Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cały wszechświat

Stacja kosmiczna Soukoku, czternaście lat po opuszczeniu skażonej wybuchem bomby OYF ziemi (brak mocy)

Ch- Mówi Wasz kapitan, przed nami kolejny deszcz meteorytów. Proszę zachować spokój i skierować się do wyznaczonych stref, dziękuję za uwagę.

Chuuya ciężko westchnął, wyłączając mikrofon. Kadłub statku powoli pękał pod naporem kosmicznych sił, jednak rudzielec wraz ze swoim najczęściej bezużytecznym partnerem już nieraz uratował kosmonautom podatne na grawitację tyłki. Tym razem też nie zamierzał się poddać, kopiąc śpiącego na zimnej podłodze bruneta.

Ch- Dazai, jest robota.
D- Mam spanko, jeszcze trzy minuty świetlne...

Ten zawinięty nadmiarem bandaży astrofizyk nie należał do zbyt pracowitych osób, ale jego zdolności przywódcze i inżynierskie czyniły go niezastąpionym. Nakahara w końcu nie wytrzymał, ciągnąc ciemnookiego za sobą do części energetycznej po brudnych, pełnych kurzu płytkach.

Ch- Zaraz będą schody, dlatego radzę Ci wstać.

O dziwo posłuchał, śpiewając pod nosem stare piosenki, gdy dotarli na miejsce. Przed oczami miał grube, zwisające z sufitu przewody, wózki widłowe napędzane silnikami diesla, skrzynie złomu, rywala przy stanowisku kierownika, a wszystko oświetlone promieniami słońca wychodzącymi zza podwójnej szyby futurystycznego okna.

D- Ne, to co robimy ?

Z ulubionym tajemniczym uśmiechem Osamu świdrował wzrokiem analizującego dane z magazynowego komputera chłopaka, mając nadzieję na szybki powrót do snu.

Ch- Wszyscy zginiemy.

Drżąc, Chuuya odsunął się od biurka, mamrocząc możliwe scenariusze akcji, aż wreszcie dostał lekko w policzek od Dazaia, co momentalnie przywróciło mu spokój, dorzucając bonusowo gniew.

D- I w czym problem? Mi się podoba ta opcja~

Nie próbował pocieszać ryżego, chciał tylko wyciągnąć szczerą odpowiedź. Nie musiał długo czekać, bo wreszcie oboje znów stali naprzeciw wielkiej szyby, podziwiając nieskończenie piękną galaktykę.

Ch- Trzydzieści osób! Najlepsi astronauci ziemi nie mogą zginąć, musimy wrócić z raportem dla Moriego, inaczej całą ludzkość...

Dazai wybuchnął szczerym śmiechem, kładąc rękę na drobnym ramieniu niebieskookiego, który błyskawicznie się odsunął, mimo ich niezwykle bliskiej relacji.

D- Mogę Ci pomóc, znasz moje warunki~

Zaledwie rok po wylocie brunet obiecał użyć swojego geniuszu do wypełnienia powierzonej im misji w zamian za jedno - ryży musiał przyjąć tytanowy pierścionek i zaręczyny.

Ch- Nigdy, gnido.

Oświadczenie się byłemu członkowi mafii na statku kosmicznym nigdy nie było marzeniem detektywa, ale wraz z wybuchem Rosyjskiej bomby OYF wszystko się zmieniło, a sukces ich misji odnalezienia zdatnej do użytku planety mógł zmienić losy zdziesiątkowanej wojną ludzkości.

D- Jeszcze zobaczymy... powodzenia w łataniu tej puszki~

Ignorując wściekłe krzyki Osamu otworzył drzwi na oścież, celowo wychodząc jak najwolniej, by Chuuya miał czas zmienić zdanie.

Ch- ZOSTAWISZ MNIE!?
D- Przyjmij zaręczyny... póki nie jest za późno.

Klamka zapadła, lecz łzy dopiero zaczęły się zbierać w przypominających morze oczach. Po śmierci większości mafiosów przestał być takim twardzielem, co niestety nie wyszło mu na dobre, jeszcze bardziej pogrążając kapitana w mroku.

Ch- Nie opuszczaj mnie... proszę...

Nakahara uderzył pięścią w ścianę, od razu czując pulsujący ból, który nie powstrzymał go przed pośpiesznym założeniem jedynego, częściowo uszkodzonego kombinezonu. Wychodzenie ze statku podczas deszczu meteorytów było jak samobójstwo, lecz tylko tak kapelusznik mógł ich ocalić.

Ch- Adieu, świecie.

Ostatni raz spojrzał za siebie, naciskając zielony przycisk i po chwili czując słodką nieważność. Mając dość widoków poleciał do panelu, wyciągając zza niklowego pasa kilka niezbędnych części, próbując olać płonące skały latające dookoła.

Ch- Wystarczy zmienić bezpiecznik, a moc silnika powinna znów być w normie.

Skończył prace naprawcze, trzy razy unikając spłonięcia, jednak jego los był przesądzony, a stan krytyczny piszczącego hełmu boleśnie mu o tym przypominał.

Pływał więc w kosmosie, czekając na najgorsze z uśmiechem, bo tylko tyle rudzielcowi pozostało. Wreszcie zaczął się dusić, rozumiejąc, że zaraz umrze, niczym zgnieciony butem robak.

Gwałtownie nabrał powietrza, zrzucając z siebie kask.

Ch- Gdzie...ja...

Znów był na stacji, jakim cudem. Pamiętał zaciskające się dookoła szyi szpony śmierci, więc czemu żył? Odpowiedź siedziała tuż obok, ze strachem podziwiając drżący podbródek Nakahary.

Ch- Da-azai?
D- Shhh, oddychaj.

Osamu przyciągnął go do siebie, głaszcząc rozwiane na wszystkie strony rude loki z niezwykłą dbałością.

Ch- Dlaczego? Przecież odmówiłem...
D- NIE CHCĘ CIĘ STRACIĆ!

Brunet po raz pierwszy podniósł na zaskoczonego partnera głos, wciąż przyciskając go do siebie niczym dziecko ulubioną poduszkę świeżo po koszmarze.

Ch- D-Dlaczego?
D- Nie rozumiesz? Kocham Cię, Chu... Tak bardzo Cię kocham...

Oboje zaczęli płakać, choć, gdy potem opowiadali o tej akcji, pomijali ten wątek, kończąc dyskusję jakimś słabym żartem o płaskiej ziemi.

Ch- Dazai...

Patrzyli sobie w oczy, jakby byli jedynymi ludźmi w całym kosmosie, mając gdzieś całą misję, całą stację, całą galaktykę... nawet cały wszechświat.

D- Możesz mnie znienawidzić, ale...
Ch- Zgadzam się.

Ludzie w tle krzyczeli, bo meteoryt zniszczył kolejny panel, jednak zajęci sobą astrofizycy tego nie słyszeli, mając ważniejsze problemy do rozwiązania.

D- Słucham?
Ch- Wezmę z Tobą ślub.

Osamu nie słuchał dalej, niespodziewanie siadając na partnerze i przyciągając go do namiętnego pocałunku.

D- Nie wiesz ile na to czekałem...

Czując zimną dłoń Dazaia błądzącą po czułym karku rudzielec kusząco jęknął, stanowczo obejmując kochanka ramionami.

Ch- Obyś nigdy więcej mnie nie zostawił.

Gdy się całowali otaczał ich kosmos, a oni byli jego najpiękniejszymi gwiazdami w podwójnie czarnej otoczce.

_Happy End_
PS: Przeczytajcie nazwę bomby OYF od tyłu i czekajcie na drugą część, bo wróciłam do moich kochanych czytelników świeżo po urlopie~ ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro