*corpse husband voice* 2
Obiecałam, więc macie, wesołych Mikołajek!
Partnerzy wysiedli z samochodu, odbezpieczając broń. Prawdopodobnie sama furia Chuuyi i chłodne spojrzenie bruneta by wystarczyły do wygrania tej walki, ale oboje potrzebowali teraz rozlewu krwi wrogów.
Nic nie mówiąc stanęli obok siebie przy głównym wejściu, tym samym, co uwiecznione na fotografiach. Nim Nakahara kopnięciem pozbył się drzwi dłoń ciemnookiego zacisnęła się na jego ramieniu.
D- Tu nie ma Atsushiego.
Kapelusznik spojrzał na niego pytająco, ale detektyw skierował się w stronę sąsiedniego magazynu, dokładnie sprawdzając szpary w ceglanej ścianie.
Bingo, jedna z kostek była poluzowana.
D- Szczury zazwyczaj nie są aż tak na widoku.
Za cegiełką znajdował się klucz z doczepionym numerem 87. Według raportu magazyny o numerze 50-100 znajdowały się po przeciwnej stronie portu, co by oznaczało...
Ciało bruneta zostało brutalnie odepchnięte na bok, a on sam poczuł, jak uderza o powierzchnię chłodnej wody. Zdezorientowanie opóźniło jego czas reakcji na tyle, że gdy się wynurzył opierając dłonie na drabinie cała wschodnia część pomostu stała w płomieniach. Czyli to była zasadzka.
D- CHUUYA?
W uszach wciąż słyszał echo wybuchu, na ustach miał słony posmak zapewne niezbyt czystej wody, ale ważniejsze było odnalezienie partnera. Już miał znowu krzyknąć, gdy Nakahara wynurzył się koło niego, kaszląc ciężko. Osamu westchnął z ulgą, padając na pozostałości pomostu.
D- Już się bałem, że będę musiał wypełniać dodatkowy raport o twoim zniknięciu.
Rudowłosy nic nie powiedział, pokazując mu środkowy palec i rozglądając się za kapeluszem.
Ku uciesze bruneta nie znalazł go, więc by nie marnować czasu udali się do tym razem prawdziwej lokalizacji, jakimś cudem nie gubiąc klucza schowanego w kieszeni spodni. Nie mieli cierpliwość na pukanie, Osamu z impetem pociągnął za klamkę, puszczając mafiosę przodem z rozbawieniem. W nagrodę dostał tylko ciche prychnięcie i zirytowane spojrzenie.
Trzech ludzi padło, nim zdołali ostrzec resztę żołnierzy, którzy wkrótce poszli w ich ślady. Soukoku naprawdę nie miało dziś za wiele litości.
Zbadali cały budynek, w ostatnim pokoju znajdując Atsushiego, otoczonego przez ochroniarzy, wyglądających na trochę mocniejszych od tych przy wejściu.
D- Wiesz, co robić, Chu~
Mamrocząc pod nosem dobrze znaną formułkę niebieskooki uruchomił swoją specjalną zdolność, bijąc swój osobisty rekord 2 minut i 32 sekund walki. W tym czasie detektyw uwolnił swojego nowego partnera, który padł mu w ramiona, nie dając rady utrzymać się na nogach. Dazai odrzucił go na bok, poprawiając koszulę z szerokim uśmiechem.
D- Phhh, dobrze wiesz, że nie gustuję w facetach!
Zignorował jęk bólu tygrysołaka, kierując się do wciąż pod wpływem klątwy Nakahary. Położył mu dłoń na ramieniu, nachylając się do ucha.
D- Na razie starczy chaosu, mamy jeszcze szczura do złapania~
Przytrzymał opadającego rudowłosego, aż ten znów mógł stać. Odpoczęli parę chwil, wypytując białowłosego o szczegóły porwania, po czym we trójkę skierowali się do wyjścia.
Przynajmniej taki początkowo mieli plan.
A- Słyszycie to?
Cichy, mechaniczny stukot dochodzący zza jednej ze ścian dopiero teraz przykuł ich uwagę. Resztką sił Chuuya oparł dłonie na zimniej powierzchni, rozrzucając mocą cegły na boki.
Za nimi krył się skromny schowek oświetlony na fioletowo przez pojedyczny monitor z postacią patrzącą z zaciekawieniem na gości.
D- Dostojewski.
F- Co za niespodzianka, jednak wam się udało... przynajmniej tym razem.
Przeciwnik rozejrzał się dookoła, nie mając zbyt dużego zasięgu wzroku przez ograniczenia technologiczne. Przekrwione oczy skupiły się na Nakaharze, patrząc z dziwnym błyskiem na ślady pokrywające szyję mafiosy.
F- Chuuya, jak dobrze pamiętam? Mówiono mi o twoim anielskim głosie, szkoda, że uległ zniszczeniu...
Zanim niebieskooki odpowiedział brunet podszedł do monitora, zasłaniając Rosjaninowi widok z pozbawioną emocji twarzą, lecz poza kadrem zacisnął dłonie w pięści.
D- Nie masz odwagi, by porozmawiać z nami osobiście?
Fioletowe ślepia przeniosły się na twarz detektywa, analizując starannie każdy szczegół. Po kilku sekundach oparł podbródek na dłoniach, nachylając się jeszcze bliżej.
F- Ostatnio jak się spotkaliśmy skończyłeś w szpitalu z raną postrzałową.
D- Nie martw się, następnym razem wyrównam rachunki~
Dyskusję przerwał im rudowłosy, odsuwając partnera na bok i skupiając kamerę na sobie. Nie był już w nastroju na grzeczne czekanie.
Ch- Jeden z twoich ludzi wydał Twój adres, wiesz co to oznacza?
Dostojewski nerwowo przygryzł kciuk, zdając sobie sprawę, że niebieskooki wciąż może mówić, co więcej mówić bardzo przekonująco i mrożąco krew w żyłach.
Ch- Idziemy po Ciebie, szczurze. Możesz uciekać i się kryć, jak dziś, ale i tak wkrótce się spotkamy.
Na samą myśl Fiodor szeroko się uśmiechnął, spoglądając z nadzieją na bok, co nie uszło uwadze wściekłego detektywa.
F- Oby to była obietnica...
Nakahara roześmiał się niskim tonem, po czym jego głos zszedł jeszcze niżej, powodując drżenie powietrza dookoła.
Ch- Obiecuję, że osobiście z tobą skończę i z całym twoim cyrkiem pełnym zaślepionych pieniędzmi snobów. Do zobaczenia.
Sprzęt elektroniczny skończył za oknem, lądując z pluskiem w wodzie. Ignorując przerażone spojrzenie Atsushiego i zazdrosne bruneta mafioso skierował się do wyjścia, zajmując miejsce kierowcy w pożyczonym z agencji samochodzie. Detektyw odezwał się jako pierwszy, dopiero gdy wyjechali z parkingu.
D- Ne, ktoś wreszcie pokazał pazurki~
Ch- Osamu?
Dazai nie gustował w facetach, ale nawet on słysząc swoje imię wypowiedziane tym tonem i głosem nie mógł zaprzeczyć, że jego serce choć trochę przyspieszyło.
D- Tak?
Ch- Zamknij się wreszcie, proszę
Bez dalszych przeszkód opuścili port, zapominając o wysadzonym pomoście i ciałach w magazynie.
Wieczorem członkowie mafii i agencji spotkali się w pokoju, świętując wspólnie pokonanie kolejnego wroga, a przynajmniej nastraszenie go. W mieście nareszcie będzie na jakiś czas spokojnie. Wiedzieli, że Fiodor wróci, ale tej nocy ważniejsze były biesiadne przekąski i wesoła muzyka.
Jednak gwiazdy wieczoru dość szybko zniknęły z bankietu. Nakahara po dwudziestu minutach wyszedł zapalić, a brunet chwilę później podążył za nim, zastając niebieskookiego opartego o ścianę za budynkiem, zaciągającego się toksycznym dymem.
Na widok partnera kiwnął z uznaniem głową, kończąc papierosa.
D- Prawie nic nie powiedziałeś przez cały dzień.
Chwilę zajęło, nim Chuuya poczuł się gotowy szczerze powiedzieć dlaczego.
Ch- Mój nowy głos... nie lubisz go.
D- Cisza była przyjemną odmianą od twojego ciągłego narzekania, ale chyba wolę, by nie stała się ona rutyną.
Nim mafioso odpowiedział silne ramiona przyciągnęły go do detektywa, zapewniając mu dawno zapomniane uczucie komfortu i zaufania.
D- Nawet jeśli nie mógłbyś mówić nie zmieniłoby tego, co o tobie myślę, Chuuya.
Długie palce krążyły po rudych włosach, a ich właściciel głęboko westchnął, zamykając zmeczone powieki.
Ch- Dazai...
D- Wciąż byłbyś moim pomarańczowym ślimolem z paskudnym gustem do kapeluszy~
Ch- Słu-uchaj, ty chol-erny-
Oboje ze zdziweniem się od siebie odsunęli, wymieniając myśli spojrzeniem zamiast słowami.
D- Twój wiewiórczy głos wraca! Oby tylko fedora nie wróciła...
Ch- Nie pod-padaj mi, Osamu... Z tym głosem mogę Cię zmusić do wszystkiego.
Na ustach bruneta pojawił się nieśmiały uśmiech. Dawno nie testował limitów swojego ciała, więc może najwyższa pora, by spróbować większej dawki bólu niż zalecana.
D- Z chęcią zobaczę, jak próbujesz~
_Happy End_
BONUS:
•W apartamencie Chuuyi
Ch- Już się poddajesz?
D- Ngh...
Ch- Widok tych łez jest lepszy od najdroższego wina.
D- C-Chu...
Ch- Dazai Osamu, nie przestawaj.
D- NIE DAM RADYYYY
Ch- ZOSTAŁO CI JESZCZE 30 POMPEK, ZROBISZ JE CZY TEGO CHCESZ CZY NIE
D- MIELIŚMY ROBIĆ MARATON FILMOWY DO UPADŁEGO, A NIE TE TORTURY PIEKIELNE
Ch- MNIEJ GADANIA, WIĘCEJ SPORTU
•Następnego dnia w pracy:
D- *pada na kanapę od razu po przyjściu*
Atsu- Coś się stało?
D- Nie mam siły się ruszyyyć. Chuuya mnie wczoraj zniszczył, moje plecy bolą niczym dusza na widok smutnych szczeniaczków!
A- W jakim sensie zniszczył...
D- *przyciąga go za kołnierz*
D- Torturował całą noc, nie było ani chwili wytchnieni-
A- *odskakuje*
A- PROSZĘ MI NIE MÓWIĆ O TAK NIEODPOWIEDNICH RZECZACH W PRACY!
D- Huh? Co jest nieodpowiedniego w sporcie?
A- *cały czerwony wychodzi*
D- *odwraca się do Kunikindy*
D- Wiesz o co młodemu chodzi?
K- *zirytowany*
K- Mnie w swoje afery miłosne nie mieszaj. I ZACZNIJ PRACOWAĆ DAZAI!!!
D- Miłosne???
Legenda głosi, że po dziś dzień Dazai nie wie, co Atsushi miał na myśli.
(Nie mówcie mu w komentarzach, bo jeszcze będzie miał jakieś nieświęte pomysły)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro