10. Odmowa
Frisk ziewnęła przeciągle. Nie chciało jej się otwierać oczu. W końcu jednak zmusiła się do otworzenia ich. Puściła kołdrę, którą ściskała i usiadła przecierając oczy.
-Dzień dobry!
Nagły krzyk i pojawienie się czyjejś twarzy przed sobą sprawiły, że Frisk krzyknęła przerażona i spadła z łóżka. Usiadła na podłodze i złapała się za głowę. Podniosła wzrok by zobaczyć kto ją przestraszył. Oczywiście nie kto inny jak Sonny. Ale i tak Frisk była zdziwiona widząc ją tu.
-S-sonny?
-No, a kto inny?
-N-no, nie wiem. Jak długo już tu jesteś?
-Niedługo, od kilku minut. Sorki, że cię wystraszyłam.
Frisk podniosła się z podłogi.
-Nie szkodzi. Ale nie rób tak następnym razem.
-Nie ma sprawy.
Sonny usiadła na łóżku i przez chwilę milczała, co trochę zaniepokoiło Frisk. W końcu Son powiedziała:
-Wiesz, chciałabym później z tobą porozmawiać. Na osobności. A teraz choć na śniadanie.
Sonny zeszła z łóżka i skierowała się do drzwi. Otworzyła je i bez słowa wyszła z pokoju. Frisk patrzyła na Sonny z niemałym zdziwieniem. Zauważyła, że obok niej pojawiła się Chara.
-Hm, ta nagła zmiana nastroju nie podobała mi się-powiedziała do siebie.
-Mnie też. Ale nie mogę jej odmówić.
Frisk przebrała się i wyszła z pokoju. Wolałaby wziąć przed śniadaniem orzeźwiający prysznic, ale nie chciała kazać swoim przyjaciołom czekać na siebie tak długo. Jeszcze trochę zaspana zeszła na dół i weszła do kuchni. Wszyscy już siedzieli przy stole. Frisk zobaczyła, że Sans robi coś w kuchni. Sonny siedziała przy stole i rozmawiała z Flowey'em, który stał obok niej w doniczce. Frisk przyjrzała się doniczce, cała była w różne kolorowe wzory. Przez całą doniczkę była przewiązana turkusowa wstążka. Frisk od razu domyśliła się, że doniczka jest od Sonny. Frisk rozejrzała się. Zauważyła, że nie było wszystkich.
-Sans?
Szkielet odwrócił się, słysząc swoje imię.
-Oh, hej Frisk, w końcu raczyłaś do nas zejść-zaśmiał się Sans.
-Cóż, tak. Ale chciałam się spytać, gdzie jest Pap?-zapytała dziewczyna opierając się o stół rękami.
-Poszedł na trening do Undyne-odpowiedział Sans wracając do krzątania się w kuchni.
-Aż tak długo spałam?-zdziwiła się Frisk. Sonny pokiwała jej potwierdzająco głową. Frisk niepewnie usiadła przy stole.
-Hej, Frisk, podoba ci się moja nowa doniczka?-zagadnął Flowey odwracając się w stronę dziewczyny. Frisk przytaknęła.
-Cieszę się. Son mi ją zrobiła.
-Domyśliłam się. Sonny zawsze lubiła prace plastyczne. To ją często rozluźniało.
Sonny uśmiechnęła się, lecz później odwróciła wzrok zawstydzona. Sans zaśmiał się i po chwili postawił przed dziewczynami talerze z pysznie wyglądającymi kanapkami. W pewnym momencie jego wzrok utkwił w jednym punkcie. Frisk to dostrzegła i spojrzała w tamtą stronę. Zauważyła, że Chara pojawiła się zupełnie znikąd i bacznie obserwuje jej siostrę.
-"Chara, co ty do diabła tutaj robisz?"-pomyślała Frisk. Po chwili usłyszała w głowie głos Chary:
-"Obserwuję twoją siostrę, a co innego mam robić?"
-"Dlaczego?"
-"A jak myślisz? Patrzę, żeby nie zrobiła nic głupiego".
-"Ale musiałaś akurat teraz? Sans jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Jak Sonny to zobaczy, nabierze podejrzeń. Ona nie jest wcale taka głupia, aby pomyśleć, że Sans zwariował"
Odpowiedziała jej cisza. Kątem oka dostrzegła, że Chara zniknęła. Odetchnęła z ulgą. Po śniadaniu Frisk poszła do swojego pokoju. Nie chciało jej się dzisiaj nigdzie wychodzić. Nie zdążyła nawet otworzyć drzwi, gdy poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Delikatnie odwróciła głowę. Oczywiście, że to była Sonny.
-Co, chcesz pogadać?-zapytała bez emocjonalnie Frisk. Son pokiwała głową. Frisk przewróciła oczami. Otworzyła drzwi i razem z siostrą weszła do środka. Następnie zamknęła je i usiadła na łóżku, podobnie jak Sonny.
-A więc, o czym chciałaś pogadać?
-O powrocie do domu.
-Słucham?
-No wiesz, Flowey opowiadał mi, że wasz król zbierał ludzkie dusze, aby wyjść na Powierzchnię. I pomyślałam sobie, że mogłybyśmy poprosić go, żeby nam pomógł się stąd wydostać.
-Czekaj, czekaj. Mówisz mi, że chcesz wrócić ze mną do domu?
-No tak. Co tu jest niezrozumiałego? Odkąd uciekłaś mama oddała mnie do rodziny zastępczej. Ale nie podoba mi się mieszkanie z nimi. Chcę wrócić do domu, do mamy. A kiedy zobaczy ciebie, bardzo się ucieszy. I znowu będzie tak jak dawniej.
-Dobrze wiesz, że to nieprawda.
-Ale możemy chociaż-
-Nie.
-Hm, o co chodzi?
-No wiesz, tęsknię za mamą, naprawdę, ale...nie chcę wracać.
-...Co?
-To co słyszałaś. Nie wracam z tobą na Powierzchnię. Dobrze wiesz, jak wyglądało na niej życie po śmierci taty.
-...Wiem.
-Dlatego nie chcę wracać. Poza tym, to jest teraz mój nowy dom i nie zamierzam opuszczać go w najbliższym czasie.
-Ale-
-Żadnych ale. Koniec rozmowy.
Frisk wstała i skierowała się do wyjścia.
-Gdzie idziesz?
-Przewietrzyć się.
Frisk wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Sonny siedziała na łóżku z zaciśniętymi pięściami na nogach. Jej siostra nie chciała wrócić bo...zmieniła się? Nie. Nie chce wrócić, bo...to jej nowy dom. Chce zostać z potworami...Coś zaczęło się w niej gotować, gdy o tym myślała. Na początku myślała, że uda jej się zaprzyjaźnić z tymi potworami, ale skoro to przez nie straciła Frisk...Jej oczy przybrały niemiły i groźny wyraz. Z krwistoczerwonego zmieniły się na fiołkowy fiolet. Jej włosy również zmieniły kolor-z ciemnobrązowych stały się również fioletowe, lecz ten odcień fioletu był ciemniejszy. Son wiedziała, że aby Frisk zechciała wrócić z nią na Powierzchnię, musi sprawić, by poczuła się samotna. Na to był jeden sposób.
Zabić wszystkich...
No siemka duszyczki! Wróciłam! W końcu skończyłam ten rozdział. Mam nadzieję, że się podobał. Sorki, że tak długo nie było rozdziałów, ale miałam cały tydzień nauki i nie miałam kiedy wziąć się za dokończenie tego rozdziału. Lecz w końcu znalazłam trochę czasu, aby to zrobić. No i znowu się trochę rozpisałam. 855 słów. Należy wam się taki długi rozdział po takiej długiej przerwie. Do następnego duszyczki! :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro