Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zmienność

Ch- Widzisz te kwiaty, Dazai?

Przystawił mu bukiet pod nos, ignorując jęk bólu bruneta, gdy jednocześnie wbijał ostrze w jego nogę.

Ch- Pachną krwią...

Nakahara odrzucił czarną rękawiczkę na bok, a następnie wierzchem dłoni lekko starł pot z czoła partnera.

Ch- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem.

Niewinnie bawił się ciemnymi włosami, by po chwili mocno je złapać i przyciągnąć twarz Osamu jeszce bliżej swojej, odkładając przy okazji kamelie.

Ch- Mogę się wreszcie zemścić...

W końcu puścił je, wyjmując knebel z ust bruneta.

Ch- Milczenie Ci nie pasuje.
D- Jak tobie ten kapelusz~

Mimo słabej sytuacji, Dazai wciąż żartował, doprowadzając tym mafiosę do furii.

Jednak wściekły kapelusznik nie spoliczkował go, tylko zimno się uśmiechnął, co zabolało ciemnookiego bardziej, niż jakikolwiek cios.

D- Ne, ślimol się uśmiecha?
Ch- Dobrze wiem, co planujesz.

Rudzielec klęknął przed nim, opierając łokieć na wykonanej przez niego ranie, na co Dazai syknął.

Ch- Jednak tym razem ja się zabawię~

Osamu postanowił zgodzić się na gierki niebieskookiego, wiedząc, że i tak da radę nad nim zapanować.

D- Chcesz się zemścić za pustkę w sercu... czy tę w łóżku~ ?

Po tych słowach rudzielec nie powstrzymał się od zadania ciosu.

Ch- Nie lekceważ mnie...
D- Przy twoim wzroście to trudne~

Zrezygnowany kapelusznik westchnął, gwałtownie rozcinając łańcuchy na nadgarstkach partnera.

Ch- Proszę, walcz ze mną... ten ostatni raz.
D- Co dostanę, jeśli wygram?
Ch- Odejdę z Twojego życia, już nigdy się nie spotkamy.

Brunet wstał, trzymając się za krwawiącą nogę z podłym uśmiechem.

D- W takim razie chcę przegrać~
Ch- Tsh...

Chłopak rzucił w niego nożem, który Osamu bez problemu złapał, odrzucając na ziemię z rozbawieniem.

D- Potrzeba więcej, niż jakiegoś nożyka, by mnie powstrzymać, Chu~
Ch- Moja pięść powinna wystarczyć!

Ignorując gniew mafiosy, powoli skierował się w stronę drzwi, nucąc wesoło mimo ran.

Nakahara wyciągnął rękę w jego stronę, lecz zamiast zatrzymać partnera, zacisnął pięść.

Ch- Tym razem nie wracaj!
D- Nigdy nie wróciłem.

Jednak Chuuya nie wytrzymał, obracając bruneta w swoją stronę i wtulając się mocno w jego koszulę.

Ch- Nie chce, byś odszedł!

Osamu patrzył tylko ze zdziwieniem, łapiąc kapelusznika za podbródek. W oczach miał lód, którego nie skruszyły nawet ciepłe łzy z czerwonych policzków.

D- Ile jesteś w stanie zrobić, bym został?
Ch- Co...
D- Nie ma nic za darmo, Chu~

Zacisnął zęby, przytulając go jeszcze mocniej, mimo gniewu sprzed kilku minut, ale ciemnooki pozostał niewzruszony.

D- Chcę kontrolować coś więcej, niż twoją moc~
Ch- Serce Ci nie wystarczy, gnido?

W końcu powoli puścił zaczerwieniony podbródek, bawiąc się delikatnie rudymi włosami wykończonego kapelusznika.

D- Tylko się droczę, ślimolu.
Ch- Jeśli komuś o tym powiesz...
D- Nie zamierzam, ale twoja reakcja była bezcenna~

Ostatni raz zakręcił pasmo na palcu, kończąc szybkim pocałunkiem w nos rudzielca.

Ch- Czemu taki jesteś?
D- Bo to uwielbiasz~

Mafioso odsunął się od niego, chcąc odejść, lecz silna ręka mu to uniemożliwiła.

D- Ktoś mi musi pomóc z opatrzeniem tej rany...
Ch- Niby czemu ja?
D- Twój partner, twoja troska~
Ch- Radź sobie sam!
D- Jak ty przez te cztery lata?
Ch- Teraz przegiąłeś!

Z oburzeniem poszedł w kierunku wyjścia, ignorując śmiech bruneta.

Ch- To już koniec, gnido!
D- Przed chwilą mówiłeś coś innego~
Ch- AHHH!

Wściekły rudzielec wyszedł, głośno tupiąc, czemu Dazai przyglądał się rozbawiony.

D- Oboje wiemy, że nie... prawda, Chuuya?

_happy end_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro