3. "I'm lonely like a castaway" (c. hood)
Calum
-Calum! Calum, poczekaj, do jasnej cholery! – słyszałem krzyk Nicky, jednak nie zamierzałem się zatrzymywać.
W końcu blondynka do podbiegła i złapała mnie za koszulkę w celu zatrzymania.
-Calum, ona jest teraz wściekła, rozumiesz? Zraniłeś ją! Ona... Wiesz dobrze, że trzyma urazę i o niej nie zapomina, a kiedy ktoś ją zrani to nie ma zamiaru odnawiać kontaktu. Nawet dla kogoś takiego jak ty.
-Dla kogoś takiego jak ja? Co masz na myśli?
-Ona cię kochała. Nikogo tak nie kochała jak ciebie. A ty po prostu wyrwałeś serce z jej piersi i rozdeptałeś na chodniku.
-Ja po prostu... My...
-Wasze nocne rozmowy doprowadziły do komplikacji – stwierdziła, wyrównując swój oddech.
Caroline
Spojrzałam na ramki, stojące na komodzie. Wszystkie zdjęcia pocięłam i wyrzuciłam do śmietnika. Ale wspomnienia zostały.
Drzwi wejściowe się otworzyły, jednak nie zawracałam sobie głowy patrzeniem, kto przyszedł.
-Car? Wszystko okej? – usłyszałam głos Lucy, jednak wiedziałam, że weszły dwie osoby. Tą drugą musiała być Chloe. Nicole pobiegła porozmawiać z Calumem, chociaż nawet nie warto.
-Już nigdy nic nie będzie okej. – odparłam szeptem. Zamknęłam oczy. – Jedyne co widzę, to znikające dobre czasy. A ja już nawet nie potrafię ich utrzymać.
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
***
Przewracałam się na łóżku z boku na bok. Nie mogłam usnąć. Brakowało mi ciepła drugiej osoby obok. Brakowało mi Hooda. Jednak wiedziałam, że nie potrafię go przyjąć spowrotem do swojego życia po tym, co zrobił. Czułam się samotna jak rozbitek.
Poszłam do kuchni napić się wody. Jednak kiedy sięgałam po szklankę, usłyszałam pukanie. Początkowo je zignorowałam, uznając, że tylko mi się przesłyszało. Jednak kiedy usłyszałam je po raz kolejny odłożyłam szklankę i podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez judasza. Widząc Caluma wstrzymałam oddech, żeby mnie nie usłyszał.
-Caroline, wiem, że tam jesteś. Błagam cię, otwórz drzwi. Zależy mi na tobie.
-Gdyby ci na mnie zależało, to byś mnie nie okłamywał – powiedziałam cicho, jednak wiedziałam, że chłopak usłyszał. – Dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś, że to przez ciebie zginęli moi rodzice?
-Bałem się, rozumiesz? Gdybym powiedział ci na początku to...
-Gdybyś powiedział mi na początku, to bym się do ciebie nie przyzwyczajała. Nie wpuściłabym ciebie do swojego życia. Teraz już na to za późno.
-Caroline, kocham cię, rozumiesz? Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Błagam cię, wpuść mnie do środka.
Chłopak zaczął coraz mocniej walić w drzwi, po których usunęłam się na podłogę. I rozpłakałam się na dobre.
Calum
Zaczynałem tracić nerwy. Ona płakała. Przeze mnie.
-Car, błagam cię, otwórz te pieprzone drzwi, albo je wyłamię! – ostrzegłem. Nagle usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza i zobaczyłem otwierające się drzwi. Wpadłem do mieszkania, trzaskając drewnianą przeszkodą i wziąłem dziewczynę w swoje ramiona. Wtuliła się we mnie, szlochając jeszcze bardziej.
-Caroline, ja cię tak strasznie przepraszam. Że cię okłamałem, za to co zrobiłem, jest mi t-tak s-strasznie p-przykro... - jąkałem się coraz bardziej.
Dziewczyna podniosła na mnie swój wzrok. Bałem się spojrzeć w jej oczy.
-Przestań przepraszać i gadać, że ci przykro, tylko mi to pokaż. – powiedziała ostro.
Pocałowałem ją w czoło i odparłem:
-Nie pozwolę, byśmy kolejny raz oddalili się od miejsca, w którym zaczęliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro