Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie wiem, co to...

Ch- Mimo wszystko znajdziesz mnie, gdziekolwiek nie pójdę. Dlatego nigdzie się nie ruszę i zaczekam, aż sam przyjdziesz.

Rudzielec wziął kolejnego łyka wina, cierpliwie znosząc zamyślone spojrzenie bruneta, bawiącego się topniejącą kostką lodu.

Ch- To powiesz coś, czy nie? Strasznie dzisiaj milczysz, gnido.
D- Po prostu zastanawia mnie, co byś zrobił, gdybym to ja odszedł. Biedny Chu Chu, zapłakujący w poduszkę ból po utracie ukochanego partnera.

Osamu roześmiał się na widok twarzy mafiosy, prychającego z oburzenia.

Ch- Chciałbyś! Otworzę moje najlepsze wino i będę świętował całą noc!
D- Zobaczymy, czy w czynach jesteś równie mocny, co w słowach~

_time skip_

Nakahara zamknął za sobą drzwi, czując się jak w transie. Akurat w momencie zdrady ciembookiego przypomniał sobie tę nieszczęsną rozmowę w barze.

Zażenowany gwałtownie otworzył szafkę, wyciągając z niej pierwszą butelkę.

Ch- Tsk, że też musiał nas zdradzić, tchórz bandażowany!

Rzucił kapelusz na bok, nawet nie fatygując się po kieliszek i smakując ukochanego wina.

Ch- Mimo wszystko... nie wkurzył mnie swoim odejściem, ale tym, że mi o nim nie powiedział...

Zapowiadała się długa noc, o której Chuuya na szczęście rano zapomniał, w przeciwieństwie do Osamu.

_po pierwszej butelce_

Ch- D-Dazai...

Rudzielec szepnął do telefonu, leżąc bez siły na kanapie z kieliszkiem w dłoni.

D- Halo? Chuuya?
Ch- N...nie...

Odpowiedź zagłuszył lekki śmiech mafiosy, napawający ciemnookiego rozczuleniem. Zawsze miał słabość do tego dźwięku, przerywanego szybkim wdechami powietrza.

D- Niech zgadnę, kolega Pétrus zawitał do Ciebie?
Ch- Kolega D-Dazai może dołączyć~

Brunet rozłączył się, chowając telefon do kieszeni. Z jego obliczeń wiedział, że już za chwilę znowu go spotka, a nie chciał przegapić żadnej okazji na męczenie swojego partnera.

_kilka minut później_

Ch- Ah, latam~
D- Przestań się ruszać, bo zaraz spadniesz.

Dazai ze zmęczeniem przeniósł mafiosę do łóżka, po drodze kilka razy przypadkiem nagle opuszczając go w dół i podziwiając podekscytowaną minę na jego twarzy.

D- Jakim cudem ktoś z tak słabą głową chce tyle pić...
Ch- Je n-ne sais paaas~

Chuuya bezwładnie padł na pościel, a ciemnooki ostrożnie nakrył go kołdrą.

Ch- D-dazai, opowiesz m-mi bajkę?
D- Jak wytrzeźwiejesz, ślimolu.
Ch- Ale ja chcę teeeeraz~

Osamu chciał dyskretnie odejść, ale silne ręce zacisnęły się dookoła jego brzucha, przewracając go na rudzielca.

D- Ne, Chuuya...

Jednak chłopak już chrapał, lekko uchylając przy tym usta i śliniąc się przez sen.

D- Zawsze tak szybko zasypiasz...

Odgarnął rude włosy z czoła, składając na nim szybko pocałunek.

D- Dobranoc, Chu.

Następnie ostrożnie zamknął za sobą drzwi, gasząc światło i zostawiając partnera w mroku.

Nigdy nie chciał odchodzić, czasem po prostu pragnął podroczyć się z nim jeszce raz, zapominając o wszystkim dookoła.

A tym pocałunkiem nie zaznaczał, że Chu jest jego własnością, ale po raz pierwszy pokazał swoje oddanie do czegoś więcej niż samobójstwa.

Tym czymś był właśnie niski ślimol, towarzysz niedoli i przede wszystkim - najlepszy partner.

_Happy End_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro