Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

soukoku week 3

Cztery promile na północ
*

Dazai powoli otworzył oczy, dostrzegając nad sobą wiszącego rudzielca, trzymającego nóż przy jego szyji. Jednak samotna podróż kradzioną łajbą na nieznanych wodach okazała się złym pomysłem, a mina tego pirata doskonale to potwierdziła. Choć wyglądał dość poważnie, dziecinne loki skryte pod eleganckim kapeluszem odejmowały mu lat i nadawały niewinnego uroku. Nic bardziej mylnego.

Ch- Witam na pokładzie, szczurze lądowy...
D- Z kim mam przyjemność?

Brunet chciał grać na czas, bo z opowieści babci Fyodory wiedział, że z piratami nie ma żartów. Powinien próbować uciekać lub chociaż niespodziewanie zaatakować, ale chęć zabawienia się kosztem chłopaka przeważyła nad zdrowym rozsądkiem.

Ch- Nakahara Chuuya, zwany królem owiec i władcą grawitacji. Jedyny, pozostały przy życiu, członek portowej mafii, po tragicznej akcji na Międzywodziu. A ty, gnido?
D- A ja Osamu Dazai, zagubiony szef floty angielskiej oraz właściciel zniewalającego uśmiechu.
Ch- Dazai... nawet ładnie.

Milczeli, oboje myśląc o zupełnie odmiennych sprawach, kluczowych do dalszej rozmowy.

D- Ciekawy kapelusz, twojej mamy?
Ch- O Ty!

Wyraźnie zdenerwowany mafioso szarpnął nim mocno, wywołując na pięknej twarzy drobny grymas bólu. Mimo przyzwyczajenia do brutalności, ciemnookiego ten cios zabolał bardziej, niż myślał.

Ch- Ciesz się, że będę Cię jeszcze potrzebował, inaczej już byś nie żył!
D- Ooo, a do czego?

Spojrzał na kapelusznika z zaciekawieniem. Nie spodziewał się, że Nakahara ma do niego jakąś sprawę. Otwierało to zupełnie nowe możliwości rozmowy i negocjacji warunków.

Ch- Nie mam załogi, a sam wszystkiego nie zrobię...
D- Czyli chcesz zostać moim kapitanem?
Ch- Dokładnie, zaczynasz łapać.

Osamu przybliżył się do ciała oprawcy, a na jego twarz wstąpił diabelski uśmiech, niepokojący nawet pirata.

D- Niestety, widzę Cię tylko jako partnera.
Ch- Nie ty tu dyktujesz warunki!
D- Zastanów się, Chuuya~

Rudzielec zacisnął pięści, analizując obecną sytuację. Mógł spróbować zmusić go do posłuszeństwa, ale po ciemnych oczach wiedział, że nie da rady. Było w nich zbyt wiele mroku, by byle groźba mogła go złamać.

Ch- Zgoda, jeśli to ja będę rządził!
D- Jasne, kapitanie~

Zabrał ostrze, potwierdzając umowę z diabłem uściskiem dłoni. Najbardziej zastanowiły go bandaże na ciele rozbitka. Nigdy by tego nie powiedział głośno, ale były one niezwykle kuszące dla samotnego pirata. Jednak urok godny Apolla nie zwiódł czujności mafiosy, bez problemu wyczuwającego podstęp.

Ch- Oi, co knujesz? Nie zgodziłeś się aby za łatwo?
D- Muszę załatwić kilka spraw, a martwy i bez łodzi nigdzie nie dotrę.

Kapelusznik poklepał go po plecach, patrząc dumnie na fale dookoła nich. Wiedział, że skoro brunet ma sprawy, to nie ucieknie bez powodu i będzie uczciwie pracować, by osiągnąć swój cel.

Ch- Opowiesz mi o nich przy szklance rumu wieczorem. Na razie pomóż z postawieniem tamtego masztu.

Zapowiadało się, że polubi tego przystojnego nieznajomego....

D- Na twój widok mój maszt sam się podnosi~

Jednak nie. Nakahara bardziej niż choroby morskiej i taniego alkoholu nieznosił tylko typowych kobieciarzy. To ich obrabianie sprawiało mu największą przyjemność, gdy przykładowo mężczyzna zaciskał rękę na jego udzie, a chwilę później rozpaczliwie krzyczał w akwenie z rekinami.

Ch- Zaraz skończysz za burtą, Panie Dazai.

Rozbitek nie zamierzał przestawać, zbyt dobrze się bawił. Przez wiele lat znano go jako największego kobieciarza mórz Europy, choć po pewnym wydarzeniu ograniczył swoje wielkie gry miłosne, ale okazja czyni złodzieja.

D- Ale gorąco...

Odrzucił na bok jeszcze wilgotną koszulę i podziwiał rudzielca, który wręcz pożerał jego smukły tors wzrokiem, jednak za nic by się do tego nie przyznał.

Ch- To uważasz za mięśnie?

Kapitan postąpił podobnie, przerzucając ubranie przez ramię. Z zadowoleniem patrzył na wielkie jak pięć złotych oczy Osamu, gdy ten zobaczył umięśniony brzuch rudowłosego.

Ch- Nie gorąco Ci w tych bandażach?
D- A Tobie w spodniach?

Nakahara skupił uwagę na pozostałych częściach garderoby chłopaka, a widząc ich stan miał ochotę zerwać je z niego, zastępując czymś, co nie wygląda jak stare ścierki kuchenne.

Ch- Właśnie, powinieneś zmienić ubranie, ale nie posiadam nic w takim rozmiarze... Jeśli znajdę gdzieś pod pokładem dobry materiał, to mogę coś uszyć, znam się na tym.

Dazai uśmiechnął się, zadziornie przymrużając oczy i choć to nie był podryw, on zdecydowanie czuł się poderwany przez rudowłosego.

D- Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem, jak na pirata~
Ch- Wcale nie... W każdym razie, gdy będę szył, to ugotuj jakiś obiad.

Kapitan jeszcze nie znał kulinarnych zdolności bruneta, a raczej nie będzie nimi zachwycony, chyba że lubi smak węgla lub nadmiaru przypraw.

D- Jasne, partnerze~

Zapowiadał się ciekawy rejs i nawet demon przeszłości nie powstrzyma go przed zdobyciem słodkiej zemsty, jak również serca Nakahary.

Zmienił zdanie wraz z przestąpieniem progu kuchni. Nie spodziewał się, że gotowanie jest tak skomplikowane, więc po kilku minutach wściekły kapelusznik wynosił go na rękach, jednocześnie gasząc pożar w zlewie. Po ciężkiej akcji niebieskooki padł wyczerpany obok leżącego na podłodze chłopaka, przeklinając pod nosem.

Ch- Jakim cudem podpaliłeś wiadro wody...

Osamu nieśmiało włożył dłoń w rude włosy, a gdy ich właściciel to ignorował, zaczął powoli się nimi bawić, o dziwo nie widząc żadnej negatywnej reakcji u pirata.

Ch- Możesz tak robić, jeśli przy okazji opowiesz mi o tych swoich sprawach.
D- Brzmi romantycznie, delikatne pieszczoty przy ckliwych historyjkach z przeszłości~

Rozbitek przewrócił kapitana na plecy, zaskakując go tym gestem i mocno przytrzymał nadgarstki mafiosy za jego głową, słysząc wściekły syk.

Ch- Co ty...
D- Będę opowiadał, dobrze?
Ch- Ale...
D- Nic Ci nie będzie, Chuu.

Powoli przesunął palcami po mięśniach na brzuchu niebieskookiego, który tylko nerwowo mrugał, szybko oddychając.

D- Kiedyś miałem przyjaciela, razem zwiedzaliśmy morza całego świata, lecz pewnego dnia zapłynęliśmy w pułapkę floty rosyjskiej...

Mówiąc cały czas robił palcami kółka dookoła ciała rudzielca. Mimo ciągłej pracy w pełnym słońcu Nakahara był dość blady, czyżby ze strachu?

D- Mój przyjaciel Oda nie przeżył, a ostatnie słowa przed walką wypowiedział po angielsku. Brzmiały one chyba " Do I look like the type of nice guy that would do that?".

Chuuya szeroko otworzył oczy, gdy brunet powoli położył się na nim, wciąż trzymając dłoń między rudymi lokami.

D- Nigdy nie rozumiałem tych słów, ale starając się nadać im jakiś sens zawsze przypomniałem sobie tego człowieka, który na moich oczach z uśmiechem rozciął Odzie brzuch.

Zafascynowany historią kapelusznik nie przejął się zabandażowaną ręką na swoim udzie, chcąc usłyszeć dalszą część opowieści. Po raz pierwszy los kogokolwiek zainteresował go na tyle, że potulnie znosił wszystkie gesty tej osoby. Bał się, ale jednocześnie uległość sprawiała mu nieznaną dotąd przyjemność.

Ch- Jak się nazywał?
D- Lovecraft Kraken II, choć bardziej zależy mi na zlikwidowaniu szefa ich organizacji... Rudobrodego Kota Północy.
Ch- Znam go.

Osamu zacisnął pięści, boleśnie szarpiąc rude włosy, których właściciel wreszcie się opamiętał, przewracając partnera tak, że teraz kapitan był na górze.

D- Powiedz, masz jego adres?!
Ch- Za długo trwały te historyjki, idź umyć pokład...

Pełen spokoju Nakahara nie przejął się desperacją bruneta, wstając z niego z żalem. O dziwo siedzenie na nieznajomym było całkiem zabawne, będzie musiał kiedyś to powtórzyć. Rozbitka kusiło, by zatrzymać go przy sobie, ale jednocześnie chciał przeżyć.

D- Proszę, powiedz mi.
Ch- Akurat do niego płynąłem, gnido!

Brunet otworzył z wrażenia oczy, obejmując poranionymi dłońmi te delikatne, patrząc jednocześnie gniewie i błagalnie w błękit zamglonych wspomnieniami tęczówek.

D- Jaki miałeś interes z tym śmieciem, ślimolu!?
Ch- To mój brat, Dazai! Mój cholerny brat, któremu wiozę ustalony towar!

Nie trzeba być detektywem, by domyślić się, czego zażąda Dazai w kolejnej swojej wypowiedzi i również byle jasnowidz wie, że rudzielec mu nie odmówi.

D- Zawieź mnie tam!
Ch- Nawet nie próbuj się wtrącać w mój biznes, to sprawy dla dorosłych.
D- Chcę się zemścić, Chuuya... proszę.

Zamyślił się, z trudem podejmując decyzję.

Ch- Zgoda, ale jak zdechniesz... twoja wina, żadna strata, gnido.
D- Wynagrodzę Ci to~
Ch- Oby!

Kapitan westchnął, otwierając świeżo wyjętą z szafki butelkę rumu, ale, gdy chciał zakosztować słodyczy alkoholu, Osamu wyrwał mu napój z dłoni, przypierając drugą ręką do ściany.

D- Najbliższą noc i kilka następnych, każdą z nich zmienię w istny raj, choć po nich bliżej nam będzie do piekła.
Ch- Proponujesz mi... to?
D- Nic innego Ci nie mogę dać, ale możemy się chociaż przespać.

Nakahara uśmiechnął się chytrze. Dazai nie wiedział, w co się pakuje. Jeszcze będzie błagał go o litość, zaciskając pięści na pościeli. W tym samym czasie brunet wyobrażał sobie, jak zaszaleje nadchodzącej nocy. Nie dość, że wkrótce dokona zemsty, to jeszcze zobaczy rude włosy w nieładzie rozłożone na poduszce, a jego właściciela płaczącego pod nim z rozkoszy.

Ch- Masz doświadczenie w takich sprawach, co?
D- Od razu ostrzegam, że nocą to ja będę kapitanem~
Ch- Tylko w snach, gnido!

W kajucie kapitana zapowiadał się piękny sztorm, wychodzący zdecydowanie poza każdą skalę czerni. Chyba że mówimy o podwójnej czerni, której kameliowe kwiaty właśnie rozkwitają pod promieniami ich pożądania... Ale prawdziwe kłopoty naszego mrocznego duo miały się dopiero zacząć, wraz ze znalezieniem pewnego listu w butelce.

_Happy End_
(Zastanawiam się nad zrobieniem 2 części, ale to od was zależy, kochani)

#soukokuweek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro