Gdybym się z nim pogodził, już dawno by mnie tu nie było
Minął tydzień od telefonu Taehyunga do Hoseoka, jednak przez cały ten czas młodszy unikał chłopaka jak ognia i nawet wtedy, kiedy Kim postanowił stawić się w miejscu pracy Junga, wcześniej wspomniany po prostu chował się w składziku na miotły, pakował do metalowej szafy na naczynia, ewentualnie wyskakiwał przez okno.
Mimo wszystko Hoseok tak naprawdę nie miał Taehyungowi za złe, po prostu nie chciał z nim rozmawiać wiedząc, że jeżeli chociażby spróbuje, to starszy będzie go dręczył swoimi problemami - a tego by nie zniósł wiedząc jakie Kim ma problemy.
Tamtego dnia Hoseok jednak nie pojawił się w pracy, w ogóle nie informując o tym Nari, która zmartwiona postanowiła zadzwonić do szefa i wymyśleć durną bajeczkę, aby Jung nie miał kolejnych minusików w notesie pani Jenny, która na początku tygodnia, postanowiła wesprzeć ojca i zająć się kawiarenką.
— Hoseok, durniu, otwieraj! — Warknęła, uderzając w drzwi po raz kolejny.
Nie dbała o to, czy sąsiedzi wyrzucą ją z klatki czy zadzwonią po policję. Powinni być już przyzwyczajeni do jej wybuchowej osobowości, która z niesubordynowanym przyjacielem daje jeden wielki wybuch. Dokładnie taki jak na początku stworzenia, a kiedy ta ma okres, nawet jeszcze większy.
— Niech panienka już przestanie. — Żachnęła się starsza kobieta w miodowym płaszczu, powolnie schodząc po górnych schodach. — Pan Jung opuścił swoje lokum z samego rana, zapewne jest w pracy.
— Problem w tym, że go tam nie ma.
— W takim razie, nie stój tutaj jak kołek tylko zabieraj się stąd i idź szukać przyjaciela. — Westchnęła starsza, stawiając kolejne kroki. — Marnujesz tu czas, dziecko.
— Gdyby to było takie proste, to już dawno leciałabym na skrzydłach po nieg-
— Jak już zejdę z tych schodów, to zrobię ci koszmar z życia. Nie drażnij mnie i idź już. — Wcięła się w zdanie, zaciskając palce na ramie schodowej. Won oczywiście wzięła sobie do serca poradę starszej kobiety, zaraz przepraszając za przeszkadzanie, po czym opuściła klatkę schodową szybciej niż rekordzista w biegu na sześćdziesiąt metrów. Bądź co bądź niezamierzała mieć kolejnych siniaków od twardej torebki, babuszki.
Nari nie wiedząc co robić, po prostu wyciągnęła telefon i wybrała swój ulubiony numer alarmowy.
Numer Kim Taehyunga.
***
— Błagam cię, Taehyungie, powiedz, że wiesz gdzie jest Hobi. — Powiedziała płaczliwie Nari, wtulając się w tors przyjaciela, który wolną dłonią głaskał ją po głowie, a drugą grzebał w telefonie. — Martwię się o niego... Dobrze wiemy jaki jest głupiutki i podatny na złe czynniki społeczeństwa. O nie, kurwa, a jeśli jego była miała do niego o coś pretensje? A co jeśli z Yoongim mu nie wyszło i teraz siedzi w jakiejś piwnicy, załamując się?
— Uspokój się.
— Jak mam być spokojna, kiedy życie mojego przyjaciela jest zagrożone?! — Krzyknęła Won, uderzając wyższego pięściami w tors tak szybko i mocno, że ten aż zrobił kilka kroków w tył, zaciskając palce na telefonie, głęboko przy tym wzdychając. — Tae, czy tobie jeszcze na nim zależy?
— Oczywiście, że zależy. Właśnie dlatego przyjechałem i staram się znaleźć w notesie wszystkie miejsca w których zazwyczaj bywał, a ty mnie tak po prostu atakujesz. Uspokój się, bo stres tutaj nie pomoże, a cholera wie, bardziej zniszczy naszą i tak słabą sytuację. — Odpowiedział Kim, chowając wolną dłoń do kieszeni płaszcza. Nari jednak westchnęła i zabierając kluczyki z kieszonki chłopaka, udała się do pojazdu.
Otworzyła drzwi, siedząc już w środku po czym wlepiła ponaglający wzrok w aktora.
— Pospiesz się.
***
Każdy zakamarek w którym Hoseok mógłby się znajdować był pusty. Taehyung wraz z Nari zwiedzili ponad połowę miasta w poszukiwaniu przyjaciela, jednakże skutek był taki, że wcale go nie było. W końcu jednak Kim wziął głęboki wdech i powiedział przyjaciółce, że jeśli znajdą Junga w miejscu do którego niedługo później się udali, ten nie będzie taki sam jak kiedyś.
Zmartwiona Won stwierdziła, że liczy się dla niej tylko odnalezienie przyjaciela, więc aktor ruszył w stronę starej elektrowni za miastem. Droga minęła im w kompletnej ciszy, mimo że głowa wyższego wybuchała od ilości powodów przez które nie powinien zapuszczać się z dziewczyną w dane miejsce. Oczywiście jednak przyjaźń była dla chłopaka cenniejsza niż bogactwo, którego zdążył się dorobić więc kiedy tylko zaparkował samochód przy pierwszym lepszym budynku, od razu udał się w stronę wyczyszczonego magazynu.
Ciemność, ilość drzew oraz wszechobecne szczątki budynków czy zużytych prezerwatyw, a nawet zaschniętej krwi na ścianach przypominała chłopakowi o czasach, których pragnął zapomnieć. Kim widząc błysk latarki oraz dźwięk sprayu przyspieszył kroki, pociągając za sobą Won, która z przerażeniem przypatrywała się miętowej czuprynie za oknem.
W końcu po latach doszło do spotkania.
— Yoongi? — Spytał Taehyung, zatrzymując się. Nari nawet nie zauważyła kiedy wyższy przestał iść i tak po prostu uderzyła się głową w jego plecy, od razu warcząc pod nosem, wyzywając go jednocześnie w myślach.
Farbowaniec tylko spojrzał nieprzychylnym wzrokiem na aktora, aby po chwili wzruszyć ramionami i powrócić do oczyszczania butelki sprayu, którą trzymał w rękach. Miętowłosy nie przepadał za Kimem od bardzo dawna, a jego obecność w miejscu, które sobie bardzo cenił sprawiała, że miał ochotę skopać go i zamknąć w pobliskiej piwnicy, aby nikt go nie znalazł.
— Przecież wiem, że to ty. Nie udawaj, że się nie znamy. — Warknął wyższy, podchodząc bliżej, a za nim Won, która była co najmniej zszokowana dziwną sytuacją, rozgrywaną przed jej nosem.
— Yoongi? Czy to jest ten chłopak Hoseoka? — Spytała, patrząc się to na jednego to na drugiego.
— Tak, to ja.
— Oh, a na jej pytania to już odpowiesz... Dupek z ciebie jak zwykle, Agust. — Prychnął Taehyung, kpiąco uśmiechając się w stronę niższego, którego dłoń zacisnęła się na butelce, a głowa opadła w dół.
— Nie nazywaj mnie tak, już dawno nie jestem raperem.
— Nigdy nie byłeś i nie będziesz, bo nie masz i nie miałeś talentu, Agust. — Yoongi przewrócił oczyma, próbując uspokoić szybko bijące serce. Miał zbyt wiele problemów, aby tak po prostu zacząć się przejmować obrażajacym go aktorzyną bez krzty talentu, który wybił się jedynie dzięki swojemu przyjacielowi Minho. Co z tego, że tak naprawdę Baekhyun miał zostać aktorem, ale złamał Chanyeolowi rękę i wysłał swojego brata na przesłuchanie?
— Dobra, mów czego ode mnie chcesz. — Mruknął, wyrzucając pustą butelkę do śmietnika za nim. Schował dłonie do kieszeni podartych jeansów i spojrzał na chłopaka inaczej niż wcześniej. Nari przeszył dreszcz kiedy zobaczyła drugą stronę swojego przyjaciela, ale także strach, widząc, jak potworny wydawał się w tamtej chwili miętowłosy.
Cóż, ani trochę się nie pomyliła w swoim osądzie.
— Wiem, że ty i Hoseok kręcicie ze sobą, a racz-
— Nie mów tylko, że przyszedłeś do mnie, abym przestał spotykać się z tym dzieciakiem. — Prychnął Min, podchodząc bliżej.
— Jeszcze mnie, aż tak nie popierdoliło. - Warknął wyższy, mierząc chłopaka spojrzeniem. — Przyszedłem, bo potrzebuję twojej pomocy i nie przychodzi mi to łatwo.
Nari nawet nie próbowała wcinać się w rozmowę dwójki wrogów, bojąc się, że jeśli to zrobi to sama zostanie zwyzywana, ewentualnie Yoongi coś jej zrobi. Wiedziała jednak, że nie może też pozwolić na marnowanie czasu na ich uszczypliwości, więc złapała Taehyunga za rękaw płaszcza i ostro pociągnęła.
— Kurwa, Nari! — Syknął, patrząc na małą dziurę tuż przy ramieniu.
— Trzeba było się pospieszyć. Nie moja wina, że obaj zamiast zwrócić uwagę na pewien malutki drobny fakt, jak zniknięcie Hoseoka, po prostu mierzycie się spojrzeniami niczym Naruto i Sasuke, a tu do jasnej cholery, liczy się czas. — Powiedziała donośnie, wychodząc zza pleców Taehyunga, po czym podeszła bliżej Yoongiego.— Wiesz coś czy nie? Krótka piłka, mam dosyć pierdolenia się z wami w tańcu, dzieciaki.
— Ej! To ja miałem tu rozmawiać!
— Zachowujesz się tak dziecinnie, próbując udawać gangstera, że już nie mogłam na to po prostu patrzeć. Wybacz, ale muszę przyznać rację Yoongiemu oppie w kwesti twojej tragicznej gry.
— Dobra, przestańcie. Głowa mnie boli. — Mruknął Min, mrużąc przy tym oczy. — Hoseok wysłał mi dzisiaj rano smsa, że wyjeżdża z Seulu na kilka dni. Nie powiedział kiedy wraca, ani dokąd jedzie. Mówił tylko, że będzie codziennie dzwonił, ale dziś nie otrzymałem od niego żadnego telefonu. Próbowałem sam się z nim skontaktować, ale za każdym razem odrzucał moje połączenia.
— Cholera, a jeśli jest w Busan u Yoory?! — Taehyung spanikował, patrząc to na chłopaka to na Won, jakby domagał się od nich odpowiedzi.
— Oby nie.— Westchnęła dziewczyna, drapiąc się po głowie. — To się może źle skończyć.
— Kto to Yoora?
— Nikt waż-
— Naprawdę jesteś dziecinny, Taehyung. Yoongi oppa ma prawo wiedzieć. — Wtrąciła się Won, na co aktor tylko wyrzucił ręce w powietrze i powiedział, że idzie do samochodu.
— Więc? — Spytał ponownie Min, kiedy bogacz oddalił się kawałek.
— To była narzeczona Hoseoka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro