Mobianka na horyzoncie
Tails bardzo się martwił o Knucklesa, Shadowa i Blaze. Jednak wszyscy dobrze spędzali czas. Po rozmowie z Sonickiem Marine poszła do kuchni. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Czy to normalne aby młode króliki leżały nie przytomne na ziemi?!
- Nie. A co? - zapytał lis
- No to najwyraźniej Cream nie jest normalna!
Próbowali ją dobudzić, lecz nic z tego. Sonic zauważył na stole butelkę cydru. Była pusta i najwyraźniej już wiedział co się stało.
- Oł fak... - powiedział przerażony i natychmiast zawiadomił Marine, iż nie może trzymać alkoholu w domu. Ale zdziwił się jeszcze bardziej i powiedział do szopki:
- Czekaj, ty masz 7 lat! Jesteś tylko o rok starsza od Cream, a trzymasz w hatce cydr? Po co?
Zapadła na chwile cisza.
- Bo wiesz - mówiła - jak mam ciężki dzień, to lubię się napić kieliszka... Mieszkam sama! Nikt mi nie zabroni!
- A Blaze? - spytał dwuogonowy lisek.
- Traktuje ją po prostu jak rodzeństwo... a pewnie sam chciałbyś się napić!
- Heh, kieliszek poproszę - stwierdził jeż
Na tym się skończyło, że niebieski zabrał Cream i położyli małą do łóżka piratki, aby oprzytomniała.
Przejdźmy jednak do Knucklesa. Wybrał się do gór niedaleko centrum wyspy. Lubił szukać skarbów, a w takim miejscu to dopiero nowość. Był w dziczy. Nikogo nie widział, tylko jakieś małpy i małe dzikie koty. W takim miejscu nie dało się żyć, ponieważ klimat w tej części zmieniał się drastycznie. Od razu po przekroczeniu granicy, czuć było coraz większą wilgotność i gorąc. Normalnie jak w lasach równikowych. Zadziwiło go to, że w jednym miejscu bujnie rosły liany i jakby coś za nimi było. Postanowił dokopać się do tego czegoś i zauważył pewien domek. Był cały ze słomy i gruzu. Najdziwniejsze było to, iż na zewnątrz były same radary, płyty i urządzenia elektroniczne. Usłyszał hałasy.
- Nie. Teraz ty idziesz po kawę bocie. Ja tu zostaję i szukam śladów. Masz kasę. Nie. Ja tu rozkazuje - mówiła kobieta, która ukrywała się w środku, lecz nagle wyszła.
Wyglądała na szczekuszkę. Miała turkusowe futro i okulary. Wygladała na osiemnaście lat. Gdy zauważyli się z kolczatką, zaczęli krzyczeć.
- Aaaaaa! Ktoś ty?! Nikt tu nie przychodził od wieków!
- Jestem Knuckles. Chodziłem po górach, gdy nagle zobaczyłem twoją chatkę. A ty?
- Ja jestem Relic. Sory, że tak zareagowałam. Bardzo dawno nie wychodziłam. Chciałbyś pójść do mnie na kawę? Mój bot zaraz przyniesie.
- Bot?
- Opowiem ci w środku.
I tak to trwało. Jak kolczatka weszła do środka, to oniemiał. W środku było super urządzone. Za to na zewnątrz? Bród, smród i zgnilizna. Kiedy bot przyjechał Relic zaparzyłam kawę i usiadła ze swoim gościem. Opowiedziała mu historie mieszkania i to jak nie miała nikogo do towarzystwa, więc zbudowała sobie samożyjącego przyjaciela. Mówiła także, że jest z zawodu archeologiem i lubi badać sprawy związane z kosmosem. Naukowa dusza. W kolejnym jednak momencie zadziwiła Knucklesa.
- Jednak nie mam tu obywatelstwa - rozprawiała - Pochodzę z innej planety, a nawet wymiaru... Więc musiałam się tu urządzić. I oczywiście zbudować wszystkie rzeczy potrzebne mi do pracy... W każdej wolnej chwili opracowywuję plan wrócenia do domu.
- Jesteś podobna do mojego przyjaciela Tailsa. Też lubi pracować w takich dziedzinach. My również pochodzimy z innej planety. Poczekaj.. Nie mów, że z---
- Mobiusa?! - krzyknęli jednogłośnie.
Nie mogli uwierzyć. Zaniemówili na chwile. Archeolożka zapytała jadnak czy serio są tu jeszcze inni do pomocy. On zaś wymienił jej wszyskich i opowiedział co chcą zrobić.
- Musisz do nas wpaść! - krzyknął Knuckles
- Nie mogę tu tego zostawić! Mogłabym jednak przenieść się do was jeśli to wam nie przeszkadza...
Kolczatka jak zawsze silny wziął koali mechaniczne sprzęty, a ona zabrała inne potrzebne i kazała swojemu robotowi się wynosić razem z nimi. Droga była daleka, ale w końcu doszli. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, wszyscy byli ucieszeni, iż to pewnie nasza czwórka przyszła do chaty. Jednak ku zdziwieniu pijany Sonic otworzył drzwi jakimś dwóm nieznajomym. Knuckles wymęczony dźwigał jakieś ustrojstwa, za nim jakaś panna, a w oddali robot paplający głupoty. Jeż nie myśląc o tym co to ma do cholery być wpuścił nowych znajomych do domku.
Relic się natychmiast przedstawiła. Umiała się zachować. Nawet walnęła swojego robota, aby się przedstawił. Mimo wszystko szczekuszka zaczęła czuć się niezręcznie przy takich maluchach.
- Ależ spokojnie prze pani - zaczęła szopka - Niech się pani nie kłopocze i siadnie se na pufie. A ty Knuckles masz mi coś do powiedzenia?
Razem z Tailsem zaciągnęła go wtedy do garderoby i spytała za Sonica, co to ma do cholery znaczyć?
On wszystko łagodnie powiedział, nie owijając w bawełnę. Mówił nawet lisowi, że może zna sposób dostania się do domu. Ten zaś od razu stanął po stronie kolczastego przyjaciela. Mówił, iż powinni ją przenocować.
- Okej, ale śpi w kuchni na materacu!
Wtedy się zgodzili. Sonic oprowiadził Relic po mieszkaniu, apotem czekali już tylko na resztę.
- Ojejku, ojejku, ojejku! - mówiła archeolożka - Jestem tak podekscytowana i... także śpiąca. Potem się położę... A opowiedzcie coś o sobie. Proszę.
- No dobra - zaczął lis - Sonic jest bohaterem i najszybszym stworzeniem na świecie. Aktualnie jest pijany, bo... ekhem... ktoś niepełnoletni trzyma w domu alkohol. Ja można powiedzieć, że mam dla przyjaciół rolę złotej rączki, Cream to taka nasza najmłodsza przyjaciółka, a Blaze z Marine tu mieszkają. Szopka to piratka, za to kotka jest księżniczką tego wymiaru. Shadow to najpotężniejsza istota na świecie, Knuckles jest strażnikem Szmaragdów Chaosu i jeszcze mamy Amy, która---
Tails zatrzymał się i spojrzał na wejście do domu jak wszyscy, ponieważ właśnie weszła jeżyca, która trzaskając drzwiami nic nie powiedziała tylko poszła do kuchni. Relic zapytała skąd się urwała, że taka nerwowa. Marine wyjaśniła, iż jest zakochana w Sonicku, a ten dał jej kosza. Spojrzała wtedy na niego, a ten tylko burknął.
- Coś nie wygląda jakby wszystkie za nim biegały - stwierdziła szczekuszka.
- Oj wierz mi - mówił Knuckles - żadna mu się nie oprze.
- To ja chyba jestem jakaś inna. A powiedz Knuckli, od kiedy jesteś strażnikiem?
- Odkąd zostałem jedynym przedstawicielem mojego rodu. Tak gdzieś od bardzo dawna. A co?
- Nie uwierzysz, ale mam dom koło ciebie. Może wpadlibyście kiedyś do mnie na chatę?
Wszyscy się zgodzili. Tak właśnie rozwijała się przyjaźń pomiędzy Relic, a reszta. Zresztą bardzo polubiła kolczatkę. Po dalszych rozmowach, Marine poczuła się odpowiedzialna pójść do Amy jako jedyna trzeźwa dziewczyna w tym domu. Kazała jej iść razem z nią do pokoju i obgadać.
Dzięki za przeczytanie. Na ten rozdział miałam mnóstwo pomysłów, więc myślę, że się spodoba XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro