Po smyczy do czerni
D- Nie nazwiemy go Petrus, Chu!
Ch- Oda II tym bardziej odpada!
D- Po co nam pies gończy? Ty mi w pełni wystarczasz.
Ch- Bzdura, kupimy tego wilczura i koniec tematu.
D- Powieszę się na jego smyczy!
Ch- Ta, powodzenia.
D- *szczęśliwa mina*
D- Chuuya naprawdę jest dobrym człowiekiem~
Ch- To była sugestia, byś wreszcie zdechł!
Ch- *próbuje ukryć zawiedzenie, zakrywając twarz kapeluszem*
D- *wzdycha ciężko*
D- Nakahahaha, chodźmy do auta.
Ch- *poprawia fedorę i patrzy podejrzliwie*
Ch- Po co?
D- Kupię Ci tego psa.
Ch- Ale on miał być twój, byś wreszcie nauczył się odpowiedzialności.
D- Dobrze wiesz, że nienawidzę psów.
Ch- Mnie też?
D- *milczy z uśmiechem*
Ch- *zdaje sobie sprawę, jak to zabrzmiało*
Ch- Nie o to mi chodziło!
D- Chiuwawa~ ?
Ch- Zamknij się, jedziemy po Petrusa.
D- Wino czy psa?
Ch- Kupimy oba, ja stawiam~
D- *ironiczne spojrzenie*
D- Niby taki bogaty, a kapelusz wciąż równie obciachowy...
Ch- Niby taki zabawny, a nikt się nie śmieje~
D- *łapie się za serce*
Ch- *wychodzi z domu pełen satysfakcji*
D- Jakie to małe i wredne...
D- *bez pośpiechu idzie za Chuuyą*
_kilka tygodni później_
D- ON MNIE GRYZIE!
Ch- *czyta gazetę na kanapie*
Ch- Dobry piesek... Choć w sumie Petrus zawsze jest dobry.
D- *kuca na stole, osłaniając się poradnikiem do samobójstw*
D- CHUUYA, UMRĘ!
Ch- *klaszcze*
Ch- Nareszcie, czekałem na to tyle lat~
D- JAK UMRĘ, TO NIE BĘDZIESZ SIĘGAŁ DO GÓRNEJ SZAFKI~
Ch- Użyję grawitacji, jesteś mi zbędny.
D- *kładzie się w dramatycznej pozie*
Pet- *biega jak szalony*
Ch- *nuci francuskie piosenki o miłości*
Aku- *puka do drzwi*
D- JA TU UMIERAM, PUKAJ GDZIE INDZIEJ, MŁOKOSIE
Ch- *zza gazety cicho mamrocze*
Ch- Albo pukaj kogo innego...
D- *zaskoczona mina*
D- Dzieci nie powinny się tak odzywać, Chu.
Ch- Twój podwładny w agencji nadal jest singlem?
D- Wolisz Tygrysa niż mnie?
D- *tarza się po stole trzymając się za serce*
Ch- Mój partner to debil.
Pet- *kiwa głową*
Ch- Przynajmniej petrus mnie rozumie.
Aku- *nadal stoi pod drzwiami*
_kiedyś_
Ch- *głaszcze psa*
Ch- Kto jest moim kochanym wilczurem~
Pet- *liże go po dłoni*
Ch- *przytula z uśmiechem*
D- *z krwotokiem z nosa dyskretnie robi zdjęcia*
_kilka miesięcy później_
Ch- *dostrzega Rosjanina z małym terierem*
Pet- *wącha tamtego psa*
Fyo- Fajną ma obrożę.
Ch- Dziękuję...
Fyo- Mówiłem o tobie, nie o psie.
D- *pojawia się znikąd z badass płaszczem na ramionach*
D- Skoro podryw na wiolonczelę nie zadział, to teraz próbujesz na psa~ ?
Fyo- Nie potrzebuję zwierząt do osiągnięcia moich celów.
D- *szykuje cięte riposty*
Fyo- *ładuje broń ze słownymi pociskami*
Ch- *szybko się wycofuje z petrusem*
_Kilka tygodni później_
D- Chuuya...
Ch- *siedzi przy ścianie*
D- Przykro mi...
Ch- *milczy*
D- Wiem, jak bardzo lubiłeś tego psa. Ja... też go polubiłem...
Ch- *zaciska dłoń na obroży Petrusa*
D- *kuca przed nim*
D- Wiesz, każdy kiedyś...
Ch- Po prostu już nic nie mów, gnido.
D- *obejmuje go*
Ch- *zaciska ręce dookoła bruneta*
Ch- To był tylko szczeniak...
_tamten dzień_
D- *na samotnej misji w Kopenhadze*
Ch- Petrus, chodź!
Pet- *sika na krzak*
Ktoś- Pan Chuuya Nakahara?
Ch- *odwraca się i widzi dziesięciu uzbrojonych ludzi*
Ch- Nawet w psim parku...
Ch- *dotyka ławki, która dzięki mocy zmiata połowę przeciwników*
Ktoś- *celuje w plecy kapelusznika*
Ch- *W wirze walki nie widzi zagrożenia*
Pet- *przewraca tamtą osobę, gryząc jej szyję i po sekundzie dostając kulkę między oczy*
Ch- *odwraca się gwałtownie*
Ch- PETRUS!
Szef- *przyjeżdża z posiłkami i czterdziestu nowych oponentów otacza Nakaharę*
Ch- *jest tak wściekły, że mógłby zniszczyć całą Japonię*
Ch- NA MOCY NADANEJ MI PRZEZ-
~jedną, brutaną rzeź później~
Ch- *klęczy nad psem w morzu krwi*
Pet- *zmarł od razu po dostaniu kulki*
Ch- Petrus...
Ch- *przytula martwego psa*
_rok później_
Atsu- *ciągnie z Osamu pudełka do agencji*
Atsu- Dazai, czemu nosisz czarną bransoletkę na prawej ręce?
D- Jesteś detektywem, zgadnij~
Atsu- *zaciska brwi, myśląc intensywnie*
Atsu- Moda?
D- Nie~
Atsu- Jesteś w żałobie?
D- Ta.
Atsu- *szeroko otwiera oczy*
Atsu- Przepraszam, nie chciałem...
D- *kładzie mu dłoń na głowie*
D- Spokojnie, po prostu pracujmy dalej~
_tymczasem u Chuuyi_
Ch- *ćwiczy Aku na strzelnicy*
Ch- Czemu się wahasz?
Aku- To mogę być niewinni ludzie...
Ch- *kładzie mu dłoń na ramieniu*
Ch- Chciałbyś, by przez twoje wahanie oni zabili Gin albo tygrysa?
Aku- *wyobraża to sobie i zaciska dłonie*
Ch- Nie pozwól swoim bliskim zginąć wahając się, Akutagawa.
Aku- *strzela kilka razy pod rząd*
Ch- *ze smutnym uśmiechem dotyka czarnej bransoletki*
Ch- Obyś nigdy nie musiał takiej nosić...
_wieczorem_
D- *stawia na kanapie miskę z ciastkami*
Ch- *szuka serialu*
D- *siada obok, przytulając się do Chu*
D- To na co mój kochany partner ma ochotę?
Ch- Spacer z psem...
D- ...
D- *wzdycha z rezygnacją*
D- Tandetny kapelusz na głowę i idziemy~
Ch- Żartowałem, Dazai.
D- A ja nie, no chodź.
Ch- *wstając nakłada fedorę*
D- *bierze pod rękę*
Ch- Ha?
Ch- *udaje oburzenie*
D- Bez tego mógłbym Cię zgubić w ciemności, w końcu jesteś taki mały~
Ch- *uderza go po głowie*
D- *ze śmiechem wychodzi z mieszkania, ciągnąć rudzielca za sobą*
Dwie czarne bransoletki to prawdziwa podwójna czerń...
_Happy End_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro