Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Świadek Tragedii

Krew spływająca po jego plecach, mająca źródło w łopatkach. Skrzydła brutalnie wyrwane przez brązowookiego leżały całe zakrwawione i pozbawione części piór na stole obok. Oszalał po odejściu swojego najlepszego przyjaciela. Popadł w obłęd szukając sposobu na wyrażanie siebie. Stał się nieobliczalnym psychopatą, którego sam Mori zaczął się obawiać. Nic nie dawało tu rozpaczliwe skomlenie, czy histeryczne błaganie o pomoc. Już nie było dla niego ratunku. Z gardła błękitnookiego wyrwał się głośny jęk rozpaczy kiedy ten szaleniec nacinał jego skórę z wprost niewyobrażalnią precyzją. Kolejna kropla krwi spadła na podłogę powiększając kałuże szkarłatu. Suche usta szatyna błądziły po brzuchu partnera, sprawiając że ten nie myślał już o niczym innym jak o śmierci. Nie poznawał Dazaia. Po odejściu z mafii diametralnie się zmienił. Maski jakie nosił na codzień, teraz nie założył żadnej, pokazując to, kim naprawdę jest.
Ostrze noża zatopione w jego ciele spowodowało kolejną falę bólu, którego Chuuya miał już dość.

Nadawcy ciemnej hańby, nie budźcie mnie więcej.- ostatnie słowa rudzielca, wypowiadane wraz z ostatnią spadającą bezgłośnie łzą. Klatka piersiowa przestała się unosić.
Już nic nie czuł, nie słyszał, ale gdyby mógł, usłyszałby jak nóż opada z brzdękiem na podłogę, a Osamu zaraz po nim na kolana.

- Boże, co ja zrobiłem.

Dopiero teraz dotarło do niego, czego dokonał. Zabił. Zabił kogoś na kim mu zależało, lecz dopiero teraz to sobie uświadomił. Teraz, kiedy było już za późno na cokolwiek.

-Chuuya. Chuuya przepraszam.

-Zawsze będziemy z tobą Osamu.

-O-Odasaku? - Dazai gwałtownie odwrócił się, po czym dostrzegł sylwetkę mężczyzny.

-Wszystko będzie dobrze Dazai. Poczekamy tu na ciebie.- zza wysokiego mężczyzny wyłonił się błękitnooki.

-Nie będzie dobrze. Zbyt dużo mam na sumieniu, by spotkać się z wami na górze. Naprawdę przepraszam Chuuya.- szatyn uśmiechnął się smutno po czym spojrzał na wyższego mężczyznę.

-Ciebie też przepraszam Oda. Gdybym wtedy był tam z tobą.

-To nie twoja wina Dazai. Zwłaszcza nie twoja.

Coś w nim pękło. Nie chciał już cierpieć, i nie chciał żeby inni cierpieli przez niego.

-Na mnie już czas, już nigdy się nie spotkamy. Żegnaj Odasaku, byłeś moim najlepszym przyjacielem. I ty też Chuuya, kocham cię skarbie.

Diamentowe łzy zalśniły w jego oczach. Chwycił nóż ze stołu do sekcji, i pobiegł w tylko jemu znanym kierunku. Kiedy dotarł na miejsce w jego głowie panował istny huragan uczuć i zupełnie sprzecznych emocji.
Mocno chwycił rękojeść noża i bez wahania wbił w klatkę piersiową. Zamknął oczy i odchylil się do tyłu. Wreszcie był szczęśliwy. Przez ostatnie sekundy życia poczuł się jak anioł który przez złamane skrzydła nie mógł już wzlecieć, a jedynie spadać w dół, czekając na nieuniknione spotkanie z twardym gruntem.

Miłość to błogosławione szaleństwo, któremu ja poddałem się w całości Chuuya

W połowie prawie sie popłakałam. Dziękuję mad_cry_baby za wsparcie i przepraszam za długą nieobecność. Nie jestem regularnym pisarzem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro