Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Papyrus...

Sonny szła przez Snowdin ze spuszczoną głową. Jej włosy i oczy dalej były fioletowe. Po drodze do Snowdin zabiła jeszcze kilka potworów w Ruinach, więc jej ubranie było całe w pyle. Wiatr zwiewał trochę pyłu z dziewczyny i unosił go na wietrze. W ręku dziewczyna trzymała nóż, również pokryty pyłem. Na jej twarzy nie malowały się żadne emocje. Gdy w końcu znalazła się w miasteczku, zastała tylko pustkę.

-"Czyli już wiedzą"-pomyślała Sonny. Starła odruchowo trochę pyłu ze swojej spódniczki.

-"Nie mogę tak chodzić. Te ubrania są całkowicie zniszczone. Może w jakimś domu będą nowe ubrania"-zastanawiała się Son. Od razu wpadła na pomysł, że może pójść do domu Sansa i Papsa i weźmie jakieś ubrania od Frisk. Jak pomyślała, tak zrobiła. A raczej chciała zrobić, bo nie zdążyła zrobić nawet kilku kroków w stronę domu braci, gdy nagle zobaczyła kogoś zmierzającego w jej kierunku. Jej ręka zacisnęła się na nożu. Na początku nie umiała rozpoznać postaci zmierzającej w jej kierunku, lecz z każdym jej krokiem postać była coraz bardziej widoczna. W końcu rozpoznała postać. To był Papyrus. Teraz stał kilka metrów od niej.

-Sonny, posłuchaj, nie wiem co się stało, że nagle zabijasz wszystkich, ale jeśli wydarzyło się coś złego, to możemy o tym pogadać-powiedział Pap na wstępie. Sonny popatrzyła tylko na niego obojętnym wzrokiem. Podniosła swoją broń wyżej.

-Jeśli chcesz mi pomóc to lepiej zejdź mi z drogi Paps, zanim zamienię cię w kupkę pyłu. No chyba że chcesz walczyć za swoich przyjaciół-powiedziała drwiąco Sonny.

-Nie przyszedłem tu walczyć!-zawołał Papyrus.-Przyszedłem pogadać.

-Rozmowa tu nic nie pomoże. Moja siostra nie chce wrócić ze mną na Powierzchnię. A skoro nie chce po dobroci, to muszę sprawić, aby zechciała ze mną wrócić-wyjaśniła Son.-Jeśli wiesz co mam przez to na myśli.

-Wydaje mi się, że wiem. Ale i tak nie będę z tobą walczył!-zawołał ponownie Pap.

-W takim razie odsunę cię siłą-powiedziała tylko Sonny i z nożem w ręku rzuciła się na Papyrusa. Pap z niezwykłą zwinnością zrobił unik. Niechętnie posłał w stronę Sonny kilka kości. Dziewczyna uniknęła ich bez najmniejszego problemu.

-Nie chcę z tobą walczyć Sonny!-krzyknął Pap.

-Mów to tyle razy ile będziesz chciał, ja i tak będę walczyć-odpowiedziała mu Sonny i zadała kilka ciosów. Niestety pudłowała. Paps złapał jej duszę swoją magią i rzucił na bezpieczną odległość. Sonny zauważyła, że Papyrus robi się coraz bardziej zmęczony.

-Ledwie walka się zaczęła, a ty już się zmęczyłeś?-zapytała Sonny śmiejąc się.

-Nie! Nigdy się nie poddam!-odkrzyknął Pap i znowu posłał w stronę Son kilka kości. Dziewczynie jednak udało się je odtrącić nożem. Po chwili zrobiła niespodziewany ruch i zadała Papyrusowi cios. Tym razem nie pudłowała. Głowa Papsa znalazła się na ziemi, podczas gdy reszta ciała zamieniła się w pył, który zmieszał się ze śniegiem.

-S-sonny...N-nie ważne co się wydarzyło...J-ja nadal będę twoim przyjacielem...J-ja...JA W CIEBIE WIERZĘ SONNY!-wykrzyczał Papyrus. To były jego ostatnie słowa, bo po chwili jego głowa zaczęła zamieniać się w pył. Wkrótce po Papsie nie zostało już nic, tylko kupka pyłu. Jedyne, co po nim zostało to jego czerwony szalik. Sonny sama nie wiedząc czemu, wzięła jedną z kości Papyrusa, którą wyczarował podczas ich walki i wbiła ją w ziemię, gdzie przed chwilą jeszcze stał szkielet. Potem wzięła jego szalik i zawiązała na kości. Przez chwilę klęczała przyglądając się swojemu dziełu.

-Przepraszam-powiedziała Son niemal niesłyszalnie, a po jej policzku popłynęła łza. Dziewczyna po chwili jednak ją starła, wstała i poszła dalej przed siebie.

-Gdzie on może być?-zapytał przerażony Sans.

-Skąd mam to wiedzieć? Ze Snowdin na pewno nie wyszedł-odpowiedziała mu Frisk.

-Może poszedł spotkać się z Sonny?-podsunęła Chara.

-Nawet o tym nie myśl-warknął Sans. On, Frisk i Chara szukali Papyrusa po całym Snowdin, ale nigdzie nie umieli go znaleźć.

-Nosz cholera, gdzie on jest?!-zdenerwował się Sans.

-Jest trochę za wysoki na zgubienie się w takim małym miasteczku, które jest w dodatku puste-zauważyła Chara.

-Ludzie...chyba coś znalazłam-powiedziała powoli Frisk.

-To Pap?-zapytał z nadzieją Sans.

-No...można tak powiedzieć...-odpowiedziała Frisk i wskazała reką przed siebie. W ziemię była wbita kość z przewiązanym czerwonym szalikiem.

-Papyrus...PAPYRUS!-zawołał rozpaczliwie Sans. Podbiegł do kości i odwiązał szalik. Ścisnął go w ręce i przytulił do siebie. Z jego oczodołów popłynęły łzy. Frisk również zaczęła płakać. Po chwili Sans wstał i odwrócił się do Frisk i Chary ze świecącym oczodołem.

-Twoja siostra już nie żyje za to co zrobiła...

No siemka duszyczki! W końcu pojawił się rozdział. Nie jestem zbyt dobra w opisywaniu scen walk, ale i tak mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Przyznam, że lecimy z fabułą jak burza. Teraz będzie dużo scen walk, a potem...Cóż, musicie czytać dalej by się przekonać. Do następnego!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro