25.10
(Mam dziś urodziny, więc na chwilę przerwę mój literacki urlop w szpitalu i dam Wam rozdział w prezencie)
"From hate to love
From love to lost
From lost to truth"
~ Ed Sheeran
Miał na sobie sukienkę. Taką dość obcisłą warstwę drogiego aksamitu oplatającą jego mlecznobiałe biodra, kiwające się w objęciach jesiennego wiatru.
Obcasem czarnych jak nadchodząca noc szpilek zgniotł wypalonego papierosa, wracając do pełnego instrumentalnej muzyki pomieszczenia.
Według krajowego rejestru budynek był własnością miasta, jednak już dobre parę lat rządziła nim portowa mafia, przekupująca kogo trzeba, byle tylko móc wyprawiać słynne listopadowe bale. Zapraszano największe szychy, znanych muzyków i przede wszystkim osoby, których należało się dyskretnie pozbyć przed ostatnią piosenką.
Tym razem Chuuya nie musiał nikomu skręcać karku, lecz za wszelką cenę wyciągnąć pewną informację z dawnego partnera, Dazaia Osamu. Dzięki artystycznym zdolnościom Akutagawy, Nakahara w swoim pozornie skromnym makijażu przypominał wysokiej klasy damę, gotową uwieść każdego naiwnego mężczyznę.
Pozostali egzekutorzy mieli problemy ze zrozumieniem czemu kapelusznik przyjął tak upokarzającą misję, jednak on zwyczajnie chciał odegrać się na lubiącym piękne panie zdrajcy, pokazując, co potrafi wściekły rywal po wysadzeniu mu auta.
Szybko odnalazł otoczonego naiwnymi dziewczynami ciemnookiego, przesadnie śmiejącego się z żartu niskiej brunetki. Jak w transie rudzielec nęcąco objął ramiona przyjemnie zaskoczonego kobieciarza.
Ch- Wybaczcie, ale tego przystojniaka ja zaklepuję~
Wewnętrznie płonął ze wstydu, lecz ten tandetny tekst zadziałał, a zawiedzione panienki przemieściły się w kierunku bufetu, narzekając pod pełnymi pudru nosami. Gdy zostali sami Osamu niespodziewanie chwycił podbródek mafiosy, darząc go rozbawionym spojrzeniem.
D- To z kim bedę miał przyjemność spędzić resztę balu, nadobna lilio~ ?
Chuuya nienawidził tego określenia, ale zmusił się do słodkiego chichotu, urokiem całkowicie rozbrajając przysuwającego się bliżej detektywa.
Ch- Nazywaj mnie jak chcesz, piękny nieznajomy~
Oboje się teraz perliście śmiali, razem błyszcząc bardziej niż diamentowe tiary. Wreszcie Dazai objął talię skrycie zniesmaczonego i zarazem podekscytowanego niebieskookiego, kładąc rękę poniżej smukłych pleców. Nakahara desperacko chciał się odsunąć, jednak wpadł prosto w sidła nieuleczalnego romantyka, kusząco szepczącego obok czułego ucha kapelusznika.
D- Kogoś mi przypominasz...
Mafioso dał się dotykać, w czasie tych nietypowych tortur dyskretnie sprawdzając brunetowi telefon. Hasło zawsze brzmiało "samobójstwo", dlatego bez problemu zobaczył tajne treści, których potrzebował do wypełnienia misji, z łatwością zapamiętując interesujące dane.
D- Może przejdźmy w jakieś bardziej ustronne miejsce, kochana~
Zdążył odłożyć komórkę, nim Osamu chwycił jego drżącą dłoń, stanowczo ciągnąc za sobą. Chuuya czuł, że musi coś zrobić, inaczej partner rozpozna ryżego i będzie wypominał chodzenie w sukience aż po kres ich dostatecznie ciężkich żyć, dlatego desperacko powiedział najgłupszą rzecz dnia.
Ch- Nie ważne gdzie, ważne z kim~
Ostrożnie podparł plecy detektywa ścianą, otwarte ze zdziwienia usta zamykając swoimi. Trochę ten pocałunek trwał, a po nim niebieskooki poprowadził oczarowanego rywala na parkiet, planując jak najszybciej zatopić wstyd w kojącym ból alkoholu.
D- Umiesz tańczyć tango~?
Niekoniecznie szczerym, lecz słodkim uśmiechem Nakahara zachęcił Dazaia do tego bliskiego tańca, korzystając z jego rozkojarzenia widokiem zachęcających, podkreślonych sukienką kształtów.
Ch- Zaraz się nauczę. Prowadź, partnerze~
Muzyka sama poruszała połączone ciała, pozwalając tancerzom całkowicie odpłynąć. Każda nuta łagodziła złe wspomnienia, zastępując gromadzony gniew nie do końca platoniczną miłością. Utwór się skończył, uczucie zostało, gdy podwójna czerń ciężko dysząc wspominała te cudowne przeżycie.
D- Zgniotłaś me stopy, księżniczko.
Ch- Nie lubisz, gdy jest ostro~ ?
Wtedy też zegar wybił północ, przypominając rudzielcowi, że cały czas gra i nie powinien zbyt się angażować, więc odsunął się, nerwowo poprawiając przesadnie wielkie nakrycie głowy.
Ch- Wybacz, muszę już iść...
O dziwo Osamu nie wydał się jakoś bardzo zawiedziony, wciąż miał na twarzy zalotny uśmiech, co odrobinę zaniepokoiło cofającego się przed zmniejszającym dystans rywalem Nakaharę.
D- Więc żegnaj, Chuuya~
Mafioso gwałtownie obrócił się tyłem, zrywając z głowy koronkowy kapelusz. Po ataku złości piorunował bruneta wzrokiem, nie siląc się dłużej na udawanie zauroczonej panienki, jednak to nie zraziło duszącego się ze śmiechu detektywa.
Ch- Wiedziałeś!
Dazai patrzył na niego, jak na najsłodszą istotę świata, mimo zabójczego błysku w przypominających ocean oczach.
D- Mojego ślimola rozpoznam wszędzie~
Czyli te wszystkie zdrobnienia, namiętny pocałunek, zalotne pieszczoty... on cały czas wiedział, kto kryje się pod grubą warstwą lśniącego pudru.
Ch- Myślisz o tym? Miła odmiana~
Pięść Nakahary z niezwykłą prędkością uderzyła w otwartą dłoń rywala, sprawnie osłaniającego się przed ciosem. Przyciągnął zagubionego ryżego do siebie, ostrożnie obejmując go ramieniem.
Ch- Jak...
Ostentacyjnym ziewnięciem Osamu pokazał jak bardzo interesująca była ta niepotrzebna rozmowa. Miał ochotę usłyszeć inne dźwięki z wymalowanych szminką ust.
D- Dałem Ci informacje, których potrzebowałeś, więc wypada mi jakoś to wynagrodzić~
Ch- HA!? Jak to dałeś!?
Czyli ten śmieć jak zwykle wszystko zaplanował, cudownie, cała satysfakcja z misji jest teraz równie wiele wartą, co fragmenty wysadzonego samochodu. Dazai znów miał ten niebezpieczny uśmiech, lecz w ciemnych oczach nastąpiła nieznaczna zmiana. Wypełniła je niewinna ekscytacja.
D- Ne, na razie nie musisz krzyczeć, zachowaj siły na później~
Niebieskooki zamilk, wreszcie rozumiejąc ukryty przekaz w wypowiedzi partnera.
Ch- Nie mów, że... znów masz jakąś chorą grę, prawda?
Rywal wzruszył ramionami, wyglądają zupełnie, jak gdy spotkali się w lochach mafii, chwilę przed zmuszeniem Nakahary do udawania słodkiej panienki z zaciśniętymi udami.
D- Dawno tego nie robiliśmy, więc tym razem wymyśliłem coś specjalnego.
Cała wrogość zniknęła, a głośno śmiejący się Chuuya objął go ramieniem, pieszczotliwie targając pięścią ciemne włosy.
Ch- Zgoda... rozwalę Cię, gnido!
D- Zobaczymy, ślimolu!
*rano*
Brunet podniósł obolałą głowę, niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu. Ostatnia noc bardzo wymęczyła mroczne duo i detektyw ledwo dał radę trzymać oczy otwarte, do tego dwuznaczny uśmiech Atsushiego czekającego pośród połamanych desek zaczął powoli irytować ciemnookiego.
Ats- Dazai, czemu twoje łóżko jest całe połamane? Musiałeś naprawdę ostro się bawić...
Nieodgadnione spojrzenie Osamu spoczęło na przykrytych kocem kształtach śpiącego obok partnera, śliniącego fragment dywanu.
D- Z moim małym partnerem zawsze~
*co naprawdę działo się w nocy*
D- Zakład, że pierwszy rzucę Tobą o sufit?
Ch- NO CHYBA ŚNISZ!
W ten sposób Osamu cały dzień ledwo chodził przez zakwasy, rude loki odstawały na wszystkie strony, a rama łóżka bruneta nie wytrzymała dwóch potężnych rywali jednocześnie, z hukiem zapadając się pod nimi.
_Happy End_
Bonus: Poranki z Chu
> Oczekiwanie:
D- *tyka policzek Chu*
D- Ślimolu, wstaaawaaaaj~
Ch- *mruczy coś przez sen*
D- Uroczy...
> Rzeczywistość:
D- *przez sen* Chuu~
D- *otwiera oczy, a nad nim ryży z pistoletem przy jego czole*
Ch- Co robię w twoim mieszkaniu!?
D- *ziewa*
D- Ne, nie tak ostro. Patrz, jaki śliczny poraaaanek~
Ch- *rzuca z rezygnacją broń i wychodzi*
(Autorka- *znów znika*)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro