Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

━━━━ [𝙘𝙝𝙖𝙥𝙩𝙚𝙧 𝙩𝙝𝙧𝙚𝙚]

━━━━ ✭˚ 𝙎𝙏𝙍𝘼𝙉𝙂𝙀𝙍𝙎
( chapter three )

Następnego dnia brunetka przyjechała do wydawnictwa już sama. Arthur dobrze wiedział, że potrzebowała sobie przemyśleć pewne sprawy, a nic nie działało na Red tak kojąco jak prowadzenie własnego samochodu. Przygotowała się więc szybciej i po zgarnięciu kluczyków zjechała windą na podziemny parking, po czym wsiadła do swojego Volvo i wyjechała na ulice miasta. Droga minęła w spokoju, ale i tak okazała się być stanowczo za krótka dla brunetki, aby mogła cokolwiek osiągnąć. Nadal była niesamowicie niepewna następnych dni, niepokój wykręcał jej dziurę w brzuchu, a w ustach zasychało na samą myśl tego, że mogłaby zostać bezrobotna. Ciężko pracowała na pozycję, którą zajmowała i nie zamierzała jej nikomu tak po prostu oddawać, pomimo wszystkich zapewnien i telefonów z nimi, których zdążyła wysłuchać. Wiedziała, że uspokoi się dopiero wtedy, gdy z ust nowego zarządu usłyszy, że jej praca oraz praca jej ludzi jest bezpieczna i nikt jej nie straci. 

Po drodze wstąpiła po kawę dla siebie oraz Connie i idąc z dwoma papierowymi kubeczkami przemierzała długie korytarze, witając się następnie z kolejnymi osobami. Pojawiło się też kilka obych twarzy, co ją zaniepokoiło, bo nie spodziewała się zobaczyć tam nikogo nowego. To był zły znak, ale starała się zachować dobrą minę do złej gry i nawet wymusiła u siebie uśmiech, gdy natknęła się w końcu na sekretarkę. 

— Dzień dobry, Connie. Mam nadzieje, że przygotowania do ślubu idą pełną parą — Podarowała dziewczynie kawę, którą ta przyjęła z wdzięcznością i wstała, aby oprzeć się o biurko bliżej swojej szefowej. Miały naprawdę bardzo dobre stosunki i czasem bywało tak, że potrafiły rozmawiać blisko pół godziny przed rozpoczęciem pracy. — Co to za ludzie? — spytała szeptem, a później dyskretnie wskazała na jakąś dwójkę, która rozglądała się wokół i dyskutowała o czymś po cichu. 

— Dzień dobry, Red. Tak, tak naprawdę najgorsze mamy za sobą, teraz zostały tylko same przyjemne rzeczy. Jutro po południu wybieramy smak tortu — Connie uśmiechnęła się, ciesząc się, że Red o to zapytała, bo uwielbiała opowiadać o ślubie. Była taka szczęśliwa, że mogła wyjść za mąż za mężczyznę, którego kochała i Red trzymała za nich kciuki od samego początku. — Nie wiem, ale ani trochę mi się to nie podoba. Jest z nimi taki jeden poważny bufon, który chciał z tobą porozmawiać. Powiedziałam, że jeszcze cię nie ma, bo to nie są twoje godziny pracy, więc powiedział, że poczeka na ciebie. Gdy spytałam czy czegoś potrzebuje, to rzucił mi, że mogłabym zadzwonić do ciebie, aby cię pośpieszyć, bo nie ma całego dnia — dodała tylko, przewracając oczami. Żadnego telefonu nie było, przez co Red uśmiechnęła się pod nosem. Connie już taka była. Uczynna i pomocna, ale nie, gdy ktoś zachowywał się wobec niej w ordynarny sposób. 

— W takim razie jeszcze trochę sobie poczeka - Red zaśmiała się cicho, upijając łyka swojej kawy, po czym poprawiła włosy. Tamtego dnia pozostawiła je rozpuszczone, przez co otulały jej twarz, ocieplając wizerunek, bo w dwuczęściowym garniturze, z markową torebką i wysokich obcasach wyglądała zdecydowanie jak businesswoman, której lepiej nie było wchodzić w drogę, co nie było do końca prawdą. — Nie zamierzam się do niego śpieszyć. Powiedz mi lepiej czy mam dzisiaj jakieś spotkania. Po drodze zdałam sobie sprawę, że zostawiłam kalendarz w domu i czuje się bez niego jak bez ręki — dodała, bo pamiętała, że chyba miała jakieś spotkanie z nowym autorem, ale nie była co do tego przekonana. 

— O piętnastej. To ktoś nowy — Connie potwierdziła, popijając kawę, gdy zerknęła do grafiku na bieżący tydzień i pokiwała głową. — Przygotować jakąś kawę? — dodała tylko, a Red przytaknęła, bo chociaż nie wiedziała czym ją ta osoba zaskoczy, to chciała, aby czuła się w jej towarzystwie dobrze. W końcu to Red decydowała w dużej mierze o tym czy książka pójdzie do druku czy nie. 

— Lepiej będzie jak już pójdę. Muszę się przygotować na tego bufona i zobaczyć czego ode mnie będzie chciał — zaśmiała się cicho, prostując się, po czym poprawiła torebkę na ramieniu i uśmiechnęła się jeszcze to sekretarki, znikając już w swoim gabinecie. 

Ledwo co zdążyła odłożyć torebkę na swoje miejsce, a kawę na biurko, gdy rozległo się pukanie do drzwi. I nie było to pukanie, którego zazwyczaj używała Connie, więc Red westchnęła ciężko, poprawiając marynarkę, po czym pozwoliła na to, aby tamta osoba weszła do środka. O mało nie wybuchnęła śmiechem, gdy zobaczyła niskiego mężczyznę z grymasem na twarzy, który raczej przypominał karła, a nie dorosłego mężczyznę. Brunetka ugryzła się jednak w wewnętrzną stronę policzka, aby zapanować nad mięśniami twarzy i starała się skupić na czymś smutnym, aby dobrze się zaprezentować, albo co gorsza nie parsknąć tamtemu człowiekowi przed nosem głośnym śmiechem.

— Dzień dobry, panno Davenport. Nazywam się Adam Robles. Przysłano mnie, abym obejrzał siedzibę i w imieniu nowego zarządu zaprosił na kolację w piątek wieczorem. Nie jestem świadom tego czy Panna już to wie, ale nowa firma od wczoraj sprawuje władzę nad SIP i zależy nam na to, aby dojść do jak najlepszego porozumienia — powiedział, przedstawiając się, przez co brunetka została zmuszona do tego, aby uścisnąć mu dłoń. 

— Miło mi poznać, panie Robles — Pokiwała głową, starając się zachować kamienny wyraz twarzy, co przychodziło jej z trudem, gdy mężczyzna zamknął za sobą drzwi, a Connie zdążyła jeszcze zza nich posłać jej porozumiewawcze spojrzenie. — W takim razie nie postaje mi nic innego jak zaprosić pana do rozmowy. Proszę usiąść. Może napije się Pan kawy? — dodała, wskazując mu fotel na przeciwko biurka i chociaż bardzo się starała, nie była w stanie odgonić od siebie myśli czy mężczyźnie w ogóle będzie wygodnie na czymś tak wysokim i z trudem doprowadziła się do porządku, gdy akurat odwróciła się, aby usiąśc za biurkiem. 

— Dziękuje, ale nie. Mam napięty grafik, więc zaraz po spotkaniu muszę jechać na drugi koniec miasta. Muszę złożyć raport z wizyty mojemu przełożonemu. To z nim panna się spotka na kolacji. Na adres mailowy wysłałem adres restauracji i godzinę spotkania. Mój przełożony ceni sobie punktualność, więc proszę się nie spóźnić — powiedział, stawiając bardzo jasno wszystkie sprawy, przez co Red na moment zamarła w bezruchu i zamrugała, jakby ktoś ją właśnie oblał zimną wodą, a później naturalnie wyprostowała się na fotelu obrotowym i pokiwała głową.

— Ja również cenię sobie punktualność, proszę pana. Postaram się o to, aby przybyć na czas — Zapewniła go swoim służbowym tonem, aby mężczyzna poczuł się zapewniony i odetchnęła z ulgą, gdy wyciągnął jakieś dokumenty, które okazały się projektem na poprawienie efektywności wydawnictwa. Brunetka nadstawiła uszu, ale gdy tylko usłyszała, że nowy zarząd nie przewiduje cięć budżetowych i nie zamierza pozbawiać nikogo posady, rozluźniła się w wyraźnie zauważalny sposób i nieco wyłączyła, bo wtedy zdecydowanie bardziej była ciekawa tego, kto zasiadał w nowym zarządzie i z kim będzie od tamtego momentu spotykać się na gruncie zawodowym. Nie wiedziała nawet jak wielkie zdziwienie ją czeka w piątek wieczorem. 

━━━━ ✭˚˚✭ ━━━━

ten rozdział jeszcze ma moją standardową długość, ale następne powinny być już dłuższe:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro