu wszystkich koniecznych czynności i pozostawieniu nieprzytomnych oponentów w odpowiednim miejscu, spojrzał na potulnie śpiącego partnera. Uklęknął obok rudzielca, bawiąc się jego marchewkomymi lokami z uśmiechem, aż wreszcie westchnął, biorąc kapelusznika na ręce niczym pannę młodą.
D- Dzisiejszą noc spędzisz u mnie, Chu.
Kopnianiem wywarzył drzwi, a wychodząc nawet nie raczył zgasić światła.
●timeskip●
D- Halo halo~
Kuni- DAZAI, GDZIE JESTEŚ!?
D- Dobrze, że dzwonisz. Nie będzie mnie w agencji przez kilka dni.
Kuni-...
D- Zamiast tego będę namawiał rudowłosą piękność do podwojnego samobójstwa~
Kuni- TY BEZUŻYTECZ...
Osamu nie był w nastroju, by od rana słuchać denerwujących krzyków Kunikindy, więc zwyczajnie się rozłączył.
Gdy tylko schował telefon, na łóżku obok zajmowanego przez bruneta krzesła rozbrzmiał jęk bólu Nakahary, budzącego się powoli po zdolności Dostojewskiego.
D- Śpiąca królewna chyba zaraz wstanie~
Mafioso podniósł się do pozycji siedzącej, trzymając rękę przy głowie z grymasem złości.
Ch- Gdzie ten śmieć, który za to odpowiada!?
D- Spoczywa wśród innych śmieci~
●tymczasem u Fyodora●
Pierwszą rzecz, jaką Rosjanin poczuł, była twarda ziemia, następnie nieprzyjemny posmak w ustach. Wspomnienia wróciły zbyt szybko, nagle uderzając go strumieniem informacji sprzed utraty przytomności.
Ignorując natłok myśli otworzył niepewnie oczy, stopniowo analizując otoczenie. Znajdował się na zapleczu nieznanego budynku, tuż obok dwóch śmietników i wyjścia ewakuacyjnego.
Fyo- Blyat...
Nagle demon odskoczył w bok, unikając zmiażdżenia kontenerem, z którego wypadł zdenerwowany Shuji, próbujący pozbyć się bandaży na nadgarstkach.
Fyo- Masz naprawdę sprytnego brata.
Tsushima nadął policzki, czekając aż Fyodor pomoże mu pozbyć się więzów, lecz nic takiego nie nastąpiło.
Sh- Długo jeszcze mam czekać?
Fyo- To chyba koniec naszej współpracy.
Zaskoczenie wypełniło gardło bruneta, powstrzymując narastający strumień słów. Rosjanin wyciągnął pendrive'a zabranego z mieszkania Nakahary. Zawierał wszystkie wiersze, informacje o mafii i dokumenty poświęcone wyłącznie Osamu.
Sh- Skąd...
Fyo- Zdobyłem, czego było mi było trzeba. Teraz wybacz, świat czeka na zbawienie.
Otrzepał piach ze spodnii, patrząc w czekoladowe oczy jakby spędzone z ich posiadaczem chwile nic nie znaczyły. Jakby były tylko grą. Dazai był wciąż zbyt zdziwiony, by cokolwiek powiedzieć.
Fyo- Wszystko zgodnie z planem, tak nakazywała prawa ręka Boga i Demona.
Futrzana czapucha osłaniała czarne włosy odchodzącego bez sentymentu chłopaka, szykującego się na rundę drugą. Tym razem to on ma przewagę, a każdy, kto wejdzie mu w drogę, powinien się bać.
Fyo- Czas, by grzesznicy zostali ukarani.
Jego fioletowe oczy nie świeciły codziennym blaskiem. Zamiast tego był w nich ogień.
_happy end_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro