Nie wiem, co to...
Ch- Mimo wszystko znajdziesz mnie, gdziekolwiek nie pójdę. Dlatego nigdzie się nie ruszę i zaczekam, aż sam przyjdziesz.
Rudzielec wziął kolejnego łyka wina, cierpliwie znosząc zamyślone spojrzenie bruneta, bawiącego się topniejącą kostką lodu.
Ch- To powiesz coś, czy nie? Strasznie dzisiaj milczysz, gnido.
D- Po prostu zastanawia mnie, co byś zrobił, gdybym to ja odszedł. Biedny Chu Chu, zapłakujący w poduszkę ból po utracie ukochanego partnera.
Osamu roześmiał się na widok twarzy mafiosy, prychającego z oburzenia.
Ch- Chciałbyś! Otworzę moje najlepsze wino i będę świętował całą noc!
D- Zobaczymy, czy w czynach jesteś równie mocny, co w słowach~
_time skip_
Nakahara zamknął za sobą drzwi, czując się jak w transie. Akurat w momencie zdrady ciembookiego przypomniał sobie tę nieszczęsną rozmowę w barze.
Zażenowany gwałtownie otworzył szafkę, wyciągając z niej pierwszą butelkę.
Ch- Tsk, że też musiał nas zdradzić, tchórz bandażowany!
Rzucił kapelusz na bok, nawet nie fatygując się po kieliszek i smakując ukochanego wina.
Ch- Mimo wszystko... nie wkurzył mnie swoim odejściem, ale tym, że mi o nim nie powiedział...
Zapowiadała się długa noc, o której Chuuya na szczęście rano zapomniał, w przeciwieństwie do Osamu.
_po pierwszej butelce_
Ch- D-Dazai...
Rudzielec szepnął do telefonu, leżąc bez siły na kanapie z kieliszkiem w dłoni.
D- Halo? Chuuya?
Ch- N...nie...
Odpowiedź zagłuszył lekki śmiech mafiosy, napawający ciemnookiego rozczuleniem. Zawsze miał słabość do tego dźwięku, przerywanego szybkim wdechami powietrza.
D- Niech zgadnę, kolega Pétrus zawitał do Ciebie?
Ch- Kolega D-Dazai może dołączyć~
Brunet rozłączył się, chowając telefon do kieszeni. Z jego obliczeń wiedział, że już za chwilę znowu go spotka, a nie chciał przegapić żadnej okazji na męczenie swojego partnera.
_kilka minut później_
Ch- Ah, latam~
D- Przestań się ruszać, bo zaraz spadniesz.
Dazai ze zmęczeniem przeniósł mafiosę do łóżka, po drodze kilka razy przypadkiem nagle opuszczając go w dół i podziwiając podekscytowaną minę na jego twarzy.
D- Jakim cudem ktoś z tak słabą głową chce tyle pić...
Ch- Je n-ne sais paaas~
Chuuya bezwładnie padł na pościel, a ciemnooki ostrożnie nakrył go kołdrą.
Ch- D-dazai, opowiesz m-mi bajkę?
D- Jak wytrzeźwiejesz, ślimolu.
Ch- Ale ja chcę teeeeraz~
Osamu chciał dyskretnie odejść, ale silne ręce zacisnęły się dookoła jego brzucha, przewracając go na rudzielca.
D- Ne, Chuuya...
Jednak chłopak już chrapał, lekko uchylając przy tym usta i śliniąc się przez sen.
D- Zawsze tak szybko zasypiasz...
Odgarnął rude włosy z czoła, składając na nim szybko pocałunek.
D- Dobranoc, Chu.
Następnie ostrożnie zamknął za sobą drzwi, gasząc światło i zostawiając partnera w mroku.
Nigdy nie chciał odchodzić, czasem po prostu pragnął podroczyć się z nim jeszce raz, zapominając o wszystkim dookoła.
A tym pocałunkiem nie zaznaczał, że Chu jest jego własnością, ale po raz pierwszy pokazał swoje oddanie do czegoś więcej niż samobójstwa.
Tym czymś był właśnie niski ślimol, towarzysz niedoli i przede wszystkim - najlepszy partner.
_Happy End_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro