Lovely fever
Ch- Dazai...
D- Tak~ ?
W tle leciał jazz. To wystarczyło, by rozpalić płomień zainteresowania między dwoma starymi znajomymi.
Jeden z nich, wiecznie udający dżentelmena kobieciarz, już rozpoczął podchody, obdarzając dłoń konesera wina dotykiem suchych warg.
Ch- Zabierz te pocałunki z mojego ciała, dobrze?
Sprytny uśmiech podpowiedział Nakaharze, że dziś nie pozbędzie się go tak łatwo.
D- Chyba będę musiał Panu odmówić~
Dazai wypełnił swój przełyk złocistą trucizną tuż przed zanurzeniem chudych palców we włosach rudawej barwy.
D- Cudowna struktura. Przypominają aksamit, ale o kolorze nic nie powiem.
Ch- Masz coś do rudych?
Cichy śmiech wypełnił salę, a jego źródło przechyliło nieśmiało głowę, nie spuszczając wzroku z Chuuyi.
D- Jedynie miłość samotnego romantyka, lubiącego miło spędzać czas~
Ch- Więc czemu nie chcesz o nich mówić?
Samo niepewne spojrzenie morskich oczu wystarczyło, by brunet zdradził mu wszystkie tajemnice świata.
D- Bo słowa nie potrafią oddać mojego zachwytu nad tą morelowo-koniakową falą loków~
Ch- Faceci mówią na ten kolor rudy.
Ciemnooki wstał, lekko kiwając biodrami, po czym położył ręce na ramionach partnera.
D- To był podryw czy obelga?
Ch- Zabierz ręce.
Nachylił się do ucha, szepcząc kusząco niskim głosem pośpiesznie wymyślone, gorące słówka.
D- Ciebie też przy okazji zabiorę. Do sypialni~
Ch- Jeśli nie przestaniesz, to Ciebie zabiorą do szpitala.
Odsunął się pośpiesznie, udawany strach prędko zastępując ponętnie przymrużonymi powiekami.
D- Rozmawiamy o zabieraniu, choć możemy tyle sobie dać~
Ch- Daj mi spokój, tak będzie najlepiej.
Osamu przyłożył dłoń mafiosy do swojego serca, zaskakując go niezmiernie.
Ch- Co ty niby...
D- Słyszysz? Moje serce bije szybciej przy każdym twoim dotyku.
Nakahara prychnął niewzruszony, ale skrycie zaczęły mu się podobać miłosne podchody ciemnookiego.
Ch- Może się rozpędzi i poleci w kosmos, doprowadzając Cię do grobu.
D- Śmierć z miłości brzmi romantycznie~
Narząd miłosny zwolnił, nagłaśniając ciężki oddech bruneta, który objął partnera ramieniem.
D- Samobójstwo jest śmiercią z miłości do siebie... moze popełniamy je razem, dzieląc się naszą miłością?
Ch- Najpierw wylecz katar.
D- Huh?
Dał się zaskoczyć, więc kapelusznik przysunął się, zmniejszając odległość między nimi do zaledwie kilku centymetrów.
Ch- Rozgrzana skóra i czerwone policzki mówią wszystko.
D- To z miłości, Chu~
Teraz oboje byli zadziwieni, na widok swojego zdziwienia dziwiąc się jeszcze bardziej.
Ch- Miłosny katar?
Uśmiech na twarzy jest niczym cukier puder na wierzchu ciasta. Dlatego właśnie Dazai się uśmiechnął, składając sekretnie pożądany przez rudzielca pocałunek na szyji.
D- Ty chyba też go masz, ślimolu~
...
_happy end_
(Tak, Tak, kiedyś wam napiszę ten rozdział z yandere Dazaiem)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro