Część 1 - 5
Soundtrack do rozdziału:
Nirvana - Drain You
(fragment będzie w rozdziale)
- Myślisz, że jestem jedną z tych dziewczyn, na które działają takie teksty? - zakpiłam, wiążąc wysoko włosy na głowie.
No błagam, nie jestem idiotką. Może czasem bywam naiwna, wierząc, że świat się jeszcze nie zepsuł, ale Niall i jego nagła postawa miłego chłopca do mnie nie przemawiała.
Niall zaśmiał się gardłowo, odchylając głowę do tyłu.
- Cóż, bardziej chodziło mi o to, że znam opinię na swój temat każdego z tego miasta i miałem nadzieję, że może twoja będzie trochę odmienna.
Niall po wypowiedzeniu tych słów patrzył wprost przed siebie, nie odkrywając wzroku od fal obijających się o brzeg. Teraz on rzucił kamień, obserwując jak rozbryzguje wodę. Jego roześmianą twarz zastąpiła dziwna melancholia. Tak jakby w swoich własnych słowach doszukał się drugiego kontekstu, dna. Wyglądał na lekko przygnębionego, a ja już powoli zaczynałam się gubić w tym wszystkim.
Skanowałam dokładnie jego twarz - jak przygryzał wnętrze policzka, a jego oczy były nieobecne.
Okej, przez chwilę nie był aroganckim prostakiem i myliłam się, myśląc, że chciał mnie w jakiś prosty sposób poderwać.
Ogarnęło mnie jakieś uczucie, no nie wiem, rozczarowanie? Niezauważalne potrząsnęłam głową, jakby to miało sprawić, że się uspokoje. To niedorzeczne, nie mogę czuć się rozczarowana z powodu braku atencji Nialla. On jest chamski, prosty i niewarty mojego czasu. Wiążą się z nim same komplikacje i łamie serca. Przede wszystkim - nie bawi się w związki. Muszę to sobie powtarzać.
- A więc zgaduję, że mają cię za aroganckiego dupka, który przynosi same kłopoty? - o ironio, bo nim jesteś! Naprawdę chciałam to powiedzieć na głos.
- Jestem typem, przed którym rodzice ostrzegają swoje dzieci; któremu dziewczyny wskakują masowo do łóżka i dałyby się zabić za chwilę mojej uwagi; którego ludzie mają za śmiecia, ćpuna, nadużywającego alkoholu. W zasadzie wszystko się zgadza - uśmiechnął się pod nosem. Wyglądał jakby był po części dumny, ale jednak... nie do końca.
- Jeśli się z tym utożsamiasz, to w czym problem?
Kompletnie straciłam rachubę o co mu w końcu chodzi. Był niesamowicie skomplikowany. Jego psychika wydawała się rozbrajająca, taka, że chciałam w nią wnikać coraz bardziej.
- Myślę, że to byłoby coś fajnego, jakby ktoś popatrzył na mnie jak na dobrego towarzysza, mógłby ze mną porozmawiać na poważne tematy i wskoczyłby za mną w ogień tylko dlatego, że byłbym dla niego kimś ważnym. Rozumiesz, o co mi chodzi?
Odpalił papierosa i kontynuował.
- Chciałbym mieć kogoś, z kim miałbym tysiące niekończących się tematów. Moglibyśmy przesiadywać nocami na parapecie mojego okna, palić fajki i po prostu rozmawiać. Kiedy byłoby źle, ten ktoś powiedziałby - wszystko będzie okej. Głupie słowa, ale to zawsze coś. Moglibyśmy razem ćpać, delektować się wspólnym odlotem, marzyć, dobrze się bawić. A kiedy mielibyśmy dość wszystkiego dookoła po prostu poszlibyśmy przed siebie, nie zastanawiając się gdzie wylądujemy.
- Masz przecież wielu przyjaciół - nie rozumiałam nadal w czym on widzi problem. Przecież otaczał się tyloma ludźmi. Każdy go lubił (no, z wyjątkiem mnie), uważany był za kogoś fajnego, a dziewczyny szalały za nim i zrobiłby dla niego pewnie wszystko. Na pewno ktoś mógł być jego bratnią duszą.
- Nie, tak naprawdę nikt mnie nie rozumie.
Kopnął piach spod butów, a następnie potarł wytatuowany nadgarstek.
Nikt mnie nie rozumie...
Może rzeczywiście Niall przybiera jakiś rodzaj maski, która ma za zadanie przysłonić to, jaki naprawdę jest? Sprawia wrażenie niewychowanego kretyna, ale może to tylko rola, którą codziennie odgrywa. Może właśnie stoi za tym coś zdecydowanie większego, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Chciałabym, aby to okazało się prawdą.
Jest również możliwość, że on jedynie chce, abym ja tak o nim myślała. Dlaczego? Nie mam pojęcia, to wszystko jest mało logiczne. Może to jego kolejna gra, rozrywka.
Jedno jest pewne. Niall, facet, który jest niemoralny, niepoprawny i łapie wszelkie ustanowione zasady i prawa zaczynał mnie coraz bardziej fascynować. Pragnęłam odkrywać jego prawdziwe wnętrze kawałek, po kawałku. Rozgryźć zagadkę, którą sam na bieżąco tworzy.
Taki właśnie cel obrałam sobie na przyszłe tygodnie. Byłam świadoma, że może nie być to zbyt dobre dla mojego zdrowia psychicznego, ponieważ bądź co bądź, Niall w 90% jest kutasem.
Miałam małą nadzieję, że może jest innym człowiekiem, niezepsutym do końca. Był ciekawy, przede wszystkim inny.
- Jakbym zgodziła się z tobą podróżować, gdzie byś mnie zabrał? - podjęłam się tematu. W zasadzie naprawdę byłam ciekawa jego odpowiedzi oraz nawet samego sposobu jego myślenia o podróżach. Przez głowę nawet przeszło mi wyobrażenie nas, kiedy idziemy przed siebie, nie dbając o to, gdzie wylądujemy. To byłoby świetne. Tak bardzo chciałabym stąd uciec.
Widziałam jak jego oczy lekko się zaświeciły, jednak zaraz zmierzwił włosy i spojrzał w stronę księżyca.
- Zdecydowanie Aberdeen.
- Co to za miejsce? - byłam ciekawa dlaczego akurat wybrał to miasto. Szczerze mówiąc pierwszy raz o nim słyszałam.
- Tam urodził się Kurt Cobain, na pewno wiesz kto to. To jakieś dwie godziny od Forks.
Oczywiście wiedziałam, że Kurt był wokalistą Nirvany i popełnił samobójstwo. Na tym niestety moja wiedza jednak się skończyła.
- Dziura większa niż Forks - kontynuował. - W zasadzie nie byłem pewien czy to możliwe, a jednak. Ale dla mnie ma ogromne znaczenie, sentymentalne. Jak ma się tak podobne historie, aż ciężko się nie utożsamiać.
Spojrzałam na niego pytająco, ale zbył to. Okej, czyli chyba koniec tego tematu na dziś. Nie próbowałam już pytać, aby go nie rozzłościć, ale jednocześnie zanotowałam w głowie, żeby trochę o tym poczytać (odnośnie Aberdeen, Kurta itd - mógł być to klucz do rozwiązania zagadki, albo chociaż mała wskazówka). Ten komentarz dodany przez niego na samym końcu wydawał się znaczący.
Zapadła cisza, a dookoła słyszalne były jedynie odbijające się fale o brzeg. Mój towarzysz kończył papierowa. Zaciągnął się ostatni raz, wyrzucił niedopałek i wypuścił ostatnią dawkę dymu w moją stronę.
Nagle coś mu przyszło do głowy, wnioskując po jego chytrym uśmiechu i błysku w oku.
- Pograjmy w pytania.
- Co? - podniosłam jedną brew.
- No wiesz, naprzemiennie zadajemy sobie pytania i musimy odpowiadać na nie szczerze.
Pytania Nialla będą na pewno krępujące, ale to moja jedyna szansa, gdy mogę pytać o wszystko! Przez chwilę toczyłam wewnętrzną walkę, czy aby to dobry pomysł, ale wreszcie postanowiłam zaryzykować.
- Egh, niech będzie - przewróciłam oczami.
- Jesteś dziewicą?
- Kretyn! - fuknęłam.
Jak mógł zapytać mnie o coś tak osobistego? Przecież to poniżej pasa!
- Zasady są takie, że musisz odpowiedzieć - złapał mnie za kolano.
- A co, jeśli tego nie zrobię? - natychmiast strzepnęłam jego rękę i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Wtedy musisz zrobić zadanie, jakie ci wymyślę. Chociaż możemy znaleźć inne rozwiązanie. Mogę cię chociażby podtopić w morzu - wskazał na wodę przed nami i wzruszył ramionami ze złośliwym uśmiechem.
Że co?
- Jesteś szalony - podsumowałam skrzywiona.
- Jezu, przestań być taka marudna i wiecznie na 'nie'. Przecież zostaje to tylko między nami - poruszył wymownie brwiami, na co mimo woli przewróciłam oczami.
- Zgoda. Ale to tylko między nami, Niall - zmierzyłam go groźnym spojrzeniem. Widziałam, że ze wszystkich sił próbował ukryć uśmiech, więc chyba wcale nie wyszłam na straszną.
- A więc jaka jest odpowiedź?
To było tak maksymalnie krępujące i stresujące zarazem. Nie chciałam się przyznać, że nie miałam bliższych kontaktów... w zasadzie z nikim! Czułam się jak frajerka. Prawdziwa frajerka. Nie przywiązywałam żadnej wagi do dziewictwa. Nie było to dla mnie coś wyjątkowego, coś, co trzymałabym dla 'tego jedynego'. No błagam, to nie średniowiecze. Jedynie nie byłam dziwką, dla tego jeszcze z nikim nie spałam - po prostu nie może być to pierwszy gość napotkany na ulicy. Chcę go chociaż minimalnie znać, chcę żeby mi się podobał. Nie musi być to miłość. Nie muszę czekać do pół roku w związku, wymyślać jakichś chorych, pseudo wyjątkowych dat.
No, a szczerze mówiąc, nigdy żaden facet nie interesował się mną w ten sposób. Mnie również nikt nie pociągał.
Faktem było jednak to, że bardzo wstydziłam się mojej nienaruszonej cnoty.
- Nie spałam jeszcze z nikim - powiedziałam wreszcie niezwykle cicho. Z chwilą gdy te słowa opuściły moje usta, policzki oblała czerwień. Patrzyłam prosto przed siebie, czułam się naprawdę niekomfortowo, głupio i zwyczajnie nie miałam odwagi zablokować z nim spojrzeń.
Niall głośno wciągnął powietrze przed zęby i kątem oka widziałam jak zaciska rękę na swoim udzie.
- Jak to jest, że jeszcze żaden facet nie wszedł w ciebie? - powiedział znacznie niższym głosem skanując całe moje ciało, zatrzymując się ostatecznie na mojej twarzy.
Patrzył mi prosto w oczy. Tak, jakby chciał wyczytać z nich wszystko. Przenikał mnie całkowicie spojrzeniem, a ja również nie mogłam oderwać wzroku od jego niebieskich tęczówek. Domagał się odpowiedzi na zadane pytanie, był niezwykle zainteresowany tematem.
Zdecydowanie nikt w całym moim siedemnastoletnim życiu tak na mnie nie patrzył. Prawdą było też to, że Niall jako pierwszy poświęcił mi taką uwagę. Zawsze byłam po prostu dobrą koleżanką z sąsiedztwa, która dobrze się uczy i jest nudna.
- Pozwoliłaś komuś, aby cię dotykał? Miałaś kogoś w tych ustach? - znacznie się nachylił i przejechał powoli palcem po mojej dolnej wardze. Złapałam się na tym, że pragnęłam więcej.
Boże święty, na co ja mu pozwalam? Do reszty nie oszalałam!
Jego twarz się zbliżała do mojej, a moja godność i myśl o tym, że pewnie za godzinę znów będzie agresywnym dupkiem o nadmuchanym ego mnie ocuciły. Odwróciłam swoją głowę, a Niall podniósł jedną brew kompletnie zbity z tropu.
- Łamiesz zasady, oszuście - skrzyżowałam ręce na piersi kolejny raz, tego wieczora. - Teraz moja kolej na pytanie.
Niall wyglądał na wyprowadzego z równowagi, jednak na jego twarz wypłynął uśmiech połączony z niedowierzaniem, który starał się ukryć. Ostatecznie lekko się zaśmiał i przytaknął.
Wstałam, a on posłał mi pytające spojrzenie. Powiedziałam aby wstał, że chcę się przejść, bo okolica była bardzo ładna. Kochałam plaże, morze, wakacje, ten cały beztroski czas. Przez myśl przeszła mi ucieczka, ucieczka z Forks. Niall rozbudził te fantazje. To byłoby coś świetnego - tak wyjść, pojechać prosto przed siebie w nieznanym kierunku. Ale nie jestem na tyle odważna.
Szliśmy wzdłuż plaży, a przypływająca woda obmywała co chwilę nasze stopy.
- Czemu jesteś dla mnie zawsze taki wredny? - wypaliłam wreszcie.
- Przecież teraz jestem miły.
Popatrzyłam na niego jakby był nie spełnia rozumu, po to, aby zrozumiał, że chodzi mi o ogół. Teraz jest rzeczywiście całkiem w porządku, ale to oczywiście wyjątek od reguły.
Niall przygryzł dolną wargę. Najwyraźniej zrozumiał aluzje bo mówił dalej.
- Nie jestem bardziej, niż dla każdego - wzruszył ramionami.
- Wcale, że nie. Dokuczasz mi przy każdej najbliższej okazji. Nie dajesz mi żyć - prawie się zapowietrzyłam.
Niall stanął w miejscu, więc ja także się zatrzymałam.
- Musisz wyzbyć się uprzedzeń.
Popatrzyłam na niego pytająco, aby wreszcie kontynuował. Czy on musi rzucać jedynie hasłami, żebym sama się domyślała o co może mu chodzić?
- Dobrze wiem, że jak zobaczyłaś mnie pierwszy raz, to pomyślałaś, że jestem zły, niewarty twojego czasu. Uznałaś z góry, że jesteś lepsza ode mnie. Naprawdę nie muszę czytać w myślach, aby to zauważyć. Chcę, abyś zobaczyła też swoje wady i zrozumiała, że najpierw trzeba poznać, a dopiero potem oceniać.
Czy on właśnie powiedział, że bo niepoprawnie oceniam!?
- Chyba nie słyszysz co mówisz - parsknęłam. - Jeśli chcesz, aby cię ktoś inaczej oceniał, to zachowuj się adekwatnie wobec tego jakiej opinii oczekujesz. Zachowując się jak prostak, który myśli tylko o seksie nie dziw się, że nie będę czerpała przyjemności z rozmowy z tobą.
Naprawdę powiedziałam to wszystko wprost i miałam niesamowitą satysfakcję. Czekałam na to od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam.
Był teraz czas, kiedy starał się być miły i chociaż przez chwilę gadaliśmy jak normalni ludzie nie pałający do siebie nienawiścią. Ale niech nie oczekuje, że będę się specjalnie przymilać.
Niall automatycznie przystanął na moje słowa. Nie mogłam rozgryźć jego wyrazu twarzy. Podszedł do mnie, zbliżył się na taką odległość że niemal stykaliśmy się nosami. Oczywiście znacznie się schylił, co powodowało, że czułam się coraz bardziej skrępowana.
- Jakbyś nie była wiecznie naburmuszoną cnotką może byłoby inaczej.
Zagotowało się we mnie. Popchnęłam go do tyłu, zbierając całą swoją siłę.
- Jestem wiecznie naburmuszona? A co, mam się cieszyć z tego, że jakiś palant uprzykrza mi życie w szkole dla własnej rozrywki!?
- Staram się, abyś była bardziej wyluzowana. Powinnaś mi podziękować - uśmiechnął się bezczelnie.
- W zasadzie wiem, dlaczego to robisz. Nie możesz pogodzić się z tym, że istnieje taka dziewczyna, która na ciebie nie leci, wręcz cię nienawidzi. Która na pewno nie wejdzie ci do łóżka - trochę go zacytowałam z momentu, gdy wspominał o dziewczynach wchodzących do jego łóżka. - Oj, a ego przez to cierpi - cmoknęłam i popatrzyłam na niego wyższością.
- Zobaczysz kochanie, że jeszcze będziesz jęczała moje imię - złapał mój tyłek, a to było już za wiele. Nie będzie mnie bezkarnie macał, kiedy mu się tylko podoba!
Zagryzłam zęby, zaciskając pięść. Niall śmiał się głośno z tego, jak wyglądam. Moja twarz przypominała soczystego pomidora - oczywiście, sprawiała to ogarniająca mnie wściekłość.
Nie wytrzymałam i wymierzyłam Niallowi cios z pięści w twarz, jednak nie spodziewałam się, że ten zatrzyma mój ruch.
Jego mimika zmieniła się diametralnie. Teraz był wściekły. Zaciskał coraz mocniej swoją dłoń wokół mojego nadgarstka, zaledwie kilka milimetrów od swojej twarzy.
- Popełniłaś wielki błąd - powiedział przez zęby.
Byłam pewna, że teraz nie żartuje. Wyglądał przerażająco i takie same emocje wywoływał u mnie. W głowie obudziły mi się słowa Jake'a z przed kilku dni, ze stołówki o tym, że Niall ma problem z samokontrolą i potrafi być niebezpieczny.
Moje myśli zatrzymały się z chwilą, gdy nogi zostały oderwane od ziemi. Niall przerzucił mnie przez swoje ramię i szedł w stronę morza.
- Chyba żartujesz! - krzyknęłam.
- Ani trochę.
Wyrywałam się jak tylko mogłam, kopałam w powietrzu i nawet prosiłam Boga - w którego nawiasem mówiąc nawet nie wierzę - aby się zlitował, ale jak zwykle miałam pecha.
Niall był już po kostki w wodzie i ani na chwilę się nie zatrzymywał, a moja panika rosła. Śmiał się, gdy coraz bardziej, bez skutku próbowałam się wyrwać. Wreszcie poczułam mocnego klapsa na pośladku, a potem chłód wody i ucisk w płucach, przez brak powietrza.
Wypłynęłam na powierzchnie i niemal od razu zaczęłam kaszleć, przez zachłyśnięcie się wodą. Jakoś niezgrabnie udało mi się wyjść na brzeg.
Niall siedział na piasku, bezczelnie śmiejąc się z mojego wyglądu. Jedyne na co miałam ochotę w tym momencie to zerwać mu ten uśmiech z twarzy i go zabić.
Ściągnęłam swoją bluzę z kapturem i z całej siły cisnęłam nią w niego. Moja irytacja wywołała u niego jeszcze większą salwę śmiechu. Odgarnęłam mokre kosmyki z twarzy i ruszyłam przed siebie.
Chciałam już wracać do domu. Miałam dość obecności Nialla i tego miejsca. Czułam się upokorzena i maksymalnie wkurzona. Było mi zimno. Mokry materiał przylegał do mojej skóry powodując okropny dyskomfort.
W myśli - oprócz powtarzania wyzwisk skierowanych w stronę Nialla - odnotowałam, żeby nigdy mu nie udać. Cholera, nawet gdy przez godzinę stara się być miły.
- Ej, a ty dokąd, miss mokrego podkoszulka? - nadal był rozbawiony.
- Wracam do domu - odpowiedziałam krótko, nie zatrzymując się.
- Czym chcesz wracać? Oni są tak naćpani, że nie wstaną przez najbliższą godzinę.
- Złapie stopa - to wydawało się najbardziej racjonalnym pomysłem.
- Jest późno, to niebezpieczne - wstał z piasku i ruszył za mną powoli.
- Wolę to, niż siedzieć z kimś takim jak ty - odwróciłam się w jego stronę, krzycząc.
Dogonił mnie, stał już na wprost mnie. Kąciki jego pełnych warg wykrzywione były ku górze, aż na ten widok przewróciłam oczami.
Wiecznie ze mnie kpił.
Szczerze mówiąc, przez myśl przyszło mi naplucie w jego twarz.
- Wyglądasz uroczo, jak jesteś wkurzona - objął mnie w pasie.
Nie miałam możliwość bezpiecznego powrotu do domu jeszcze przynajmniej przez godzinę. Droga przebyta na piechotę również nie wchodziła w grę, to za daleko. Musiałam zatem znieść jeszcze to towarzystwo.
Skończyło się na tym, że jeszcze przez chwilę kierowałam w jego stronę wszystkie wyzwiska, jakie przyszły mi do głowy. Musiałam zrobić, coś aby moje ubrania chociaż minimalnie wyschły. Nie mogłam się jednak rozebrać. Jeszcze czego, żeby Niall oglądał bezkarnie mnie w bieliźnie.
- Teraz, jak w tych wszystkich romantycznych pseudo dobrych filmach powinienem dać Ci swoją bluzę? - oparł się na łokciach z tyłu, śmiejąc się, kiedy ja trzęsłam się cała z zimna.
- Nie chcę nic od ciebie - warknęłam. Musiałam stać, bo inaczej piach przykleiłby się do ubrań i byłoby jeszcze gorzej.
- No nie bądź taka - przybrał uwodzicielski ton głosu. - Będzie Ci ciepło, a w dodatku będzie dla ciebie na tyle długa, że będziesz mogła zdjąć spodnie i koszulkę, nie martwiąc się jednocześnie o to, że cokolwiek zobaczę.
W końcu z wielką niechęcią zgodziłam się. Niall lekko się podniósł i ściągnął powoli materiał ze swoich ramion pozostając w zwykłym, białym t-shirtcie.
- Odwróć się - trzymałam za kraniec koszulki, czekając aż łaskawie domyśli się, że powinien choć na chwilę odwrócić wzrok.
- Myślisz, że nigdy nie widziałem cycków? - przejechał figlarnie językiem po wardze.
Tym bardziej wolałabym, aby mnie nie widział. Za pewne widział tyle doskonałych ciał i nie chciałabym aby mnie z kimś porównywał.
- Nie interesuje mnie, z iloma laskami spałeś. Masz się odwrócić - warknęłam. Był taki wkurzający.
Podniósł ręce w obronnym geście i wreszcie odwrócił się, tyłem do mnie. Ja również szybko odwróciłam się tyłem i ściągnęłam z siebie koszulkę, następnie spodnie i założyłam czarną bluzę zapinaną na zamek. Miłym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że była ogrzana przez ciało Nialla i w dodatku świetnie pachniała jego mocnymi perfumami.
Niall w tym czasie podśpiewywał jakiś kawałek, w którym były słowa: "teraz to mój obowiązek, by do końca cię osuszyć", co swoją drogą nieźle pasowało do zaistniałej sytuacji.
Mokre rzeczy przewiesiłam przez pale, leżące na piasku. Te, na których siedzieliśmy jakiś czas wcześniej.
Rzeczywiście, okazało się, że jest dla mnie niemal jak sukienka.
Gdy się odwróciłam, Niall bezceremonialnie na mnie patrzył z rządzą w oczach.
- Poważnie? - powiedziałam sarkastycznie. W zasadzie mogłam się tego po nim spodziewać.
- Masz boskie ciało - powiedział jakby w amoku.
Zignorowałam komplement i usiadłam w lekkiej odległości od niego, jednak nie zrozumiał tego i zaraz pojawił się obok.
- To co, kontynuujemy zabawę? - zagadnęłam. Po tym wszystkim był mi wręcz winien więcej informacji i sobie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Kiedy miałeś swój pierwszy raz? - okej, naprawdę mnie to ciekawi.
- Jak miałem 13 lat.
Zadławiłam się powietrzem.
- 13!? - powtórzyłam z niedowierzaniem. - Z kim?
- Z sąsiadką. Była starsza o dwa lata i uczyła mnie matmy.
- Widać, znalazłeś czas pomiędzy lekcjami - mimo woli się zaśmiałam, a on dołączył do mnie.
- Czemu się tutaj przeprowadziłaś? - teraz on zadał mi pytanie.
- Karen, to znaczy moja mama - poprawiłam się szybko - znalazła pracę w szpitalu, w Forks. W dodatku już od jakieś czasu szukała spokojnego miejsca, gdzie mogłybyśmy się przenieść. Uważa, że życie w Tacomie było męczące. Według mnie, tam przynajmniej cokolwiek się działo - westchnęłam.
- W zasadzie, czemu mówisz o matce, używając jej imienia? - podrapał się po podbródku.
- Bo nie jest moją biologiczną matką i jakoś mam tak od zawsze. Nie zrozum mnie źle, traktuje ją jak mamę, jednak zawsze będzie trochę inaczej.
- Czyli jesteś adoptowana? - dopytywał. - Chociaż, przepraszam. Nie powinienem pytać o tak osobistą sprawę - poprawił się szybko, aż uśmiechnęłam się pod nosem z jego zakłopotania. Wreszcie jakieś ludzkie odruchy.
Mówienie o tym, że jestem adoptowana naprawdę nie stanowiło dla mnie problemu. Nie uważałam, że było to coś wstydliwego, nie budziło także we mnie jakichś destrukcyjnych emocji.
- Jak miałam jakieś pięć lat, Karen zabrała mnie z domu zastępczego. Katherine już u niej mieszkała kilka miesięcy. W zasadzie miałam szczęście, że udało mi się znaleźć kochającą rodzinę - wzruszyłam ramionami.
Niall jakoś się skrzywił, a ja nie za bardzo wiedziałam o co mi właściwe chodzi.
***
Od kiedy powiedziałam, że mam kochającą rodzinę Niall zrobił się małomówny, zamknięty. W zasadzie już praktycznie nie rozmawialiśmy. Kiedy moje ubrania trochę podeschły, postanowiliśmy wrócić do reszty, żeby wrócić do domu.
Wszyscy siedzieli tak jak ich zostawiliśmy ponad godzinę temu. Tym razem jednak mieli nieobecne spojrzenia i twarze powykrzywiane w błogich uśmiechach. Średnio udawało nam się z nimi komunikować. Razem z Niallem po jakimś czasie nakłoniliśmy ich, do przeniesienia się do samochodu.
Teraz ja siedziałam z przodu, Niall za kierownicą a Kaylee, Harry, Zayn oraz Sean razem leżeli z tyłu, każdy opierając się o kogoś, na wpół spali.
- Są niezdatni do niczego - skrzywiłam się, odwracając do tyłu.
- Za dużo wzięli. Sean załatwił naprawdę dobry towar. Jak dojedziemy do Forks powinni zacząć mówić - odpalił papierosa, prowadząc jedną ręką.
- Jest jakiś twój ulubiony narkotyk? - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Niall uśmiechnął się pod nosem na moje pytanie. Chwilę się zastanawiał, zanim udzielił odpowiedzi.
- Każdy ma swoje unikatowe właściwości. Marihuany używam najczęściej, potrafię wypalić kilkanaście blantów dziennie. Pomaga mi zasnąć, gdy jest źle i potrafi zadbać o moje dobre nastawienie, więc sprawia, że jest dobrze. Kokaina jest świetna, gdy człowiek ma pozytywne nastawienie. Wtedy wchodzi dobra faza, wszystko przyspiesza. Roznosi cię niesamowita energia, możesz robić kilka czynności naraz, pomaga w nauce na egzaminy. Extasy jest idealne na imprezy, jeśli chcesz się odpalić i mieć niezapomnianą noc, a w dodatku po tym ogarnia cię nieeezły pociąg seksualny. Fajna sprawa - wydawać by się mogło, że mógłby opowiadać o tym wszystkim dalej, bez końca.
- Naćpajmy się, kiedyś razem, Ronnie - złapał mnie za kolano.
***
Właśnie zza drzew zobaczyłam dach mojego domu i już zaraz byliśmy na moim podjeździe. Niall odwiózł wszystkich do domu. Samochód jednak należał do Harry'ego więc resztę drogi skończyliśmy na nogach. Nie było źle, chłopak mieszkał niedaleko, zaledwie kilkanaście domów dalej, więc zajęło nam to mniej niż piętnaście minut.
Miałam na sobie nadal bluzę Nialla. Co prawda moje ubrania były już suche, jednak było mi nadal zimno. Blondyn powiedział nawet w pewnym momencie, że pasuje mi ona bardziej.
- Wieczór pełen wrażeń - jęknęłam ze zmęczenia.
- Było całkiem miło - Niall uśmiechął się.
- No, jeśli pominę kilka momentów, w których chciałam zrobić ci ogromną krzywdę, mogę się zgodzić.
To zaskakujące, że podczas jednego wieczoru Niall potrafi wywołać u mnie tak wiele, często sprzecznych sobie emocji.
- Do zobaczenia jutro, Ronnie - wystawił w moją stronę telefon. Niemal zapomniałam o nim, przez to wszystko, co się wydarzyło.
Chciałam już rzucić krótkie 'cześć' i zacząć kierować się w stronę drzwi, jednak coś mnie powstrzymało.
Niall złapał mnie w pasie i niespodziewanie przyciągnął do siebie. Odchylił moje włosy na drugą stronę i złożył krótki pocałunek na mojej szyi.
To było tak zaskakujące i... miłe. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Ta chwila trwała zaledwie kilka sekund, ale jak dla mnie czas w tym momencie się zatrzymał.
- Bardzo ładnie wyglądałaś dzisiaj w tej różowej bieliźnie - szepnął mi do ucha i zanim się spostrzegłam odszedł w stronę swojego domu.
-----------------------------
Przez przypadek opublikowałam ten rozdział w połowie pisania, mam nadzieję, że niewiele z was to przeczytało :x przepraszam za komplikacje.
Zabawny jest fakt, że każdego wieczoru, podczas pisania rozdziału zasypiam nad telefonem i potem budzę się rano, wyglądając jak bezdomna - z rozmazanym makijażem, potarganymi włosami i w ogóle wygląda to okropnie. Taka właśnie ze mnie pisarka hah.
W tym tygodniu pojawią się gotowe instagramy bohaterów, które tutaj osobno zamieszczę, więc bądźcie czujni. Zdjęcia na profilach będą adekwatne do fabuły, a w dodatku będą pojawić się przez dodaniem przeze mnie rozdziału, więc będziecie mieli znak, że zaraz mogę coś dodać :)
Bardzo dziękuję dwóm osobą, które pomagają mi w zorganizowaniu tego. Jesteście wspaniałe.
Nie przedłużając - do następnego xx pozostawcie po sobie jakiś ślad.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro