Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Alexo- Bad Ending

(Bardzo heavy, jeśli wolisz fluff poczekaj na "good ending" który wstawię już wkrótce)

Nie tracąc chwili Chuuya przebrał się z płaszcza bruneta w całkowicie czarny, dopasowany garnitur ofiarowany mu w ramach awansu, na wszelki wypadek chowając w wewnętrznej kieszeni marynarki broń. Uwielbiał jego srebrne detale pasujące do łańcucha z kapelusza i skórzanego chokera, ale przestał nosić ten strój, gdy parę lat wcześniej Dazai przyrównał go do kobiety lekkich obyczajów. Tym razem przeszłość nie powstrzyma go przed robieniem tego, na co ma ochotę.

Wskoczył na motor, powtarzając w pamięci adres z listu. Znalezienie go zajęło rudowłosemu dłużej, niż powinno, ale wreszcie zaparkował przed garażami na granicy portu. To była tak zwana ziemia niczyja, żaden gang nie walczył o tę część terenu, bo nie miał żadnego strategicznego znaczenia, a jego anonimowy właściciel słynął z brutalnego traktowania nieproszonych gości.

Adrenalina nie pozwalała mu na strach, rozglądał się dookoła, aż dostrzegł budynek zamieszczony na pocztówce. Uśmiechnął się szeroko, używając mocy do stworzenia za sobą lewitującej armii skradzionych znad brzegu kamieni. Otaczała go znajoma, czerwona aura światła, dająca mu poczucie, jakby był w stanie sam podbić nawet cały świat. Nim dał się w pełni pochłonąć korupcji szarpnął za klamkę, a to, co zobaczył w środku, niczym wiadro zimnej wody zmyło z niego całą pewność siebie.

W pomieszczeniu jedynym źródłem światła były padające zza okien promienie księżycowe, lecz wystarczyły, by ukazać szeroko otwartym oczom egzekutora drobne ciało, leżące na środku brudnej podłogi w rozmazanej kałuży ludzkiej posoki. Obok znajdowała się znajoma broszka z motylem... Chuuya dał ją wczoraj dla Alexa z okazji jego pierwszej udanej misji.

Kolana Nakahary uderzyły z impetem w grunt, a materiał spodni nie wystarczył, by uchronić go przed falą bólu związaną z upadkiem.

Świat dookoła niego zdawał się obracać szybciej niż zwykle, powiew wiatru miotał jego włosami, które w chaosie chwili przestały być związane w kucyk. Krzykiem powstrzymał odruch wymiotny, zarazem zaciskając dłonie na materiale swojej koszuli, gdy coś zimnego przebiło delikatną skórę szyi rudowłosego.

Nim igła opuściła jego ciało niebieskooki stracił przytomność opadając na powierzchnię lakierowanych butów.

●○●

Coś uszczypnęło rudowłosego w policzek, wybudzając z wymuszonego snu. Powoli podniósł zwisającą luźno głowę, czując jedynie jak napięte i obolałe jest jego ciało.

Nagle wspomnienia uderzyły niczym podmuch arktycznego wiatru, ba, nawet cały huragan, przez co gwałtownie otworzył oczy, widząc przed sobą kucającą sylwetkę jakiejś postaci. Dobrą chwilę nie mógł złapać ostrości, lecz gdy mu się to udało zrozumiał, że lepiej byłoby pozostać w błogiej nieświadomości.

?- Dobrze się spało?

Dazai uśmiechał się szeroko, trzymając oparty na ramieniu kij bejsbolowy, wyraźnie niedawno używany. Oczy miał równie martwe, co osoby, które z nim zadarły, boleśnie przypominając tym czasy świetności ich partnerstwa, soukoku. Chuuyą szarpnął dreszcz, po czym zauważył, że jego nadgarstki są ograniczone ciasno zaciśniętą liną. Uniósł je pod nos detektywa, pełnym zażenowania spojrzeniem sugerując, by go uwolnił.

D- Ne, zabawa dopiero się zaczyna~

Widok kałuży krwi w tle zbyt boleśnie przypomniał Nakaharze o stracie nowego partnera, wręcz kipiał przez to nienawiścią do oprawcy. Mimo ograniczonej zdolności ruchu pochylił się do przodu, marszcząc gniewnie brwi.

Ch- Nie zmuszaj mnie do tego, Dazai...

Smukłe palce bruneta objeły jego podbródek, przyciągając jeszcze bliżej, tak, by Nakahara mógł poczuć ciepły oddech na swoim uchu.

D- I tak zrobisz to, co będę chciał.

Na te słowa rudowłosy się roześmiał, mając głos pełen jadu, po czym leniwie przechylając głowę na bok podarował Osamu spojrzenie pełne pogardy.

Ch- Nie pozwolę Ci mnie dłużej kontrolować

Nim uzyskał odpowiedź uruchomił korupcję, która jednak natychmiast straciła swoje działania przez trujący, piętnujący dotyk pozbawiający kapelusznika sił. Powtórzył to kilka razy, aż brunet zrozumiał cel mafiosy i go solidnie spoliczkował, aż ten poleciał na ziemię.

D- Naprawdę? Użycie mocy, by zemdleć? Stać Cię na więcej, Chu~

Niebieskooki z trudem się podniósł, bokiem dłoni rozcierając obolały policzek. Spróbował jeszcze raz, lecz nacisk zimnej lufy jego własnego pistoletu na czole powstrzymał dalszy opór. Westchnął głęboko, opierając ciężar ciała na ścianie za nim.

Ch- Niech zgadnę, tajemniczy właściciel tej ziemi to ty? I pewnie obiecałeś jej fragment Fiodorowi za doręczenie mi listu, co?

Słysząc to Dazai szczerze się roześmiał, odsuwając broń na bezpieczną odległość i kładąc koło kija. Z zainteresowaniem obserwował wypływającą z nosa rudowłosego krew, po czym wytarł ją kciukiem, przerywając nieswoją ciszę.

D- No proszę, z Ciebie też niezły detektyw...

Złożył przelotny pocałunek na nosie byłego partnera, splatając ich palce razem bez oporu ze strony mafiosy. W tamtej chwili jego ciało było jak niezdolna do protestu marionetka, a Dazai sznurkami kontrolującymi jej ruchy.

Nie miał już sił na bunt, widmo słów bruneta zaciskało się niczym ciernie na jego kruchym sercu, wiele razy złamanym i wykorzystanym.

D- Zdradzić Ci sekret, ślimolku?

Dotyk smukłych palców palił delikatną skórę, lecz Chuuya tylko kiwnął posłusznie głową, po czym kolejny raz oddech detektywa połaskotał okolicę ucha.

D- Ten strój aż za bardzo ci pasuje, nikt oprócz mnie nie powinien widzieć Ciebie w takim stanie~

Choć pozostał w bezruchu wewnątrz Nakahary trwał huragan uczuć. Z jednej strony tęsknił za Osamu i nie pragnął niczego bardziej, niż jego miłości, lecz nie chciał zdobyć jej kosztem cudzego życia, a wiedział, że gdy w pełni zatraci się w uczuciu ciemnooki nie spocznie, póki kapelusznik nie będzie miał nikogo oprócz niego.

Zdecydowanie potrzebował szklanki wytrawnego, czerwonego wina, raczej całej butelki lub dwóch.

D- Powiedz coś, nudzę się

Normalna osoba widząc tę stronę bruneta błagałaby o litość, lecz Chuuya bardziej bał się swoich emocji, niż partnera. Z obłędem w oczach zaskoczył ciemnookiego szerokim uśmiechem, po czym splunął mu śliną zmieszaną z krwią w twarz.

Ch- Oda by się Ciebie brzydził, gdyby zobaczył, co robisz.

Ze zdziwienia zabrakło Dazaiowi słów, rękawem marynarki wytarł wilgoć z policzka, dopiero po chwili zauważając w morskich oczach zalążek łez.

Ch- Obiecałeś mu przejść na stronę tych 'dobrych' czy jak to tam nazywasz, a Alexa Ci w żaden sposób nie zagrażała...

Mimo związanych nadgarstków szarpnął za kołnierz detektywa, przyciągając do siebie i wręcz krzyczał, pozwalając łzom płynąć. Nie obchodziło go to, że po raz pierwszy od dawna okazał słabość ani obecność chorej satysfakcji zdobiącej twarz bruneta, reagującego wyjątkowo spokojnie na chaotyczne działania mafiosy.

Ch- To nawet nie była kobieta, rozumiesz!? FACET W SUKIENCE NA MISJI, BRZMI ZNAJOMO? NIC OSOBISTEGO, DAZAI, ZWYCZAJNA CHOLERNA MISJA!

Osamu stanowczo ścisnął ręce Nakahary, odsuwając go od siebie i poprawiając materiał koszuli. Świeże zagniecenie zdawało się martwić bruneta bardziej, niż plamy cudzej krwi, zmarszczył z rozczarowaniem brwi, kątem oka spoglądając na trzęsącego się z wycieńczenia rudowłosego.

D- Phi, naprawdę myślisz, że tego nie wiedziałem? To nic nie zmienia, nie lubię się dzielić

Niedowierzenie przerwał promieniujący gniew, Nakahara nieudolnie próbował powstrzymać drżenie, stłumionym głosem dał radę wydusić tylko jedno słowo.

Ch- Dlaczego...

Brunet nie wyglądał na przejętego złym stanem psychicznym partnera, nadął policzki i rozczesał palcami włosy, a Chuuyę obrzydził fakt, że po tym wszystkim serce wciąż mu przyspieszało na widok przystojnego ciemnookiego.

D- W imię miłości, oczywiście
Ch- To nie jest miłość, ale chora obsesja.

Mimo ociekającego nienawiścią tonu, którym rudowłosy wycedził te słowa detektyw nachylił się do niego, obejmując trzęsącego się partnera swoimi ramionami niczym wąż ofiarę. Przez chwilę próbował się wyrwać, ale w końcu zmęczenie zwyciężyło i pozwolił na dotyk równie kojący, co raniący.

D- Róża pod innym imieniem pachniałaby równie dobrze, nieprawdaż~ ? Nazwa to tylko formalność

Kapelusznika westchnął ciężko, zaciągając się znajomym zapachem brunatnych, falowanych włosów.

Ch- A jeśli powiem, że wolę Fiodora? Atsushiego? Moriego? Odę? Ich byś też usunął ze swojej drogi?
D- Co do jednego, tak. To strategiczne poświęcenie pionka, niczym w szachach, właśnie tak się wygrywa~

Wykorzystując rozkojarzenie Osamu skupionego na nadaniu swojemu monologowi podniosłej nuty niebieskooki ocknął się ze spowodowanej stresem słabości. Pchnął go na ziemię, przypierając ramiona zaskoczonego geniusza zbrodni łokciami do podłoża i siadając na jego brzuchu.

Ch- Więc wystarczy, bym zabił króla, a gra skończona?

O dziwo ciemnooki posłusznie leżał pod kapelusznikiem, wzbudzając tym w nim niepokój. Musiał coś planować.

Ch- Chcesz, bym Cię uderzył... Dazai?

On tylko zasłonił nieśmiało swoją twarz zabandażowanymi dłońmi, spoglądając na partnera przez palce.

D- Moje imię w twoich ustach to poezja, Chu~

Związane nadgarstki nie przeszkodziły Nakaharze w wymierzeniu solidnego uderzenia.

Ch- A moje w twoich to przekleństwo!

Słysząc to Osamu zrzucił z siebie rudowłosego, podnosząc się do pozycji siedzącej. Niebieskooki pozwolił mu na bunt tylko dlatego, że widział na posiniaczonej twarzy błąkający się uśmiech, sugerujący, że detektyw na coś wpadł.

D- Skoro wyrównaliśmy rachunki co powiesz na ponowną współpracę? Jak za dawnych lat, podwójna czerń kontra cały świat~

Słysząc to prawie zadławił się swoją własną śliną, coś w nim pękło, bez żadnych oporów zaczął wylewać swoje myśli.

Ch- Jesteś toksyczny, nieodpowiedzialny, dziecinny, sadystyczny, brutalny, cholernie przystojny, dwulicowy...

Przerwał mu serdeczny śmiech i dotyk dłoni na ustach, która zatrzymała potok słów. Patrzyli się na siebie w niemym sojuszu, aż niski, nieznoszący sprzeciwu ton ponownie wywołał dreszcze u mafiosy.

D- I cały twój, oboje wiemy, że tego chcesz.

Czerwony niczym pomidor Nakahara gwałtownie się odsunął, pokazując środkowe palce rozbawionemu brunetowi, który wstał i zaczął szukać czegoś w leżącej w kącie torbie.

Ch- O-Obyś zdechł!

Chuuya umilkł, widząc w ręce sojusznika pokaźnych rozmiarów nóż.

Zamknął oczy, chcąc przywołać korupcję, lecz nagle poczuł, jak ostrze przecina jego więzy. Podejrzliwie rozmasował nadgarstki, patrząc na kucającego przed nim bruneta, widząc w jego oczach dawny ogień z czasów mafijnej kariery.

D- Czyli znowu partnerzy, idealnie, a teraz powiedz mi... jak blisko jesteś z Fiodorem Dostojewskim i czemu byłeś w jego domu wieczorem 19 dni temu?

I wtedy dopiero Chuuya w pełni zrozumiał, jak wielki popełnił błąd ufając diabłu.


_End_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro