Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziwna Panienka

Jak już pisałam nasi bohaterowie fruwali w powietrzu. Wichury nie było końca. W końcu wszyscy stracili przytomność. Następnego dnia Sonic z Tailsem spali na jakiejś dziwnej wyspie. Sonic przytulając się do ogona liska zdenerwował go. Gdy ten próbował go zbudzić jeż tylko mamrotał do siebie przez sen:

- Tak, Amy. Zostaw obiad na stole...

- Sonic. Sonic! Puszczaj mój ogon! - krzyknął Tails

- Co? - odpowiedział już przytomny jeż - A, sory. Nie chciałem. Gdzie my... Co my tu...

- Ja też nie wiem gdzie jesteśmy. Nigdy nie widziałem takiej wyspy. A tak w ogóle - co my tu robimy i jak się tu dostaliśmy? - spytał malec

- Yyy... Możliwe, że to przez moją walkę z Sha... - wtedy Sonic przerwał, bo zauważył zdenerwowaną minę Tailsa - Oj daj spokój. Wczorajszy dzień był trudny dla nas wszystkich. Jest morze. Popatrzmy na nie i rozluźnijmy się.
Wtedy też chłopaki zdjęli swoje buty, a nogi zamoczyli w chłodnawej wodzie relaksując się. Wtem niebieski coś poczuł. Jakby rękę.

- Oh, Tails - powiedział - Jeśli się boisz to powiedz, a nie trzymaj mnie za ramię.

- Ale to nie ja - odpowiedział lis machając swoimi rękoma potwierdzając swoją wypowiedź.
Sonic spojrzał w tejże chwili na swoje ramię i zaczął krzyczeć, bo za nim stała jakaś mała szopka. Miała rudą sierść i zieloną koszulkę. Była zadziwiona zachowaniem dwóch nieznajomych.

- Spokój, spokój chłopaki! - odezwała się z zadziwiającym australijskim akcentem - Coście za jedni?

- Ja jestem Sonic - odpowiedział drżąc cały ze strachu - A t-to Tails.

- Ja się nazywam Marine. Nie jesteście tutejsi - zgadnę?

- Racja . Skąd wiesz? - zapytał lis

- Nigdy was tu nie widziałam i dlatego wiem. Skoro nie jesteście stąd, to skąd? Ha?

- Jesteśmy z Mobiusa - dodał Sonic - Dokładnie to Anielskiej Wyspy i --- Ale czekaj! Skąd TY jesteś?! Dokładnie chodzi mi o to gdzie się teraz znajdujemy..

- To jest Southern Island. Mieszkam tu. Właśnie szłam do mojego statku, aby go przebudować, bo jakieś szczury lądowe mi go zepsuły, a gdy tu przyszłam zobaczyłam was, więc zagadałam. Oh, na nieszczęście! Niebieski! Masz zwichniętą kostkę!

- Co? - zapytał - Nie. Ja po prostu wczoraj walczyłem i pewnie to niegroźny uraz. Zaraz wstanę. Zobacz! Auu!!

W tej chwili Sonic chcąc udowodnić, że ma rację wstał, ale zaraz po tym upadł na ziemię kuląc się. Marine nie miała innego wyjścia - musiała mu pomóc. Jednak w głębi duszy myślała, że to dobra okazja, żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Powiedziała im, że pomoże Sonicowi jeśli pomogą jej naprawić statek. Tails z niechęcią, ale jednak zabrał się do pracy. Poprosił tylko szopkę o narzędzia i sprawa była załatwiona. W tym samym czasie piratka opatrywała jeża, bo skoro malec naprawiał jej statek... Musiała się odwdzięczyć. Jak już nastała noc przy cykaniu świerszczy siedzieli sobie w trójkę przy morzu i moczyli nogi odpoczywając po ciężkim dniu.

-Jedno mnie nie pokoi - zagadnął Tails - Niedaleko wybuchu był domek Vanilli. Były tak Cream i Amy. Co jeśli je też tu porwało? A Knuckles? On też był koło mnie!

- W takim razie musimy ich poszukać - dodał jeż - ale nie dziś. Jest za późno.

- Racja - powiedziała Marine - Ej... opowiedzcie coś o sobie. Na przykład jak jest na Mobiusie?

- Na naszej planecie? - spytał Sonic - Mamy tam mnóstwo przyjaciół. Jest zawsze wesoło. Ciągle przeżywamy przygody... Walczymy między innymi o pokój z niejakim Doktorem Eggmanem. Ale nie w takich sytuacjach się bywało. Damy radę wrócić do domu.

- A lubicie obserwować gwiazdy? Bo ja tak. I pomyśleć, że gdzieś tam mieszkacie - tam u góry...

- Faktycznie, lubię - uśmiechną się Tails - Mam jednakże jedno pytanie - naprawdę jesteś piratką?!

- No pewnie gamoniu! - zaśmiała się - skoro mam statek i mówię "szczury lądowe" to chyba jasne. Hahha! Ahh... Wiecie co? Fajnie się siedzi, ale za chwilę północ i trzeba się będzie zwijać. Mieszkam w chatce niedaleko. 2o minut drogi.

Chłopcy się z nią zgodzili. Jednak gadali tak sobie gadali i w końcu była druga w nocy! Wtem Marine z latarką szła na przodzie, a biedny lis leciał trzymając kulejącego Sonica w rękach.

Co się wydarzyło potem? Dowiecie się w następnym rozdziale :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro