Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przeziębienie

Poniedziałek. Godzina około 23:30.
Chuuya właśnie wracał zmęczony z samotnej misji, kiedy to zaczęło padać. Zimne powietrze uderzało go w twarz, razem z kroplami deszczu skapującymi po jego płaszczu.
Nakahara kichnął raz, drugi, trzeci. Wyglądało na to, że się przeziębił.
Zaklął, kiedy jego włosy bezustannie zwiewały mu na twarz.
Po 20 minutach marszu dotarł do mieszkania. Kiedy otworzył drzwi, pierwsze co zobaczył, to zaniepokojonego Dazaia z telefonem w ręku.

-Wróciłem.-oznajmił chłodno wymijając bruneta.
-Gdzieś ty był?! Chuu martwiłem się!
-Misja się przeciągnęła. Nic na to nie poradzę.-mruknął Chuuya, znowu kichając.
-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.-zapytał przejęty Dazai.
-A co miało by być nie w porządku?-rudzielec popatrzył na niego zaszklonymi oczami, po czym zakaszlał.
-Czy ty przypadkiem nie jesteś chory?-Osamu przyłożył dłoń do czoła Nakahary.
-Nie. Wszystko w porządku. Daj mi odpocząć, jestem padnięty.-Chuuya ruszył w stronę kuchni, ale nie dane mu było tam dotrzeć.
-Jakoś twój stan mówi co innego. Idź do łóżka.
-Nie jestem dzieckiem. Umiem o siebie zadbać.
-Jakoś tego nie widzę. A teraz idź do łóżka, albo siłą cię tam zaciągnę.
-Dazai przestań mnie denerwować. Nie mam dzisiaj nastroju.
-A ja nie mam do ciebie siły. Nigdy mnie nie słuchasz.-Dazai wziął starszego mężczyznę na ręce, i zaniósł do sypialni.
-Gnido puszczaj!-rudy próbował wyrwać się z rąk Dazaia, ale ten mu na to nie pozwolił.
-Nie wychodzisz z łóżka dopóki nie poczujesz się lepiej. I nie próbuj kombinować.-Brunet zamknął drzwi do pokoju, i sam udał się w głąb domu.
-A dostanę chociaż wino?- zapytał z nutką nadziei w głosie.

-Zapomnij.

Nakahara zrezygnowany opadł na łóżko, po czym wpakował się pod kołdrę. Uznał że to lepsze, niż użeranie się z Dazaiem.
Zanim się zorientował, Osamu wrócił z kubkiem zielonej herbaty, kocem, oraz lekami.

-Zimno mi, odkręć kaloryfer.-Chuuya schował nos pod kołdrę.
-Ale kaloryfery grzeją na maksa.-westchnął brunet.
-Trudno, zimno mi.

-Przykryj się kocem to może nie będzie Ci tak zimno.

-Dalej jest mi zimno.

Dazai powoli tracił cierpliwość do Chuuyi. Zachowywał się gorzej niż dziecko.

-Posuń się.-brunet przegonił przeziębionego chłopaka na drugi koniec łóżka by móc do niego wejść, po czym zamknął go w szczelnym uścisku.

-A teraz lepiej?- uśmiechnął się, i pocałował Nakaharę w czoło.

-Zdecydowanie.- Chuuya przytulił się do ukochanego, i przymknął oczy.

Dazaia obudziło niepokojące zachowanie niższego mężczyzny. Rudy mamrotał coś, i zaciskał dłonie na koszulce bruneta. Po chwili Osamu dostrzegł też, że z jego oczu płynął łzy. Czyżby miał koszmar?

-Chuu wszystko dobrze?-zapytał brunet, ale nie uzyskał odpowiedzi, a zamiast tego ciało niebieskookiego zaczęło drżeć.
Osamu nie widząc innego wyjścia zaczął głaskać, i przytulać mały kłębek, jakim był teraz Nakahara.
Czując że ten się rozluźnia, nie zaprzestawał czynności.

-Już wszystko dobrze Chuu, spokojnie.-szeptał brązowooki, mając nadzieję że stan Chuuyi się poprawi.
Nagle rudzielec wziął kilka głębszych oddechów, po czym zapłakanym głosem powiedział prawie niesłyszalnie.
-Dazai. Obiecaj że mnie nie zostawisz.
-Nigdy tego nie zrobię, obiecuję.-mężczyzna bez ani chwili zastanowienia wypowiedział te słowa, i mocno przytulił Nakaharę, dalej głaszcząc go po głowie, i czekając aż zaśnie.

Reszta nocy minęła dla Chuuyi spokojnie. Ale Dazai nie spał po zaśnięciu chłopaka. Zastanawiał się nad zachowaniem Chuu ostatnimi czasy. Wydawał się inny, częściej miewał złe sny, stał się bardziej uległy niż zazwyczaj. Coś tu nie pasowało, ale nie mógł dociec co.
Nim się obejrzał, nastał już ranek. Nakahara jeszcze spał, więc Osamu sięgnął po książkę, i pogłebił się w lekturze. Nagle poczuł przyjemne ciepło, którego źródłem był sam Chuuya.

-Nie śpisz o tej porze?-zapytał zaspanym głosem niebieskooki.-Wiesz w ogóle która jest godzina?
-Nie mogłem spać przez całą noc, ale nie martw się.-Osamu zdobył się na wymuszony uśmiech.
-Jak mam się nie martwić? Wszystko w porządku?-wzrok Chuuyi utkwił w brązowych tęczówkach Dazaia.
-Nie przejmuj się mną, tylko czy ty już lepiej się czujesz?
-Troszkę, ale chodźmy jeszcze spać. Tobie to na pewno się przyda.-Nakahara oparł czoło o klatkę piersiową Osamu.
-Masz rację. Dobranoc Chuu.
-Dobranoc Dazai.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział chodził za mną od...miesiąca?
Mam nadzieje że wam się podobało. Napiszcie jeżeli zobaczycie literówki, lub jakieś niedopatrzenia.

Do napisania moje frytki.
Zuza-chan.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro