22. "Hey everybody! We don't have to live this way!" (5sos)
Ashton
Przetarłem stół ścierką i rozejrzałem się pizzerii. Wszystko czyste aż się lśni. Z wielkim uśmiechem poszedłem w stronę gabinetu szefa odebrać wypłatę.
-Dobry wieczór – powiedziałem, wchodząc oczywiście za pozwoleniem. –Przyszedłem po wypłatę.
-Ach tak! Już, już... - mój szef, pan Johnson szybko wypisał kwotę na czeku i mi go podał. – Proszę bardzo.
Podziękowałem, i nawet nie spoglądając na świstek papieru wyszedłem. Dopiero przy samochodzie spojrzałem na cyferki na papierze.
-500 dolarów? -krzyknąłem zdziwiony. Przecież to mi nawet na czynsz nie starczy!
Wsiadłem zdenerwowany do samochodu, jednak on nie chciał ruszyć. W oczy rzucił mi się wskaźnik paliwa, wskazujący na pustkę w baku.
-No super! – wściekły uderzyłem kierownicę i wysiadłem z pojazdu. Nie miałem innego wyjścia, jak iść na piechotę do mieszkania wynajmowanego razem z chłopakami.
Trzasnąłem drzwiami i rzuciłem kurtkę na szafkę w korytarzu. Moi przyjaciele zdziwienie wyjrzeli z pokoju, w którym pewnie grali na konsoli.
-Spokojnie, stary, te drzwi nie były niczemu winne – stwierdził Luke. – Co jest?
-Dostałem za małą wypłatę. Mam niewystarczające środki na koncie, nie mam na czynsz, a to pierwszy dzień miesiąca.
-Właściwie... To u mnie też nie najlepiej – oświadczył Calum. – Do tej pory nie dostałem wypłaty, a to już 3 miesiąc.
-Hej, ludzie, spokojnie! Nie musimy żyć w ten sposób – stwierdził Mike, klepiąc nas po plecach. – Zobaczycie, jeszcze to głupie amatorskie granie nam się opłaci.
2 lata później...
-Kolejną piosenką jest „Hey Everybody"! – ogłosiłem, a tłum krzyknął z radości. No dobra, tłum przeważnie krzyczy, ale mniejsza z tym.
Rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitary i swoją partię zaczął śpiewać Luke.
Po koncercie...
-A pamiętacie, jak 2 lata temu mówiłem, że nie musimy żyć w ten sposób? – zapytał, dumny ze swoich słów Michael. - To nie był koniec świata tak, wszyscy przez to przechodziliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro