Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Camelia

Ch- Obyśmy więcej się nie spotkali. Au revoir!

Rudzielec udał się w stronę motoru, zostawiając bruneta tam, gdzie jeszcze kilka minut wcześniej pokazali wrogom mafii potęgę Double Black.

Sięgając po czarny kask nagle zamarł w bezruchu, czując zimny dotyk z tyłu głowy.

Ch- Pistolet?
D- Ne, Chuuya... chyba nie sądzisz, że pozwolę Ci tak łatwo odejść~

Mafioso głęboko westchnął, odwracając się w stronę ciemnookiego, trzymającego lufę koło jego czoła.

Ch- Dobra, o co chodzi?
D- Po prostu...

Osamu pochylił się jeszcze bliżej, pozostawiając ciepły oddech na drżącej skórze partnera.

D- Zrobisz to, co będę chciał.
Ch- Jesteś tego pewien, gnido?
D- Wiesz, że mogę strzelić~

Na te słowa Nakahara odpowiedział uśmiechem, owijając ręce dookoła szyji Dazaia i cicho szepcząc.

Ch- Ale tego nie zrobisz, prawa?

Brunet również się uśmiechnął, od niechcenia wypuszczając z dłoni broń. Ostrożnie złapał niebieskookiego za podbródek, stanowczo świdrując go wzrokiem.

D- Skoro tak stawiasz sprawę... to nie potrzebuję broni, by uderzyć Ci do głowy~
Ch- To działa w dwie strony, Dazai...
D- Naprawdę?

Osamu dopiero teraz zauważył, że ma przystawione do brzucha ostrze, lekko rozcinające dół koszuli.

Ch- Mogę grać w te twoje gry, ale też czegoś od Ciebie chcę~
D- Zapłata w naturze?

Kapelusznik gwałtownie go odepchnął, z obrzydzeniem spoglądając na rozbawionego ciemnookiego.

Ch- To było takie... Ahhh!

Wściekle kopnął w stojace obok drzewo, strącając sobie na głowę sporą ilość liści, co jeszcze bardziej rozbawiło duszącego się ze śmiechu bruneta.

Ch- To nie jest zabawne, ty bezużyteczna cholero!

Osamu trochę się uspokoił, przy wstawaniu ocierając spod oczu łzy.

D- A przed chwilą mówiłeś, że czegoś ode mnie chcesz~
Ch- Teraz to chce, byś się zamknął....

Nakahara, wciąż obrażony na Dazaia za zepsucia tak idealnej chwili, wsiadł na motor, odpalając powoli silnik. Brunet tylko stał obok niego, przy okazji wyjmując zagubiony liść z rudych loków.

D- Spokojnie, wynagrodzę Ci to.
Ch- Ha? O nic takiego nie prosiłem!
D- No nie, ale wiem, że tego chcesz~
Ch- Phew... Na razie, gnido.

Odjechał, zostawiając zamyślonego Dazaia samego na polanie.

D- Nagroda w naturze... więc kupię mu kwiaty~

Osamu podniósł płaszcz z ziemi i zarzucił go na ramiona. Idąc przed siebie, przez dłuższą chwilę, postanowił wreszcie wybrać w telefonie dobrze znany numer.

D- Wpadnę wieczorem, szykuj wino.
Ch- Że Co!?

Ale brunet już się rozłączył, wesoło przy tym nucąc, z rozbawieniem i ekscytacją, na myśl o nadchodzącym spotkaniu.

Spojrzał na zegarek, który niestety wskazywał dopiero piętnastą.

D- No to trochę sobie poczekam... oby było warto, Chuuya~

_Happy End_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro