Część 1 - 19
Soundtrack do rozdziału:
Aerosmith – Crazy
Dwie kreski.
Dwie pieprzone kreski.
Poczułam jak krew odpływa mi z działa, a w głowie wszystko zaczyna niepokojąco wirować.
Boże, dlaczego ona była tak skrajnie nie odpowiedzialna?!
Miałam ochotę na nią nawrzeszczeć. Co teraz miałyśmy zrobić?! To było do przewidzenia, że prędzej czy później tak to się skończy! Tylko do cholery jakim cudem? Pod łóżkiem od lat miała schowane roczne zapasy prezerwatyw! Czy takim wielkim problemem było ich użycie?
Katherine będąc w kompletnej rozsypce nie podniosła na mnie nawet wzroku, siedząc z podkulonymi nogami na kafelkach. Jej ramiona trzęsły się w rytmie przerażającego szlochu, przez którego dźwięk rozdzierało się serce.
— Ile testów zrobiłaś?
— To już trzeci pozytywny — załkała.
Było naprawdę źle.
— Rozumiem, że Shane się dowiedział?
To tłumaczyłoby jego zachowanie na balu.
— Już od kilku dni podejrzewałam, że coś jest nie tak, ale to bagatelizowałam — przetarła oczy, a na jej ręce pozostał czarny ślad rozmazanego makijażu. — Dopiero dzisiaj kiedy wymiotowałam średnio co dwie lub trzy godziny zrozumiałam, że muszę zrobić test. Po
drugim pozytywnym napisałam mu, że musimy porozmawiać. Przyjechał tu chwile przed balem — jej głos zaczął bardziej drzeć. — Był już pijany. Narzekał na mój wyglądał i twierdził, że udaje chorobę, by on zrezygnował w balu i dobrej zabawy. Nie wytrzymałam i po prostu pokazałam mu test. Wyśmiał mnie, mówiąc, że to nie jego dziecko, że na pewno spałam z kimś innym. Nazwał mnie ze śmiechem „dziwką", a potem wyszedł zostawiajac mnie samą z tym wszystkim — wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
Mimo tego, jak na co dzień wyglądały moje kontakty z Katherine teraz nie potrafiłam znieść widoku jej skulonej na podłodze z testem ciążowym zaciśniętym w dłoni.
Nazwał ją dziwką i zostawił bez wachania w najtrudniejszym momencie...
Zwyczajnie brakowało mi słów. To czego najbardziej teraz pragnęłam, to dać Shane'owi z pięści w twarz. Jak mógł tak postąpić?! Jasne, że nie byłby ojcem roku ale jak można potraktować tak drugiego człowieka? Nie mieć w sobie tyle honoru, by potrafić wziąć za swoje czyny odpowiedzialności?
— Kath, poradzimy sobie — uklęknęłam przy dziewczynie, a ona od razu mocno się do mnie przytuliła.
Zastygłam bez ruchu czując się nieswojo jednak zmusiłam się, by objąć ją ramieniem. Najwyraźniej tego teraz potrzebowała.
***
Kiedy udało mi trochę uspokoić Katherine położyłam się z nią do łóżka. Leżałyśmy tak od kilku minut tępo patrząc w sufit, zastanawiając się co teraz będzie.
— Naprawdę się boje — powiedziała słabo.
— Pójdziemy w przyszłym tygodniu do lekarza. Wybierzemy się do Port Angeles, aby mieć pewność, że Karen o niczym się nie dowie — potarłam jej ramię.
W Forks był tylko jeden niewielki szpital i właśnie w nim pracowała Karen. Badania w tym miejscu nie udałoby się w żaden sposób ukryć, zataić. Mało tego w Forks każdy się znał. Mniej lub bardziej, jednak plotki roznosiły się w mgnieniu oka. To było jasne, że póki co informacja o ciąży Kath musiała pozostać w tajemnicy.
— Prędzej czy później Karen i tak się zorientuje. Zbyt często wymiotuję...
— Powiemy jej. Jednak sądze, że powinnaś najpierw sama oswoić się z tą myślą, zanim skażesz ją na tak ogromny szok.
— Nie mogę go urodzić — pociągnęła nosem. — Nie jestem na to gotowa. Nie poradzę sobie. Przecież za pół roku college. Chciałam wyjechać do Francji lub Londynu...
— Kath po prostu teraz o tym nie myśl. Jeszcze masz sporo czasu by wszystko ułożyć, zaplanować. Teraz spróbuj zasnąć.
Westchnęła i ułożyła się wygodniej na poduszce. Ścisnęła moją dłoń.
— Dziękuję.
Uśmiechnęłam się jednak nie była w stanie tego zauważyć przez panujące w pokoju ciemności.
Ciszę przerwał nieśmiało wciśnięty dzwonek do drzwi.
— Pójdę otworzyć — zakomunikowałam.
Na ganku z poważną miną stał Niall, nadal będąc – podobnie jak ja – w swoim przebraniu z balu. Jego oczy nieco się rozświetliły, gdy mnie dostrzegł.
— Właśnie wracałem do domu i postanowiłem sprawdzić jak się czujesz.
Musiałam zignorować uczucie, które pojawiło się w moim brzuchu na te słowa.
Niall się martwił.
O mnie.
— Cóż, to był długi wieczór — założyłam ręce na piersi opierając się o framugę drzwi.
— Wyglądasz na zmęczoną, chyba będzie lepiej jeśli już pójdę...
— Masz papierosa? — wystrzeliłam, zanim zdążył odejść.
Podświadomie chciałam by został ze mną.
Uniósł jedną brew, jednak nic nie powiedział. Wystawił w moim kierunku paczkę, a następnie podłożył pod moje wargi ogień zapalniczki.
Zignorowałam chłód podłoża drażniący moje bose stopy i usiadłam na najwyższym schodku werandy, a Niall instynktownie zajął miejsce obok mnie.
Siedzieliśmy w milczeniu paląc swoje papierosy.
— Ten dzień był kurewsko dziwny — jęknął. — A ty jesteś naprawdę smutna.
Ciężko westchnęłam.
Nie potrafiłam tego do końca wytłumaczyć ale Niall był według mnie osobą, która potrafiła dotrzymać sekretu.
— A więc krótko podsumowując Daniel zostawił mnie na balu, ponieważ był kompletnie pijany ale to już pewnie wiesz. Redford mnie pocałował, po tym jak odwiózł mnie do domu, a Katherine jest w ciąży z Shanem, który zaraz po tym jak się o tym dowiedział zostawił ją. Jakby tego było mało...
Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ przerwał mi z wrzaskiem.
— Co do kurwy? Jak to „Redford cię pocałował"?! — wykrzyczał dokładnie podkreślając każde słowo.
Wydawał się nie dosłyszeć tego co powiedziałam dalej. Ze wściekłością wlepił we mnie spojrzenie, aż dreszcze pojawiły się na moich plecach.
— Zrobil to w samochodzie, chwilę po tym jak zatrzymał samochód pod moim domem. Jestem tym tak samo zaskoczona jak ty, ale to teraz nie jest najważniejsze, bo Kath... — ściszyłam głos.
Ciężko westchnął i szarpnął za swoje włosy. Widziałam, że toczy ze sobą walkę.
— Dobra, kurwa mać. Masz rację — ustąpił przewracając oczami. — Jestem kurewsko zaskoczony tym, że wpadli. Kath powiedziała mu, a on tak po prostu ją zostawił?
Pytał, lecz wydawał się być w innym świcie. Błądził rozbieganymi oczami i wyraźnie był spięty.
— Twierdzi, że to nie jego dziecko. Okej, wiem do czego zdolna jest Katherine ale od kiedy umawiała się z Shanem nie widziała poza nim świata. Nie spotykała się z nikim innym w tym czasie.
— Co za chuj — Niall niemal splunął. — Powinien wziąć za to odpowiedzialność.
Te słowa odbijały się przez moment w moich uszach.
Po tym nastąpiła dziwna cisza jakby nikt nie chciał już nic mówić. Dowaliliśmy swoje papierosy bez słowa.
— Chyba powinnam już wracać. Jestem wyczerpana — powiedziałam i wstałam z drewnianych stopni, wyrzucając przed siebie niedopałek.
— Mh–tak — odpowiedział niemrawo.
Również wyrzucił papierosa i wstał z miejsca, a następnie włożył ręce do kieszeni jeansów.
Rzuciłam krótkie „cześć" i skierowałam się w stronę drzwi, lecz Niall zatrzymał mnie łapiąc za ramię.
— Zaczekaj.
Odwróciłam się w jego stronę a on bez ostrzeżenia wpił się w moje wargi. Z zaskoczenia nie potrafiłam oddać prawidłowo pocałunków, jednak on nie zważając na to całował mnie mocno i intensywnie.
Oderwał się ode mnie dopiero w momencie, gdy zabrakło nam tchu. Popatrzył na mnie przez kilka sekund pociemniałymi oczami a potem bez słowa odszedł prosto do swojego domu.
***
Z daleka byłam w stanie usłyszeć hałasy dobiegające ze szkolnych trybun, podczas poniedziałkowego meczu. Okrzyki stały się znacznie wyraźniejsze w momencie, gdy weszłam głównym wejściem prosto na boisko.
Ruszyłam prosto przed siebie, a publiczność nagle ucichła widząc intruza na murawie, nie wiedząc co zaraz nastąpi.
Mijałam zaskoczonych zawodników. Louis stojąc z piłką zapytał zdumiony co robię, a Niall uniósł brew w zdziwieniu. Ostatnie co widziałam to zszokowana twarz Shane'a, którego z całej siły uderzyłam z pieści prosto w nos.
Poczułam jak ktoś objął mnie ciasno ramionami w pasie i odciągnął na bok, trzymając mnie w powietrzu, gdy chciałam wymierzyć kolejny cios. Byłam tak unieruchomiona, że nie miałam siły się wyrwać. Szybko zauważyłam, że osobą, która mnie trzymała był Daniel. Niall podbiegł do Shane'a zaraz za nim Liam.
— Dlaczego to zrobiłaś?! — zapytał Daniel, trzymając mnie z całej siły, kiedy nadal się szamotałam.
— Puść mnie do cholery — ostatecznie wyrwałam się.
Ponownie ruszyłam w stronę Shane'a, który pod nosem wyzywał mnie od pieprzonych idiotek.
Zadzialalo to na mnie jak płachta na byka i kolejny raz próbowałam go uderzyć, ale Niall stanął mi na drodze.
— Daj spokój. Pogorszysz tylko sytuacje — złapał mnie za ramiona. — Nie jest tego wart, sam to załatwię — zapewnił mnie.
— ADDISON DO DYREKTORA! — dobiegł do nas rozwścieczony trener. — ALE JUŻ BO ZARAZ SAM CIĘ WKOPIĘ DO JEGO GANINETU!
***
— Możesz mi powiedzieć, co się właściwie wydarzyło na boisku? — kiedy wyszłam z gabinetu dyrektora na korytarz, od razu pojawił się przy mnie Daniel będąc dalej w swoim czerwonym stroju piłkarskim.
U dyrektora przesiedziałam prawie godzinę zostając ukarana ostatecznie kilkoma godzinami kozy.
— Przecież doskonale widziałeś, więc dlaczego pytasz? — skrzyżowałam ramiona na piersi.
Skrzywił się na moje słowa.
— Ponieważ nie rozumiem dlaczego moja dziewczyna rzuca się na kogoś z pięściami.
Przewróciłam oczami.
— Po prostu na to zasłużył.
— Ronnie, co się dzieje? — złapał mnie za dłoń, jednak zabrałam rękę z jego uścisku.
Jedyne czego pragnęłam, to tego, by dał mi w tej chwili święty spokój. Chciałam iść już do kozy, by mieć to jak najszybciej za sobą.
— Nie chcę o tym rozmawiać — odpowiedziałam krótko.
— Przez ostatnie dni mnie odtrącasz, jesteś opryskliwa, unikasz mnie. Czy ja robię coś nie tak? — dalej nie odpuszczał.
— Wszystko jest w porządku — odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby i minęłam go, idąc prosto do klasy na parterze.
***
— Jesteś pewna, że nie chcesz jechać? — zapytałam ostatni raz Katherine, kiedy zniosłam swój bagaż o czwartej nad ranem pod drzwi.
I już wczoraj kiedy nie mogłam go dopiąć wiedziałam, że będzie kurewsko ciężki.
— To nie byłby zbyt dobry pomysł, by wymiotować w autokarze i samolocie — schowała ręce do kieszeni swojego różowego szlafroka. — A w dodatku wy będziecie przez tydzień ciągle pijani, nie zniosłabym tego — zaśmiała się.
Była już w lepszej formie niż dwa tygodnie temu. Dziś wypadała data wylotu na Sycylię, a ja byłam niesamowicie podekscytowana. Nie mogłam doczekać się tamtejszych wysokich temperatur, kąpieli w morzu i drinków z palemką.
Przyciszyłyśmy głosy, gdy usłyszałyśmy nadchodzącą Karen. Dalej ukrywałyśmy przed nią fakt, że Kath jest w ciąży.
— Spakowałaś wszystko? O niczym nie zapomniałaś? — zapytała z troską wymalowaną na twarzy.
— Tak, pytasz mnie o to od wczoraj, gdy się spakowałam — roześmiałam się.
— Masz się dobrze zachowywać i nie pić alkoholu — pogroziła palcem. — I wysłać mi jakieś pamiątkowe zdjęcie z Danielem!
— Jasne, jeśli nie zapomnę.
Usłyszałyśmy dźwięk klaksonu co oznaczało, że Jake, Zayn, Liam i Sophia czekali już na zewnątrz.
— Oh, czyli to już ten moment, kiedy powinnam zacząć płakać — Karen zakryła usta dłonią z łamiącym się głosem i zaczerwienionymi oczami.
— Mamo — jęknęłam. — To niecałe dwa tygodnie.
— Wiem, wiem — machnęła ręką.
Nawet nie chciałam wiedzieć co będzie, gdy będę wyjeżdżać do college'u.
Wyciągnęła do mnie ramiona, żeby mnie uściskać na pożegnanie. Niechętnie na to przystałam, a ona ścisnęła mnie tak, że omal się nie udusiłam.
— Naprawdę muszę już iść — powiedziałam niezręcznie.
— Dobrze. Pamiętaj, że cię kocham!
— Pa! — zniknęłam za drzwiami taszcząc bagaże przez podjazd.
Liam wyszedł z samochodu, by pomóc mi załadować walizkę i torbę do bagażnika.
— SUKO, to będzie przygoda naszego życia! — Jake z piskiem wyszedł z samochodu. — Będziemy chodzić urżnięci jak świnie i pieprzyć się z Hiszpanami! Przez prawie dwa tygodnie!
Od razu zobaczyłam spojrzenie Soph siedzącej na tylnym siedzeniu.
— Jake ty idioto, tam mieszkają Włosi — jęknęła przewracając oczami.
Jake przez kilka sekund miał wypisany na twarzy znak zapytania.
— Ale na pewno spotkamy dużo Hiszpanów! — bronił się. — Oni są seksowni, a ty jak zwykle jesteś przeciwko mnie!
— Bo masz do cholery Maxa, z którym nawiasem mówiąc omal się nie rozstałeś przez swoją niewierność. Okiełznaj wreszcie swojego kutasa.
Jake zapowietrzył się chcąc odpowiedzieć jakimś niesamowicie błyskotliwym komentarzem, jednak rozpoczynającą się kłótnie przerwał Zayn.
— Moi drodzy, nie chce was pospieszać, ale za piętnaście minut powinniśmy być na zbiórce pod szkołą — odezwał się z wnętrza samochodu.
Zajęłam miejsce z tyłu pomiędzy Sophią, a Liamem, którzy zdążyli się już pokłócić o to, kto z nich będzie siedział w autokarze przy oknie. Ja miałam siedzieć z Jakiem, któremu na całe szczęście było wszystko jedno. Nie znosiłam zbyt dobrze długich podróży, a siedzenie przy oknie w tej sytuacji ratowało mi życie.
No i moich towarzyszy przed obrzyganymi rzeczami.
— W zasadzie czemu Katherine zrezygnowała z wycieczki? — zapytał Zayn siedzący z przodu, paląc fajkę przez okno.
— No właśnie — zdziwił się Jake. — Nie wierze, żeby bez powodu zrezygnowała z hiszpańskich kutasów!
— Włoskich, kretynie — Soph była u kresu wytrzymałości.
— Musi poprawić angielski i francuski, a do tego cheerleaderki trenują jakiś nowy układ — składałam.
Katherine kilka dni temu wypisała się z drużyny. Ich stroje były zbyt skąpe, odsłaniające brzuch, a do tego treningi wymagały od niej ogromnej sprawności fizycznej, więc zrezygnowanie było nieuniknione.
— Mogłabyś pomóc siostrze i obciągnąć Redfordowi w zamian za dobrą ocenę — Jake w lusterku puścił do mnie oczko.
Oczywiście nikomu nie powiedziałam o pocałunku z Redfordem. Jake nie dałby mi żyć.
— Ja na twoim miejscu bym się nie zastanawiał — drążył.
— Jesteś takim kutasem — Soph przewróciła oczami.
Kiedy dojechaliśmy na szkolny parking stał już na nim autokar, który miał nas zawieźć do Seattle na lotnisko.
Na miejscu było już pełno uczniów, którzy również zapisali się na wycieczkę. Miało nas być około czterdziestu. No i trzech opiekunów.
Zauważyliśmy miejsce, w którym zebrała się już cała nasza grupa. Liam wziął walizkę Sophii, a Zayn moje bagaże za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Jake był za dużą królewną, bym mogła liczyć na jego pomoc w tej kwestii.
Kiedy szliśmy w stronę grupy pierwszą osobą, którą wyłapał mój wzrok był Niall. Był ubrany cały na czarno i palił papierosa przeglądając jednocześnie coś w swoim telefonie. Gdy ktoś krzyknął w naszym kierunku zwracając tym samym jego uwagę nasze oczy momentalnie się spotkały.
— Cześć kochanie — drogę zaszedł mi niespodziewanie Daniel i od razu złączył nasze usta w buziaku. — Gotowa na wycieczkę?
— Nie mogę się już doczekać, kiedy będziemy już na miejscu i będę mogła ściągnąć tą kurtkę — skrzywiłam się ciągnąc za materiał.
— Perrie sprawdziła przed chwilą pogodę, kiedy będziemy na miejscu ma być 25 stopni.
— Listopad i 25 stopni, brzmi zajebiście! — dodała dziewczyna siedząca na swojej różowej walizce.
— RUSZCIE SWOJE TYŁKI I PODEJDZIE TU WSZYSCY! — krzyknął trener stojący przy autokarze w towarzystwie Mitchella i Redforda.
— Boże, nie mówcie, że on ma w ręce swój śmiercionośny megafon — jęknęła Jessy.
Ustawiliśmy się przed nauczycielami w oczekiwaniu na to, co mieli nam do zakomunikowania.
— JEST GODZINA 4:21. TEN AUTOKAR ODJEŻDŻA STĄD ZA 9 MINUT I NIE BĘDZIE CZEKAŁ CHOĆBY MINUTY NA SPÓŹNIALSKICH — zaznaczył Adams. — Więc jeśli ktoś z waszej bandy ma zamiar zrobić wielkie wejście, to możecie dać mu już znać sms'em, że jego miejsce w samolocie PRZEPADŁO. Zaznaczam – SEAN, SŁUCHAJ UWAŻNIE! TO NIE JEST WYJAZD NA WAKACJE, GDZIE BĘDZIECIE SIĘ PIEPRZYĆ I IMPREZOWAĆ NOCAMI. Celem tej wycieczki jest projekt, w którym szkoła zdecydowała się wziąć udział mając nadzieje, że będziecie w stanie ją godnie reprezentować. Głównym naszym celem jest PRACA! TAK DOKŁADNIE, NIEROBY! Znacie takie pojęcie? Mamy za zadanie pomóc w renowacji starych obiektów. Jeśli będziecie się dobrze spełniać swoje obowiązki resztę czasu będziecie mogli spędzić na poznawaniu europejskiej kultury. SEAN – NIE DOGŁĘBNIE!
— Teraz kilka zasad — Mitchell odkaszlnął bo niezwykle żywiołowym przemówieniu Adamsa. — Spożywanie alkoholu i narkotyków jest zabronione, a w razie przyłapania kogoś pod wpływem którejś z tych substancji jest równoznaczne z natychmiastowym powrotem do Stanów. Więc radzimy, byście pozbyli się swoich zapasów przed wejściem na lotnisko.
— NIE BĘDZIEMY SIĘ Z WAMI CACKAĆ GNOJKI — dodał przez megafon Adams, a moje uszy już zaczynały krwawić.
— Myśle, że jasne jest to, że w hotelowych pokojach zakwaterowane będą osoby tylko tej samej płci. Żadnej koedukacji.
— A co jeśli jestem gejem? — żachnął się Jake. — Czemu miałbym nie być z moimi sukami w jednym pokoju?
On naprawdę o to zapytał nauczyciela.
Nigdy nie powinnam wątpić w możliwości Jake'a.
— Nie interesują mnie twoje preferencje seksualne — warknął historyk. — Powtórzę. ŻADNEJ KOEDUKACJI.
Oburzony Jake przewrócił oczami ale nic więcej nie powiedział.
— Nie chcemy również słyszeć o żadnych bójkach — dodał Redford, a wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie.
— Plan podróży wygląda następująco: autokar zawiezie nas na lotnisko. O dziewiątej mamy lot do Włoch. Biorąc pod uwagę zmiany czasowe powinnismy być w Palermo około osiemnastej. Jeśli ktoś nie wymienił waluty będzie taka możliwość po wylądowaniu na Sycylii.
Mój brzuch ścisnął się na wiadomość o dwunastu godzinach spędzonych w samolocie.
— Po zakwaterowaniu się będziecie mogli wyjść na miasto, ale najpierw wszyscy spotkamy się na kolacji w hotelu.
Rozniosły się podekscytowane głosy, a ktoś w tłumie krzyknął „WÓDKA" i byłam prawie pewna, że tą osobą był Harry.
— Na waszym miejscu nie przesadzałbym z nocnym zwiedzaniem okolicy. O siódmej następnego dnia wszyscy macie zjawić się na śniadaniu, a o ósmej piętnaście autokar przewiezie nas na miejsce, gdzie będziemy wykonywać pierwsze prace rekonstrukcyjne. Resztę planów poznacie na miejscu. Teraz profesor Redford przeczytała listę obecności. Osoba, której nazwisko zostanie wywołane podpisuje się na liście i po załadowaniu swojego bagażu może zająć miejsce w autokarze.
Na te słowa rozległy się rozczarowane pomruki chłopaków. Wszyscy polowali na tylne miejsca, a jako, że ja byłam pierwsza na liście to miejsca należały do mnie, Soph, Jake'a i Perrie.
— Addison — powiedział Redford.
Podeszłam do nauczyciela i wzięłam od niego długopis, a następnie popisałam się na liście. Czułam się niesamowicie spięta stojąc od niego w odległości zaledwie kilku centymetrów. Kiedy zabierał ode mnie długopis upewnił się, by wytaczającą długo dotykać mojej ręki.
Oczywiście zajęłam miejsce na tyle, gdzie miejsca były na całej długości autobusu. Zaraz dołączył do mnie Daniel, zajmując miejsce tuż obok. Po chwili miejsca obok zajęli Perrie, Jake i Sophia.
Niall gdy wszedł do pojazdu obrzucił mnie i Daniela spojrzeniem i zajął miejsce zaraz przed nami, tuż obok Liama, dla którego nie starczyło miejsca z tyłu.
Gdy Jesy weszła do autokaru miejsce obok zaproponował jej Matt. Nie dała tego po sobie poznać, ale byłam pewna, że była tym faktem podekscytowana. Mieli być przez dwa tygodnie razem bez obecności Vanessy.
Wkrótce cały autokar był pełny i mogliśmy ruszać. Sean zaczął grać z Dylanem, Mattem i Zaynem w grę, która polegała na wybieraniu osoby z którą woleli się przespać.
— Nicki Minaj czy Taylor Swift? — rzucił Matt do Dylana.
— Chyba Taylor — skrzywił się.
— Stary, naprawdę? — wyśmiał go Sean.
— Z dwojga złego wybieram płaską Taylor — wzruszył ramionami. — Pośladki Nicki mnie przerażają.
— GNOJKI Z TYŁU, PRZYMKNĄĆ SIĘ! — ryknął Adams, a następnie rozłożył się w fotelu próbując zasnąć.
Większość również z racji wczesnej pory próbowała zasnąć. Sophia i Perrie siedzące po obu stronach Jake'a drzemały na jego ramionach. Louis przytulał się do Harry'ego, a Matt myśląc, że nikt tego nie widzi zaproponował Jess by oparła się na jego ramieniu. Liam siedzący przed nami cicho chrapał, a Niall z słuchawkami w uszach skręcał na kolanach blanta nie przejmując się nauczycielami siedzącymi z przodu.
Daniel chwycił moje nogi i położył je na swoich kolanach.
— Będzie ci wygodniej.
— A tobie ciężko — ziewnęłam.
— Jest okej — uśmiechnął się szeroko i złapał za moje kolano.
Próbowałam zasnąć jednak szybko pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą poduszki.
— Daniel, wziąłeś może do plecaka dodatkową bluzę? — spytałam z nadzieją.
Pokiwał przecząco głową.
— Mam wszystko w torbie — uśmiechnął się przepraszająco.
— Ugh, ja też. A tu jest tak niesamowicie niewygodnie — jęknęłam.
— Zawsze możesz oprzeć się o mnie.
Niall wstał ze swojego miejsca i podał mi czerwony materiał.
— Możesz wziąć moją, jest mi niepotrzebna — powiedział obojętnym tonem.
Widziałam spojrzenie Daniela, jakim zmierzył Nialla jednak zignorowałam je i przyjęłam bluzę, ponieważ naprawdę chciało mi się spać.
Intensywny zapach Nialla, którym przesiąkło ubranie sprawiło, że zasnęłam w przeciągu minuty.
***
Obudziłam się w momencie, gdy autokar stanął pod lotniskiem.
— Spałaś ponad dwie godziny — oznajmił Daniel. — I masz cały wygnieciony policzek — dodał ze śmiechem.
— Cudownie — mruknęłam.
Zdecydowanie byłam tym typem człowieka, który przesypia całą pozdrów.
Wyszliśmy na zewnątrz i zaczęliśmy zabierać swoje bagaże. Daniel zabrał moją walizkę i torbę, co nie przeszkadzało mu w noszeniu jeszcze swojej torby.
— To nie w porządku, że ja nic nie niosę, a ty jesteś obładowany jak wielbłąd — wydałam wargi.
— Jestem facetem, taka moja rola — puścił mi oczko.
— Ale nie czuje się z tym dobrze.
— Poczujesz się lepiej jeśli weźmiesz mój plecak?
— Tak.
— Więc okej — podał mi go.
Po przejściu wszystkich procedur na lotnisku podeszłam do Nialla z jego bluzą w dłoni.
— Dzięki, że mi ją pożyczyłeś.
Spojrzał na materiał trzymany w mojej dłoni.
— Zatrzymaj go, w samolocie wcale nie będzie wygodniej.
Wzruszyłam ramionami i spakowałam ubranie do torby.
— Z kim będziesz w pokoju? — zapytał.
— Z Sophią. A ty?
— Liamem. Więc chyba będziemy na siebie skazani, kiedy oni będą się pieprzyć w moim pokoju.
— Prawdopodobnie tak.
Na całe szczęście samolot nie miał opóźnienia i chwile przed dziewiątą zajmowaliśmy miejsca.
Wchodząc na pokład moje ramiona i nogi zaczęły drzeć.
— Które masz miejsce? — spytał Daniel.
Spojrzałam na kartę pokładową.
— A7, a ty?
— Cholera, ja mam B22.
To oznaczało, że byliśmy na dwóch osobnych końcach samolotu.
— A ty? — zapytałam stojącej obok Soph.
— F16 — przewróciła oczami.
Cóż świetnie, pewnie będę siedziała wśród kompletnie obcych ludzi.
Zaczęłam szukać wzrokiem rzędu siódmego. Po chwili znalazłam go, a ku mojemu zaskoczeniu siedział w nim już Niall.
— Rozumiem, że ty masz B7?
— Rozumiem, że jesteśmy skazani na 12 godzin w swoim towarzystwie — puścił mi oczko.
Zignorowałam jego komentarz i usiadłam na miejscu przy oknie. Miejsce obok Niall zajął jakiś chłopak z równoległej klasy, którego jednak nie znałam.
— Całe szczęście, że jesteśmy blisko początku. Mniej słychać silnik — powiedziałam nieco bardziej nerwowo.
Niall zmarszczył brwi i oderwał wzrok od swojego Iphone'a.
— Boisz się latać?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ stewardessa zakomunikowała, żeby przygotować się do startu. I na ten mój brzuch zacisnął się, tętno znacznie mi przyspieszyło, a ciało opanowało uderzenie gorąca.
— Kurwa, czyli się boisz — powiedział.
Gdybym go nie znała mógłbym przyznać, że się tym przyjął.
Mój oddech stał się cięższy. Czułam jakbym miała atak paniki.
— Dobra, posłuchaj mnie teraz. Musisz oddychać. Wdech i wydech — instruował.
Robiłam to co mówił. On w tym samym czasie szukał czegoś w swoim plecaku.
— Masz. Włóż je — podał mi słuchawki.
Spojrzałam na niego pytająco, wkładając je do uszu.
— Puszczę ci piosenkę, a ty dokładnie wsłuchuj się w tekst — starał się odwrócić moją uwagę.
Wybrał utwór, a po sekundzie usłyszałam pierwsze słowa rockowej ballady.
Skupiłam się na tekście a mój oddech po chwili się uspokoił. Poczułam, że samolot rusza przez pas startowy i mocno ścisnęłam oczy. Kiedy czułam, jak wzbija się w powietrze nie zapanowałam nad swoją reakcją i mimowolnie złapałam Nialla za rękę.
Kiedy zorientowałam się co zrobiłam spanikowana otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Popatrzył na nasze ręce, jednak ku mojemu zaskoczeniu nie zabrał swojej dłoni.
***
Otworzyłam oczy oślepiona przez światło. Przetarłam powieki i wyprostowałam się. Szybko tego pożałowałam, bo poczułam, że mój kark bolał niemiłosiernie.
— Tak myślałem, że jak będziesz spała w takiej pozycji będzie cię bolała szyja, ale nie chciałem cię budzić — usłyszałam głos Nialla i zorientowałam się, że nadal jestem w tym cholernym samolocie.
— A jak spałam? — odpowiedziałam ziewając.
Wskazał na plamę na swojej koszulce.
— Trochę się ślinisz.
Wytrzeszczyłam oczy.
— O Boże, przepraszam? — pisnęłam upokorzona.
Wzruszył ramionami.
Cholera. Spałam na jego piersi.
— Ile już lecimy?
— Jakieś cztery godziny.
— A ty spałeś chociaż chwile? — sięgnęłam po wodę stojącej na półce przed moim siedzeniem.
— Nie lubię spać w podróży — odpowiedział i rzucił mi spojrzenie. — Nie wiedziałem co ci zamówić, więc wziąłem wodę.
— Dzięki i tak nie byłabym w stanie nic zjeść.
Kiwnął głową i kontynuował przewijanie czegoś na telefonie.
— Co tak właściwie robisz od sześciu godzin?
— Zdążyłem przejrzeć wszystkie możliwe strony. Gdybym nie zapomniał laptopa pewnie już dawno oglądałbym jakiś film.
— Ja wzięłam laptopa — przypomniałam sobie.
Wyciągnęłam swojego MacBooka i zaczęliśmy szukać jakiegoś filmu na Netflixie, jednak przez dziesięć minut nie mogliśmy się zdecydować jaki tytuł wybrać. Ostatecznie postawiliśmy na Toy Story.
— Kocham tą bajkę — zaklaskałam w dłonie.
— Moja siostra bez przerwy chce ją oglądać — przewrócił oczami.
Jednak nie zaprotestował.
Dałam mu jedną słuchawkę, a on wziął laptopa na kolana i tak siedzieliśmy przez kolejne cztery godziny, ponieważ uparłam się, że chcę obejrzeć jeszcze jedną część.
***
Chwile po siedemnastej (czasu włoskiego) wylądowaliśmy w Palermo. Na miejscu było rzeczywiście ciepło. Nasze kurtki, które w Forks wydawały się niezbędne teraz szybko schowaliśmy do swoich walizek.
Z lotniska odebrał nas autokar, który zawiózł nas prosto pod hotel, w którym mieliśmy mieszkać przez najbliższe dni.
Autokar zatrzymał się przed luksusowym budynkiem ze świecącym szyldem „Grand Hotel et Des Palme". Obok niego rzeczywiście rosły palmy, a Jake od razu zażyczył sobie z nimi zdjęcie. Hotel mieścił się w okolicy wielu barów i restauracji, a z tego co wyczytała Sophia był oddalany zaledwie kilka minut od plaży i posiadał basen oraz jacuzzi.
Wszyscy byli niesamowicie podekscytowani. Stanęliśmy przed budynkiem ze swoimi bagażami czekając, aż nauczyciele załatwią wszystko z recepcją.
— A więc jaki mamy plan na wieczór? — zagadnął Dylan. — Zwiedzamy miasto, czy stawiamy na odpoczynek nad basenem?
Nikt nie wydawał się mieć siłę po tak długiej podróży na chodzenie po mieście, więc jednogłośnie postanowiliśmy przełożyć zwiedzanie pobliskich klubów na jutro, a dzisiaj po kolacji spotkać się nad basenem.
— Jak za moment czegoś nie zjem to kogoś zabije — zawył Jake, a wszyscy się z nim zgodzili.
Nauczyciele wrócili do nas z kartami do pokojów. Jak się okazało ja i Soph otrzymałyśmy pokój numer 101, Jesy i Perrie 102, Harry i Louis 103, Jake i Zayn 104, Niall i Liam 105 i to był ostatni wolny pokój na trzecim piętrze. Reszta została przydzielona do pokoi na piętrze piątym. Sean i Dylan zajęli pokój 146, a Daniel i Matt 147.
Nasz pokój jak całej reszty posiadał dwa duże łóżka, małą łazienkę i balkon z widokiem na basen. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się plecami na materac.
— Pierwsza zaklepuję łazienkę! — krzyknęła Sophia.
Kiedy ona brała prysznic ja zadzwoniłam na FaceTime do Karen i opowiedziałam jej jak minęła nam podróż. Potem sama wzięłam prysznic.
Z Sophią zrobiliśmy nowe makijaże i w dresach i klapkach ruszyłyśmy na kolacje. Wilgotne włosy związałam w luźny kok, ponieważ uznałam, że suszenie ich będzie bez sensu.
— Chyba nigdy nie zjadłam tak ogromnej porcji — jęknęłam, kiedy wracałyśmy do pokoju, by przebrać się w stroje kąpielowe i wyjść na basen.
Biegałam już od kilku minut po pokoju w kostiumie nie mogąc znaleźć swojego hotelowego szlafroka.
— Liam napisał, żebym przyniosła mu ładowarkę do pokoju, ponieważ pożyczyłam ją od niego w samolocie — powiedziała. — I że Niall mówi, żebyś się pospieszyła.
Przewróciłam oczami.
— Myślę, że znajdę go, kiedy włożę te wszystkie ubrania do szafy — wskazałam na chaos na moim łóżku. — Potrzebuje dosłownie dwóch minut.
— Okej, więc pójdę zanieść mu ładowarkę i spotkamy się na dole?
— Okej.
Minutę później udało mi się odnaleźć szlafrok, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
Myśląc, że Sophia stara się mnie pospieszyć otworzyłam drzwi, nie trudząc się z założeniem szlafroka.
Wytrzeszczyłam oczy widząc przed sobą profesora Redforda, który z całą pewnością nie spodziewał się zobaczyć mnie... bez ubrań.
W panice ukryłam się za drzwiami.
Profesor odkaszlnął.
— Chyba przyszedłem nie w porę, ale sprawdzamy wasze bagaże, aby się upewnić, że nie wzięliście ze sobą alkoholu.
— Ugh, okej — zarzuciłam na siebie szlafrok i cała czerwona otworzyłam szerzej drzwi, by Redford mógł wejść do środka.
— Każdemu otwierasz drzwi tak ubrana? — nie mógł ukryć rozbawienia.
— Byłam pewna, że to Sophia — odpowiedziałam niezręcznie.
Zlustrował mnie jeszcze raz spojrzeniem, a ja wskazałam na walizkę.
Omiótł jej zawartość wzrokiem bez większego zainteresowania.
— Wydaje się w porządku.
— Pokazać też walizkę Sophii?
— Wierzę, że nie ma takiej potrzeby — uśmiechnął się pod nosem. — Przypominam, że jutro wszyscy widzimy się o siódmej.
Pokiwałam w zrozumieniu głową i modliłam się, by już wyszedł z mojego pokoju.
Podszedł do drzwi i przed wyjściem jeszcze na mnie spojrzał.
— Zastanów się jeszcze raz nad tym, o czym rozmawialiśmy po balu.
Puścił mi oczko i zamknął za sobą drzwi.
Będąc nadal w ciężkim szoku wyszłam kilka sekund później na korytarz i zjechałam windą do lobby, gdzie czekali na mnie już Sophia, Liam i Niall oraz Jake, Perrie, Zayn i Jesy.
— Co tak długo?
— Redford sprawdzał bagaże.
— Dziwne, do nas nie wchodził — zdziwił się Liam.
— Do nas też nie — dodała Perrie.
Jake i Sophia wymienili porozumiewawcze spojrzenia, jednak nic więcej nie powiedzieli.
Na basenie czekała już na nas reszta. Harry i Sean pływali, a reszta popijała drinki kupione w małym hotelowym barze.
Po kilku drinkach zrobiło się naprawdę wesoło. Liam wziął na ręce Sophie i bez ostrzeżenia wrzucił ją do basenu. Daniel nie chciał pozostać mu dłużny i zrobił to zaraz ze mną lekceważąc moje głośne sprzeciwy.
Postanowiliśmy zrobić wodne zapasy. Ja usiadłam na ramionach Harry'emu, a Jesy Louisowi. Udało mi się wepchnąć Jess do wody, dzięki czemu wygraliśmy.
Chłopaki wykupili następne kolejki w barze, a barman donosił nam je do krawędzi basenu.
Daniel podszedł i nachylił się nad wodą, aby dać mi buziaka, a ja idealnie wykorzystałam ten moment i tym razem jego wrzuciłam do wody.
Zaczynało się ściemniać i robić chłodniej, więc zdecydowaliśmy się wyjść z basenu. Perrie wpadła na pomysł, by uruchomić jacuzzi. Ostatecznie dogadaliśmy się tak, że dziewczyny miały z niego skorzystać, a w tym samym czasie faceci mieli pójść do hotelowego baru. No i w ten sposób ja, Perrie Sophia i Jess skończyłyśmy relaksując się pod wpływem bąbelków.
Z baru zamówiliśmy sobie szampana, a ja już powoli zaczynałam czuć wpływ alkoholu.
— Ronnie zamierzasz przespać się z Danielem podczas tego wyjazdu? — zapytała bezpośrednio Perrie, a ja omal nie wylałam na siebie całego kieliszka.
— Nie wiem, nie myślałam o tym — odkaszlnęłam.
— Powinnaś to przemyśleć. Takie wyjazdy to idealny pretekst, by stracić dziewictwo — poruszyła wymownie brwiami.
— Jakbyś chciała, to mam zapas prezerwatyw — dodała Soph.
— A to nie tak, że facet powinien je mieć? — zdziwiłam się, a Jesy również wyglądała na zaciekawioną.
— Większość kobiet sądzi, że to w faceta interesie leży kupowanie prezerwatyw, jednak ja zawsze wole być ubezpieczona. Co byście zrobiły, kiedy po grze wstępnej okazuje się, że nie macie przy sobie gumek? Ja umarłabym z frustracji.
— Mi i Zaynowi kilka razy się to zdarzyło — przyznała Perrie. — Wtedy musiał zadowolić mnie językiem.
Czułam się niezręcznie, ponieważ nie miałam żadnego punktu odniesienia.
— A z Danielem do której bazy doszliście? Widziałaś już jego penisa? To największa zagadka naszego liceum. Jeszcze żadnej dziewczynie nie udało się z nim przespać na imprezie.
— Cóż, w zasadzie to nic nie robiliśmy...
Sophia wytrzeszczyła oczy.
— Ale jak to „nic"?
Wzruszyłam ramionami.
— Nie spieszymy się z tym.
Prawdę mówiąc, to nigdy nawet o tym nie rozmawialiśmy.
— Okej, ja to szanuje — powiedziała Jesy, a temat wydawał się być zaskoczony.
Jeszcze około dziesięć minut spędziliśmy w jacuzzi, aż zrobiło nam się na tyle zimno, że postanowiłyśmy z Sophią wrócić do pokoi, podczas, gdy Perrie i Jesy zamierzały dołączyć do chłopaków siedzących w barze.
— Muszę zmyć z siebie ten chlor — powiedziałam w windzie do Sophii, która uśmiechała się do telefonu.
To było bardziej niż pewne, że pisała z Liamem o seksie.
— Zostawiam ci wolną łazienkę — oznajmiła. — Wezmę prysznic u Liama i Nialla.
Wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju, kiedy ona ruszyła chwiejnym krokiem dalej przez korytarz.
Usiadłam na łóżku i podłączyłam telefon do ładowania, ale wówczas przyszedł mi sms.
Daniel: Kotkuuuuu
Daniel: Nie dołączycie do nas?
Daniel: Siedzimy dalej w baatze
Daniel: *barze
Ronnie: Nie, właśnie idę wziąć prysznic, a Sophia poszła wziąć go z Liamem 🤨
Wydawało mi się, że jest pijany.
Daniel: Może potem wpadnę do twojego pokoju? 😋
Ronnie: Zobaczymy się rano, jestem zmęczona i idę spać
Wzięłam długi, gorący prysznic. Wkładałam na siebie szlafrok, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam je, a Niall od razu wtargnął do środka.
— Muszę tu zostać bo nie zniosę dłuższego słuchania jęków Sophii pod prysznicem.
___________________________
Jeśli ktoś jeszcze nie widział to na instagramach bohaterów pojawiły się aktualizacje w postaci nowych zdjęć i relacji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro