Część 1 - 25
#bardzodługi
proszę, doceńcie gwiazdką i komentarzem – to niezwykle motywuje
Soundtrack do rozdziału:
Eyes on Fire – Blue Foundation
Niall nie wyciągając palca z mojej kobiecości wciągnął się wyżej na łóżko. Spoczął tuż obok mnie i połączył nasze usta. Jego język powolnie pieścił mój, podczas gdy jego palec poruszał się w znacznie szybszym tempie, sprawiając, że z moich ust wydostawały się regularne jęki. Wolną dłonią objął mój policzek, a ja automatycznie owinęłam palce wokół jego karku.
Leżał tak blisko, że mogłam poczuć na swoim udzie jego silną erekcję napierającą przez bokserki, na moją skórę.
Nagle palec Nialla wysunął się z mojego wnętrza. Nim zdążyłam zorientować się co się dzieje, Niall już wsuwał we mnie dwa na raz. Wygięłam się na łóżku czując specyficzne uczucie wypełnienia. Robił to niezwykle powoli, abym mogła przyzwyczaić się do większej objętości wewnątrz mnie. Kiedy zaczął poruszać palcami poczułam wszystko ze zdwojoną siłą. Nie mogłam przestać głośno pojękiwać prosto w jego usta.
— Słyszę, jak ci dobrze — zamruczał, nosem muskając skórę na mojej szyi.
Zacisnęłam powieki, czując, że wszystko się we mnie kumuluje.
To był moment, w którym musiał przerwać. Szybko zatrzymałam dłoń Nialla, swoją.
— Niall, przestań. Zaraz dojdę — ciężko dyszałam.
— Na tym mi zależy — uśmiechnął się słodko, po czym kilkakrotnie pocałował moją szyję i dekolt.
— Ale... — zaczęłam z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.
Przecież mieliśmy uprawiać nasz pierwszy seks. Co on robił?
Niall z westchnieniem podniósł na mnie swój wzrok.
— Chcę, żebyś teraz doszła, ponieważ później nie będziesz w stanie — mruknął nieco bardziej posępnie i odgarnął kosmyk z mojego czoła.
— Ah, czyli rzeczywiście będzie bolało.
Pokiwał na potwierdzenie głową, z ustami zaciśniętymi w wąską linię i oczami unikającymi mojego spojrzenia.
Nie chciałam o tym dłużej myśleć, ponieważ to tylko podsycało mój stres. Dodatkowo, mimo woli zaczęłam się zastanawiać skąd to wiedział i czy rozdziewiczył jeszcze kogoś przede mną, a to zaczynało się robić złe, więc po prostu puściłam jego nadgarstek. Nie minęły sekundy, a on powrócił do swoich zręcznych ruchów.
Tak umiejętnie wygiął swoje palce, że prawdopodobnie znalazł mój punkt g, przez co momentalnie wygięłam się w łuk. Uśmiechał się, mając usta ciągle przy mojej skórze – raz wędrujące koło ramienia, czasem obcałowujące piersi, to powracające do ust — unieruchomił mnie kolanem, przez co wiłam się pod ciężarem jego ciała.
— Cudownie zaciskasz się wokół moich palców — szeptał. — Jesteś tak blisko. Dojdź dla mnie. Pokaż jak ci przyjemnie — mówił między pocałunkami.
Z zaskoczenia chwycił moje włosy. Mocne je ścisnął u nasady i pociągnął, na co wygięłam głowę i wydałam z siebie dźwięk przypominający połączenie jęknięcia i pisku. Znacznie przyspieszył tempo, w jakim poruszał palcami choć do tej mory byłam pewna, że to niemożliwe. Zablokowaliśmy spojrzenia. Jego oczy pociemniały z pożądania.
Myślałam, że zaraz eksploduję. On wręcz żądał, bym to zrobiła.
— Boże — jęknęłam, podczas, gdy moje ciało po raz kolejny podjęło próbę wygięcia się w łuk.
Niall nadal w żelaznym uścisku trzymał moje biodra przygwożdżone do materaca, za nic nie chcąc pozwolić im się wyrwać.
— Dalej — ponaglał.
Zacisnęłam powieki czując nagły wstrząs. Wspaniałe uczucie owładnęło moje ciało. Zacisnęłam nogi pomiędzy którymi wciąż spoczywała jego dłoń. Nie byłam w stanie zapanować nad trzęsącymi się, dolnymi kończynami. Odruchowo podkuliłam palce u stóp. Jedną dłoń kurczowo wczepiłam w prześcieradło. Długa pociągnęła Nialla za włosy.
Zdecydowanie to był mój najmocniejszy orgazm (chodź do tej pory przeżyłam ich zaledwie trzy).
Po chwili moje ciało rozluźniło się i opadło swobodnie na materac. Niall przestał mnie przytrzymywać kolanem, a zaraz i jego palce zniknęły z mojego wnętrza. Odczułam nagłą pustkę, tam wewnątrz.
— Grzeczna dziewczynka — pochwalił żartobliwie.
Wytarł palce w przypadkowy materiał leżący dotychczas na jego biurku, który zdołał dosięgnąć. Z tego co widziałam była to chyba jakaś brudna koszulka.
— Uwielbiam patrzeć, jak dochodzisz — dodał.
Obserwowałam, jak za moment wstaje i sięga do swojej szafki nocnej i wyciąga z szuflady srebrne, kwadratowe opakowanie. Przez obcisły materiał bokserek dokładnie widziałam zarysowany kształt jego sterczącego penisa.
Trzymając w zębach opakowanie z prezerwatywą zaczął zdejmować swoją bieliznę. Kiedy jednak jego bokserki znalazły się już na wysokości kolan, a ja mogłam go zobaczyć w całej okazałości... wydał mi się znacznie większy. Odczułam lekki strach. Jak on miał wejść we mnie i mnie nie rozerwać? Cały?!
Niall obserwował moją reakcję, na co parsknął pod nosem rozbawiony i pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Wiem, że ci się podoba — powiedział z pewnym uśmiechem i zaczął pompować członka dłonią.
Czułam, jakbym miała zapaść się pod ziemię. Byłam całkowicie skrępowana – z pewnością już byłam cała czerwona. Moja wstydliwość była irracjonalna. Przecież on przed chwilą widział jak dochodziłam, mając swoje palce w swoim wnętrzu!
— Jesteś pewna, że tego chcesz? — rzucił mi pytające spojrzenie, nadal nade mną klęcząc.
Bez wachania pokiwałam głową.
To był ten moment i nie zamierzałam się wycofać. Nie chciałam być tchórzem. W głębi duszy chciałam to z nim zrobić od dawna.
Rozerwał w zębach srebrne opakowanie. Sprawnie, w przeciągu kilku sekund założył na penisa prezerwatywę i na klęczkach umościł się między moimi nogami.
Serce biło mi jak oszalałe, jakby chciało wyrwać się z piesi. Bałam się, że będzie w stanie usłyszeć jego głośne bicie i przez to zrozumie, jak bardzo zestresowana byłam.
— Musisz wiedzieć, że nie będzie w tym nic wspaniałego, jak w tych wszystkich filmach — zaznaczył, gdy zawisł nade mną, podtrzymując się jedną ręką.
— Proszę, przestań o tym mówić — powiedziałam cicho. — Po prostu to zrób.
— Wiesz, jeśli nie jesteś pewna, nie chce robić tego na siłę — kontynuował. — Mamy jeszcze wiele czasu przed nami...
Miałam ochotę rzucić w niego jakimś przekleństwem. Czemu musiał tyle mówić?
— Niall. Chcę tego.
Wsunęłam swoją dłoń pod jego, którą opierał się o materac tuż koło mojej głowy. Splątałam nasze palce. Niall popatrzył na nie, ale nic nie powiedział.
Drugą ręką chwycił swojego penisa i nakierował go na moje wejście.
Powoli się we mnie wsunął, a ja momentalnie poczułam rwący ból rozpychania mnie od środka. Zacisnęłam powieki z bólu, automatycznie też zagryzłam wargę, by powstrzymać pisk. Mimowolnie wbiłam paznokcie w jego dłoń. To naprawdę bardzo bolało.
Czułam, że ciągle na mnie patrzy, gdy wsuwał się coraz głębiej, milimetr po milimetrze, jednak ja nie byłam w stanie rozluźnić nawet powiek.
Wreszcie Niall zniknął we mnie w całości, zatrzymując się, a ja poczułam lekką ulgę. Niewielką, ale jednak. Przez moment nie ruszał się, bym mogła przyzwyczaić się do tego uczucia. Nieco się rozluźniłam – to zdecydowanie pomogło.
— Wszystko okej? — zapytał drżącym głosem. Mówił z trudem. — Teraz już będzie lepiej, tak bardzo boli tylko na początku. Staraj się maksymalnie rozluźnić.
Pokiwałam lekko głową, nadal nie ufając swojemu głosowi.
Patrząc mi w oczy, zaczął się ze mnie wycofywać. Znowu poczułam lekki dyskomfort.
— Kurwa — jego głos ciągle drżał. — Jesteś tak kurewsko ciasna.
Z każdym kolejnym pchnięciem było lepiej. Nie puszczałam jego dłoni, nawet gdy zaczęłam już lekko pojękiwać, kiedy w całości się we mnie wsuwał.
— Chcę, byś na mnie patrzyła — szepnął prosto do mojego ucha, gdy miałam głowę zwróconą w bok.
Jego gorący oddech odbił się od mojej skóry.
Lekko zwiększył tempo, gdy odwróciłam głowę w jego stronę. Miał zaczerwienione policzki, rozmierzwione włosy i rozchylone usta, ale nadal wyglądał pięknie. Małe kropelki potu zaczęły tworzyć się na jego czole.
Szczególne dla mnie było to, że nawet na chwilę nie przestawał patrzeć mi w oczy. Miałam wrażenie, że z każdym pchnięciem jego tęczówki robiły się coraz ciemniejsze z pożądania.
— Pragnąłem to zrobić, od kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy — pchnął biodrami nieco szybciej. — Zaraz po tym jak przyjechałaś. Stałaś na pieprzonym podjeździe, a ja myślałem, jak bardzo chciałbym cię pieprzyć — mówił zdyszany, wykonując nieco szybsze ruchy. — Przysięgam, jesteś taka, jaką sobie ciebie wyobrażałem. Kurewsko ciasna, delikatna i niezwykle ciepła.
Wolną ręką ścisnął moją pierś. Połączył nasze usta, dłoń wplątując w moje włosy. Bez przerwy wsuwał się i wysuwał na pare centymetrów, a pojedyncze przekleństwa wydostawały się z jego warg. Czułam, jak jego mięśnie zaczynają trząść się z wysiłku.
Wbiłam paznokcie w jego plecy, czując coraz lepiej jego ruchy. Ból zamienił się niemal w przyjemność.
Pchnięcia stawały się coraz mniej precyzyjne i bardziej chaotyczne, przez co zrozumiałam, że był blisko.
— Zaraz dojdę. Kurwa.
Zesztywniał nade mną. Zacisnął powieki oraz dłoń na mojej i z jękiem spuścił się w prezerwatywę, po czym opadł na mnie bez sił. Wówczas ja paznokciami delikatnie drapałam jego plecy.
Kiedy wysunął się ze mnie całkowicie, skrzywiłam się, czując dziwne, bardzo nieprzyjemne pieczenie.
Widziałam, jak Niall wiąże prezerwatywę w supeł. Nagi przeszedł przez pokój w calu wyrzucenia zabezpieczenia do kosza, a ja nie mogłam nic poradzić, że ciągle patrzyłam na jego nagie pośladki. Potem wrócił w okolice łóżka i naciągnął na siebie białe bokserki.
Z trudem podniosłam się z miejsca. Gdy tylko poruszyłam biodrami, skrzywiłam się, z bólu. Najmniejszy ruch sprawiał, że bolało mnie między nogami.
— Hej, niepotrzebnie wstałaś, przecież podałbym ci wszystko...
Powolnie ubrałam na siebie majtki, podczas gdy Niall przypatrywał mi się, marszcząc brwi.
Rzuciłam okiem na łóżko. Na prześcieradle widniała niewielka plama krwi. Niall niewzruszony ściągnął materiał z łóżka, zrobił z niego w dłoniach kulę i cisnął nią przez pokój w stronę śmietnika.
— Bardzo cię boli? — podszedł do mnie.
— Trochę — wzruszyłam ramionami, jednocześnie marszcząc nos.
Wzrokiem zaczęłam szukać biustonosza.
— Hej — Niall dłonią nakierował mój podbródek w swoją stronę, bym na niego spojrzała. — Przestań się mnie krępować. Nie masz ku temu żadnego powodu. Przecież właśnie cię pieprzyłem — uśmiechnął się głupio.
Chyba zauważył moje spojrzenie, ponieważ przybliżył się i objął mnie w talii. Nachylił się i powolnie złączył nasze usta. Robił to niezwykle delikatnie. Muskał moje usta w ten sposób po raz pierwszy – tak jakby bał się mnie zranić, albo próbował się zrehabilitować po bolesnym stosunku.
— Mam nadzieję, że nie byłam tak bardzo tragiczna, jak mi się wydaje — powiedziałam cicho, lekko odsuwając od niego swoją głowę.
Miałam wyrzuty sumienia, że nie mogłam zrobić nic więcej, by mógł odczuć większa satysfakcję. Podczas tego byłam w stanie nawet się poruszyć, a nawet teraz, kiedy już nie był pomiędzy moimi nogami to wydawało się nie łatwe. Miałam świadomość, że Niall miał przede mną wiele partnerek (cholera, on to robił od trzynastego roku życia!) i z pewnością one dały coś więcej od siebie, niż ja. Ja leżałam jak zwykła kłoda.
Rzucił mi zaskoczone spojrzenie, po czym wykrzywił usta w grymasie.
— Ronnie, o co ci chodzi?
— Nic, po prostu tak pomyślałam... — odwróciłam wzrok.
— Cholera — znów zmusił, bym na niego spojrzała. — Byłaś wspaniała. Naprawdę.
— Nie żartuj — przewróciłam oczami.
Nie zbyt interesowały mnie tandetne teksty, których używają faceci z odczucia zobowiązania świeżo po odebraniu dziewczynie dziewictwa.
— Jestem kurewsko poważny. Nie rozumiem, dlaczego się obwiniasz. Nie widziałaś jak szybko doszedłem? Nie minęło nawet piętnaście minut! — parsknął śmiechem. — To dopiero wstyd dla faceta. Szczególnie, gdy ma tak olimpijskie rekordy — zażartował.
Mimowolnie niewielki uśmiech rozświetlił moją twarz.
Zaczesał mój zagubiony kosmyk za ucho i również uśmiechnął się, ale znaczniej przekonująco.
— To, co powiedziałem o marzeniu o pieprzeniu cię od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem było prawdą. Na okrągło miałem to w głowie. Nawet nie wiesz ile razy masturbowałem się, widząc, jak przebierasz się w swoim pokoju — wyszczerzył się. — Często zapominasz o zasłanianiu zasłon.
— Jesteś podglądaczem! — żartobliwie klepnęłam jego ramię. — O matko, jesteś po prostu straszny.
Wyszczerzył się.
— Całe szczęście, że w okolicy nie masz więcej sąsiadów. Robiłabyś im niezły pokaz.
— Dobra, dzięki, zrozumiałam — od dziś używam zasłon!
Odchylił głowę do tyłu i roześmiał się głośno.
Po chwili spoważniał i zmów zablokował ze mną spojrzenia. Jego tęczówki wydawały się bardziej błękitne niż zwykle.
— Ja już myślę, by po raz kolejny cię pieprzyć. Obiecuję, że następnym razem będzie lepiej – z pewnością nie będzie tak bolało.
Znów połączył nasze usta i zaczął pchać mnie w stronę łóżka.
Pokiwałam z paniką przecząco głową. Jeśli myślał o powtórce, to musiałam go zmartwić. Dziś z pewnością nie byłam na to gotowa. A poza tym było już późno.
— Muszę zbierać się do domu. Karen będzie zastanawiać się, gdzie jestem tak długo.
— Nigdzie dzisiaj nie idziesz — powiedział pewnie. — Napisz jej sms'a, że zostałaś u Perrie, czy coś.
Spojrzałam na niego z niezrozumieniem, kiedy podszedł do szafy, po czym wyciągnął z niej biały T-Shirt i rzucił go w moją stronę. Oh, czyli to moja dzisiejsza piżama.
— Mam zostać na noc?
— Tak, chcę, byś spędziła ze mną noc, Ronnie — poruszył wymownie brwiami. — Nie martw się, już nie będę maltretował twojej cipki. Przynajmniej nie dzisiaj.
— O Boże — jęknęłam z odrazą. — JESTEŚ OHYDNY, NIALL.
Głośno się roześmiał, odchylając głowę już drugi raz w tak krótkim czasie.
Później pościelił łóżko i przyniósł dodatkowy koc, ponieważ skarżył się, że ostatnim, razem, gdy u niego spałam przez całą noc go odkrywałam.
— Wyjątkowo pozwolę zająć ci MOJĄ ULUBIONĄ – lewą część łóżka — powiedział, gdy zobaczył, jak już ułożyłam się wygodnie po lewej stronie i przykryłam ciało kołdrą.
— W domu śpię tylko po lewej — wzruszyłam ramionami. — Musisz się z tym pogodzić, jeśli chcesz, bym kiedykolwiek jeszcze u ciebie spała.
Złapałam się, że to zdanie było zbyt pewne i od razu żałowałam, że je wypowiedziałam. Dlaczego mogłam zakładać, że w ogóle tego chciał?
Niall jednak wcale na nie źle nie zareagował. Położył się obok mnie i naciągnął koc na nagi.
— Nigdy przed tobą nie pozwoliłem, by ktokolwiek spał w tej sypialni — zamyślił się, patrząc w sufit.
— A kiedy uprawiałeś tu seks z dziewczynami?
— Po wszystkim kazałem im się wynosić — wzruszył ramionami.
Pragnęłam zwrócić mu uwagę, że jest dupkiem, ale jednocześnie poczułam się wyjątkowo przez jego słowa.
Zgasiłam lampkę nocną, przez co w pokoju zapanowała kompletna ciemność. Jednym źródłem światła, był wyświetlacz telefonu Nialla, który oświetlał głównie jego twarz. Obserwowałam, jak przewija stronę główną na facebook'u, czytając co poniektóre posty i memy.
— W ogóle nie czuję, jakby dzisiaj były święta — mruknął, krzywiąc się. — Chociaż, to nawet lepiej. Nienawidzę tych wszystkich gównianych tradycji.
— Ja też za bardzo za nimi nie przepadam — ziewnęłam, przez co na mnie zerknął.
— Nie pamiętam, bym kiedykolwiek miał szczęśliwe święta — powiedział, ale jakby sam do siebie.
Zrobiło mi się smutno, ponieważ domyślałam się, że musiało chodzić o jego ojca.
— Ale w tym roku dostałem najlepszy prezent.
Będąc już niezwykle senna, zmarszczyłam brwi.
— Przecież dopiero jutro rano otwiera się prezenty?
— Cieszę się, że mogłem być twoim pierwszym, Ronnie.
***
Obudziłam się, kiedy Niall jeszcze spał. A woli ścisłości obudził mnie mój telefon, który nie chciał przestać wibrować tuż obok mojej głowy.
Rozespana starałam się jak najszybciej wyłączyć irytujące urządzenie, by niepotrzebnie nie obudzić Nialla, lecz w tej samej chwili zamarłam. Będąc w szoku przetarłam oczy i jeszcze raz rzuciłam okiem na wyświetlacz, aby upewnić się, czy aby się nie przewidziałam. Niestety, mój wzrok nie okazał się zawodny. Przeklęłam pod nosem, widząc 32 nieodebrane połączenia od Karen, 5 od Katherine i 10 od Jake'a. Jakby tego było mało, moja skrzynka została zapełniona przez jakieś sto wiadomości...
Czy podczas kilku godzin nastąpił koniec świata albo niespodziewany kataklizm?
Momentalnie zabrałam się do przewijania tekstu.
(02:02) Karen: Wracasz już do domu? Jest już późno.
(02:10) Karen: Wszystko w porządku, Ronnie?
(02:21) Jake: Suko, twoja mama do mnie dzwoniła i powiedział, że nie wróciłaś nadal do domu. Wszystko ok?
(02:22) Jake: Powiedziałem, że cię odwiozłem pod dom.
(02:23) Jake: WIĘC GDZIE TY KURWA JESTEŚ?!
(02:29) Katherine: Oddzwoń. Mama odchodzi od zmysłów.
(02:46) Jake: Suko, zaczynam się martwić.
(02:50) Katherine: Dziewczynooo, jesteś poważna? Mama jest gotowa wyjść i zacząć cię szukać po ulicach. Nie zdziwiłabym się, jakby powołała zaraz FBI 🤨
(03:08) Jake: Suko, to przestaje być śmieszne.
(03:30) Jake: Ronnie, możesz do chuja napisać, gdzie jesteś?
(03:57) Karen: Jeśli nie otrzymam od ciebie żadnej wiadomości do 10:00 rano dzwonię na policję.
(03:58) Karen: I możesz pożegnać się z kieszonkowymi i jakimikolwiek wyjściami ze znajomymi.
(04:33) Jake: Niall też kurwa nie odbiera, więc albo po paleniu robicie sobie ze mnie żarty i jesteście największymi świniami świata
(04:34) Jake: albo kurwa ktoś was porwał
(04:35) Jake: zgwałcił
(04:36) Jake: pokroił
(04:37) Jake: i zostawił porzuconych w krzakach
(04:49) Jake: Zabawne, że właśnie oglądam CIA, te pieprzone kryminalne zagadki i jest odcinek o podobnej tematyce
(04:50) Jake: Kurwa, to już nie jest serio śmieszne
(5:01) Jake: Nie śpię, bo się kurwa o ciebie martwię, więc odpisz jak to zobaczysz
Zakryłam oczy wierzchem dłoni, czując wszechogarniające mnie uczucie rozczarowania własną osobą.
Wczoraj przed snem miałam zostawić wiadomość Karen, że zostaję u Perrie, lecz całkowicie o tym zapomniałam i ostatecznie zasnęłam. Teraz – wnioskując po mojej pełnej skrzynce – musiała odchodzić od zmysłów. A ja miałam ogromne kłopoty.
Upewniłam się, która godzina i ile już czasu trzymam bliskich w niepewności. Mały zegar w kącie ekranu podpowiadał, że miałam zaledwie dwadzieścia minut, zanim Karen powiadomi wszystkie znane jej służby w przestrzeni kilku kilometrów.
W pośpiechu wyszłam z łóżka, nie zważając na poranne zawroty głowy na skutek zbyt nagłej zmiany dotychczasowej pozycji. I było niemal do przewidzenia, że na wstępnie musiałam potknąć się o własne nogi, generując przy tym ogromny huk.
Niall przebudził się, przez niezidentyfikowany przez siebie dźwięk, podczas, gdy ja rozpoczynałam przeszukiwanie podłogi za resztkami wczorajszej garderoby. Na całe szczęście dziś już mogłam normalnie się poruszać i nie doskwierał mi już żaden ból między nogami.
— Co robisz? Wracaj do łóżka — jęknął zaspany, podnosząc się na łokciach, a ja byłam w stanie przysiąc, że jego poranna chrypka była odtąd moim ulubionym dźwiękiem.
Miał rozmierzwione włosy, zmrużone oczy i zaróżowione usta i nawet we względnym nieładzie prezentował się świetnie – poczułam nawet niewielkie ukłucie zazdrości na tę myśl. Też pragnęłam budzić się co rano i wyglądać jak modelka, wychodząca prosto na wybieg. Cóż rzec, nawet gdy się niewiarygodnie starałam nie prezentowałam się porównywalnie dobrze, jak on.
— Za pewnie jest jeszcze wcześnie — mruknął marudnie i odblokował swój telefon.
Zaraz jak to zrobił uniósł brwi w zdziwieniu. Zamrugał kilka razy, pewnie aby upewnić się, czy mu się nie przewidziało. Podobnie jak ja zastanawiał się, czy wzrok nie spłatał mu figla.
Szybko wertował tekst wzrokiem, wnioskując po tym, jak jego oczy ruszały się na prawo i lewo.
— Nie napisałaś wczoraj sms'a swojej mamie? — rzucił mi spojrzenie spod uniesionej brwi.
— Zasnęłam, zanim zdążyłam to zrobić. Muszę jak najszybciej wrócić do domu — powiedziałam nerwowo i wyszłam z pokoju, ponieważ moje wszystkie ubrania poza bielizną były rozrzucone pod wejściowymi drzwiami.
Ubierając się jak najszybciej potrafiłam wybrałam numer do Jake'a.
Czułam ogromne wyrzuty sumienia, że został w to wmieszany. Jednocześnie nie starałam się obwiniać Karen, mogłam się jedynie domyślał jakie katusze przechodziła przez noc, stresując się z mojego powodu.
— Jake ja... — zaczęłam, po zaledwie dwóch sygnałach, ale od razu mi przerwał.
— TY SAMOLUBNA, BEZMYŚLNA DZIEWCZYNO — ryknął, aż zatrzymałam się w miejscu. — JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?
— Jake...
— ODCHODZIŁEM OD ZMYSŁÓW. NIE SPAŁEM KURWA CAŁĄ NOC! WIESZ JAK DZISIAJ WYGLĄDAJĄ MOJE OCZY?!
— Naprawdę...
Usłyszałam, jak Niall schodzi po schodach.
— GDZIE BYŁAŚ, SKORO ODWIOZŁEM CIĘ POD SAM DOM? GDZIE DO CHOLERY MOGŁAŚ PÓJŚĆ, JEŚLI BYŁAŚ POD PIEPRZONYMI DRZWIAMI?! ODSTAWIONA TAM DODATKOWO PRZEZE MNIE!!!!
— Proszę Jake uspokój się, wszystko ci wytłumaczę — mówiłam dyplomatycznym tonem.
Kątem oka widziałam, jak Niall w samych bokserkach opiera się o balustradę i mi się przypatruje, jednak nie byłam w stanie odgadnąć jego miny. Po chwili zaczął iść powolnie w moją stronę.
— JA MAM SIĘ USPOKOIĆ? WYSŁUCHIWAŁEM PANIKI TWOJEJ BIEDNEJ MATKI I CIĘŻARNEJ SIOSTRY, PODCZAS GDY TY... GDY TY... GDZIE TY WŁAŚCIWIE KURWA BYŁAŚ PRZEZ CAŁĄ NOC?
Poczułam, jak Niall zabiera mi z ręki telefon.
— Słuchaj, nie mogła od ciebie odebrać, ponieważ się pieprzyliśmy, a potem była tak zmęczona przez mojego kutasa, że najzwyczajniej w świecie zasnęła. Podobnie, jak po chwili ja, więc nie słyszeliśmy twoich napastliwych telefonów i sms'ów. A teraz wybacz, muszę cię rozłączyć, ponieważ ona musi znaleźć się jak najszybciej w domu, a twoje paplanie jedynie ją spowalnia — powiedział zirytowany, po czym się rozłączył.
Patrzyłam na niego zdumiona, kiedy oddawał mi telefon.
Jakby nic się nie stało wzruszył ramionami, gdy ja ciskałam w niego piorunami z oczu.
— Musiałeś być taki ostry? On się po prostu martwił...
— Nic mu nie będzie — mruknął. — A inaczej nie skończyłby gadać. Dobrze wiesz, że zawsze dramatyzuje.
Przewróciłam oczami i ubrałam na siebie pospiesznie jeansy, podczas, gdy on nie przestawał mnie obserwować z wnętrza salonu, gdzie rozłożył się na kanapie.
— Będę miała szlaban do końca życia — powiedziałam pod nosem, zapinając suwak puchowej kurtki.
— Jakoś sobie z tym poradzimy — ziewnął, przeciągając się.
Starałam się nie zwracać uwagi na poranne wybrzuszenie w jego bokserach, ale mimo wszystko działało na mnie bardzo rozpraszająco.
Dodatkowo jego zapewnienie, że chce się ze mną jeszcze widywać pomimo pewnych trudności sprawiło, że przyspieszył mi puls.
— Proponuję, byś wyszła tylnym wyjściem i przeszła kawałek lasem na około, jeśli nie chcesz, by twoja mama zobaczyła jak wychodzić prosto z mojego domu. To mój sprawdzony sposób – zazwyczaj tak zjawiałem się kilka lat temu w domu, każdego wieczora, gdy nie chciałem, by mama przyłapała mnie na tym, że wracam do domu pijany. Co prawda wreszcie mnie przyłapała, ale powątpiewam, by Karen spodziewała się takiej sztuczki — uśmiechnął się szelmowsko.
— Racja, dzięki — zaczesałam niesforne, kręcone pasmo za ucho.
Ruszyłam przez salon z miną męczennicy do wyjścia na taras, a kiedy chciałam już wyjść, Niall się odezwał.
— Nie pożegnasz się, ze mną?
Przewróciłam oczami, ale wewnętrznie z całą pewnością wariowałam.
Podeszłam do niego i spojrzałam w górę, ponieważ cholera, był o głowę wyższy.
Zrobił dzióbek, więc wspięłam się na palce i cmoknęłam jego wargi.
Gdy odchodziłam, klepnął mnie w tyłek.
— Dzięki za wczorajszy, niezapomniany orgazm, maleńka.
***
Tak jak się domyślałam, Karen w szlafroku czekała na mnie w salonie. Jej wory pod oczami podpowiadały mi, że spędziła w tej pozycji całą noc. Telefon niebezpiecznie spoczywał od niej w niedalekiej odległości, przez co w duchu zaczęłam się modlić, by FBI nie zostało już powiadomione o domniemanym porwaniu nastolatki.
— Gdzieś ty się podziewała?! — krzyczała. — Całą noc odchodziłam od zmysłów!
Zaczęłam ją przepraszać na wszelkie możliwe sposoby, mówiąc, że zostałam na noc u Perrie, ponieważ chciałyśmy obejrzeć jeden z kultowych bożonarodzeniowych filmów, ale w międzyczasie zasnęłyśmy i nie zdołałam napisać informacyjnego sms'a.
— Jak mogłaś być u Perrie, jeśli Jake odwiózł cię podobno pod sam dom?! Wielokrotnie zdążył mi to zapewnić, kiedy z nim rozmawiałam! Mów prawdę, dobrze wiesz, że nie toleruję kłamstwa!
Krzyki musiały zbudzić Katherine, ponieważ zaraz również znalazła się w salonie ze zmierzwionymi włosami odstającymi na wszystkie strony, ubrana w różową piżamę Victorii Secret – prezent ode mnie na ostatnie urodziny.
Okej, zapomniałam o małym szczególe, jakim była osoba Jake'a informująca moją mamę o przebiegu wczorajszego dnia.
— Bo... rzeczywiście tak było. Jake odwiózł mnie pod dom, ale, gdy już stałam na ganku zadzwoniła do mnie Perrie... eee... zadzwoniła Perrie i powiedziała, że... Sophia zostaje u niej na noc! Tak, Sophia zostaje u niej na noc bo... zapomniała swoich kluczy, a nie chciała budzić swoich rodziców, więc miała przenocować u niej... No i właśnie wtedy narodził się pomysł na spędzenie nocy na oglądaniu filmów. Perrie powtarzała, bym poinformowała cię w smsie, że wrócę rano, jednak zanim to zrobiłam, już zdążyłam zasnąć. Naprawdę przepraszam cię mamo, nie chciałam, byś się o mnie martwiła.
Nienawidziłam kłamać. A w dodatku kompletnie nie potrafiłam tego robić. Po moim długim monologu zarówno Karen jak i Katherine wyglądały, jakbym była stuknięta.
— Ciężko jest mi już wierzyć w jakiekolwiek twoje słowa, Ronnie — odpowiedziała gorzko Karen, a to było gorsze, niż najmocniejszy sierpowy.
Ciężko podniosła się z fotela i zgarbiona ruszyła w stronę korytarza. Podejrzewałam, że doskwierał jej ból kręgosłupa – odwieczny uraz ujawniający się u niej w przypływie nerwów. Poczułam, jak pęka mi serce, ponieważ kolejny raz ją zawiodłam.
— Nie wiem co jest nie tak z tym miejscem — mówiła cicho, niemal bąkała do samej siebie pod nosem. — Ale ewidentnie wam nie sprzyja. Ma na was... negatywny wpływ — dokończyła z odrazu.
Katherine skrzywiła się. Wyczuła, że uwaga Karen nie dotyczyła jedynie moich ostatnich przewinień, a również jej ciąży.
Zanim Karen wdrapała się na górę powiedziała jeszcze jedno zdanie – niewyraźnie, przepełnione żalem; jakby spowiadała się samej sobie.
— Pragnęłam zrobić wszystko, by cienie przeszłości w żaden sposób się nie ujawniły, jednak najwyraźniej zaczynam przegrywać z nimi tą walkę.
Z Kath obrzuciłyśmy się pytającymi spojrzeniami. Cienie przeszłości? Ani ja, ani ona nie zrozumiałyśmy sensu słów Karen. Niemniej jednak poczułam, jakby coś mną tąpnęło. Byłam niemal pewna, że to zdanie miało ogromne znaczenie.
— Ja doskonale wiem, gdzie byłaś — powiedziała smutno Katherine. — Ale nie martw się, nie wydam cię. Po prostu uważaj, żebyś również nie odczuła negatywnego wpływu bliskich znajomości z nieodpowiednimi chłopakami — mówiąc to dotknęła swojego brzucha.
Opadłam ciężko na fotel, pocierając skronie. Czułam się przytłoczona – przytłoczona rozczarowaniem Karen, smutkiem Katherine, obrazą Jake'a, niezrozumiały frazesami oraz całą tą świąteczną otoczką. Jakbym miała za mało wyrzutów sumienia dokładnie naprzeciw mnie stała ubrana choinka, a u jej podnóży kilka prezentów. Dokładnie zrozumiałam, jak zabiłam cały "rodzinny" nastrój.
— Otwórz prezenty, zostały tylko te dla ciebie — powiedziała dziewczyna na odchodne. — W nocy czekając na ciebie postanowiłyśmy otworzyć swoje. Dziękuję za te błyszczące kolczyki. Z pewnością założę na imprezę sylwestrową, czy coś.
— Nie ma za co — mruknęłam i odprowadziłam ją krzywym uśmiechem.
***
Tak jak myślałam otrzymałam szlaban. Od dziś nie mogłam wychodzić z domu poza okazjonalnym robieniem zakupów spożywczych i – oczywiście – chodzeniem do szkoły. Za pewne mogłam pożegnać się z sylwestrem spędzonym w domu Louisa. Nie odczuwałam mimo to żalu do Karen. Należało mi się.
Próbowałam jakoś nawiązać kontakt z całkowicie obrażonym na mnie Jake'iem, jednak ten skutecznie ignorował moje wiadomości.
Z nietęgą miną, nadal odczuwając poczucie winy otworzyłam swoje prezenty świąteczne. Karen podarowała mi zestaw trzech najsławniejszych, odnowionych powieści Jane Austen i to był zdecydowanie mój ulubiony prezent. Dokładnie wiedziałam w jaki sposób spożytkuję wolny czas do końca ferii. Od Kath dostałam koronkowy zestaw bielizny. To było dla niej w pewnym sensie typowe – zwykle stawiała na coś w stylu bielizny, ozdobnej piżamy czy satynowego szlafroka. Normalnie pewnie wrzuciłabym komplet na dno szuflady, jednak po minionej nocy uznałam, że może mi się przydać, jeśli Niall zechce ją powtórzyć.
Cały dzień nie przestawałam o nim myśleć. Nic innego nie zaprzątało mi głowy, prócz jego osoby. Być może spowodował to fakt, że przez cały dzień nie wystawiałam nosa poza próg swojego pokoju, niemniej jednak bez przerwy rozpamiętywałam ostatnią noc. Przed oczami miałam w kółko wspomnienia sposobu w jaki na mnie patrzył, w uszach za to dzwoniły mi bez przerwy słowa jakimi mnie obdarzał, gdy robił te wszystkie niesamowite rzeczy.
Niebo zdążyło całkowicie pociemnieć, gdy ja dotarłam dokładnie do połowy "Dumy i Uprzedzenia". Przekładałam strony z niemałym znużeniem, gdy usłyszałam już doskonale znany mi dźwięk uderzenia niewielkiego kamyka o szybę. Po kilku sekundach dźwięk powtórzył się, wywołując mnie tym spod pościeli.
Z ciężko bijącym sercem zerwałam się do okna. Dobrze wiedziałam, kogo mogłam spodziewać się na dole.
Nie pomyliłam się. Niall stał pod moimi oknami, wypatrując mnie w szybie, z kapturem czarnej bluzy naciągniętym na uszy. Nie trudził się z założeniem kurtki, mimo, że temperatura spadła poniżej zera.
Otworzyłam okno i od razu wychyliłam się przez jego ramę. Przyłożyłam palec do ust, a następnie wskazałam w dół. Chciałam, by zrozumiał, że Karen jest na dole w salonie i może usłyszeć naszą rozmowę.
Pokiwał głową, rozumiejąc moje gesty. Sam pokiwał ręką w powietrzu, co miało oznaczać coś w stylu "odsuń się". Odeszłam od framugi i w oczekiwaniu, aż wespnie się na górę poprawiłam szybko fryzurę, by nie wyglądać zbyt niechlujnie, chodź efektu nie poprawiały legginsy i za duża bluza, w których zwykłam chodzić zawsze po domu.
Bez trudu i najmniejszego hałasu pojawił się w moim pokoju. Przywitał mnie szerokim uśmiechem, a następnie zaprezentował swoje bicepsy w pozie kulturysty.
— Czuję się jak jakiś superbohater za każdym razem, jak się tu wkradam.
— Chyba raczej jak włamywacz, który chce napaść niewinną dziewczynę.
— To podniecająca wizja — zaprezentował szereg białych zębów.
Zmarszczyłam brwi.
— Raczej perwersyjna — powiedziałam.
Roześmiał się cicho. Humor najwyraźniej miał dobry.
— Masz swój szlaban? — zapytał.
Pokiwałam głową twierdząco.
— Dlatego musimy być niezwykle cicho. Karen jest wyczulona na każdy mój ruch. Teraz już kompletnie mi nie ufa. I nie uwierzyła w moją wersję o tym, że nocowałam u Perrie.
— Naprawdę powiedziałaś, że u niej spałaś, mimo, że Jake odwiózł cię pod same drzwi? — zakpił.
— A co miałam powiedzieć, według ciebie?! — krzyknęłam szeptem.
— W zasadzie to nie wiem, każda wersja jest mało prawdopodobna — ta cała sytuacja niezwykle go bawiła.
Przewróciłam oczami.
— Oh, no przestań się zamartwiać — podszedł do mnie bliżej i owinął rękę wokół mojej talii. — Karen w końcu przejdzie, tylko w najbliższym czasie nie wystawiaj resztek jej zaufania na próbę. A jeśli chodzi o szlaban, to już ci mówiłem – z tym sobie doskonale poradzimy — na zakończenie poruszył wymownie brwiami.
W jego ustach wszystko wydawało się takie proste.
Zawinął sobie pasmo moim włosów na palec, aby za moment pochylić się i złączyć nasze usta.
Całował mnie delikatnie, bez zbędnego na tą chwilę żaru. Mogłabym użyć określenia – czule, lecz nie wiem, czy było ono doskonale dobrane jak na relację, która nas łączyła. Prawdę mówiąc kompletnie nie wiedziałam, na czym staliśmy. Samo rozmyślanie nad tym mnie stresowało; obawiałam się, że trochę nadinterpretowałam jego czyny; czułam znacznie coś innego niż on.
Na tym etapie trzymałam się wersji, że po prostu nie jestem mu obojętna. Kiedy spotykałam się z Danielem zapewniał mi, że tak właśnie jest... ale nie podejrzewałam niczego więcej.
Rozmyślanie o tym naprawdę mnie raniło, ponieważ byłam pewna, że na tej płaszczyźnie kompletnie się rozmijaliśmy. Niall nie wydawał się osobą, która chciałaby kogoś pokochać. Natomiast moje serce całkowicie poddawało się miłosnym uniesieniom.
Nawet jeśli starałam się traktować go jak zwykłego kumpla, przyjaciela... Jego usta potrafiły naprawdę namącić mi w głowie.
— Całowanie się z tobą stało się chyba moją ulubioną czynnością — powiedziałam, nie bardzo się nad tym zastanawiając.
Gdy pojęłam co uczyniłam od razu cała się zaczerwieniłam ze wstydu. Niall jednak nie powiedział nic, co wprawiłoby mnie w większe zakłopotanie, ani mnie nie wyśmiał. W zasadzie w żaden sposób tego nie skomentował. Na jego usta jedynie wysunął się lekki uśmiech.
Za chwilę jednak spoważniał.
— Przyszedłem tu, by ci coś dać — powiedział, kompletnie mnie tym zaskakując.
— Dać? — zmarszczyłam brwi.
— Dzień rozpakowywania prezentów jeszcze się nie skończył, pamiętasz? — popatrzył na mnie spod rzęs.
Z kieszeni w bluzie wyciągnął niewielkie pudełko. Było całkowicie czarne, zrobione z faktury przypominającej zamsz, bez napisu na wierzchu, pozbawione również loga firmy lub czegokolwiek innego, co mogłoby zdradzić, bądź podpowiedzieć cóż mogło się znajdować w środku.
Spojrzałam na niego pytająco. Kiwnął głową, na tajemniczy przedmiot w moich dłoniach, ponaglając mnie tym, bym po prostu je otworzyła. Nie czekając dłużej uniosłam małą pokrywę.
Niall wyglądał na spiętego, gdy spojrzałam na niego wybałuszonymi oczami.
— Czy to...? — zapytałam, ale trwając w lekkim szoku ciężko było mi sklecić zdanie.
— Od kiedy Creevey kupił ci najtańszą i najbardziej tandetną, tam na Sycylii, pomyślałem, że zasługujesz na coś znacznie lepszego — wyjaśnił mówiąc cicho, drapiąc się po karku.
Urwałam nasze zablokowane spojrzenia, by móc jeszcze raz przypatrzeć się zawartości pudełka. Widniał w nim cienki, krótki łańcuszek, dokładniej bransoletka. Wykonany ze srebra, mienił się w zależności od odbicia światła. W równych od siebie odległościach, co około dwa centymetry przyozdabiały go niewielkie srebrne kuleczki. Jednak na samym środku biżuterii widniała zawieszka. Główka rozkwitniętego kwiatka. Dokładniej, róży.
Spoglądał na swoje stopy.
— To był chyba głupi pomysł... — odparł.
Popatrzyłam na niego spłoszona.
— Dlaczego tak uważasz?
Nie odpowiedział na moje pytanie. Przypatrywał mi się, gdy kolejny raz nie mogłam się napatrzeć na ozdobę. Zastanawiał się, czy moja reakcja jest szczera.
Nigdy nie przykuwałam wielkiem wagi do biżuterii. Czasami zdażyło mi się włożyć dłuższe kolczyki na imprezę. To wszystko. Jednak, gdy zobaczyłam tą bransoletkę pomyślałam, że jest naprawdę piękna. A fakt, że otrzymałam ją od Nialla sprawił, że moje serce zaczęło płonąć.
— Chociaż ci się podoba? — spytał.
— Ona jest przepiękna — powiedziałam z zachwytem, palcem przejeżdżając po oryginalnej zawieszce. — Pomógłbyś?
Wyciągnęłam bransoletkę z opakowania i przewiesiłam sobie przez lewy nadgarstek. Niall od razu chwycił zapięcie, po czym spiął ze sobą dwa końce.
Wtedy jednak coś do mnie dotarło i zamarłam w miejscu.
— Ale ja... nie mam nic dla ciebie — powiedziałam niezręcznie. — To nie fair, nie spodziewałam się... — plątałam się.
Byłam tak zaskoczona i szczęśliwa jednocześnie, że myślenie przychodziło mi z trudem.
— Myślę, że dałaś mi naprawdę wiele. Chyba nie jestem ci teraz w stanie tego wyjaśnić. Pójdę już — oświadczył.
Palcem podniósł mój podbródek, po czym złączył nasze usta w pocałunku. Nie trwał on jednak za długo. Po kilku sekundach Niall odsunął się ode mnie i nim się spostrzegłam zniknął za ramą okna.
Wzrokiem odprowadziłam go do domu, skonsternowana dotykając bransoletki. Miałam kompletny mętlik w głowie.
***
Te kilka dni do sylwestra mijały mi w naprawdę ślimaczym tempie. Podczas nich nie działo się za wiele – zdołałam przeczytać w całości moje trzy nowe książki, odrobiłam całą pracę domową zadaną na pierwsze dni po przerwie świątecznej, obejrzałam kilka powtórek programów (głównie tego o rodzinie Kardashian) i dałam się namówić Katherine na oglądanie od pierwszego odcinka serialu "Seks w wielkim mieście". Byłyśmy już na szóstym odcinku i nadal nie potrafiłam zrozumieć fenomenu tej serii.
Niall nie przyszedł do mojego pokoju ani razu, od kiedy odwiedził mnie drugiego dnia świąt. Sam nie wychodził z inicjatywą, a mi było głupio samej zaproponować. Wymienialiśmy jedynie sporadycznie kilka sms'ów. Nie miałam pojęcia, jak to interpretować.
Starałam się odpokutować moje winy i jakoś złagodzić swój wizerunek w oczach Karen. Codziennie robiłam obiad, nakrywałam do stołu oraz zmywałam, a mało tego wciąż biegałam z odkurzaczem i miotełką do kurzu. Kilka razu zrobiłam jej nawet śniadanie do pracy! Moje starania wydawały mi się opłacić. Wreszcie pozwoliła mi opuścić dom na sylwestra, a dokładniej – pójść na imprezę do domu Louisa. Nie miała serca zostawiać mnie samej w domu. Ona wybierała się na lokalne świętowanie w towarzystwie pielęgniarek i lekarzy z jej szpitala oraz policjantów z jedynego posterunku w Forks. Zdobyte nowe znajomości i przyjaźnie poprawiały jej nastrój.
Ah, no i znów nazywała mnie „córcią", czego zawsze nie znosiłam, ale teraz chociaż wiedziałam, że wszystko powróciło do normy.
Około szesnastej z Katherine byłyśmy już w trakcie przygotowań. Impreza miała zacząć się równo o dwudziestej, co oznaczało, że miałyśmy na nie ponad trzy godziny. Oczywiście nie potrzebowałam tyle czasu, jednak wszystko wydłużało się przez pogaduchy i lecący w tle serial, na który co jakiś czas zerkałyśmy. Pozwoliłam nawet, by Katherine zrobiła mi makijaż.
Gdy siedziałam tak przed nią po turecku, na jej podwójnym łóżku z różową kapą złapałam ją na badawczym przypatrywaniu się mojej ręce. Tej, na której widniała nowa ozdoba. Nie skomentowała tego w żaden sposób, lecz wyglądała na głęboko zamyśloną.
Po makijażu przyszedł czas na fryzurę. Postawiłam dziś na wyprostowane włosy (w takich zwykle czułam się najpewniej), natomiast Katherine poprosiła, bym zakręciła jej włosy. Uważała bowiem, że sama nie jest w stanie zrobić tego wystarczająco dokładnie i zawsze zdarza jej się przegapić jakieś pasmo. Wypełniłam jej prośbę, jednak dwa razy przypaliłam jej niechcący ucho rozgrzaną lokówką.
Chwilę po dziewiętnastej Katherine zaczęła szukać dla siebie odpowiedniej sukienki. Ja od samego początku wiedziałam co na siebie włożę – miałam tylko jedną sukienkę w szafie nadającą się na taką okazję – krótką, cekinową z dekoltem w v. Odbijające się światło od małych błyskotek na materiale powodowało, że pojedyncze koraliki jarzyły się i niesamowicie błyszczały. Tym samym sytuację miałam znacznie ułatwioną. Problem Katherine miała jednak nie mały. Chodź w zasadzie jeszcze całkiem mały.
W jej niezwykle obcisłych sukienkach, których miała całą szafę niezwykle odznaczał się jej trzymiesięczny, ciążowy brzuch. Oczywiście, jak na ciąże był niewielki, lecz przy naturalnie bardzo drobnej posturze Kath oznaczał się, aż za bardzo. Szczególnie, w okolicznościach gdy próbowała zgrywać normalną, niezapłodnioną dziewczynę.
— Co ja mam do cholery zrobić — jęknęła, łapiąc się za głowę.
Stała na środku pokoju w samej bieliźnie, wokół porozrzucanych w chaosie ubrań.
— A może jeansy? — zapytałam łagodnie.
Zmroziła mnie lodowatym spojrzeniem.
— W takim razie, może pożyczysz coś ode mnie? Noszę trochę luźniejsze rzeczy od ciebie — zaznaczyłam.
To była u mnie kompletna nowość. Założyłabym się, że jeszcze kilka miesięcy temu nie pozwoliłabym jej pożyczyć od siebie choćby skarpetek.
Bardzo niechętnie, ale jednak przyjęła moją propozycję. Po chwili już paradowała po swoim pokoju w granatowej sukience z rozkloszowanym dołem, która idealnie kryła jej sekret, a przez ciemny kolor jeszcze bardziej ją wyszczuplała.
Zerknęła na mnie z niewinnym uśmieszkiem, gdy szukała czegoś w swojej szkatułce z biżuterią.
— Do tej bransoletki pasowałyby ci te kolczyki — wyciągnęła ze szkatułki srebrne koła, która przyozdobione były co moment, w identycznych odległościach pojedynczymi kulkami – dokładnie tak, jak na mojej bransoletce.
Widziałam, jak Katherine próbuje ukryć nasuwający się na usta, uśmiech, jednak bez skutecznie. Doskonale mnie wyczuła.
— Karen pytała mnie dyskretnie, czy dostałaś ją ode mnie. Twój dług wdzięczności coraz bardziej rośnie — poruszała wymownie brwiami. — Co jak co, ale nie spodziewałam się, że Niall posiada jakikolwiek gust co do damskiej biżuterii. I że wasza relacja tak bardzo się rozwinie...
Dziękowałam w duchu, że pp raz kolejny mnie kryła, a Karen nadal nie była niczego świadoma.
— Jak to się w ogóle stało, że Niall Horan dał ci jakiś prezent? Przecież on wydaje się nie widzieć nic poza żarzącym się skrętem — zmarszczyła brwi, wsuwając na nogi szpilki.
Obserwowałam przez chwilę jak jest zaabsorbowana swoim zajęciem – obcasy za żadne skarby nie chciały wejść na spuchnięte stopy. Wówczas zastanowiłam się nad sensem jej słów. Byłam trochę zła na to, w jaki sposób go oceniała.
— Czasami on wydaje się rozumieć więcej, niż powinien.
***
Kilkanaście minut później wyruszyłyśmy spod domu samochodem Karen, który zgodziła się nam pożyczyć. Sama miała zostać podwieziona przez koleżankę z pracy na miejsce imprezy, więc brak auta nie zrobił jej najmniejszej różnicy. Nam tylko ułatwił sprawę, dzięki temu nie musiałyśmy zostawać na noc w domu Louisa. Katherine nie piła alkoholu, więc mogła robić przez najbliższe miesiące za pełnoetatowego kierowce.
Mimo swojego roztrzepania, które na co dzień bardzo dawało się we znaki, Katherine była naprawdę niezłym kierowcą. Za kółkiem czuła się jak ryba w wodzie. Już mijały ponad lata od kiedy zdała prawo jazdy*. Ja natomiast kompletnie nie mogłam się za to zabrać, nigdy nie widziałam się w roli kierowcy.
Przez fakt, że Louis mieszkał kawałek za Forks, droga zajęła nam około trzydziestu minut. Sprawy nie ułatwiał lód pokrywający ulice – Katherine nie przekraczała pięćdziesięciu na godzinę. Chwilę po dwudziestej Katherine wreszcie zaparkowała auto na długim podjeździe, przed nowoczesnym budynkiem mieszkalnym. Stał już tam jeep Jake'a, srebrne wiekowe volvo Liama, czerwony, wcale nie wiele młodszy od volvo chevrolet w typie dużego suv'a, którym zwykła jeździć do szkoły Perrie oraz czarne, lśniące audi Nialla. Nasz miejski, odrapany ford mógłby dostać niemałych kompleksów na jego widok.
Gdy tylko wysiadłyśmy, drzwi domu automatycznie otworzyły się, a z progu radosnym okrzykiem przywitał nas Louis, dzierżąc w dłoni butelkę wódki. Na głowie dyndały mu antenki na opasce, z cyframi 2019*.
— CZEŚĆ DZIEWCZYNY!
— Dawno zaczęliście? — spytałam chichocząc, gdy podczas powitalnego przytulenia trochę się zachwiał.
— Harry wpadł trochę wcześniej z Jake'iem, Zaynem i Niallem i jakoś tak wyszło — wzruszył ramionami, po czym zwrócił się ciałem w stronę Katherine. — To co Katherine, powitalny shocik? — zakołysał w dłoni butelką.
— Ah, ja dzisiaj jestem kierowcą! Ronnie ma szlaban i muszę ją odwieźć na noc do domu — wyjaśniła, przez co Louis popatrzył na mnie oskarżycielskim wzrokiem i pokiwał mi w powietrzu palcem.
W wnętrza domu byłam w stanie usłyszeć głośną muzykę, gwar rozmów oraz sporadyczne piski Perrie.
Louis jak przystało na gentlemana zabrał nasze płaszcze, po czym razem przeszliśmy do salonu, który wypełniony był masą balów z napisami "2018", "2018 ssie", "2019 SUKI". Cóż, bardzo wymownie.
Impreza trwała już w najlepsze. Jessy tańczyła na środku pokoju z Mattem, a ten co chwilę obracał ją wokół własnej osi, by za moment znów złapać ją w ramiona. Zayn siedział pod uchylonymi drzwiami tarasowymi z Perrie na kolanach razem paląc skręta, nadmiernie się przy tym dotykając i bez przerwy się z czegoś śmiejąc. Sophia rozmawiała energicznie gestykulując, w rogu z Hannah, której szczerze już dawno nie widziałam. Przy tym wciąż spoglądały ukradkiem . na Kaylee, którawłaśnie z Harrym starała się zamontować sprzęt karaoke. Jake w najlepsze obściskiwał się z Maxem, swoim (już kilkumiesięcznym!) chłopakiem. Przy stole w pokera na prawdziwe pieniądze grali Liam, wraz z Sean'em, Dylanem i Niallem. Dostrzegłam również Ashtona – tego blondwłosego chłopaka o kędzierzawej czuprynie, który grał na perkusji podczas koncertu Nialla, rozmawiającego z nim bardzo wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze, ubranego w dziurawe spodnie oraz dwie czarnowłose dziewczyny, których jak dotąd nigdy nie widziałam.
Kiedy pojawiliśmy się w pomieszczeniu wszyscy podnieśli na nas spojrzenia. Jake od razu odwrócił ode mnie wzrok, manifestując tym swój żal. Zanotowałam w głowię, że musiałam z nim dzisiaj szczerze porozmawiać.
— No wreszcie! Myśleliśmy, że już nie dojedziecie! — krzyknęła rozbawiona Perrie, wyrzucając jedną rękę ku górze.
— Spóźniłyśmy się zaledwie — spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu — dwadzieścia minut.
Zablokowałam spojrzenia z Niallem. Nie potrafiłam nic rozczytać z jego twarzy. Siedział w nonszalanckiej pozycji na obitym białą skórą fotelu i znudzony obracał w dłoniach talię kart. Czułam się kompletnie zbita z tropu jego zachowaniem.
Perrie machnęła na moją uwagę ręką i zaprosiła mnie na powitalnego kieliszka. Katherine również, lecz ta wywinęła się swoją dzisiejszą wymówką. Zdołałam jeszcze dostrzec, jak wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Dylanem.
Perrie pokierowała mnie do kuchni, ponieważ właśnie tam znajdowały się wszystkie alkohole. Na wysepce kuchennej stały porzucone, kolorowe kieliszki (za pewne Louis zastosował taki zabieg, by nikt się nie mylił i nie pił z cudzego), oraz kilka flaszek wódki.
— Jesteś pewna, że picie wódki świeżo po wypaleniu skręta jest dobrym pomysłem? Pochorujesz się.
— Spokojnie, już to robiłam — zaśmiała się.
Kiedy napełniała mój kieliszek do kuchni weszła Sophia wraz z Hannah. Wyglądały trochę jak siostry – obydwie miały jasne blond włosy i usta pomalowane na krwistą czerwień. W zasadzie zawsze wydawały mi się do siebie podobne.
— Ale błyszczysz — odparła Sophia wskazując palcem na moją sukienkę, po czym otuliła mnie ramieniem. — Słyszałam, że dostałaś szlaban od Karen. Niesamowicie nad tym ubolewam, miałam nadzieję, że wybierzesz się z nami do kina w czwartek. Grają jakąś nowość o zombie — uśmiechnęła się szaleńczo.
— W zasadzie nie jest mi przykro. Nienawidzę zombie — odparłam z obrzydzeniem. — Skąd wiesz, że zostałam uziemiona? — nie mogłam pozbyć się paniki w głosie.
Błagałam w duchy, by Jake chociaż w tej kwestii nie okazał się paplą.
— Jake coś wspominał — odpowiedziała za nią Perrie, napełniając kolejne kieliszki dla Sophii i Hannah. — Choć nie był za bardzo wylewny. W ogóle nie chciał o tobie gadać. Pokłóciliście się czy co?
— Ah, pewnie zaraz mu przejdzie — Sophia machnęła dłonią. — Wiecie, że jest królową dramatu. Wczoraj obraził się na mnie, że obudziłam go przed dziesiątą, rozumiecie? Przecież nie dzwoniłabym bez przyczyny! Samochód padł mi dosłownie przed tablicą oznaczającą początek Forks, gdy wracałam z Port Angeles. Potrzebowałam, by ktoś mnie odholował, a Liama akurat też nie było w mieście. Co prawda wreszcie przyjechał, ale nie odzywał się do mnie przez kilka godzin. Gdy tylko pochwaliłam jego nowy sweter od razu mu przeszło! Na Jake'a trzeba mieć sposób — puściła mi oko.
Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy, Hannah opowiedziała nam swoje zabawne historie z pracy (była kelnerką lokalnym barze). Po tym wypiłyśmy jeszcze jedną kolejkę, zanim do pomieszczenia wpadł rozemocjonowana Jessy, wołając nas na "We Found Love" Rihanny. Przetańczyłam kilka piosenek w towarzystwie dziewczyn, starając się jednocześnie nawiązać kontakt z Jake'iem, jednak bezskutecznie. Całkowicie mnie zbywał.
Niall również zachowywał się jakby unikał mojego spojrzenia. Zaczęło mnie to wkurzać. Po kilku kolejnych kolejkach zrobiłam się wyjątkowo odważna, a kiedy usłyszałam z głośników głos Britney Spears, śpiewającej pierwsze słowa ulubionej piosenki Jake'a "Gimme More" uznałam, że to odpowiedni moment na rozmowę.
Pociągnęłam go za rękę, jednak ten od razu omiótł mnie wrogim spojrzeniem i minął mnie bokiem, idąc w losowym kierunku. No bez żartów – pomyślałam, przewracając oczami. Zaszłam mu drogę i stanęłam przed nim jak posąg.
— Jake — powiedziałam stanowczym tonem.
Jego oczy były zaszklone w charakterystyczny sposób i lekko zaczerwienione, po czym od razu poznałam, że jest pijany.
Odwrócił wzrok, więc powtórzyłam.
— Jakeee — przedłużyłam końcówkę.
Wreszcie przewrócił oczami i chwycił mnie za dłoń.
— Dobra, chodź — przeciągnął mnie przez salon, pomiędzy tańczącym Louisem, Jessy, Kaylee i Harrym.
Weszliśmy do pierwszego napotkanego pomieszczenia, którym okazała się łazienka.
Jake usiadł na brzegu ogromnej wanny z hydromasażem z założonymi rękami, więc ja postanowiłam zająć miejsce na sedesie. W głowie odczuwałam lekkie efekty wódki, ponieważ ostatnia kolejka, którą wypiłam była podwójna.
— A więc? — zaczął pretensjonalnym tonem.
— Jake, naprawdę ile razy mam cię jeszcze przeprosić? Napisałam ci chyba ze sto sms'ów! Nie odbierasz ode mnie telefonów. Nie chcesz ze mną gadać. Naprawdę nie usłyszałam jak do mnie dzwoniłeś tamtej nocy. PRZEPRASZAM — mówiłam chaotycznie. — Nie mogę znieść myśli, że jesteś na mnie zły. Przepraszam, że musiałeś rozmawiać w nocy z moją mamą. I za to, jak potraktował cię Niall przez telefon...
— Tu już nie chodzi o twoją matkę. DLACZEGO DO CHOLERY NIE POWIEDZIAŁAŚ, ŻE SYPIASZ Z NIALLEM?! JAK MOGŁAŚ TO PRZEDE MNĄ ZATAIĆ?!! Myślałem, że się przyjaźnimy — odparł z żalem.
— Ponieważ ja z nim nie sypiam!
Popatrzył na mnie jak na idiotkę.
— Tamtej nocy stało się to pierwszy raz — wyjaśniłam. — I jedyny.
Jake wyglądał, jakby dostał obuchem w głowę.
— WTEDY STRACIŁAŚ Z NIM DZIEWICTWO?! — ryknął. Po chwili zdał sobie sprawę, że był naprawdę głośno, więc złapał się za usta. — O kurwa, Matko Boska, Jezu pieprzony Chryste — zerwał się na równe nogi i zaczął chodzić w koło.
— Więc w zasadzie wychodzi na to, że dowiedziałeś się pierwszy... Z pierwszej ręki — dodałam. — I wiesz o tym jako jedyny.
Zatrzymał się.
— Suko moja — podszedł do mnie i objął mnie ramieniem tak mocno, że miałam kłopoty z oddychaniem. — Wybacz, że w ciebie zwątpiłem.
— Nic nie szkodzi — odparłam kwaśno.
— Ale... Do cholery jak to się stało? Potrzebuje szczegółów!
— Nie planowałam tego — wzruszyłam ramionami. — Samo jakoś wyszło.
Mroził mnie spojrzeniem, więc opowiedziałam mu w skrócie całe zajście.
— To jest kurewsko niesamowite — dostrzegałam iskry w jego oczach. — Moja suka stała się wreszcie kobietą!
— E, dzięki?
— Jak to możliwe, że cię nie rozerwał? To cholerny pyton! Gdy go zobaczyłem pierwszy raz po meczu, pod prysznicami...
Zamilkł słysząc, że ktoś nachalnie puka do drzwi.
Zdziwiony Jake uchylił drzwi, a do pomieszczenia wpadł Zayn podtrzymując Perrie.
— Złaź z kibla! — krzyknął w moją stronę, a automatycznie jak Zayn podniósł klapę Perrie zaczęła wymiotować. — Cholera, mówiłem ci byś tyle nie piła...
Zniesmaczeni opuściliśmy łazienkę. Przed powrotem do salonu zahaczyliśmy o kuchnię, by wypić kolejną dawkę wódki. W środku robili to już Sean, Dylan, Matt i Niall.
Być może uroiłam to sobie, ale kiedy tylko pojawiłam się w środku Niall odszedł ode mnie najdalej, jak tylko pozwoliły mu na to kuchenne meble. Jake również musiał to zauważyć, ponieważ wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.
Wypiliśmy po shocie, a następnie powróciliśmy do salonu.
— O co mu chodzi? Już ze sobą nie rozmawiacie?! — spytał poirytowany Jake.
— Uwierz, naprawdę nie rozumiem o co mu chodzi.
Czułam rosnący we mnie zawód i smutek. Kompletnie nie rozumiałam o co chodziło Niallowi. Jasne było, że od kiedy tylko się tu pojawiłam unikał mnie.
Jake chyba nie chciał, bym zaprzątała sobie tym głowę, ponieważ od razu wyciągnął mnie na "parkiet", jakim był puszysty dywan na samym środku salonu.
Przetańczyliśmy kolejne kilka utworów, a nawet przyłączyły się dwie nowo poznane dziewczyny. Przedstawiły się jako Lexie i Hayley – były siostrami i przy okazji kuzynkami Louisa. Mieszkały w Seattle, jednak spędzały u niego przerwę świąteczną.
— KURWA MAM TO — krzyknął podekscytowany Harry, klęczący na dywanie przed telewizorem. — Wreszcie podłączyłem do pieprzone karaoke! Gram w pierwszym pojedynku!
Katherine ochoczo zgłosiła się do pierwszej rudny, a gra uznała ją wygraną po zaśpiewaniu wspólnej piosenki Beyonce i Jay'a–Z.
Gra zrobiła ogromną furorę, wkrótce większość osób miała ochotę w nią zagrać.
Niall nie pojawiał się w salonie od dobrych trzydziestu minut. Mimo, że on udawał, że nie istnieję ja nie przestawałam go obserwować. Korzystając, że wszyscy byli zaabsorbowani pojedynkiem między Louisem a Jake'iem ruszyłam na poszukiwania. Przeszłam cały parter, lecz nie udało mi się go znaleźć. Przed przeszukaniem pierwszego piętra postanowiłam zajrzeć przed dom.
Intuicja mnie nie zwiodła. Niall stał oparty o ścianę, paląc papierosa. Wyglądał na zamyślonego. W tle było słychać stłumione dźwięki z wewnątrz – piski, okrzyki, śpiewy.
Oświetlała go lampa umiejscowiona nad drzwiami wejściowymi. Wokół niego roztaczała się para, wytwarzana w skutek wydmuchania ciepłego powietrza. Mieszała się z papierosowym dymem.
— Unikasz mnie? — zapytałam bezceremonialnie, chwiejąc się podczas schodzenia po stopniach.
Spojrzał za plecy z uniesioną brwią.
— Skąd takie przypuszczenie?
— Ponieważ nie rozmawiasz ze mną? Nie patrzysz na mnie? Nawet się ze mną nie przywitałeś!
Spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem.
— Cześć.
Przewróciłam oczami, na co się roześmiał.
— Momentami kompletnie cię nie rozumiem — powiedziałam szczerze.
— Jak każdy — wzruszył ramionami, odpowiadając zdawkowo.
Musiał dostrzec mój wzrok, ponieważ przestało mu być do śmiechu.
— Chcę tylko zrozumieć o co ci chodzi — powiedziałam hardo, lecz mróz sprawiał, że mówiłam z trudem.
Poczułam ogromny przypływ odwagi. Pewnie gdyby nie wypita wódka, nigdy bym tego nie powiedziała.
— Odnoszę wrażenie, że żałujesz, że straciłam z tobą dziewictwo. Chociaż może nie konkretnie tego faktu... Obawiasz się, że narobiłam sobie nadziei. Nadziei na związek, usidlenie cię, randki, wyznanie miłości. Za pewne spodziewasz się, że teraz zostaniesz postawiony w niekomfortowej sytuacji; będziesz musiał wytłumaczyć naiwnej dziewczynie, że to nic nie znaczyło, musi o tobie zapomnieć, to był tylko seks i tak dalej.
Patrzył na mnie skrzywiony, jakby kompletnie nie rozumiał o co mi chodzi.
— Miejmy to po prostu za sobą. Wiesz, że ja się tego spodziewam. Nie męcz się, po prostu przyznaj, że właśnie tak uważasz i zakończmy tą szopkę.
— Boże, dużo dzisiaj wypiłaś?
— Jak możesz pytać mnie ile wypiłam?! — uniosłam się, kompletnie wyprowadzona z równowagi. — To nie twój interes. Po prostu zachowaj się jak mężczyzna i zakończ to jak należy. Miej do mnie choć trochę szacunku — wycedziłam przez zęby, czując, że do oczu napływają mi łzy.
Przygryzłam wnętrze policzka. Postanowiłam sobie, że choćby niewiadomo co, to nie zacznę płakać. Musiałam mieć grubą skórę.
Niall wyglądał na kompletnie skonsternowanego.
— Ale... ja wcale tak nie uważam — odparł. — Niczego nie żałuję — wzruszył ramionami. — Raczej wręcz przeciwnie.
Czy to się musiało komplikować jeszcze bardziej?
— To o co ci chodzi? Czemu mnie tak traktujesz? Unikasz mnie, zachowujesz się jakbym nie istniała!
— Przecież nic nie robię.
— No właśnie! — wyrzuciłam ramiona w górę, z frustracji.
Niall westchnął ciężko.
— Przepraszam, jeśli źle odebrałaś moje zachowanie.
Czułam, że już kompletnie się w tym wszystkim pogubiłam. Miałam wrażenie, że rozmawiam z jakimś automatem. Nic nie rozumiałam. Ze złości miałam ochotę uderzyć pięścią w ścianę.
— Niall, przysięgam, że zaraz zwariuję...
Zrobił kilka kroków do przodu mijając mnie i zaciągnął się po raz ostatni papierosem, zanim wyrzucił niedopałek na ziemię. Stał do mnie tyłem, jakby pragnął się nad czymś zastanowić bez odczuwania mojego natarczywego spojrzenia. Rzuciłam okiem na jego odkryte ręce pokryte tuszem w losowych miejscach – miał na sobie jedynie czarny T-Shirt. Zmarszczyłam brwi widząc zaczerwieniony naskórek w okolicy jego łokcia. Skórę miał w tym miejscu lekko napuchniętą, a na niej niewielki rysunek. Czarny tusz był nieco bardziej wyraźniejszy od sąsiadujących tatuaży, wyglądał na świeży. Przedstawiał kółko, z którego wychodziły strzały – wszystkie jednakowej długości.
— Kiedy zrobiłeś sobie nowy tatuaż?
Odwrócił się do mnie z pytającą miną i odruchowo złapał się za miejsce przy łokciu.
— Dzisiaj, Zayn zrobił mi go przed imprezą. Dlatego byłem tu dużo wcześniej. Normalnie zrobiłbym sobie go sam, jak większość tatuaży, ale nie sięgnął bym w to miejsce maszynką — uniósł kącik ust w krzywym uśmiechu.
— To jakiś symbol?
Skinął twierdząco głową.
— Co oznacza? — pytałam dalej.
— Chaos w mojej głowie.
Już jakiś czas temu okryłam, że swoje ciało traktował jak kartkę papieru, na którą przelewał swoje wszystkie myśli.
Ramiona opadły mi wzdłuż ciała z bezsilności. Stałam zgarbiona, trzęsąc się z zimna w swoich szpilkach. Patrzyliśmy sobie w oczy, ale nic nie mówiliśmy.
Wreszcie on przerwał ciszę i zrobił zdecydowany krok w moją stronę.
— Odczuwam tak ogromny zamęt... i czuję się tym lekko przytłoczony. Przytłoczony, ponieważ nie rozumiem co się ze mną dzieję. Pierwszy raz nie mam kontroli nad swoimi myślami — mówił marudnym głosem, by na zwieńczenie się skrzywić.
Prowadził monolog, a ja probowałam choć trochę z niego zrozumieć. Wypita wódka i tajemniczość Nialla tego nie ułatwiały.
— Ale to nieważne — pokiwał głową. — Zapomnij.
— Ale... — nie rozumiałam.
— Chyba masz rację — mówił dalej. — Unikam cię. Ale nie dlatego, że nie chcę już z tobą rozmawiać. To jest bardziej złożone.
— A więc mi wyjaśnij — szczękały mi zęby.
Z trwogą wypisaną na twarzy podszedł do mnie i zaczął pocierać moje ramiona, by mnie ogrzać.
Raz mnie odpychał, a raz okazywał mi czułość. Byłam bliska zwariowania przez jego zmienne nastroje.
— Nie chcę, by ktokolwiek wiedział co nas łączy. Cokolwiek to jest — przymknął powieki. — Nie chcę.
Serce tłukło mi jak oszalałe.
Wstydził się mnie?
Mrugałam szybko, by odgonić cisnące się do oczu łzy.
Długo milczał, nadal pocierając dłońmi moje odkryte ramiona. Myślał nad czymś zawzięcie.
— Powiedz mi coś szczerze. Naprawdę miałaś nadzieję, na te randki i całą tą romantyczną otoczkę... o której wspomniałaś wcześniej? — spytał z krzywym wyrazem twarzy. — Chciałbym mieć jasność.
Pokiwałam przecząco głową. Nie użyłam słów. Nie ufałam swojemu głosowi.
— Na całe szczęście — wyglądał, jakby kamień spadł mu z serca. — Bo to zdecydowanie by wszystko skomplikowało.
W zasadzie nie wiedziałam dlaczego się łudziłam. Ludzie od razu przestrzegali mnie, gdy tylko przyjechałam do Forks, mówiąc o Niallu: "on nie bawi się w związki". Dlaczego więc myślałam o nim jak o kimś, z kim potencjalnie mogłabym być?
Teraz przynajmniej miałam jasność. To nigdy nie miało nastąpić.
Moją wewnętrzną gorycz załagodziły wargi Nialla, które niespodziewanie wyszły na przeciw moim. Pchnął mnie na ścianę domu wcześniej osłaniając moją głowę przed niechcianym uderzeniem. Jego palce oplotły mój kark, a druga ręka umiejscowiła się na moim biodrze.
Dłońmi objęłam jego twarz, gdy nasze języki tańczyły zawiły taniec. Walczyłam ze sobą, by go odepchnąć, nie pozwolić mu się całować. Szybko przegrałam tą walkę.
Brzdęk w okolicy jego ucha, sprawił, że na moment oderwał się od moich warg i rzucił wzrokiem na mój nadgarstek. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy zlustrował ozdobę, którą sam mi podarował kilka dni wcześniej. Przejechał po niej powolnie palcem. A następnie znów wpił się w moje wargi, tylko, że z większym żarem.
Nasz pocałunek trwałby z pewnością dłużej... Jednak niezidentyfikowany dźwięk przed domem przykuł jednocześnie naszą uwagę. Oboje spojrzeliśmy w stronę podjazdu – właśnie zaparkowało tam białe auto. Wyłoniła się z niego Vanessa, była dziewczyna Matta i zamknęła za sobą zamaszyście drzwiczki pojazdu. Ruszyła żwawym krokiem w naszą stronę. Za nią pognała śliczna, wysoka blondynka o naturalnej, dziewczęcej urodzie.
— Ou, hej Vanessa. Gigi — zaskoczony Niall skinął głową w stronę dziewczyn.
Wyglądał na lekko spiętego, jakby czegoś się spodziewał.
— Jest tam Matt? — spytała gniewnie rudowłosa, wskazując na drzwi.
— Myślę, że nie powinnaś się tam zjawiać. Brak zaproszenia był chyba wymowny — mruknął ponuro Niall.
Dziewczyna nic sobie nie zrobiła z jego uwagi. Po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń z blondynką (z tego co wywnioskowałam, miała na imię Gigi, choć brzmiało niezwykle dziwnie) ruszyły prosto do środka.
Obydwoje ruszyliśmy za nimi. Przeczuwaliśmy, że zaraz nastąpi coś niespodziewanego. A została niespełna godzina do północy.
Rudowłosa piękność o pełnych wargach i krągłych kształtach szybko przetorowała sobie trasę do salonu. Wydawała się znać to miejsce naprawdę dobrze. Wreszcie stanęła na samym środku salonu, a tuż za nią jej towarzyszka. Vanessa wydała się od razu odnaleźć wzrokiem swój cel.
Impreza, jakby nagle się zatrzymała. Muzyka nie wiedzieć czemu nagle zamilkła. Wszystkie oczy skupiły się na intruzach.
Jednak oczy rudowłosej ciskały piorunami prosto w Matta, trzymającego Jess w objęciach.
— Vanessa? — Matt wytrzeszczył oczy.
Jessy wyglądała na przerażoną, a Matt na trochę zawstydzonego.
— Oh, jeszcze nie zapomniałeś mojego imienia? — zakpiła rudowłosa. — JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ?! ODEJŚCIE BEZ SŁOWA — parsknęła. — JAKIE TO ODWAŻNE!
Miny wszystkich oglądających widowisko były bezcenne.
— Nagle przestałeś się odzywać. Nie oddzwaniałeś. Nie odpisywałeś — wyliczała. — Aż tu nagle przedstawiłeś wszystkim swoją miłość poprzez zdjęcie na Instagramie. Cóż za nowoczesność — niemal splunęła. — Jakby tego było mało okazało się, że OŚWIADCZYŁEŚ SIĘ tej WYWŁOCE. Na Sycylii! My byliśmy ze sobą od zawsze! Nigdy nie wspomniałeś, że chciałbyś zrobić coś podobnego.
Vanessa wyglądała, jakby miała zaraz oszaleć: policzki zalały jej się gorzkimi łzami, lecz gdyby wzrok mógłby zabijać zarówno Matt, jak i Jessy leżeliby już martwi. Wszyscy w pomieszczeniu siedzieli oniemiali, niewiedząc, czego mają się spodziewać, ani co mogą zrobić. Kątem oka dostrzegłam Katherine. Korzystając z zamieszania, wymykała się po kryjomu z pomieszczenia, ciągnięta przez Dylana za dłoń w stronę schodów na piętro.
Najgorsze jednak miało nastąpić, ponieważ do pomieszczenia wszedł nic nie podejrzewający Zayn z uwieszoną na ramieniu Perrie, która nadal wyglądała na mocno pijaną. Gdy tylko Gigi ich dostrzegła cała się najeżyła. Można sobie było łatwo wyobrazić, co mogła czuć. Wszyscy tu zebrani zdawali sobie sprawę z toksyczności trójkąta, jaki powstał między Perrie, Gigi i Zaynem, który co jakiś czas wymieniał dziewczyny między sobą.
Pozycja obronna Gigi to było jednak nic, przy reakcji Perrie. Wydała, jakby nagle ocuciła się z wpływu alkoholu. Wyprostowała się jak struna, momentalnie wyrwała się z uścisku Zayna i rzuciła się z pięściami na swoją rywalkę.
------------------------------------------------------
#polsat
*w Stanach Zjednoczonych można mieć prawo jazdy od szesnastego roku życia, a Katherine ma osiemnaście lat (jest rok starsza od Ronnie).
**bohaterowie obchodzą sylwestrową noc z 31 grudnia 2018 na 1 stycznia 2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro